ROZDZIAŁ 81

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

          Noc minęła mi o dziwo spokojnie. Przespałam ją, nie mając żadnych koszmarów. To był jakiś cud. Ostatnimi czasy budziłam się kilka razy w nocy z podniesionym ciśnieniem. Teraz było inaczej, tak normalnie. Aż dziwnie się czuję z tego powodu. Przyzwyczaiłam się do nocnego zrywania z miejsca i pobudki z ciężkim oddechem.

          Wstałam z łóżka i skierowałam się do łazienki. Posmarowałam ranę maścią i zmieniłam opatrunek. Wykonałam poranną toaletę, zrobiłam sobie makijaż i ułożyłam włosy, które oczywiście pozostawiłam rozpuszczone. Następnie skierowałam się do garderoby. Wybrałam komplet czarnej bielizny i ubrania na dzisiejszy dzień. Padło na czarne spodnie, czarną bluzkę z długim rękawem i wycięciami na ramionach, czarną skórę oraz botki na szpilkach. Oczywiście skóry nie ubrałam od razu na siebie, ale przyszykowałam ją na wszelki wypadek. Zawsze trzeba być przygotowanym do szybkiego wyjścia z domu. Ubrana zeszłam na dół i skierowałam się do kuchni.

          Postawiłam wodę na kawę i wzięłam się za robienie jajecznicy z tostami. Derek chyba jeszcze nie wstał, ale może to i dobrze. Nie wiem, jak mam się zachowywać po jego wczorajszym wyznaniu. On doskonale wie, że ja go kocham. W sumie wspomniałam już o tym kilka razy. Nie zmienia to faktu, że wczoraj cholernie zaskoczył mnie swoim wyznaniem. Nie wiedziałam, że mnie kocha. Dziwnie jest słyszeć te dwa słowa, których dawno nikt nie skierował w moją stronę. Przez chwilę poczułam promyczek nadziei, że nareszcie wszystko się ułoży. Są osoby na tym świecie, którym naprawdę na mnie zależy. Jednak po chwili szybko on zgasł. Jak ma być dobrze, skoro Nogitsune porwał Stiles'a ? Prawdopodobnie czeka nas walka na śmierć i życie, niektórzy z nas mogą tego nie przeżyć. Mogą szykować się kolejne pogrzeby, których nie przeżyję. Możliwe, że jeden z nich będzie mój. I jak tu się cieszyć z życia ?

          Po zrobieniu śniadania, zalałam sobie kawę i nalałam do szklanki krwi. Póki nie ma Dereka, mogę ją spokojnie wypić. To dziwne, jestem u siebie w domu, a boję się pić w nim krew. Naprawdę przyda mi się ten wyjazd. Muszę odpocząć od tego miasta i wziąć się za siebie. Nie mogę przecież cały czas ukrywać się ze swoimi wampirzymi nawykami. Każdy wie, że wampir potrzebuje krwi do przeżycia. Jestem jednym z nich, taka moja natura. Nikt ani nic nie jest w stanie tego zmienić. Można to zaakceptować, albo omijać mnie szerokim łukiem. Nikogo do niczego nie zmuszam. Rozumiem też, że nie każdemu może się podobać taki widok. Pewnie gdybym nie była wampirem, również nie podobałoby mi się to. Ale co zrobić, jestem kim jestem. Tego już nie da się zmienić. 

          Byłam tak zajęta myślami, że nawet nie zauważyłam, kiedy Derek wszedł do kuchni. Usiadł naprzeciwko mnie i patrzył prosto w moje oczy. Przez moment miałam ochotę uciec z kuchni z krzykiem. Tak, Nina Fortem ucieka przed byłym chłopakiem, który wczoraj wyznał jej miłość . Jestem chora ? Bardzo możliwe, ale nic na to nie poradzę. Otrząsnęłam się i przyjrzałam mu dokładniej. Nie miał już żadnej rany, to dobrze. Przynajmniej jedno z nas jest całkowicie sprawne. Będę się mniej martwić, gdyby doszło do kolejnej potyczki z Nogitsune i ONI. Moja rana nie jest na tyle duża, aby w jakiś sposób mi przeszkadzała, na całe szczęście.

- Śniadanie masz na blacie – odezwałam się. - Kawę sobie zrobisz ?

- Tak, dziękuję. - Kiwnął mi głowa z wdzięcznością.

- Proszę – mruknęłam cicho. Jak ja mam się zachowywać ?

- Jak ręka ? - Zapytał po chwili.

- Dobrze. Trochę boli, ale jakoś to przeżyję. A co z Tobą ? - Zapytałam i zdałam sobie sprawę z tego, że trzymam w dłoniach szklankę z krwią. Natychmiast ją odłożyłam.

- Pij, nie przeszkadza mi – posłał w moją stronę lekki uśmiech. Wzięłam więc z powrotem krew do ręki i pociągnęłam łyka. - Moje rany się uzdrowiły. Mówiłem.

- No to co ? Nie oznaczało to, że mam Ci ich nie opatrzyć. - Podniosłam brwi i uśmiechnęłam się lekko.

- Martwisz się ? - Poruszył śmiesznie brwiami.

- O Ciebie ? Nigdy. Chciałam się poznęcać nad Tobą. - Parsknęłam śmiechem. 

- Już kiedyś to słyszałem – zaśmiał się. - Udało Ci się poznęcać, nie powiem, że nie. Bolało – złapał się za serce i zaśmiał. Przez chwilę miedzy nami trwała cisza, ale w końcu się odezwał . - Wczoraj nie dokończyliśmy rozmowy.

- Nie ma o czym mówić – machnęłam ręką. Naprawdę nie miałam ochoty z samego rana rozmawiać z nim o naszych uczuciach i związku, którego już nie ma. 

- Nina.

- Derek. - Postanowiłam się z nim podroczyć. Nie chciałam, aby ta rozmowa miała teraz miejsce.

- Fortem.

- Hale.

- To się robi głupie – zaśmiał się i pokręcił głowa.

- Wiem – odparłam i westchnęłam.

- I tak kiedyś będziemy musieli porozmawiać.

- Kiedyś, ale nie teraz. - Modliłam się w duchu, aby nie ciągnął tego tematu.

- Sama mówiłaś, że ktoś może nie przeżyć tej walki.

- Nie miałam na myśli Ciebie – odparłam, a za chwilę klnęłam na siebie w myślach. Lepszej głupoty palnąć nie mogłam. Ostatnio zdarza mi się to coraz częściej.

- A kogo ? - Zapytał podejrzliwie.

- Nikogo, tak sobie powiedziałam – wzruszyłam ramionami. Proszę, nie bądź na tyle mądry, aby mnie przejrzeć, błagam.

- Nina, Ty coś ukrywasz – i tyle by było z moje modlitwy.

- Skąd ten pomysł ? - Postanowiłam udawać, że nic nie wiem. Wiem, marne szanse na moją wygraną, ale zawsze warto spróbować. 

- Znam Cię.

- A może jednak nie ? - Zapytałam zaczepnie.

- Nie zaczynaj znowu. Doskonale oboje wiemy, że Cię znam. Wiem, jakie masz nawyki. Wiem, jak zachowujesz się w danych sytuacjach. Wiem, że chcesz się poświecić dla dobra innych.

- Dobra, masz mnie – zaśmiałam się nerwowo.

- Czyli chcesz się podłożyć ?

- To nie tak – pokręciłam głową zrezygnowana.

- A jak ? - Nie zdążyłam mu odpowiedzieć, bo zadzwonił mój telefon. - Dokończymy to.

- Z całą pewnością – mruknęłam cicho, ale usłyszałam. Spojrzał na mnie zły, a ja puściłam mu oczko. - Co tam, Allison?

- Mamy problem – w głosie dziewczyny usłyszałam przerażenie.

- Dlaczego zawsze z samego rana dzwonicie z takimi sprawami ? -Jęknęłam załamana.

- Co ? - Zapytała zdziwiona dziewczyna.

- Czy choć raz nie możecie zadzwonić do mnie z dobrymi informacjami?

- Chciałabym, uwierz. - Zaśmiała się nerwowo.

- Dobra, co tym razem się stało ? - Coraz bardziej miałam dość tego poranka. 

- Isaac zabrał broń z mojego domu i zwiał.

- Jak to zwiał ? - Zapytałam zdziwiona i zdenerwowana. Tego nam jeszcze brakowało. Wilkołaka biegającego po mieście z bronią Łowców. Może być gorzej ?

- Gadał jakieś dziwne rzeczy, potem wziął moje sztylety i tak po prostu wyszedł. Spanikowałam i zadzwoniłam do Ciebie.

- Dobrze zrobiłaś. Musimy go znaleźć.

- Wiem, już się tym zajęłam.

- Dobra, zaraz u Ciebie będę.

- Nie trzeba. Już znalazłam pomoc – powiedziała ostrożnie.

- Jaką ? - Zapytałam zdziwiona.

- Kira pomoże mi go znaleźć.

- Kto ?! - Pewnie, jeszcze jej nam brakuje w naszym wesołym gronie.

- Nina, nie denerwuj się. Wy musicie znaleźć Stiles'a, została ona. Może do czegoś się przyda ?

- Tak, do robienia kolejnych problemów – warknęłam. - Może lepiej ja Ci pomogę ? - Powiedziałam błagalnie.

- A kto pomoże reszcie znaleźć Stiles'a ?

- Derek – odpowiedziałam od razu.

- Nina, jesteś im potrzebna. My damy sobie rade.

- Ale masz do mnie dzwonić. - Musiałam dać za wygraną. Allison ma rację, bardziej się przydam przy Stiles'ie, a ona prawdopodobnie poradzi sobie z Isaac'iem. 

- Zadzwonię, obiecuję. Kończę, będziemy w kontakcie.

- Dobrze.

          Rozłączyłam się i westchnęłam. Nie ufam Kirze, to akurat żadna nowość. Nie mogła sobie wziąć do pomocy kogoś innego ? Przecież ta przeklęta lisica nie potrafi walczyć. Brakuje nam problemów czy jak ? Znając ją, wróci do nas cała pocharatana i będzie miała jeszcze pretensje do wszystkich i o wszystko. Przysięgam, że wtedy ją zabiję. Nawet wielki Scott McCall jej nie uratuje. Nikt nie będzie w stanie jej uratować, ja już o to zadbam. 

- Nina ? - Zapytał ostrożnie Derek, zwracając moją uwagę na siebie.

- Isaac zaginął – odpowiedziałam od razu.

- Co robimy ?

- Nie wiem – załamałam się. - Wszystko się sypie. Najpierw Stiles, teraz Isaac. Kto będzie następny ? Ja, Ty , Scott ? A może Szeryf ?

- Damy radę, znajdziemy go i uratujemy Stiles'a.

- Coraz mniej chcę mi się w to wierzyć – mruknęłam załamana.

- Nawet tak nie mów – zagroził mi placem.

- Ale kiedy to prawda. Sam zobacz, nic nam nie wychodzi. Nie potrafimy namierzyć Stiles'a, Nogitsune opętał jego ciało i prawdopodobnie umysł. Nie mamy żadnego pomysłu, aby go z tego wyciągnąć. - Dobra, trochę kłamstwa nikomu jeszcze nie zaszkodziło. Ale przecież nie mogę się przed nim wsypać. - Teraz nagle zjawia się Isaac, który był umierający i kradnie broń Argent'om. To jest chore !

- Nina, uspokój się ! Jesteśmy w ciemnej dupie, to prawda. Ale do tej pory dawaliśmy radę. Coś wymyślimy, jak zawsze zresztą.

- Ale ja nie wiem co. Nie mamy żadnego pomysłu. Jestem do niczego. - Powiedziałam załamana i schowałam twarz w dłoniach.

- Nawet tak nie mów. Nie znam mądrzejszej i sprytniejszej osoby od Ciebie. Zawsze wpadasz na jakieś pomysły, może nie zawsze mądre, ale skuteczne. Potrafisz poradzić sobie w każdej sytuacji. Nie ma dla Ciebie rzeczy nie możliwych. Jesteś cholernie odważna i silna. Nikt nie jest w stanie Cię pokonać. Każdy w Ciebie wierzy, a w szczególności ja.

- Nie podlizuj się, nic Ci to nie da – powiedziałam ze śmiechem. - Dziękuję.

- Zawsze do usług.

           Zaśmiałam się. Może Derek ma rację ? Zawsze na coś wpadałam, wychodziłam już z równych sytuacji. Mam przecież plan, który mogę zrealizować. A raczej muszę go zrobić. Szkoda tylko, że część planu mam obmyśloną. Czas zająć się resztą, aby jakoś to wyszło. Potrzebuję jednak do tego czasu, a teraz niestety go nie mam nawet na spokojne myślenie. Nie będzie to łatwe zadanie, tego jestem pewna. Ta druga część jest o wiele gorsza i trudniejsza. Trzymajcie mnie, bo zaraz serio sobie strzelę w głowę. Przecież ja czuję się załamana tą całą sytuacją. Jak mam uratować Stiles'a, skoro po mojej głowie krążą cały czas czarne myśli ?

- Nina, telefon – powiedział Derek budząc mnie z transu.

- Halo ? - Zapytałam bez większego entuzjazmu.

- Już myślałem , że nie odbierzesz. - Wilczek zaśmiał się do telefonu.

- Ciebie też miło słyszeć. - Powiedziałam sarkastycznie. Co on ma taki dobry humor ?

- Mam dobrą wiadomość ! - Krzyknął ucieszony Scott.

- No nareszcie. Co się stało ? - Uśmiechnęłam się, w końcu coś dobrego nam się przytrafiło.

- Znaleźliśmy Stiles'a ! - W tym momencie podłoga stała się moją bliską przyjaciółką.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro