ROZDZIAŁ 62

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

               Obudziłam się z ogromnym bólem karku, który próbowałam złagodzić, masując go dłońmi. Co się wczoraj wydarzyło? Miałam cholerną czarną dziurę, nic nie pamiętałam. Może wydarzyło się coś ważnego, co powinnam pamiętać? Albo porwali mnie kosmici. Tak, teraz jestem w stanie uwierzyć we wszystko. Moje życie jest już i tak zwariowane, więc jedna dziwna rzecz więcej nie zrobi mi większej różnicy.

               Usiadłam na łóżku i potarłam kark, głęboko oddychając. Nagle obrazy z wczorajszego dnia wróciły do mnie ze zdwojoną siłą. Musiałam zamknąć oczy, aby zapomnieć o tym cholernym bólu rozdzierającym mi głowę. Pamiętam wszystko, dokładnie wszystko. Zebranie w moim domu, telefon ze szpitala, Stiles i ONI, wypadek, Isaac. Dalej nie pamiętam nic, jakby wszystko nagle zniknęło. Może ktoś mi coś podał?

               Wstałam w końcu z łóżka i poszłam do łazienki. Wykonałam poranną toaletkę na wpół przytomna i skierowałam się do garderoby. Ubrałam na siebie zwykle, czarne spodenki i bluzę z Nike, która bardziej przypominała męską niż damską, ale kto by tam czepiał się szczegółów. A szczególnie teraz, gdy i tak nie jestem w najlepszym stanie. Boże, za jakie grzechy?

                Wyszłam z garderoby i skierowałam się w stronę schodów. Mój umysł działał jeszcze dosyć wolno, to pewnie przez ten obolały kark. Ktoś mi go skręcił? Pewnie tak, to by tłumaczyło ten ból. Tylko ciekawa jestem, kto był na tyle głupi, aby to zrobić. Przecież to jest do przewidzenia, że zabiję tą osobę. Podeszłam do schodów i zeszłam z trzech, zatrzymałam się gwałtownie. Poczułam intensywny zapach, który był mi znajomy. To był wilkołak, ale co od robił w moim domu?

               Ostrożnie zeszłam na dół i skierowałam się w stronę zapachu. Przez chwile byłam wystraszona, co było do mnie niepodobne. Jaki wilkołak wszedłby do mojego domu? Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że przecież mam blokadę, przez którą przejdą tylko zaproszeni goście. Tak, Nina i jej poranne myślenie. Brawo ja, naprawdę jest ze mną coraz gorzej.

               Powolnym i cichym krokiem weszłam do salonu i zamarłam. Nie spodziewałam się takiego widoku z samego rana. Na mojej kanapie, w moim salonie, w moim domu, spał sobie pieprzony Derek Hale. Jebnijcie mnie w głowę, przecież to niemożliwe! Zawał serca murowany, gdyby to było oczywiście możliwe u mnie. 

               Przez chwile stałam sparaliżowana w miejscu i patrzyłam na śpiącego Dereka z szeroko otwartymi ustami. Nie ogarniam, co on tu robi? Przecież się rozstaliśmy, a on tak po prostu śpi sobie u mnie na kanapie? Nie mógł położyć się do łóżka w którymś z gościnnych pokoi? Już nie wiem, kto bardziej jest walnięty. Ja czy on? A może oboje tak samo?

               Podeszłam do niego po cichu i przyjrzałam się jego twarzy. Wyglądał tak spokojnie podczas snu, aż miałam ochotę pogłaskać go po policzku. Wyciągnęłam dłoń w jego stronę, ale w połowie drogi się zatrzymałam. Nie jesteśmy już razem, więc nie powinnam tego robić. Muszę o nim zapomnieć, tak będzie najlepiej. Ale nie moja wina, że w dalszym ciągu mnie do niego ciągnęło. W szczególności teraz, gdy spał i wyglądał tak cholernie pociągająco. Potrząsnęłam głową, aby pozbyć się tych myśli. Przykryłam go kocem, który spadł z niego i skierowałam się do kuchni.

               Po jaką cholerę w moim domu znajduje się Derek Hale? Co takiego się wczoraj wydarzyło? Pamiętam tylko do pewnego momentu, potem czarna dziura. Może znowu chciałam kogoś zabić? Albo, co gorsza, kogoś zabiłam? Zwariuję z tej niewiedzy i chwilowej bezsilności. Rzadko zdarzają mi się zaniki pamięci, doprowadza mnie to do szaleństwa, dlatego staram się zawsze wszystko pamiętać. Najwidoczniej ktoś jest przeciwko mnie.

          Postanowiłam skupić swoje myśli na czymś innym. Skoro już Derek śpi w moim salonie, to przydałoby się zrobić jakieś śniadanie. Ja osobiście wolę kawę i krew, która zdecydowanie się mi dzisiaj przyda, ale on nie jest mną. Raczej nie poczęstuje go krwią, w szczególności po ostatnim. Tak, doskonale pamiętam jego wyraz twarzy i słowa, które wtedy wypowiedział. Ale spokojnie, zaczęłam oswajać się z tą sytuacją. Dla niego zawsze będę tylko pijawką, która chętnie przegryza tętnice niewinnych osób. Całe szczęście, że stara Nina powoli wraca do siebie. W innym wypadku już leżałabym w psychiatryku i pewnie krzyczała dziwne zdania, które normalnie nie wyszłyby z moich ust.

               Wyjęłam potrzebne składniki na naleśniki i zaczęłam przygotowywać śniadanie dla niespodziewanego gościa. W międzyczasie zrobiłam kawę dla siebie i Dereka, oraz wyjęłam woreczek z krwią. Potrzebowałam jej teraz, bardzo mocno jej potrzebowałam. Do końca nie wiedziałam dlaczego. Przez chwilę nawet poczułam się jak dawniej. Mając świadomość, że Derek jest w domu, zrobiło mi się ciepło na serduszku. Było dokładnie tak, jak kiedyś. Przed tą całą niepotrzebną kłótnią i jego wyjazdem do Mystic Falls. Ale cóż, czasu nie cofniemy, a ja nie mam zamiaru się płaszczyć przed nikim. Obiecałam sobie, że stara Nina powróci do życia, a ja zawsze się staram dotrzymać obietnic, choćby nie wiem co. 

               Usmażyłam naleśniki i położyłam je wszystkie na talerz. Wlałam sobie krew do szklanki i usiadłam do stołu. Ja osobiście nie mam ochoty na jedzenie, więc zadowoliłam się krwią i kawą. Usłyszałam dzwoniący telefon, więc poderwałam się z miejsca i pognałam szybko na górę. Nie chciałam przypadkiem obudzić Dereka. Dziwne, co? Chyba bałam się mu spojrzeć w oczy. Dzwonił do mnie Szeryf, to było jeszcze dziwniejsze .

- Halo? - powiedziałam i zaczęłam schodzić z powrotem na dół po schodach .

- Hej, Nina. Żyjesz?

- Tak, a dlaczego miałabym nie żyć?

- Scott mi powiedział o Twoim wczorajszym ataku.

- Miałam wczoraj jakiś atak? - zapytałam wytrącona z tropu.

- Tak, nie pamiętasz?

- Nie. Pamiętam tylko do pewnego momentu, a później pustka.

- To nie będę Ci tego tłumaczył, Scott powinien to zrobić. Masz chwile?

- Pewnie, coś się stało?

- W sumie to chyba tak. Moi ludzie znaleźli Jeep'a Stiles'a pod szpitalem. Wychodzi na to, że był tam wczoraj.

- O tym wiem, zrobił niezłe przedstawienie ze swoimi demonkami. Ale spokojnie, to tak naprawdę nie był Stiles.

- Co masz na myśli?

- Może to był chłopak podobny, ale to nie był on. Nogitsune przejął jego ciało, nie wiem co prawda w jakim stopniu, ale się dowiem.

- Boję się o niego.

- Nie tylko Ty, Szeryfie. Ja też się cholernie boję i czuję się bezradna. Nie mam pojęcia, co mam o tym wszystkim myśleć i jak mam postąpić w tej sytuacji.

- Uda Ci się go uratować? - zapytał ze strachem w głosie.

- Zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby Stiles wrócił cały i zdrowy do domu.

- Ponoć nie macie planu.

- Ja mam - stwierdziłam od razu.

- Chcesz poprosić demona, aby opętał Ciebie, a Stiles'a zostawił w spokoju?

- Skąd wiesz? - zapytałam zdziwiona, chociaż mogłam się domyśleć, jaka będzie odpowiedź.

- Scott mnie uprzedził – wiedziałam! A to podstępny wilczek. - Nie rób tego, Nina. Znajdź coś innego.

- A jeśli mi się nie uda? Jeśli to będzie jedyne rozwiązanie?

- Wierzę w Ciebie. Ty zawsze znajdziesz odpowiedź, tym razem też dasz radę.

- Nie byłabym tego taka pewna.

- Mało wiary, powinnaś w siebie wierzyć. Tyle razy uratowałaś mojego syna i waszych przyjaciół, że aż ciężko zliczyć. Zawsze sobie radziłaś, tym razem będzie tak samo. Jesteś silna, nie wątp w siebie nigdy. Ja w Ciebie wierzę, wszyscy w Ciebie wierzymy.

               Na chwilę mnie zatkało. Miło jest słyszeć takie słowa z ust osoby, która od niedawna zna się na świecie nadprzyrodzonym. To prawda, często znajdowałam wyjście z dziwnych sytuacji. Nigdy się nie poddawałam i walczyłam do końca. Ale czy tym razem mi się uda? Czy dam radę uratować Stiles'a, bez poświęcenia samej siebie?

- Dziękuję, Szeryfie. To miło z Twojej strony.

- Gdybyś czegoś potrzebowała, to jestem do Twojej dyspozycji.

- Dziękuję, będę pamiętać.

- Teraz muszę kończyć, ale będziemy w kontakcie. Gdybyś miała czas, to przyjedźcie na komisariat, to na spokojnie pogadamy.

- Oczywiście, dziękuję za te słowa. Znajdę odpowiedź na każde pytanie, obiecuję.

- Wiem, jesteś wspaniałą osobą i potrafisz więcej, niż Ci się wydaje. Dasz radę, jak zawsze.

- Dziękuję. Do usłyszenia.

- Pa, Nina.

               Rozłączyłam się i westchnęłam. Jak to jest, że obca osoba wierzy we mnie bardziej niż ja sama wierzę w siebie? Wiem, że jestem zdolna do wszystkiego, ale nie oszukujmy się, ta sytuacja mnie cholernie przerasta. W niektórych momentach nie poznaję samej siebie. Nie mam pojęcia, co mam zrobić. Czuję się kompletnie bezradnie, a ja nienawidzę tego uczucia. Chcę być zawsze pomocna, chociaż nie zawsze mi to wychodzi. Ale nie jestem sama, mam przy sobie grupę przyjaciół, która zawsze mi pomoże. Bo w grupie siła, prawda?



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro