ROZDZIAŁ 77

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

          Każdy z nas stał wpatrzony w ekran telefony Szeryfa. Nogitsune ewidentnie chce nas sprowokować. Cóż, w połowie mu się udało. Ja osobiście czuję się sprowokowana. Mam ochotę go zamordować na miejscu. I to w gorszy sposób, niż Dereka Hale'a. Nie wiedziałam nawet, że to kiedykolwiek będzie możliwe.

- On się z nami bawi – powiedział Chris.

- Gra z nami – odpowiedziałam. - Ustala własne zasady, a my się na nie zgadzamy, chociaż nieświadomie.

- Cholera, to mój syn. Co robimy ?

- Jedziemy tam – odparłam natychmiastowo. Czas zmierzyć się z wielkim demonem.

- Ale on tego właśnie chce – powiedział Derek, patrząc na mnie zły. Co ja znowu zrobiłam ?

- I o to chodzi. Zagrajmy w jego grę.

- Po co ?

- Po to, aby pozmieniać jej zasady. Nie mam zamiaru robić tego, co on chce. I mam zamiar mu to udowodnić.

- Jak ? Jadąc do niego ? - Zapytał z kpiną w głosie Hale.

-Tak, właśnie tak. Nie możemy stać w miejscu i czekać na jego kolejny krok. Musimy iść za ciosem. Skoro chce się z nami spotkać, to spełnijmy jego życzenie. Nie obiecuję, że to będzie miłe spotkanie.

- Nina, to mój syn !

- Wiem, Szeryfie. Przecież nie mam zamiaru go zabić.

- To co chcesz zrobić ?

- Złapać go. Nie ma czasu, jedziemy.

          Nie czekałam na ich odpowiedź. Od razu wyszłam z biura i pewnym krokiem skierowałam się do wyjścia z komisariatu. Panował tu kompletny chaos, co nie było niczym dziwnym. Jakieś dwie godziny temu doszło tu o wybuchu, a policjanci muszą chodzić po miejscu zbrodni i szukać poszlak. Głupota, bo i tak nic nie znajdą. Przecież nie dadzą rady złapać demona, który nawet nam się cały czas wymyka.

          Wyszłam na zewnątrz i spojrzałam na swój samochód. Na całe szczęście stał w tym samym miejscu, w którym go zostawiłam. Pytanie brzmi, czy przypadkiem Pan Wielki i Zły Demon nie zamieścił tam jakiejś bomby. On już jest zdolny do wszystkiego, a mnie nic już nie jest w stanie zadziwić. On nie zna granic, nie ma żadnych hamulców. Więc mam zamiar zagrać tak, jak on. Zobaczy, że z Niną Fortem się nie zadziera.

- Nina, zaczekaj ! - Za sobą usłyszałam głos Argent'a, więc przystanęłam. - Co masz zamiar zrobić ?

- Pojechać tam i sprawdzić, czy ten idiota dalej tam jest.

- A jeśli jest ?

- Złapać go, zmusić do oddania ciała Stiles'a. Jeszcze dokładnie nie wiem, coś wymyślę na miejscu.

- A jeśli go tam nie będzie ? - Wtrącił Szeryf, który dotarł do nas wraz z Derekiem.

- Poszukamy poszlak, jakichś wskazówek.

- Skąd wiesz, że by je zostawił ?

- A niby w jakim celu pojawił się w waszym domu ? On coś chce nam przekazać, dać dalsze instrukcje, a ja mam zamiar je odkryć.

- Nie podoba mi się Twój plan.

- Tobie nic się nie podoba, co jest związane ze mną, Derek. Jakoś mnie to nie dziwi.

- To nie prawda.

- A właśnie, że prawda. Nie jesteś zainteresowany moim życiem, tylko dobrem innych.

- Interesujesz mnie.

- Jakoś słabo to okazujesz ostatnimi czasy.

- Bo nie dajesz mi szansy – odparł coraz bardziej zły.

- A Ty mi ją dałeś ? Pozwoliłeś się wytłumaczyć ? Obronić ? Nie. Więc teraz nie żądaj tego ode mnie.

- Moglibyśmy porozmawiać jak normalni ludzie, a nie się wydzierać. Popełniłem błąd, ale chcę go naprawić.

- Tak, ja też popełniłam błąd. Zaufałam nie tej osobie, co trzeba. Pokochałam nie tego człowieka, co powinnam.

- Nina, oboje wiemy, że kłamiesz.

- Ty nic o mnie nie wiesz.

          Powiedziałam ze smutkiem w glosie, ledwo hamując łzy cisnące się na zewnątrz. Szybko wsiadłam do samochodu, aby nikt nie widział mnie w takim stanie. Nie potrafię z nim normalnie rozmawiać. W mojej głowie cały czas pojawiają się obrazy z tamtego wieczoru. To, jak mnie wtedy potraktował, jak mnie nazwał. Zdawałam sobie sprawę z tego, kim jestem. Nie mam problemów z tym, że ktoś nazywa mnie krwiopijcą. Ale nie potrafię zrozumieć, dlaczego to właśnie on, mężczyzna, którego pokochałam, nazwał mnie właśnie w ten sposób. On nie pozwolił mi się w żaden sposób wytłumaczyć, a teraz oczekuje ode mnie, że ja mu na to pozwolę. Nie potrafię, przykro mi.

          Na zewnątrz mężczyźni zaciekle się kłócili. Chris stał przed Derekiem i wymachiwał rękoma, krzycząc coś w jego stronę. Nie słyszałam żadnych słów, ale może i dobrze. Nie miałam ochoty na następną kłótnie ze mną w roli głównej.

          Po chwili drzwi od strony pasażera się otworzyły, a ktoś wszedł do środka i zajął miejsce obok mnie. Bałam się spojrzeć na tą osobę. Co, jeśli to Derek ? Przecież ja nie mam już siły na ciągłe kłótnie z nim. Chcę jak najszybciej rozwiązać całą tą sprawę z Nogitsune i zwiać z tego przeklętego Beacon Hills. Tak, Nina Fortem okazała się być tchórzem. Mam zamiar uciekać, zamiast walczyć o swoje. Chyba po prostu nie mam już siły do tej walki. Moje życie to jedna, wielka pomyłka. Czas się z tym pogodzić.

- Nina ? - Z moich rozmyślań wyrwał mnie głos Chris'a. Boże , dziękuję Ci.

- Tak ?

- Może ja poprowadzę ?

- Nie, nic mi nie jest.

          Odpaliłam silnik i ruszyłam z parkingu policyjnego. Wjechałam na ulicę i włączyłam się płynnie do ruchu drogowego, kierując się w stronę domu Szeryfa. Czułam na sobie wzrok Chris'a, który zaczął mi powoli przeszkadzać. Wiedziałam, że coś chciał.

- Wyduś to z siebie – powiedziałam, patrząc cały czas na drogę. - Powiedz, zapytaj, jak tam chcesz.

- Kochasz go ?

- Kogo ? - Nie powiem, żeby nie zaskoczył mnie tym pytaniem.

- Dereka.

- Tak – powiedziałam od razu. - To nie zmienia faktu, że jednocześnie go nienawidzę.

- To tak można ?

- Jak widać, można. Do czego zmierza ta rozmowa ?

- Może powinnaś dać mu szanse się wytłumaczyć ?

- Nie widzę takiej potrzeby.

- Nina, nie chcę się wtrącać, ale chyba muszę – westchnął ciężko. - Oboje się kochacie, a jednocześnie się ranicie. Nie powinno tak być. Jesteście dla siebie stworzeni, ale nie chcecie się do tego przyznać.

- Nie mamy o czym rozmawiać, Chris. Ten człowiek mnie zranił, a ja nie mam zamiaru z nim o tym rozmawiać. Zgodziłam się na współpracę z nim ze względu na stado i to wszystko. Nic nas nie łączy.

- Oprócz miłości.

- Jeśli nie chcesz iść z buta do Szeryfa, to lepiej już się nie odzywaj. Nie mam ochoty rozmawiać teraz na ten temat. Przepraszam.

          Nie chciałam w żaden sposób skrzywdzić Argent'a, ale nie miałam wyjścia. Temat Dereka jest dla mnie cholernie bolesny i każdy o tym wie. Mam wyrzuty sumienia, że nie daję mu żadnej szansy. Ale nie chcę ponownie, przy pierwszej lepszej kłótni, usłyszeć od niego tych słów. To mnie zniszczyło, pozostawiło ranę na moim sercu. Za jakiś czas pewnie się zagoi, ale blizna pozostanie. Nigdy nie pozbędę się tych wspomnień.

           Po kilkunastu minutach spokojnej i cichej jazdy dotarliśmy do celu. Zaparkowałam samochód, zgasiłam silnik i spojrzałam na Chris'a. Było mi źle w związku z moim wcześniejszym wybuchem. Argent otworzył drzwi, ale ja musiałam coś jeszcze powiedzieć.

- Chris, czekaj – mężczyzna zatrzymał się i spojrzał na mnie. - Przepraszam, nie chciałam Cię urazić. Chcę o tym z kimś pogadać, ale nie teraz. Możemy to zrobić po wszystkim ?

- Nina, wiesz, że jesteś dla mnie bardzo bliska. Niczym druga córka, zawsze Ci pomogę. Nie mam do Ciebie żalu, bo sam źle postąpiłem.

- Dobrze zrobiłeś, ja źle zareagowałam. Po prostu ta cała sprawa mnie dołuje i nie pozwala na logiczne myślenie. Wrócimy do tego innym razem, dobrze ?

- Pewnie, dla Ciebie wszystko.

           Uśmiechnął się do mnie ciepło, co oczywiście uczyniłam również ja. Dobrze, że nie ma do mnie pretensji, że nie ma mi za złe tego wybuchu. Ostatnio nie bardzo panuję nad sobą i nad słowami wypływającymi z moich ust. Muszę to zmienić, i to jak najszybciej. Inaczej stracę więcej osób, niżbym chciała.

            Wysiedliśmy z samochodu i ujrzeliśmy Szeryfa z Derkiem. Mężczyźni najwyraźniej nie chcieli wchodzić sami i poczekali na nas. Kiwnęłam im głową i ruszyłam do drzwi. Usłyszałam ciche ,, bądź ostrożna '' , chociaż do końca nie wiem, który z nich to powiedział. Ale postanowiłam chociaż raz uważać na to, co robię. Noigtsune to potężny przeciwnik. Muszę dopierać swoje kroki tak, aby nikt nie ucierpiał.

          Niepewnie przekroczyłam próg domu zaczęłam wytężać swoje zmysły. Wolałam wcześniej wiedzieć, czy ktoś tu jest, niż później oberwać z zaskoczenia w głowę. Na szczęście, lub i nieszczęście, nikogo nie wyczułam. Nie oznaczało to jednak, że dom jest pusty. Każdy wie, że Nogitsune potrafi się doskonale maskować. Miałam oczy szeroko otwarte, byłam skupiona na całego. Na dole nie zobaczyłam nic, co mogłoby świadczyć o czyjejś obecności w domu. Skierowałam swoje kroki na górę i usłyszałam za sobą kroki moich towarzyszy. Przynajmniej wiem, że nie jestem sama.

          Starałam się zachować ciszę i być ostrożna. Nigdy nie wiadomo, co może wyskoczyć zza rogu. Rozglądałam się dookoła, sprawdzając dokładnie każde pomieszczenie. Na koniec zostawiłam sobie pokój Stiles'a. To właśnie tam ostatnio przesiadywał demon. Drzwi były zamknięte, spojrzałam na mężczyzn stojących za mną. Każdy z nich kiwnął mi głową, pokazując tym samym swoją gotowość do ewentualnej walki. Ostrożnie pociągnęłam za klamkę i uchyliłam drzwi. Pokój wydawał być się pusty. Ostrożnie weszłam do środka i rozejrzałam się po pomieszczeniu.

- Czysto – powiedziałam do reszty, a oni natychmiast weszli po mnie.

           Rozejrzałam się ponownie. Wszystko wyglądało na nietknięte. Każdy przedmiot stał na swoim miejscu. Jedno się jednak nie zgadzało. Na łóżku Stiles'a leżała szachownica z ułożonymi pionkami. Nie tylko ja ją zauważyłam. Już po chwili reszta stała nad nią i przyglądała się uważnie.

- O co tu chodzi ? - Zapytał Chris.

- Na tej szachownicy Stiles pokazał mi wasze miejsca w stadzie i wasze moce. Wszystko, co było związane ze światem nadprzyrodzonym – odpowiedział Szeryf.

- Ewidentnie pieprzony demonek chce nam coś przekazać – powiedziałam wściekła. - Dzwonię do Scott'a.

            Wyszłam na korytarz i wyciągnęłam telefon. Na ekranie wyskoczyła mi jedna nieprzeczytana wiadomość. Zmarszczyłam brwi, gdy zobaczyłam nadawce. ,, Gra rozpoczęta '' , wiadomość wysłana z telefonu Stiles'a. To są chyba jakieś jaja. Wybrałam numer Scott'a i czekałam niecierpliwie, aż odbierze.

- Nie mamy nic – powiedział od razu.

- A my coś mamy.

- To znaczy ?

- Stiles był w domu, widzieliśmy go na nagraniu. Teraz aktualnie się tu znajdujemy, ale jego nie ma. Musiał zwiać – powiedziałam zła. - Przed chwilą odczytałam od niego sms'a o treści ,, Gra rozpoczęta '' . - Zaczęłam niespokojnie chodzić po całym korytarzu. - Na jego łóżku jest szachownica z ustawionymi pionkami. Nie wiem, w co gra z nami ten cholerny demon, ale coraz mniej mi się to podoba.

- Co chcesz zrobić ? - Zapytał wystraszony Scott.

- Wszystko, aby się go pozbyć. Ten dupek nigdy więcej nie zobaczy świata żywego. Mam zamiar zabić go raz na zawsze.

- Ale to Stiles ! - Krzyknął przerażony. - Nie możesz go zabić.

- Nie mam zamiaru zabić Stiles'a, kretynie – przewróciłam oczami. - Mam zamiar pozbyć się Nogitsune raz na zawsze.

- W jaki sposób chcesz to zrobić, co ? Przecież on jest w ciele naszego przyjaciela.

- Wiem, nie zapomniałam o tym – warknęłam. - Znajdę sposób, aby to zrobić. Przekopię wszystkie księgi, zasięgnę porad u innych czarownic. Jeśli będzie trzeba, to nawet zgłoszę się do przodków. Kurwa, zrobię wszystko, aby uratować Stiles'a. Poruszę niebo i ziemię, a znajdę sposób.

- Wiem, Nina. Wierzę w Ciebie, ale nie rób nic głupiego. - Powiedział zmartwionym głosem. Oj, gdybyś Ty tylko znał mój plan.

- Nina ! - Usłyszałam głos Szeryfa.

- Muszę kończyć, będziemy w kontakcie.

           Nie czekając na odpowiedź Scott'a, rozłączyłam się i weszłam ponownie do pokoju Stiles'a. Sytuacja robi się coraz gorsza, a my mamy coraz mniej czasu. Trzeba zadzwonić do Klaus'a i wtajemniczyć go w mój plan. Zrobię to w najbliższym czasie. Najlepiej jak najszybciej.

- Zobacz.

            Podeszłam do tablicy korkowej, na której Stiles najczęściej wieszał zdjęcia i informacje odnośnie różnych spraw. Nadaje się na detektywa i mam nadzieję, że będzie mógł się w tym szkolić. Co ja mówię, on na pewno to zrobi. Przecież go uratujemy.

- Co to jest ? - Zapytałam zdziwiona. Za dużo zdjęć.

- Loft Dereka – Chris pokazał mi palcem na fotografię.

- Ale wcześniej jej tu nie było – powiedział zamyślony Szeryf.

- Jesteś pewny ?

- Tak, nie było jej tu – spojrzał na mnie zmartwiony i smutny jednocześnie.

- To kolejna wskazówka – odezwałam się. - On chce, abyśmy tam pojechali.

- Po co ? - Zapytał zdziwiony Derek. - Po jaką cholerę mu mój Loft?

- Dowiemy się na miejscu – powiedziałam i ruszyłam do drzwi.

- Nina , stój ! Musimy mieć plan.

- Nie ma czasu na plan, Derek. Tam jest mój przyjaciel, a ja mam zamiar go z tego wyciągnąć. Nawet kosztem własnego życia.

           Nie czekając na żadne odpowiedzi, zbiegłam po schodach na dół i wsiadłam do swojego samochodu. Po chwili dołączył do mnie Chris, a Szeryf i Derek wsiedli do drugiego samochodu. Ruszyłam z podjazdu z piskiem opon i z dosyć szybką prędkością jechałam do Loftu. Tym razem nie może nam się wymknąć.

            Po kilku minutach byliśmy na miejscu. Wysiadłam z samochodu i natychmiastowo pobiegłam do Loftu. Słyszałam za sobą kroki reszty i  ich krzyki. Nie słuchałam ich. Chciałam zobaczyć, czy Stiles jest w środku i czy jest cały. Nie obchodziło mnie nawet to, że w jego ciele znajduje się Nogitsune. Tego wszystkiego było już za wiele. Wbiegłam do środka i natychmiastowo się zatrzymałam. Poczułam, jak ktoś we mnie wpada, ale nie zwróciłam na to uwagi. Przyglądałam się postaci, która stała kilkanaście metrów ode mnie. Całą czwórką patrzyliśmy na niego z niedowierzaniem. Nagle odwrócił się do nas przodem, a na jego twarzy pojawił się złośliwy uśmieszek.

- Cześć, tato.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro