ROZDZIAŁ 60

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Maraton 4/5


                Biegłam najszybciej jak to tylko było możliwe. Chciałam jak najszybciej dostać się do rannego Isaac'a, którego widok mógł mnie załamać. Zastanawiałam się, co tam się wydarzyło? Przecież on sam z siebie nie padł na ziemie. Zaatakował go Nogitsune? Ale po co i dlaczego akurat jego? Chociaż znając Isaac'a, mógł spróbować zatrzymać demona samodzielnie i oto zakończenie jego szlachetnych akcji. Modliłam się tylko oto, aby żył. Z tego wszystkiego prawie złamałam sobie kark, potykając się o jeden schodek. Kto je wymyślił?

                Udało mi się przedostać na zewnątrz, chociaż to nie było takie łatwe. Ludzie biegali jeszcze bardziej niż wcześniej. Między nimi wybuchła panika, nikt nie potrafił uspokoić pacjentów, którzy zaczęli krzyczeń i próbować wyjść ze szpitala. Istna głupota z ich strony. Życie im nie miłe? Zamiast próbować schować się gdzieś w bezpiecznym miejscu, to mają zamiar wybiegać na dwór. Też mi genialny pomysł, sami siebie chcą narazić na niebezpieczeństwo. Chociaż nie oszukujmy się, ja mam zamiar zrobić dokładnie to samo.

               Podbiegłam szybko do Dereka, przebijając się przez te całe zbiorowisko, które powstało wokół kałuży. Nikt jednak nie podszedł to niego i nie próbował go uratować. Dlaczego? Ludzie, on może tam umierać! Jednak to idioci, po co próbować uratować czyjeś życie? Zawsze lepiej się martwić o siebie, niż o innych. W tym momencie miałam ochotę powyrywać im wszystkim serca.

- Co się stało? Dlaczego on tam leży? - zapytałam spanikowana.

- Jeden z przewodów dostał się do wody i poraził go prądem.

- To trzeba go ratować! - zrobiłam krok do przodu.

- Nina, nie!

               Derek złapał mnie od tyłu w talii, a ja zaczęłam się szarpać. Czułam łzy, które zaczęły mi się gromadzić w oczach. Przecież tam leżał nasz przyjaciel, jego beta! A on ma zamiar stać w miejscu i przyglądać się, jak Isaac umiera?! No po moim trupie! Wiedziałam, że z Hale'em jest coś nie tak, ale żeby nie próbował uratować jednego ze swoich?

- Puść mnie! - krzyknęłam wściekła. Może mu nie zależy na Isaac'u, ale mi owszem. Nie mam zamiaru stać tu bezczynnie i patrzeć na jego śmierć.

- Nie możesz tam wejść - powiedział ze spokojem w głosie.

- A to niby dlaczego?

- Sama spójrz - szepnął.

                Zrobiłam to, co kazał Derek. Popatrzyłam uważnie, ujrzałam wodę i ciało Isaac'a. Kawałek dalej zobaczyłam urwany przewód elektryczny, z którego leciały iskry. Czyli Isaac musiał go nie zauważyć. Ale po jaką cholerę chciał się rozdzielić z Derekiem? I gdzie jest ta cholerna Kira?! Dlaczego to nie ona leży tam i umiera? O wiele bardziej byłabym spokojna w tej chwili.

- Trzeba mu pomóc – powiedziałam cicho do Dereka.

- Jak? Nie możemy tam wejść.

- To co chcesz mu pozwolić umrzeć?! - czułam się totalnie bezradna. Ten jeszcze nie poprawiał sytuacji, trzymając mnie w swoich objęciach.

- Nie! Ale jeśli prąd porazi też nas, to w żaden sposób mu nie pomożemy.

- Puść mnie! - zaczęłam się ponownie wyrywać z jego uścisku.

- Ale Ty jesteś uparta. Nie puszczę Cię, uspokój się - szeptał mi do ucha, a przez moje ciało przeszły ciarki, przyjemne.

- Wyrwę Ci serce, jeśli mnie nie puścisz - pomyślałam, że może moja groźba coś zdziała.

- Nie boję się Ciebie. Twoje groźby nie robią na mnie wrażenia. Zresztą, nie zrobiłabyś tego, zależy Ci na mnie.

- Wkurzasz mnie, Hale - warknęłam.

- Taka moja natura.

                Syknęłam na niego w odpowiedzi. Co on sobie myśli?! Nie jest moim Alfą, nie ma prawa mi rozkazywać. Zaczęłam się szarpać coraz mocniej, przez co Derek przytulił mnie do swojego ciała. Osłupiałam, tak po prostu sparaliżowało mnie. Poczułam ciepło dochodzące z jego ciała, usłyszałam bicie jego serca, poczułam jego zapach. Wszystkie wspólne wspomnienia powróciły do mnie tak nagle, że aż zakręciło mi się w głowie. Dobrze, że w tym momencie mnie trzyma, bo padłabym na ziemie jak kłoda. To nie powinno się dziać, ja nie powinnam w ten sposób na niego reagować. Zrobił mi ogromną krzywdę, nie mogę mu tego wybaczyć. Nigdy nie zapomnę tych słów ani wyrazu jego twarzy. To już na zawsze zostanie w mojej pamięci. No, chyba że ktoś ją wymarzę.

                Po otrząśnięciu się szarpnęłam mocno jego dłonie i udało mi się wyrwać z jego uścisku. Pewnie się tego nie spodziewał, ponieważ przez chwilę stałam grzecznie i przestałam się szarpać. Nie mogłam pozostać w jego ramionach, bo totalnie bym się rozpłynęła i byłoby po mnie. Zrobiłam jeden krok do przodu i zamarłam.

                W tym całym zamieszaniu przestałam zwracać uwagę na to, co dzieje się dookoła nas. A teraz nie wiedziałam, co mam robić. Kira stała obok przewodu, w wodzie! Ta dziewczyna jednak nie jest normalna. Najlepsze w tym wszystkim było to, że nie padła na ziemie porażona prądem. Wyglądała tak, jakby w ogóle nic jej nie ruszyło. Tak można? Jeśli tak, to ja też tak chcę.

                 W pewnym momencie schyliła się się i podniosła przewód. Przyjrzała mu się chwile i nagle drugą ręką złapała za zakończenie, z którego strzelały iskry. Wstrzymałam oddech, nie wiem nawet czemu. Przecież mi na tej dziewczynie nie zależy! Dla mnie już dawno mogła leżeć pod ziemią i wąchać kwiatki od spodu. Ale wygląda na to, że jej śmierć jednak nie nastąpi w tej chwili. Dziewczyna stała tak po prostu i zgarniała całą energię elektryczną do siebie. Jak to możliwe?

                Przez kilka sekund stałam tak z otwartą buzią i patrzyłam w jej stronę. Jakim cudem ona to zrobiła! Wiem, że niektóre lisy potrafią bawić się elektryką, ale że ona? To było niemożliwe. Otrząsnęłam się i zrobiłam krok do przodu. Ktoś niespodziewanie złapał mnie za dłoń. Spojrzałam zła do tyłu.

- Nina - lekkie warknięcie dotarło do moich uszu.

- Spokojnie, sprawdzę to, nic mi nie będzie – powiedziałam cicho do Dereka. Nie wiem po jaką cholerę ja go zapewniam o swoim bezpieczeństwie. Przecież mu nie zależy!

- Może lepiej nie.

- Daj spokój. Musisz mnie puścić, inaczej obydwoje oberwiemy.

- Najwyżej - odparł spokojnie.

               Derek zrównał się ze mną i popatrzył na mnie z troską w oczach. O nie, Panie Hale. Ja się tak łatwo nie daję, nie pozwolę się kolejny raz omotać. Moje uczucia do niego nie są teraz ważne. Nie mam zamiaru kolejny raz przez niego cierpieć. Nie tym razem, zbyt wiele mnie to kosztuje. Nie potrafię tak po prostu wymazywać sobie wspomnień i zaczynać wszystko od nowa. To na zawsze pozostanie w mojej pamięci, a ja nie dam mu się drugi raz w to wrobić.

                Odwróciłam od niego wzrok i popatrzyłam na wodę. Jeśli Kira nie zebrała całej energii, to padniemy na ziemie jak Isaac. Oby jednak była w tym dobra, inaczej ją zamorduję. Zmartwychwstanę i rozszarpię ją na drobne kawałeczki, a następnie zakopię w jej ogródku. U siebie nie mam zamiaru tego robić, jeszcze by mnie w nocy nachodziła.

                Westchnęłam ciężko i podniosłam prawą nogę. Miałam jednak obawy z postawieniem ją w kałuży. Żyje się raz, prawda? Do odważnych świat należy, z tą myślą postawiłam nogę i przymknęłam oczy. Nie poczułam jednak niczego, co miałoby mi sprawić ból. Otworzyłam ostrożnie oczy i zrobiłam kolejny krok do przodu. Nic się nie wydarzyło. Spojrzałam na Dereka z uśmiechem, nawet sama nie wiem, czemu to zrobiłam. Puściłam jego dłoń i podbiegłam szybko do Isaac'a. Musiałam uważać, aby nie użyć magii. Wokół nas było zbyt wielu ludzi, zdradziłabym się tym.

- Isaac? - kucnęłam przy nim i odwróciłam go na plecy. Nie wyglądał na żywego.

- Isaac! - usłyszałam głos Allison, a następnie dziewczyna upadła koło mnie i złapała go za rękę.

                Zrobiłam to samo i na chwilę zamarłam. Nie poczułam jego pulsu, nie słyszałam jego serca. Może mam omamy? Wyostrzyłam swoje zmysły, ale bicia serca w dalszym ciągu nie usłyszałam. Na mojej twarzy pojawiło się przerażenie. Przecież on nie mógł umrzeć, nie teraz, nie w tym życiu.

- Derek! - krzyknęłam głośno.

                Chłopak natychmiast do mnie podbiegł i spojrzał w oczy, w których zgromadziły się ponownie łzy. Przecież nie mogłam stracić kolejnej mi bliskiej osoby. Nie przeżyję tego, to zbyt wiele. Isaac był dla mnie jedną z najważniejszych osób w moim świecie, nie pozwolę mu tak po prostu mnie zostawić.

- On nie oddycha, nie ma pulsu.

                Derek popatrzył na mnie z przerażeniem, a następnie przeniósł swój wzrok na Isaac'a. Sprawdził chłopakowi puls, a następnie mnie odsunął od niego. Spojrzałam na niego zdziwiona. Co on robi? Chłopak zaczął robić masaż serca, krzycząc do ludzi wokół, aby zawołali lekarza. Ja zamarłam, ponownie mnie sparaliżowało. Derek coś do mnie mówił, Allison krzyczała. A ja? Nie mogłam się nawet ruszyć. Co ja mam zrobić?



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro