ROZDZIAŁ 39

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

* Perspektywa Scott'a *

               Nie wierzę w to, co przed chwilą miało miejsce. Nina stoi i patrzy na wyniki Stiles'a z niedowierzaniem. Chwile później łapie się za brzuch i upada. Tak po prostu traci przytomność. Nie byliśmy w stanie jej obudzić, próbowaliśmy kilku sposobów. Nawet dostała po twarzy, mam nadzieję, że się o tym nie dowie. W innym przypadku może mi oddać, a tego bym nie chciał.

               Stiles'a zabrali do sali, a z nim poszedł Szeryf. Ja właśnie znajduję się przed salą, w której moja mama bada Ninę. Co było powodem jej utraty przytomności? Nie mam pojęcia. Może to wszystko przez nerwy? Ostatnio wiele na nią spadło, a jeszcze te kłótnie ze mną. Czuję się okropnie winny, muszę to jakoś naprawić.

- Scott? - podniosłem od razu wzrok.

- Co z nią? - zerwałem się z miejsca i podszedłem do mamy.

- Nadal jest nieprzytomna. Podałam jej krew, aby rana szybciej się zagoiła.

- Jaka rana? - tą informacją mnie zszokowała.

- To Ty nic nie wiesz?

- Nie - zaprzeczyłem zdenerwowany.

- Nina ma dosyć głęboką ranę na brzuchu, z pewnością od czegoś bardzo ostrego.

- Podejrzewasz od czego?

- Czy ja wiem? Stawiałabym na nóż albo miecz.

- Miecz? Kurde, fakt. Nina została ranna podczas tego ataku u Dereka.

- Nie powiedziała wam o tym, że rana nie chce się zaleczyć?

- Skąd wiesz, że nie chce? - zapytałem zdziwiony.

- Scott, walka była kilka dni temu. Jeśli faktycznie została wtedy ranna, to już dawno powinna się uzdrowić.

- Nie wierzę. Ona nic nam nie powiedziała – usiadłem załamany z powrotem na krzesełko. - Ale dlaczego?

- Może nie chciała was martwić. Sam spójrz, wasza sytuacja nie wygląda za ciekawie. Może wolała oszczędzić wam swoich problemów i zająć się wami.

- Zawsze tak robiła. Dobro innych nad jej własne.

- Jest naprawdę dobrą osobą. Szkoda, że nie wszyscy doceniają jej poświęcenie.

               Mama spuściła smutna głowę i odeszła. Zostawiła mnie z wielkim mętlikiem w głowie, ale miała rację. Do tej pory nie doceniałem poświęceń Niny. Odkąd pojawiła się Kira, ja całkowicie zapomniałem o własnej przyjaciółce. O tym, że za każdym razem ratowała mi dupę, uratowała nas wszystkich. O jej przebitym sercu i wielu problemach, ale to się teraz zmieni, obiecuję.

                Postanowiłem zadzwonić po Dereka. Powinien tu być i ją wspierać. Nie mam pojęcia, o co się pokłócili, ale w końcu to jej chłopak. Wyjąłem z kieszeni telefon i wybrałem numer do Hale'a. Odebrał dopiero po sześciu sygnałach, co było dosyć dziwne. Ostatnio urwał kontakt z nami wszystkimi, co zaczynało mnie niepokoić.

- Czego chcesz, McCall? Nie mam czasu na rozmowę.

- Chodzi o Ninę - zacząłem spokojnie.

- Jakoś mnie to nie obchodzi - prychnął.

- Jest w szpitalu - powiedziałem ostrzej, niż powinienem.

- No i co w związku z tym? Mam przyjechać i trzymać ją za rączkę? Jest dorosła, poradzi sobie.

- Ty nic nie rozumiesz, ona jest ranna.

- Wypije krew i dojdzie do siebie. O co robisz tyle szumu?

- Szumu? Cholera, Derek! Ona została ranna podczas walki u Ciebie w Lofcie! Od tamtej pory jej rana się nie goi! Wiedziałeś o tym?! - nie dałem mu nawet odpowiedzieć - Oczywiście, że nie! Zachowujesz się jak cholerny dupek, którego nic nie obchodzi! Ona Cię nie obchodzi?!

- Odezwał się ten, który sam ją olał!

- Wiem! Przyznaję się! Ale to Ty jesteś jej chłopakiem! Powinieneś tu być, przy niej! Pomóc jej we wszystkim! Jesteś cholernym dupkiem myślącym tylko o sobie!

              Cisza, cholerna cicha. Hale nic się nie odezwał, w słuchawce zapadła pieprzona cisza. Przez chwilę myślałem nawet, że się rozłączył, ale jednak usłyszałem jego głos. Nie wiem, co byłoby lepsze, bo jego słowa zaczęły mnie ranić. Już wiem, dlaczego Nina ostatnio chodziła zła i przygnębiona. Pieprzony Hale maczał w tym palce i nawet nie miał zamiaru tego naprawić.

- Mam ją w dupie.

                I się rozłączył. On ma ją w dupie?! Nie rozumiem co tu się właśnie dzieje. Derek, ten sam, który starał się o Ninę, dbał o nią, chronił ją. Teraz nagle mówi, że ma ją w dupie? Ja go chyba zabiję. Nie, ja z pewnością to zrobię. Nie będzie obchodziło mnie to, że zamienię się w pieprzoną bestię, zamorduję Hale'a za to, że ją tak rani. Ona na to nie zasłużyła, nie Nina Fortem.

                Zły na wszystkich i na siebie wszedłem do sali, w której leżała Nina. Spała, wyglądała strasznie niewinnie. To do niej nie podobne, to nie powinno się wydarzyć. Miałem ochotę zabić samego siebie za to, że nic nie zauważyłem. Byłem tak zaślepiony Kirą, że nie zauważyłem, że Nina cholernie cierpi. Usiadłem przy jej łóżku i złapałem ją za rękę.

- Nina, przepraszam, za wszystko. Wiem, że byłem idiotą, który okropnie Cię zranił. Zauroczyłem się Kirą i zapomniałem o Tobie. O osobie, która zawsze przy mnie była. Robiłaś wszystko, abyśmy byli bezpieczni. Chroniłaś nas bez względu na cenę, którą później przyszło Ci płacić. A ja? Nawet nie mam zamiaru się usprawiedliwiać. Bo to, co zrobiłem jest okropne. Olałem Cię...


* Perspektywa Niny *

- ... pozwoliłem, aby dziewczyna, którą słabo znam, rozdzieliła nas. Zraniłem Cię i zasługuję na najgorszą z możliwych kar. Mam nadzieję, że mi kiedyś wybaczysz. Obiecuję, że od teraz wszystko się zmieni.

                Przez chwilę nie byłam pewna, czy to co słyszę jest prawdą. Czy to przypadkiem moja wyobraźnia nie żartuje sobie właśnie ze mnie. Poczułam jednak ucisk na dłoni co upewniło mnie w tym, że właśnie wróciłam do świata żywych. Do świata, z którego jeszcze tak niedawno chciałam zniknąć. Może jednak jest dla nas nadzieja?

- Już dawno Ci wybaczyłam, wilczku.

- Nina! - krzyknął chłopak.

                Radosny Scott rzucił się na mnie od razu po otwarciu przeze mnie oczu. Zaśmiałam się i oddałam uścisk. Brakowało mi jego bliskości, jego uścisku i uśmiechu na twarzy. Jednak na mojej twarzy przez chwilę pojawił się grymas bólu, brzuch niestety dalej bolał. Nie chciałam przerywać tej chwili, jednak z moich ust wydobył się jęk bólu.

- Jejku, przepraszam! Nie chciałem!

- Spokojnie, nic mi nie będzie.

                 Spojrzałam na swoją rękę i ujrzałam kroplówkę. Zmarszczyłam brwi, fajny sposób na podawanie wampirowi krwi, nie ma co. To mój pierwszy raz, gdy leżę w szpitalu podpięta do kroplówki. Zawsze miałam skręcany kark i budziłam się po kilku godzinach. Nie powiem, to bardzo miła odmiana.

- Co się stało? - zapytałam niepewnie.

- Nie pamiętasz? Zemdlałaś. Dlaczego wcześniej nic nam nie powiedziałaś?

- O czym? - zmarszczyłam brwi, nie rozumiejąc pytania.

- O Twojej ranie.

- Jakiej znowu ranie? - zawsze można udawać amnezję, co nie?

- Nina, nie rób sobie żartów. O ranie na brzuchu. O tej samej, którą zdobyłaś podczas walki u Dereka.

- Nie chciałam was martwić. Mamy ważniejsze sprawy na głowie. A właśnie, gdzie jest Derek?

- Ważniejsze sprawy? Twoje zdrowie i życie też się do nich zalicza.

- Przecież nic mi nie jest.

- Jasne, a to ja jestem ranny w brzuch, który nie chce się zagoić.

- Ej, od sarkazmu jest Stiles lub ja, nie Ty. A teraz powiedz mi, czy Derek jest w szpitalu.

- Czasami też mogę używać sarkazmu. Musisz o siebie dbać i przede wszystkim mówić nam o wszystkim.

- Jasne, tak jak wy mi. Scott, gdzie jest Derek?

- I co? Teraz będziesz się odgrywać? Wiem, że postąpiliśmy okropnie względem Ciebie, ale to się zmieni.

- Gdzie Derek? - zapytałam ponownie, powoli tracąc do niego cierpliwość.

- Obiecuję Ci, że zrobię wszystko co w mojej mocy, aby taka sytuacja się więcej nie powtórzyła. Od teraz będę o Ciebie dbał i już nigdy więcej...

- Scott! - krzyknęłam wytracona z równowagi.

- Co? - spojrzał na mnie niepewnie.

- Gdzie jest Derek? - zapytałam spokojnie, starając się panować nad nerwami.

- Nie ma go – westchnął zakłopotany.

- To zadzwoń do niego.

- Ale po co? Ja Ci nie wystarczam?

- Pewnie dlatego, że to mój chłopak? Zadzwonisz?

- Już dzwoniłem - mruknął cicho, jednak zdołałam to usłyszeć.

- Za ile będzie?

- Nie przyjedzie tu - westchnął ciężko, unikając mojego wzroku.

- Dlaczego? Coś się stało?

- To nie najlepszy czas, aby o tym rozmawiać. Powinnaś odpoczywać, zadbać...

- Scott! - kolejny raz musiałam mu przerwać. - Dlaczego Derek tu nie przyjedzie?

- Powiedział, że...

- Że? - zachęciłam go ruchem ręki do dalszego mówienia.

- Że ma Cię w dupie i go nie obchodzisz. Przykro mi, Nina.

                I tak oto mój świat zawalił mi się drugi raz tego dnia. Najpierw wyniki badań Stiles'a, a teraz to. Jak Derek mógł tak powiedzieć? Przecież nie zrobiłam nic złego. Albo zrobiłam? Ale powinien mi o tym powiedzieć! Wyjaśnić wszystko! Jestem wściekła, jestem cholernie wściekła. Mam ochotę kogoś zabić, teraz, natychmiast. Najgorsze jest to, że nie potrafię już się kontrolować. Czuję, że nerwy ponownie przejmują nade mną kontrolę. To się źle skończy.



**********************************

Hej, Kochani :*

Jak wam się podoba perspektywa kogoś innego? Mam w planach pisać z perspektyw w dalszych rozdziałach, oczywiście nie we wszystkich. Czekam na opinie ;)

Informuję was również, że jutro nie pojawi się rozdział. Wiadomo, sylwester i te sprawy ;) 

Nowy rozdział pojawi się 02.01.2018 lub dzień później. Wszystko zależy od czasu :D Chociaż obiecuję postarać się bardzo mocno i wstawić jednak 02.01. ;)

Chciałabym wam życzyć udanego sylwestra, Szczęśliwego Nowego Roku! Oby nowy okazał się lepszy od poprzedniego. Spełniajcie swoje marzenia i dążcie do swoich celów. Nigdy w siebie nie wątpcie, wierzcie w swoje siły. Jesteście wspaniałymi ludźmi. Jeśli ktoś mówi inaczej to oznacza, że zazdrości wam waszego życia. Dużo miłości, szczęścia i dobrych ocen ( jeśli jeszcze chodzicie do szkoły ). Wszystkiego, czego sobie zamarzycie! :* <3

Miłego czytania, Kochani :*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro