ROZDZIAŁ 30

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

               Spojrzałam na resztę swoich towarzyszy i zobaczyłam w ich oczach strach. Zrobiło się straszne zamieszanie, wszyscy zaczęli szybko opuszczać Loft Dereka, przez co kilkanaście osób wylądowało na podłodze. A my? Staliśmy jak kołki i patrzeliśmy na siebie. Co innego mogliśmy w tym wypadku zrobić? Uciekać, ale to nie było w naszym stylu, przynajmniej nie w moim. 

- Co teraz? - zapytał Stiles, który momentalnie wytrzeźwiał.

- Nic – wzruszyłam ramionami.

- Przecież on nas udusi – powiedział wystraszony Isaac.

- Nie udusi, coś się wymyśli - odparłam, uśmiechając się lekko.

- To lepiej myśl szybciej, bo właśnie tu idzie.

               Obejrzałam się na siebie i ujrzałam Dereka. Wkurzonego Dereka. To nigdy nie wróży nic dobrego, zdecydowanie będą kłopoty. W mojej głowie układałam już mały plan. Chociaż z każdym jego krokiem miałam wątpliwości, aby mi się udało. Derek nie należał do głupich osób i nie łykał wszystkiego, co się mu sprzedało. Dodatkowo nie był zbyt miły w rozmowie ze mną, więc mogło się stać dosłownie wszystko, a tego obawiałam się najbardziej.

- Może ktoś mi wytłumaczyć, co tu robili Ci wszyscy ludzie?

               Każdy z nas stał cicho, nikt nie chciał się odezwać. Derek przejechał po nas wzrokiem i oczywiście musiał zatrzymać się na mnie. Świetnie. Dlaczego to zawsze muszę być ja? Dlaczego nie mógł wybrać sobie innej ofiary? Nigdy nie zachowywał się wobec mnie w zimny sposób, ale najwyraźniej coś się zmieniło. Chyba czeka nas poważna rozmowa na temat naszych zachowań, ale teraz trzeba ratować przyjaciół.

- Bawili się - odpowiedziałam spokojnie.

- Dlaczego? - warknął na mnie, co mnie zdziwiło.

- Bo była impreza? - wzruszyłam ramionami.

- U mnie? Kto to zorganizował?

- Ja – odezwał się Aiden. - Ciebie nie było, a my nie mieliśmy miejsca.

- Kto wam na to pozwolił?! - wywarczał zły Derek.

- Ja – odpowiedziałam twardo. A co?

- Ty? - Derek spojrzał na mnie wściekły. Dobra, to nie był dobry pomysł.

- Tak, przecież nic się nie stało.

- Nic się nie stało?! Czy Ty to widzisz?!

- Uspokój się, przecież posprzątamy.

- A może to Ty jesteś organizatorką, co? Przecież lubisz imprezować.

- O co Ci teraz chodzi?

- Dobrze wiesz o co.

               Spojrzałam na niego zdziwiona. Przecież nic złego nie zrobiłam, przynajmniej nic takiego sobie nie przypominam. Złapałam go za rękę i odciągnęłam od reszty, chcąc z nim na spokojnie porozmawiać. Zdecydowanie coś musiało się wydarzyć, przecież sama impreza nie mogła go aż tak wyprowadzić z równowagi, prawda?

- Możesz mi wytłumaczyć swój wybuch? Bo chyba nie rozumiem.

- Robisz coś bez mojej wiedzy.

- A co to za różnica?

- Było to zrobione u mnie - warknął, patrząc na mnie z mordem w oczach.

- Mieszkasz i tak ze mną. Tu się posprząta.

- Już niedługo.

- Słucham? - zapytałam zdziwiona, coś przespałam?

- Może ja nie mam zamiaru już z Tobą mieszkać? Może miałem zamiar dzisiejszą noc spędzić tu?

- Co Ty pieprzysz, Derek? Odwaliło Ci?

- Mi? Raczej Tobie! Co Ty sobie w ogóle myślisz, co?!

- Nie krzycz na mnie, nie zrobiłam nic złego.

- Z tym akurat bym się kłócił.

- Możesz mi w końcu powiedzieć, o co Ci dokładnie chodzi? Bo mam dziwne wrażenie, że wcale nie o tą imprezę.

               Derek otworzył usta, ale nie zdążył mi nic powiedzieć. Spojrzał na coś za mną, a jego mina momentalnie ze wściekłej zmieniła się na zdezorientowaną. Zmarszczyłam brwi i odwróciłam się. Chyba już wiem co zaatakowało moich przyjaciół. Zobaczyłam cztery postacie, które miały przy sobie miecze. Już miałam coś powiedzieć, ale jednak zachowałam swój komentarz dla siebie. Kto to jest?

               Cała czwórka zaczęła kierować się w stronę naszych przyjaciół. Spojrzałam na Dereka i bez słowa ruszyłam w ich stronę. Niestety, za daleko nie doszłam. Przede mną pojawiła się jedna z tych postaci. Miała na twarzy maskę, która zakrywała w całości jej twarz. Wyglądała dokładnie tak, jak opisywała ich Lydia. Po budowie ciał podejrzewam, że to mężczyźni.

               Postać patrzyła na mnie i podniosła rękę, którą chyba chciała dotknąć mojego policzka. Zareagowałam od razu, instynkt odezwał się we mnie, nie pozwalając na ruch przeciwnika. Uderzyłam go w wyciągniętą rękę, a następnie w twarz. Koleś jednak stał w miejscu i ponownie na mnie spojrzał. Chwilę później leciałam na ziemię od siły uderzenia w twarz.

               Poczułam metalowy posmak w ustach, krew. To coś rozwaliło mi wargę! Zaczęli kierować się do reszty. Każdy z nich zdążył się przemienić. Kira trzymała w dłoni miecz, a Allison i Stiles kucnęli przy Ethan'ie, aby go chyba ochronić. Tak, dwójka ludzi chroniąca nieprzytomnego wilkołaka, tego jeszcze nie grali.

               Natychmiastowo poderwałam się z nóg i zaatakowałam tego samego mężczyznę. Moje ciosy jednak nie robiły na nim większego wrażenia, co nieźle mnie zadziwiło. Usłyszałam za sobą warknięcie, więc Derek też postanowił dołączyć do walki. Każdy z nas starał się powalić wroga na ziemię, co wcale nie było takie proste. Stali w miejscu i odpierali wszystkie nasze ruchy, jakby znali je doskonale i wiedzieli, co zrobimy za sekundę.

               Ponownie oberwałam, tym razem mocniej. Poleciałam na ścianę i zjechałam po niej z głośnym jękiem. Nie wiem, czego chcą. Wiem za to jedno, są cholernie szybcy i silni. Mało pomocne, ale zawsze coś. Potrząsnęłam głową i pognałam do przyjaciół. Każdy leżał na ziemi, jęcząc pod nosem z bólu. Przecież nie straciłam przytomności, kiedy oni zdążyli ich wszystkich powalić?

               Wszystkie postacie odwróciły się w jedną stronę. Każdy z nich patrzył na jedną osobę, Aiden'a. Chłopak popatrzył na mnie ze strachem, jakby szukał pomocy. Chwilowy paraliż ciała szybko mi minął, dzięki jego niemej prośbie. Pognałam w jego stronę, co wcale nie było łatwe. Automatycznie ich twarze zostały skierowane w moją stronę, co mnie zadziwiło. Jeden z nich ruszył w moją stronę, ale szybko został zaatakowany. Scott jedynie kiwnął mi głową i zaczął z nim walczyć.

               Ruszyłam szybko z miejsca i stanęłam kolo Aiden'a. Chłopak spojrzał na mnie z wdzięcznością, ja natomiast przyglądałam się naszym wrogom. Mają miecze, ale nie zaatakowali nas nimi. Jeden z nich chciał mnie, prawdopodobnie, sprawdzić, ale mu się nie udało. Skoro nie chcą nas zabić, to po co się tu zjawili i zaatakowali już trójkę moich przyjaciół? Nic z tego nie rozumiem. 

- Czego chcecie? - odezwałam się.

                Wskazali palcami na Aiden'a, jakby był jakimś cennym artefaktem. Nie ma opcji, abym pozwoliła im się do niego zbliżyć, nie ma mojej warcie. Po chwili dotarł do nich czwarty i powtórzył ich czynność. Odnalazłam wzrokiem Scott'a, który leżał na ziemi we krwi. Przeraziłam się nie na żarty, to robiło się coraz dziwniejsze. Miałam wielu wrogów, ale z czymś takim jeszcze się nie spotkałam. 

- Po co on wam? - zapytała, próbując zachować spokój.

              Nie odpowiedzieli mi, ręce położyli wzdłuż ciał. Zaczęło mnie to denerwować, nie mogą kulturalnie z nami porozmawiać? Nie lubię takich sytuacji, nawet najgorsi wrogowie ze mną rozmawiają, a oni? Zachowują się tak, jakby ich nic nie obchodziło. Dostaną to, czego chcą i tyle. Nie pozwolę im na to, nie skrzywdzą kolejnej, bliskiej mi osoby.

- Wiecie, że trzeba odpowiadać na pytania?

               Oni w odpowiedzi zrobili krok do przodu. Moja odpowiedź również przyszła szybko. Wysunęłam się przed Aiden'a i schowałam go za sobą. Co jak co, ale nikt nie będzie ranił tych, na których mi zależy. Bliźniacy są jednymi z nas, a moim zadaniem jest ochrona ich. Przeszłość idzie w zapomnienie, teraz należą do nas, a ja mam zamiar ich chronić, choćbym miała stracić przy tym życie.

- Nie dostaniecie go.

               Kolejny krok w naszą stronę. Cofnęłam się lekko popychając Aiden'a. Nie wiem, jakie oni mają plany co do nas, ale ani trochę mi się to nie podoba. Odszukałam resztę wzrokiem, skupiając się na ich postaciach. Derek i Isaac zaczęli podnosić się z ziemi, ręką pokazałam im, aby zostali na miejscu. Scott w dalszym ciągu leżał na ziemi, a obok niego pojawiła się Kira. Ten podniósł się lekko, opierając na łokciach. Nie wyglądał najlepiej, co zdradzała jego rana na czole i zmęczone oczy.

- Nina? - zapytał wystraszony Isaac.

- Po co chcecie Aiden'a?

              Kolejny krok w naszą stronę, kolejny nasz krok do tyłu. Ta zabawa zaczyna mnie nudzić. Ja zaczynam się coraz bardziej wkurzać, a to nigdy nie kończy się dobrze. Od zawsze byłam wybuchową osobą i nie lubiłam zabaw, w których trzeba było uciekać. Zawsze stawałam przed wrogiem i pozbywałam się go na każdy, możliwy sposób. Tego właśnie nauczył mnie tata, zawsze walcz o to, co kochasz.

- Bez jaj. Zacznijcie odpowiadać, bo nie ręczę za siebie.

- Nina, co Ty robisz? - zapytał zły Derek.

- Próbuję nawiązać rozmowę – kolejny krok w naszą stronę. - Ale oni są uparci. Powiem wam tyle. Nie dostaniecie Aiden'a, po moim trupie.

              Odezwałam się do nich odważnie. Moje kły wysunęły się, a pod oczami pojawiły się żyłki. Stanęłam w bojowej pozycji. Nie skrzywdzą nikogo na mojej warcie. Postacie stojące przed nami wyciągnęły przed siebie miecze. Był to dla mnie jasny znak, że nie poddadzą się bez walki. I dobrze, bo ja też nie mam zamiaru.

- Nina, wycofaj się – powiedział błagalnie Scott.

- I mam im oddać Aiden'a?

- Nikogo nie zabili.

- A to oznacza, że mam im go oddać? Chyba oszalałeś.

               Słyszałam jeszcze krzyki przyjaciół, ale już przestałam na nich zwracać uwagę. Jedynym moim celem były osoby stojące przede mną. Nie chciałam stracić wroga z oczu, ponieważ wtedy byłabym na przegranej pozycji. Musiałam zachować ostrożność i patrzeć im w twarze, jednocześnie mając na oku przyjaciół. To cholernie trudne, ale ja się łatwo nie poddaję.

- Chcecie go? Najpierw musicie pokonać mnie.

               Najwyraźniej im dwa razy powtarzać nie trzeba. Ich reakcja była równie szybka, co moja. Natychmiastowo ruszyli w moją stronę z wyciągniętymi mieczami, gotowi do walki. Rzuciłam się w ich stronę, nie czekając na kolejne zaproszenie. Usłyszałam warknięcia przyjaciół, a po chwili każdy z nas ponownie walczył.

              Obok mnie pojawiła się Kira, która próbowała obronić mnie przed mieczem wroga. Nie do końca jej to wyszło, bo chwile później leżała na ziemi. I co? Mówiłam, że z nią same problemy. Nawet walczyć nie potrafi, a co dopiero bronić innych. Oczywiście, po co mnie słuchać, skoro inni wiedzą lepiej ode mnie? Chyba zacznę zatrzymywać wszystko dla siebie, skoro i tak nikt nie zwraca uwagi na moje słowa.

              Takim oto sposobem miałam na karku dwóch gości wymachujących mieczami w moją stronę. Robiłam uniki i starałam się atakować ich. Łatwe to nie było, ale zawsze warto spróbować. Udało mi się powalić jednego z nich na ziemie. Niestety, drugi zdążył skierować się w stronę Aiden'a Niewiele myśląc, skoczyłam mu na plecy. Ten zaczął się ze mną szarpać, aż zleciałam na ziemię. Zerwałam się szybko i byłam gotowa do kolejnego ataku. Nie nastąpił on z mojej strony. Miecz wylądował w moim brzuchu, a ja krzyknęłam z bólu. Po chwili upadłam na ziemię.

              Mężczyzna spojrzał na mnie z góry, a następnie odszedł w stronę Aiden'a, który był gotowy do walki. Koło mnie zjawił się Derek i spojrzał mi w oczy. Ja jednak szybko odwróciłam od niego wzrok i spojrzałam na Aiden'a. Koło niego pojawiła się cała czwórka. Chciałam wstać, ale Derek trzymał mnie mocno za ramiona.

- Puść mnie, muszę mu pomóc.

- Nie dasz rady - odparł niby zatroskany.

- Muszę - warknęłam zmotywowana.

               Ten jednak był nieugięty. Spojrzałam na Isaac'a, który leżał nieprzytomny pod ścianą. Scott również nie zmienił swojej pozycji. Przegraliśmy. Dla mnie to było coś okropnego, nie ze względu na samą porażkę, ale ze względu na to, że nie obroniłam bliskich. Jak mogłam tak łatwo polec na polu walki?

               Jeden z mężczyzn złapał Aiden'a za głowę. Chłopak patrzył nieprzytomnym wzrokiem na niego, a później padł na ziemie nieprzytomny. Po co oni to robią? Jak na zawołanie wszyscy odwrócili się i spojrzeli na Scott'a. Kolejna ich ofiara? Nie mogą mu nic zrobić. Pomimo mojego gniewu na niego, nie pozwolę go skrzywdzić. Jest dla mnie zbyt ważny, nikt go nie skrzywdzi, nie pozwolę na to.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro