ROZDZIAŁ 8

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

                Zajęcia minęły szybko, ale niezbyt przyjemnie. Cały czas czułam na sobie wściekły wzrok Scott'a. Serio? Woli tą nową? Jego sprawa. Ja się z nią zaprzyjaźnić nie mam zamiaru. Prędzej sama sobie bym przebiła serce sztyletem, który jest w stanie mnie zabić, niż polubiła tą cholerną lisice. 

                Zostawiłam w szafce wszystkie rzeczy i skierowałam się do samochodu. Nie miałam ochoty oglądać Scott'a, a tym bardziej tej nowej. On stanie po jej stronie i przez to zapewne się pokłócimy,  ja nie zmienię swojego zachowania wobec niej.  Już miałam wchodzić i odjeżdżać, ale zatrzymał mnie głos przyjaciela .

- Nina! - zatrzymałam się w  miejscu.

- Co jest? - odwróciłam się w  jego stronę. 

- Idziemy dzisiaj na poszukiwania?

- Stiles, nie mamy punktu zaczepienia.

- A właśnie, że mamy .

               Chłopak uśmiechnął się do mnie szeroko i rozłożył jakąś mapę na masce mojego samochodu. Podszedł do nas Scott, ale nie odezwał się do mnie. Miałam ochotę prychnąć, jednak się powstrzymałam. Nie miałam ochoty za żadne kłótnie.

- Co to? - zapytałam spokojnie, nie zwracając uwagi na Scott'a.

- Mapa - odparł zadowolony chłopak. 

- Naprawdę? Stiles, jesteś geniuszem! Nigdy bym na to sama nie wpadła – powiedziałam z sarkazmem.

- Trochę uczucia.

- Stiles, nie mam ochoty na żarty.

- Dobra, już dobra. Chyba oboje macie okres – wskazał na mnie i na Scott'a. Spojrzałam na niego z mordem w oczach. - Nic nie mówiłem.

- A powinieneś. Co to za mapa?

- Tu zaznaczone jest miejsce, w którym znajduje się wrak auta.

- Tego z wypadku Malii?

- Tak - pokiwał głową, patrząc na mapę. 

- Co wrak robi w lesie?

- Nie zabrali go. Nie było kasy czy coś tam. Nie ważne. W każdym razie możemy go sprawdzić.

- Teraz? - spojrzałam na niego zdziwiona.

- No, a kiedy? - spojrzał na mnie uważnie.

- Męczysz ludzi - jęknęłam. 

- Nie bardziej niż Ty.

- Dobra, masz zamiar latać z tą mapą po lesie?

- Nie? - spojrzał na mnie z uniesionymi brwiami. Zaraz go zabije. 

- Jak to, nie? - westchnęłam ciężko, w głowie układając sobie plan jego śmierci. 

- Mam mapę na telefonie.

- I nie mogłeś jej pokazać, bo?

- Bo tak jest ciekawiej.

- Do samochodu.

- A Jeep? - jęknął załamany, patrząc na mnie maślanymi oczkami. 

- Zostaje - powiedziałam twardo, nie chcąc się z nim kłócić. 

- Po moim trupie. Jeep jedzie. Pojedziemy na dwa auta.

               Po minie Scott'a wywnioskowałam, że spodobał mu się ten plan. Nie musiał siedzieć ze mną. I dobrze, ja też nie będę musiała wysłuchiwać jego gadania na temat mojego złego traktowania nowych uczniów. 

- Świetnie. Prowadź.

               Weszłam do samochodu i odpaliłam silnik. Napisałam Derekowi, że wrócę później, bo Stiles chce się bawić w detektywa i szukać wraków w lesie. Czasami ten chłopak mnie zadziwia swoją energią do pracy. Za wszelką cenę chce pomóc, pokazać innym, że jest w tym dobry. Nie mam co do tego złudzeń, Stiles będzie najlepszym detektywem w przyszłości. 

               Po chwili chłopak zaczął odjeżdżać, a ja ruszyłam za nim. Podgłośniłam muzykę i cicho śpiewałam. Mam nadzieję, że Stiles ma racje i znajdziemy przy tym wraku jakieś ślady. Chciałam rozwiązać tą sprawę jak najszybciej i upewnić się, czy dziewczyna faktycznie żyje. 

               Po kilku minutach dotarliśmy do lasu. Bylibyśmy szybciej, gdyby to kochane auto Stilinskiego mogło jechać trochę więcej, ale nie będę narzekać.  Zaparkowałam na poboczu, za Jeep'em, i udałam się do chłopaków.

- Gdzie teraz? - zapytałam od razu.

- Tak – wskazał Stiles. - Postarajcie się nie zabić, co?

- O co Ci chodzi?

- Jesteście chorzy, że kłócicie się o jakąś nową dziewczynę.

- Ja się z nikim nie kłócę. To on ma jakiś problem.

- Problem? Dziewczyno! Ty jej jawnie groziłaś!

- A Ty co? Obrońca się wielki znalazł. Przypominam Ci, Scott, że ja nie jestem Tobą. Mam prawo robić to, co uważam za słuszne. Również mam prawo zabić kogokolwiek.

- Nie przy mnie - warknął w moją stronę. 

- Mogłeś się odwrócić – wzruszyłam ramionami.

- Nie tkniesz jej.

- A co? Zakochałeś się? Powodzenia. Wilki i lisy nie przepadają za sobą.

               Scott spojrzał na mnie zdezorientowany, a ja od nich odeszłam. Nie miałam ochoty na tłumaczenia się, nie jestem dzieckiem. Niech sobie robi co chce, ja nie chcę mieć z tym nic wspólnego.  Weszłam do lasu i rozejrzałam się. Za mną pobiegł Stiles, a na końcu był zły Scott.

- Teraz tam – powiedział syn Szeryfa.

               Kiwnęłam głową i poszłam w jego ślady. Scott jest uparty. Nie wie, dlaczego tak zareagowałam, a już się czepia. Sam zobaczy jak to się skończy. Miałam zamiar mu powiedzieć, ale skoro wielki pan i władca woli się na mnie obrażać, to proszę bardzo. Pewnie z pomocą przyleci mu nowa.

               Szliśmy przez kilka minut w ciszy. Co jakiś czas wymienialiśmy się ze Stiles'em swoimi pomysłami. Scott natomiast miał nas gdzieś. Milczał, ale może to i lepiej. Przynajmniej się nie kłóciliśmy, a to już coś. Czasami cisza jest naszym najlepszym sprzymierzeńcem. 

- To gdzieś tu – powiedział Stiles, rozglądając się. - Musimy poszukać.

- Dobra, ja idę tam.

               Wskazałam w jakimś kierunku i tam się udałam. Wszędzie ciemno, głucho. Klimat jak z horroru. Uwielbiam horrory. Stiles mnie zadziwia.  Jest człowiekiem, a potrafi się czasami bardziej poświęcić niż my. Stara się z nikim nie kłócić i rozwiązywać konflikty między nami na spokojnie. 

- Ej! Mam!

               W oddali usłyszałam głos chłopaka, więc szybko skierowałam się w jego stronę. Kilka sekund po mnie pojawił się Scott, który wyglądał na znudzonego tą całą wyprawą. Miałam ochotę mu dopiec, jednak w ostatnim momencie ugryzłam się w język. Może lepiej nie zaczynać z nim rozmowy?

- To ten samochód?

- Tak – powiedział Stiles. - Widziałem zdjęcia z wypadku.

- No to trzeba go sprawdzić.

              Ruszyłam z miejsca i podeszłam bliżej wraku. Kucnęłam i przyjrzałam się. Faktycznie, było wiele śladów pazurów, ale nie bardzo pasowały mi do wilkołaka, co mnie trochę zdziwiło. Zmarszczyłam brwi i wpadłam na mały pomysł.

- Scott, pazury.

- Co? - zapytał zdziwiony, a ja w dalszym ciągu wpatrywałam się w ślady.

- Wyciągnij pazury. Chcę coś sprawdzić.

- Nie ma mowy.

- Bo? - zapytałam zirytowana, czy on zawsze musi się ze mną kłócić?

- Bo się nie kontroluję.

- Jak będziesz chciał nas zabić to skręcę Ci kark. Dawaj.

               Scott niechętnie wyciągnął pazury, a ja pociągnęłam go za rękę. Przyłożyłam jego dłoń do śladów i przyjrzałam się dokładnie tym śladom. Zaczęłam porównywać je z pazurami Scott'a i szukałam podobieństwa między nimi. 

- Pasuje rozkład, ale nie wielkość i kształt.

- Może ja jestem inny, bo jestem Alfą?

- Nie. Wasze pazury się nie różnią.

- Co obstawiasz?

- Nie mam pojęcia, ale nie obstawiałabym zwierzęcia. Raczej coś podobnego do wilkołaka.

- Czyli co?

- Nie wiem, Stiles. Nie znam wszystkich gatunków. Trzeba poszukać jakiegoś śladu. Czegoś, co doprowadzi nas do Malii.

- Dobry pomysł.

- Ty sprawdź auto. A Ty, Scott, tamtą stronę. Ja pójdę tam – pokazałam za siebie. - Jak coś znajdziecie, to dajcie znać.

               Odeszłam od wraku i zaczęłam poszukiwania. Chciałam znaleźć coś, co doprowadziłoby nas na szlak Malii. Może to ona jest tą istotą nadprzyrodzoną? Skoro w aucie są ślady pazurów, a jej ciała nie znaleziono? Niby mogła zostać zjedzona przez dzikie zwierzę. Ale wtedy dlaczego tylko ona?

               Po kilkunastu minutach postanowiłam wrócić do Stiles'a. Nie znalazłam nic przydatnego. Już miałam go wołam, ale ujrzałam go z dziwnym wyrazem twarzy. Zmarszczyłam brwi i przyjrzałam się. Trzymał w ręce jakiś przedmiot, a następnie schował pod bluzę.

- Stiles? Co to? - wskazałam na przedmiot trzymany przez niego w dłoniach.

- Co? Jak co? O co chodzi?

- Nie udawaj. Widziałam.

- Dobra – westchnął. - Patrz.

               Podał mi do ręki lalkę. Nie wyglądała najlepiej. Widać było po niej, że leżała tu od ładnych paru lat. Barwa powoli znikała, była wyblakła, lalka sama w sobie wyglądała na starą.  Po jaką cholerę Stiles'owi lalka? Zmienia płeć?

- Po co Ci ona?

- Może to jakiś trop? Widziałem ją gdzieś.

- Gdzie? - spojrzałam na niego zaciekawiona. 

- Nie mam pojęcia. Ale wydaje się być znajoma.

- Co zamierzasz?

- Nie wiem. Nie mów Scott'owi, ok?

- Dlaczego? - zdziwiłam się, przecież oni nie mają przed sobą tajemnic.

- Nie jest dzisiaj w najlepszym humorze. Wiesz, jaki on jest. To może być poszlaka, a on pewnie karze mi ją zostawić.

- Dobra. To będzie nasza słodka tajemnica. Chowaj ją, bo idzie.

               Stiles szybko schował znaleziony przedmiot. Staraliśmy się zachowywać naturalnie, aby Scott niczego nie zauważył. Dla mnie to była łatwizna, ponieważ jestem dosyć dobrą aktorką. Mam nadzieję, że Stiles się nie wsypie i zachowa się w miarę normalnie. 

- Macie coś? - zapytał Alfa, stając obok nas.

- Nie. Pustka - pokręcił głową Stiles, ukradkiem na mnie zerkając. 

- Powinniśmy wracać. Późno już – powiedziałam.

               Wstaliśmy z ziemi i udaliśmy się do samochodów. Pożegnałam się z nimi i wsiadłam do auta. Chciałam szybko znaleźć się w domu. Spędziliśmy kilka ładnych godzin tym lesie. Chociaż ja myślałam, że byliśmy krócej.

               Podjechałam pod dom i odstawiłam auto do garażu. Dzisiejszy dzień nie należał do najprzyjemniejszych. Miałam jedynie ochotę na długą, relaksacyjną kąpiel wannie pełnej piany i słodki sen. Weszłam do środka, kierując się od razu do salonu.  

- Hej! - krzyknęłam w połowie drogi.

- Hej , słońce – Derek pocałował mnie. - Jak tam poszukiwania?

- Nijak. Męczące, nudne i bezowocne.

- Nie znaleźliście nic?

- Nic. Idę się położyć. Idziesz?

- Za chwilę będę.

               Pocałowałam go w policzek i weszłam na górę. Wzięłam szybki prysznic, ponieważ na kąpiel w wannie jednak nie miałam siły,  i wskoczyłam do łóżka. Dereka jeszcze nie było. Chciałam na niego poczekać, ale oczy odmówiły mi posłuszeństwa. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro