ROZDZIAŁ 76

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

           Męska głupota nie zna granic. Dwa samce stoją naprzeciwko siebie z chęcią mordu na drugim. Mierzą się wściekłym spojrzeniem, gotowi do ataku. Chcą walczyć, dlaczego ? Proste pytanie, prosta odpowiedź. O kobietę, która właśnie stoi z boku i stara się nie wybuchnąć śmiechem. Tak, tymi samcami są Derek i Jordan, a kobietą jestem ja. Ta sytuacja jest zabawna, serio. Przez chwile miałam nawet ochotę wyciągnąć telefon i ich nagrać. Miałabym świetną pamiątkę na smutne dni.

- Chyba jednak trzeba się ewakuować – powiedział ze śmiechem Chris.

- To nie taki głupi pomysł. Jeszcze chwila, a pozabijają się samym wzrokiem i będzie więcej trupów.

           Oboje się zaśmialiśmy i skierowaliśmy się do wyjścia z tego przeklętego wiezienia. Chris po drodze pociągnął za sobą Dereka, przynajmniej nie dojdzie do żadnej tragedii. Nie wiem, po co oni chcą rywalizować. Z jednym się rozstałam w niezbyt miłych okolicznościach, a z drugim nie znam się praktycznie wcale. I weź tu zrozum mężczyzn. A to niby kobiety są bardziej skomplikowane. Wcale tak nie jest. My nie stoimy i nie patrzymy na drugą, tylko najczęściej od razu przechodzimy do rzeczy. A faceci ? Wolą stać w miejscu i patrzeć na siebie z chęcią mordu.

            Derek podszedł do mnie i szedł ze mną ramie w ramie. Nie powiem, aby ta sytuacja nie była dla mnie niezręczna. Chciałabym mu wybaczyć, zapomnieć i zacząć wszystko od nowa, ale chyba nie potrafię. Za dużo się ostatnio dzieje. Nie miałam nawet chwili na to, aby pomyśleć o tej całej sytuacji. Dalej go kocham i zapewne nigdy już nie przestanę. Derek Hale zapadł w moją pamieć i skradł moje serce. Nie ważne, jak bardzo chciałabym się tego wyprzeć, nie dam rady tego zrobić. Serca nie oszukam.

- Wszystko słyszałem, księżniczko – wyszeptał mi do ucha, mocno akcentując ostatnie słowo.

          Z wrażenia przystanęłam w miejscu i patrzyłam z otwartą buzią na oddalającą się sylwetkę Hale'a. Co on powiedział ? Dupek podsłuchuje moje rozmowy z innymi ? A może właśnie przed chwilą czytał mi w myślach ? Nie, to niemożliwe. Nie wpuściłabym go przecież. Czyli pozostaje opcja numer jeden. No przecież ja go zamorduję. Uduszę go własnymi rękami, następnie pokroję na kawałeczki i dam na pożarcie krokodylom. Jeszcze nie wiem, skąd je wytrzasnę, ale dam radę. Najwyżej odwiedzę najbliższe Zoo i tam dokończę moją zbrodnię.

            Po jakiejś minucie gapienia się w puste już miejsce, ruszyłam w końcu i skierowałam się do biura, w którym jest Szeryf. Zabiję Hale'a zaraz po tym, jak zakończy się sprawa z Nogitsune. Dupek jeden, wredny, chamski i do tego cholernie przystojny. Warknęłam zła sama na siebie za myślenie o nim w ten sposób i zbliżyłam się do biura. Policjanci oczywiście musieli na mnie dziwnie patrzeć. Nie wytrzymałam i syknęłam na nich. Mam dość ludzi.

              Przekroczyłam próg i ujrzałam trzy postacie w środku. Derek patrzył na mnie z cwanym uśmieszkiem, a Chris i Szeryf patrzyli na naszą dwójkę dziwnie. Nie wiem, o co im chodzi, ale jakoś chyba wolę nie wiedzieć. Mężczyźni są dosyć dziwni i czasami lepiej nie wiedzieć, co siedzi w ich głowach. Można mieć przez to poważne zaburzenia psychiczne i koszmarne sny. Nie polecam.

- Dupek – szepnęłam do Dereka i przybliżyłam się do pozostałych mężczyzn. - Mamy jakiś plan ?

- Może lepiej odpuścić ? – Zasugerował Szeryf.

- Ale co mamy odpuszczać ? - Zapytałam zdezorientowana. On chyba nie myśli, aby wycofać się z walki, prawda ? Nie jest na tyle głupi, aby nam to proponować. Przynajmniej mam taką nadzieję.

- Chodzi o tego demona. Nie mamy z nim szans – westchnął załamany. - Ktoś może ucierpieć , jeśli nie odpuścimy.

- A jeśli odpuścimy, to ucierpi Twój syn. Powtarzam : TWÓJ SYN . Czyś Ty oszalał do reszty ? Przecież nie możemy go zostawić samego.

- Nina, uwierz mi, że nie zostawię Stiles'a, kocham go. Chcę , abyście wy odpuścili. Nie chcę, aby wam się coś stało.

- Tak ? A kto wtedy uratuje Stiles'a i miasto ?

- Jakoś dałbym sobie radę.

- Dałbyś sobie radę ? - Powiedziałam z kpiną. - Jaja sobie robisz? I co byś zrobił, co ? Poszedłbyś i błagał o odzyskanie syna ? A może wyciągnąłbyś swój pistolecik i strzelał w coś, czego nie można zabić zwykłym pociskiem ? Zawsze jeszcze możesz celować we własnego syna, jego możesz zabić. Gorzej byłoby z ONI. Czy Ty siebie słyszysz ? Myślisz, że to się uda ?

- Błagałbym, tak. Oddałbym siebie jeśli trzeba by było.

- Czyli jednak oszalałeś – pokręciłam głową załamana. - Nie pozwolę Ci z nim walczyć samemu, rozumiesz ? Nie masz z nim najmniejszych szans, on nie zgodzi się na Twoją wymianę. Nie po to siedzę w tym zasranym mieście i obrywam na każdym spotkaniu z innymi istotami, aby teraz tak po prostu odpuścić.

- Nina, daj spokój. To się ...

- Nie. Teraz mnie posłuchasz uważnie. Nie należę do osób, które sobie odpuszczają. Nigdy nie zostawiam ludzi w potrzebie. Nie jestem aniołkiem i nigdy nie byłam. Ale rodzina to dla mnie świętość. I tak, wy wszyscy jesteście dla mnie jak rodzina, również Stiles. Więc nie każ mi odpuszczać , bo tego nie zrobię. Nigdy nie odpuszczam, zawsze walczę do końca. Tym razem też tak będzie. Chociaż nie wiem jak bardzo będziesz się starał i ile razy byście mi karku nie skręcili, ja nie zostawię Stiles'a samego. Nie po to tyle tu wycierpiałam, aby teraz pożegnać was machnięciem ręki i odchodzić stąd. Zbyt wiele się wydarzyło w moim życiu, abym mogła pozwolić kolejnym osobom na śmierć. W dupie mam to, co tam uroiłeś sobie w tej głowie. Ja was nie zostawię, czy to się podoba czy nie.

           Skończyłam swój monolog zła. Nie miałam zamiaru krzyczeć, tak jakoś wyszło, że słowa wyszły z moich ust z podniesionym tonem. Rozumiem obawy Szeryfa, ale nie ma prawa kazać mi odpuszczać. Cholera, ja nigdy tego nie zrobiłam, nie robię i nie mam zamiaru zrobić. Walka trwa, a ja mam zamiar ją dokończyć. Najważniejsze jest dla mnie dobro innych. O swoje własne nie mam zamiaru dbać.

- Jaki masz zatem pomysł ? - Zapytał zrezygnowany Szeryf.

- Na samym początku musimy znaleźć Stiles'a.

- Możemy spróbować go namierzyć – powiedział Chris.

- Masz do tego sprzęt ?

- Mam. Ale nie wiem, czy mi się uda.

- Warto spróbować.

- Co potem ? - Zapytał bardziej ochoczo Szeryf.

- Później musimy go złapać. Trzeba będzie go uśpić, a do tego potrzebny nam będzie Deaton. On zna się na różnych sztuczkach, może i tym razem nam coś doradzi. Ewentualnie możemy walić jego głową o ścianę tak długo, aż sam straci przytomność - moi towarzysze popatrzyli na mnie jak na kosmitę. - Nie, ja wcale tego nie zaproponowałam. Zapomnijcie - machnęłam na nich ręką. Ja to czasami wpadam na naprawdę głupie pomysły. Postanowiłam o tym zapomnieć i kontynuować planowanie. - Następnie przenosimy Stiles'a w bezpieczne miejsce i wchodzimy mu do głowy. Wyciągamy go, pokonamy Nogitsune i po sprawie.

- Jak chcesz go pokonać ?

- Zrobię to na spontanie. Takie walki wychodzą mi najlepiej. Zresztą, tym będę się martwić później. Najważniejsze jest to, aby odzyskać Stiles'a, reszta się nie liczy.

- A jeśli to nie wyjdzie ? - Odezwał się Hale.

- To mam plan B.

- Jaki ?

- To już moja sprawa. Mogę wam jedynie obiecać, że nikt nie ucierpi, a jedynie zostaniemy uratowani.

- Dlaczego nie chcesz nam powiedzieć ? - Spytał zły Derek.

- Bo nie muszę się wam spowiadać z moich szalonych planów, a w szczególności Tobie, Panie Uwielbiam Wszystkich Podsłuchiwać Hale – musiałam to powiedzieć. Sam się prosił. - I tak pewnie byście się na niego nie zgodzili. Zresztą, mogę go w ogóle nie użyć. Nie ma sensu zdradzać wam czegoś, co może się nie przydać.

- Dasz się zabić ?

- Co ?

- Poświęcisz się i pozwolisz Nogitsune się opętać ?!

- Skąd Ci to przyszło do głowy ? Nie mam zamiaru skazywać się na śmierć. Zresztą, żadne z was by mnie nawet nie zabiło. Byłoby to bez sensu. Naraziłabym tym na zagładę cały świat. Aż tak głupia nie jestem.

- Więc co to za plan ? - Zapytał ostro Szeryf.

- Plan, którego wolałabym nie spełniać. Nie ważne, zmieńmy temat.

           Nie miałam zamiaru im podawać żadnych szczegółów. Byłam przekonana, że żadne z nich się nie zgodzi. Uwielbiam działać spontanicznie, ryzyko to moje drugie imię. Wiem, jakie konsekwencje przyjdzie mi zapłacić, ale jakoś potrafię z tym żyć. Nic nie jest takie proste, jakbyśmy chcieli. I jak mam być szczera, to mam wątpliwości co do mojego pierwszego planu. Dlatego właśnie posiadam plan awaryjny, w którym potrzebuję pomocy kogoś zaufanego i zdolnego się zgodzić na wszystko. Oczywiście mam już idealnego kandydata, do którego będzie trzeba wykonać telefon i zaproponować mu w tym udział. Już widzę jego zadowolenie. Zapewne będzie chciał mnie zabić , a później zakopać moje ciało głęboko w ziemi. Ale pewnie uda mi się jakoś go przekonać do mojego planu po oberwaniu kilka razy w głowę.

            Moi towarzysze właśnie zaczęli jakąś dyskusję, ale nie mam pojęcia o czym. Jakoś niespecjalnie mam ochotę na wysłuchiwanie ich zdań. Mam na głowie ustalenie planu idealnego. Mam jedynie zarys, a muszę to jeszcze dopracować. Nic nie może się zepsuć, wszystko musi być dopięte na ostatni guzik. Jeden błąd z mojej strony i może się to źle dla mnie skończyć. Zresztą nie tylko dla mnie. Za sobą zapewne pociągnęłabym resztę, a tego bym nie chciała.

            Moje przemyślenia przerwało dziwne pikanie. Otrząsnęłam się ze swojego transu i spojrzałam na moich towarzyszy. Szeryf wyjął telefon i spojrzał na ekran. Na jego twarz od razu wypłynął strach. Spojrzałam na niego zdziwiona.

- O cholera – powiedział przerażony Szeryf.

- Co jest ? - Podeszłam do niego.

- To.

            Mężczyzna pokazał nam ekran swojego telefonu. Zamarłam, co u mnie w ostatnich dniach jest chyba normalne. Na ekranie widniał obraz pokoju Stiles'a z kamery tam zamieszczonej. Ale nie to było dziwne. Stiles, a raczej Nogitsune, siedział na łóżku i patrzył prosto w obiektyw. Po chwili zaczął do nas machać. Zapewne domyśla się, że w tym momencie go oglądamy. Chyba ma zamiar w ten sposób zwrócić na siebie naszą uwagę. Ale po co chce to zrobić ? Zapewne to jego kolejna gra, w której oczywiście on prowadzi. Chce nam pokazać, że nie mamy z nim szans. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że ma cholerną rację. To on dyktuje nam zasady , a my gramy tak, jak on chce. Chyba czas zmienić jego grę w naszą własną. Czas Nogitsune kończy się. A ja tego osobiście dopilnuję.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro