ROZDZIAŁ 64

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

               Jazda z Derekiem nie należała do najprzyjemniejszych. Najlepsze w tym wszystkim było to, że dziad jeden pojechał okrężną drogą! Zapytałam go o to, a on stwierdził, że w taki sposób ominiemy korki. Szkoda tylko, że pewnie na drodze nie byłoby żadnych samochodów. Dupek, którego kiedyś pokochałam. Czy może być jeszcze lepiej?

- Nina? - usłyszałam niepewny głos po swojej lewej stronie.

- Co? - odpowiedziałam zamyślona.

- Chciałbym Cię przeprosić.

- Za co? - spojrzała na niego zdziwiona.

- Za tamtą akcję u Ciebie w domu. Ja naprawdę nie chciałem tego powiedzieć.

- Ale powiedziałeś, słowo się rzekło, nic z tym nie zrobisz – wzruszyłam ramionami. Dawna Nina by go olała, więc mam zamiar zrobić to samo.

- Nina... - zaczął z żalem w głosie.

- Derek, skończ ten temat – przerwałam mu. - Nie mam ochoty na wysłuchiwanie, jak bardzo mnie przepraszasz i jak bardzo Ci przykro. Powiedziałeś już swoje, więc nie kontynuuj tego tematu. Było, minęło.

- Nie wybaczysz mi, prawda?

- Wybaczę – powiedziałam pewnie.

- Co? - spojrzał na mnie wyraźnie zdziwiony.

- Wybaczę – powtórzyłam wyraźniej. - Ale nie zapomnę.

- Czyli... - zaczął niepewnie.

- Nie ma szans, abyśmy ponownie się zeszli. Zraniłeś mnie jak mało kto, byłeś jedną z niewielu osób, którym ufałam bezgranicznie. Nigdy nie zrobiłam Ci krzywdy, chociaż niejednokrotnie miałam na to ochotę. Nie zabiłam nikogo, odkąd tu jestem. Nie dałam Ci żadnego powodu do nazywania mnie mordercą.

- Nina... - westchnął ciężko.

- To prawda, miałam kiedyś gorszy okres – nie dałam mu dojść do słowa. - To prawda, że zabijałam ludzi i zresztą nie tylko ich. To prawda, że nie miałam nad sobą kontroli i wyłączyłam człowieczeństwo. I wiesz co? Teraz płacę za te błędy, staram się je naprawić. Ty nie miałeś prawa mi tego wypominać. Sam nigdy nie byłeś czysty, a ja nigdy Ci o tym nie przypomniałam. To bolało, Derek. Właśnie, bolało. Teraz nie ma to dla mnie znaczenia, ale dziękuję Ci.

- Za co? - zapytał zdziwiony.

- Za to, że przypomniałeś mi, kim tak naprawdę jestem. Że jestem istną maszyną do zabijania, która nie boi się popełnić błędu, która może stracić panowanie nad sobą. Za to, że nie muszę już pilnować się na każdym kroku, aby nie zrobić komuś krzywdy. I za to, że mogę powrócić do swojego dawnego stylu życia.

- Do zabijania? - westchnął.

- Nie – pokręciłam głową. - Do bycia sobą, a nie wykreowaną przez was Ninę. Mogę być teraz taka jak kiedyś. Nie muszę uważać na to, co robię czy mówię. Sama wyznaczam sobie drogę, na której Ciebie już nie ma.

- Chcesz mi powiedzieć, że kontrolowałaś się przeze mnie?

- Przypomnij sobie, jak się zachowywałam podczas naszych pierwszych spotkań. Nie miałam problemu z zabiciem Cię, chociaż nigdy do tego nie doszło. Zmieniliście mnie w potulnego kotka, którym nigdy nie będę. Pogódź się z tym.

- Chcę Cię odzyskać. Zależy mi na Tobie.

- Za późno, Derek. Potulna Nina już nie istnieje, czy Ci się to podoba czy nie.

               Z wypowiedzeniem ostatnich słów Derek zaparkował samochód przed komisariatem. Chciał się jeszcze odezwać, ale ja nie miałam zamiaru ciągnąć tego dalej. Nie mogłam mu pokazać, ile tak naprawdę mnie to wszystko kosztowało. Czy bolało? Jak cholera. Nie mówiłam do końca prawdy. Pewnie już nigdy nie uda mi się być taka, jak kiedyś. Beacon Hills i ludzie z tego miasta zmienili mnie, tego nie da się zapomnieć. Ale zrozumiałam też jedno, nie warto udawać kogoś innego. Od początku powinnam pokazać wszystkim swoją prawdziwą twarz, a nie ukrywać się pod maską grzecznej dziewczynki. Od teraz mam zamiar wszystko zmienić. Zmienię nawet nastawienie przyjaciół do mnie. Tylko po to, aby łatwiej byłoby mi stąd wyjechać. Wredne i chamskie? Możliwe. Ale to jedyne wyjście, jakie widzę na tą chwile.

               Ruszyłam z miejsca i podeszłam do Scott'a, który czekał na nas przed wyjściem. Zauważył mnie i pomachał do mnie ręką. Chciał podejść i najpewniej pocałować mnie w policzek na przywitanie, ale nie pozwoliłam mu na to. Trzeba wprowadzić plan w życie, im szybciej tym lepiej. To będzie trudne, ale dam sobie radę.

- Kluczyki – powiedziałam do niego oschle, przez co zakuło mnie coś w sercu. Musisz być silna, Nina. Dasz radę.

               Scott bez słowa oddał mi moje kluczyki i popatrzył na mnie zdziwiony. Nie miałam zamiaru tłumaczyć mu się ze swojego zachowania, oni i tak by tego nie zrozumieli. Zapewne zaczęliby mówić mi, jaka to ja nie jestem. I staraliby się , abym zmieniła zdanie, a ja głupia dałabym im się. Cholernie mi na nich zależy.

- Idziemy? - zapytał zmieszany Scott.

- Jeszcze jedno – chłopak zatrzymał się i spojrzał na mnie niepewnie. - Po co złamałeś mi kark?

- Co? - spojrzał na mnie zdziwiony.

- Nie udawaj zdziwionego. Myślałeś, że się nie dowiem?

- Przecież nie miałem wyboru.

- Uważaj, bo następnym razem to ja mogę Ci złapać kark. Nic przyjemnego.

- Uspokój się – powiedział Derek.

- A Ty się lepiej nie udzielaj, Hale. Jeszcze chwila, a oberwiesz za mój samochód.

- Niby czemu ja? - spytał zmieszany. 

- Jesteś idiotą , Hale. To nie ja dałam młodemu kluczyki od MOJEGO samochodu, kretynie.

- W domu jakoś nie miałaś z tym problemu.

- Jeszcze chwila, a Cię serio zabiję.

- Nie zrobisz tego – powiedział pewnie .

- Tak? A skąd masz pewność? - podeszłam do niego i popatrzyłam mu prosto w oczy.

- Bo mnie kochasz – szepnął. - Za bardzo Ci na mnie zależy.

- Twierdzisz, że Cię kocham? - pokiwał głową. - A wiesz, jak najlepiej wyleczyć się z takiej chorej miłości?

- Dać jej kolejną szansę? - uniósł wysoko brwi i uśmiechnął się lekko do mnie.

- Nie – zaśmiałam się. - Wystarczy ją zabić, a miłość odejdzie szybciej, niż Ci się wydaje.

- Co? - zapytał zszokowany.

               A co zrobiła mądra Nina Fortem? Rzuciła się na niego. Tak, rzuciłam się i to dosłownie, nie w tym dobrym znaczeniu oczywiście. Oberwał ode mnie po twarzy z pięści, a następnie przewróciłam do na ziemię. Usiadłam na nim i zaczęłam go okładać pięściami. Co we mnie wstąpiło? Nie mam pojęcia! Jestem szalona!

- Nina!

                Scott szybko poderwał się z miejsca i zaczął mnie odciągać od Hale'a. Początkowo zaczęłam się szarpać, ale gdy uświadomiłam sobie co zrobiłam, to się uspokoiłam. Co się ze mną dzieje, do cholery? Normalnie bym się tak nie zachowała, nawet dawniej. No kurwa mać! Czy choć raz mogłabym zacząć nad sobą panować? Moje zachowanie robi się już męczące i zaczynam się bać samej siebie.

               Derek zaczął podnosić się z ziemi i ocierać ociekającą krew z wargi i nosa. A ja? Poczułam jej zapach i kolejny raz miałam ochotę się na niego rzucić, tym razem w całkiem innej sprawie. Poczułam ogromną ochotę na zasmakowanie w jego krwi. Chciałam rozerwać mu tętnicę. Cholera, nie jest dobrze. Jest bardzo źle!

- Scott – wysyczałam między zębami. - Zrań mnie.

- Co? - zapytał zszokowany chłopak.

- Kurwa, podrap mnie czy coś.

            Scott nie ociągał się. Od razu zrozumiał, o co mi chodzi i wbił mi w rękę swoje pazury. Krzyknęłam z bólu i upadłam na ziemię, trzymając się za ranę. Zamknęłam oczy i zaczęłam liczyć do dziesięciu. Musiałam się uspokoić, a Derek musiał zniknąć mi z pola widzenia. Jego krew była zbyt kusząca, a ja z trudem utrzymywałam kontrolę. To zdecydowanie nie mogło się dobrze skończyć.

- Idźcie - wyszeptałam z zamkniętymi oczami.

- Co? Przecież nie zostawię Cię tu samej – powiedział Scott.

- Idźcie do środka, ja zaraz dojdę. Muszę się uspokoić, a on mi nie pomaga. A raczej jego krew – ostatnie zdanie wyszeptałam.

               Po chwili usłyszałam kroki, które należały do chłopaków. Coś tam jeszcze między sobą szeptali, ale ja już ich nie słuchałam. Musiałam skupić się na sobie, aby udało mi się odzyskać kontrolę. Nie mogłam się tak zachowywać, nie chciałam się tak zachowywać. Muszę jak najszybciej odkryć to, co nie pozwala się mi kontrolować i się tego pozbyć, inaczej marny nasz los.


* Perspektywa Scott'a *

               Nie mogę uwierzyć w to, co się przed chwilą stało. Ona chciała zabić Dereka! No dobra, wiem, że jest na niego cholernie zła, ale bez przesady. Do tej pory nie rzucała się na niego z pięściami. Coś musiało się stać, tylko nie byłem pewny, co. Z pewnością nie wkurzyła się tak za ten samochód, prawda?

- Czy coś się stało podczas jazdy?

- Co? - zapytał Hale ze zdziwieniem.

- Ona nie rzuciłaby się na Ciebie z powodu samochodu. Coś Ty jej powiedział.

- Nic – doskonale widziałem, że kłamie.

- Derek - warknąłem ostrzegawczo.

- Chciałem z nią porozmawiać.

- Konkrety, Derek, konkrety.

- Mówisz dokładnie jak ona – zaśmiał się i popatrzył na mnie, a ja miałem ochotę powtórzyć czyn Niny. - Nie chce do mnie wrócić.

- Dziwisz się jej?

- Nie, ale chciałem coś zrobić. Wyjaśnić jej.

- Co ona na to?

- Podziękowała mi.

- Co? - zapytałem zszokowany, zresztą kolejny raz tego dnia. - Jak to Ci podziękowała? Za co?

- Za to, że pokazałem jej kim tak naprawdę jest. Za to, że dzięki mnie może wrócić do starego trybu życia.

- Co Ci jeszcze powiedziała? - zmartwiłem się jego słowami. Nina musiała mieć jakiś swój chory plan.

- Że teraz ponownie może stać się starą Niną. Osobą, która nie musi zwracać uwagi na to, co robi lub mówi. Stwierdziła, że jest taka przez nas.

- To znaczy? - zapytałem niepewnie. Bałem się odpowiedzi.

- Powiedziała, że teraz może być sobą, że wróci do swojego starego życia. Zapytałem jej, czy do zabijania, a ona odpowiedziała, cytuję: ,,Do bycia sobą, a nie wykreowaną przez was Ninę. Mogę być teraz taka jak kiedyś. Nie muszę uważać na to, co robię czy mówię. Sama wyznaczam sobie drogę, na której Ciebie już nie ma.''

- Kurwa – powiedziałem pod nosem. Wiedziałem, co wiąże się z tymi słowami. Nina nie żartuje, ona serio to zrobi.

- Musimy jej przeszkodzić. Ona nie może nam tego zrobić – powiedziałem płaczliwym głosem.

- Co? - zapytał Derek, wyraźnie nie rozumiejąc. Co za cymbał.

- Nina się od nas odłączy. Zrobi wszystko, abyśmy ją znienawidzili, a później odejdzie.

- Ale po co by miała to robić?

- Bo gdy ją znienawidzimy, to ona będzie mogła w spokoju odejść. Nie będzie miała wyrzutów sumienia, że nas zostawia.

- Skąd to wiesz? - zapytał wyraźnie zdziwiony.

- Bo już kiedyś mi to zrobiła. Drugi raz jej na to nie pozwolę.

                Byłem cholernie pewny swoich słów. Nina robi zawsze to samo, gdy chce od kogoś odejść. Dobrze wie, że nie potrafi zranić swoich bliskich. Pomimo tego kim jest, ona ma uczucia. I to bardzo silne. Nie jest typowym wampirem, który ma wszystko i wszystkich w dupie. Niejednokrotnie udowodniła nam, że jej na nas zależy. Niejednokrotnie przyjmowała na siebie ciosy zadane w naszą stronę. To nie jest zwykły wampir, to Nina Fortem, dziewczyna o złotym sercu. Gdyby było inaczej, to Derek dawno już by przeszedł na drugą stronę. A ona? Pokochała go i wpuściła do swojego życia.

- Jesteś dupkiem – powiedziałem nagle.

- Co? - spojrzał na mnie zdziwiony moim nagłym wyznaniem.

- Zraniłeś ją.

- Zdaję sobie z tego sprawę.

- Wiesz, że ona Ci tego nigdy nie wybaczy?

- Już wybaczyła.

- Co? - moja szczęka wylądowała na ziemi. Jak to?

- Powiedziała, że mi wybaczyła, ale nie zapomni tego, co jej zrobiłem.

- Jakoś jej się nie dziwię. Swoją drogą, jak mogłeś jej nie zaufać? Dlaczego jej nie pozwoliłeś tego wytłumaczyć?

- Nie wiem, Scott. Coś mi kazało na nią nakrzyczeć i to powiedzieć.

- Coś Cię kontrolowało? - zapytałem zdziwiony.

- Można tak powiedzieć. Coś mnie zmusiło do tego.

- Nogitsune – powiedziałem cicho sam do siebie.

- Co? - spjrzał na mnie zdziwiony.

- Nogitsune Cię zmusił. Tak samo jak zmusza Ninę do utraty kontroli, tak samo kierował Tobą. Może nie miał nad Tobą pełnej kontroli, ale jednak.

- Po co miałby to robić?

- Po uwielbia chaos, ból, strach. Może chciał do czegoś wykorzystać Ninę, ale Ty stałeś mu na drodze?

- To by wiele tłumaczyło – powiedział zamyślony. - Trzeba jej o tym powiedzieć.

- Teraz to trzeba wejść za ten komisariat, a nie stać przed wejściem jak idioci.

- Też prawda. Kiedy masz zamiar jej powiedzieć?

- Jak tylko się uspokoi.

               Pewny siebie wszedłem do środka, to by wszystko wyjaśniało. Nina sama mówiła, że coś jej kazało nas zabić w szpitalu. Wyraźnie się z kimś kłóciła, toczyła wewnętrzną walkę. Dereka ktoś prowadził i kazał mu ją obrazić. Ona załamała się po jego słowach i straciła kontrolę. W rękach Nogitsune byłaby doskonałą bronią do siania chaosu i strachu. Doskonale się do tego nadawała. Pytanie brzmi, dlaczego w tam i razie wziął ciało Stiles'a? A może przewidział, że Nina będzie go przekonywać do zmiany ciała? Może wiedział, że ona zaproponuje mu siebie za Stiles'a? Oby tego nie zrobiła, bo wtedy będzie z nami źle. Bardzo źle.



***********************************

Hej, Kochani :*

Przepraszam, że dodaję dopiero teraz, ale wcześniej nie mogłam. Dlatego też ten rozdział jest troszkę dłuższy niż poprzednie :*

Jutro z pewnością pojawi się nowy o wiele wcześniej, niż dzisiaj :)

Chciałabym wam podziękować za wszystkie wejścia, gwiazdki i komentarze. Nawet nie wiecie ( a może i wiecie ) jaką radość sprawiacie mi tymi komentarzami . Uśmiecham się sama do siebie, co dziwnie odbierają moi bliscy. Jeszcze trochę, a chyba wyślą mnie do lekarza xD Ale szczerze powiem, że będzie warto. Jeszcze raz bardzo dziękuję :*

Miłego czytania i miłej nocy :*


PS. Małe pytanie. Wolicie perspektywę samej Niny, czy inne wam nie przeszkadzają?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro