ROZDZIAŁ 84

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

          Każdy z nas stał w miejscu i był pogrążony we własnych myślach. Ja osobiście analizowałam wszystkie słowa Nogitsune. Nie powiem, że nie wystraszył mnie tym wszystkim. Jeśli to prawda, może się to dla mnie źle skończyć. Nie mogę umrzeć od miecza ONI, przynajmniej nie teraz. Za cholerę nie zgra się to z moim planem, który już prawie w całości ułożyłam w głowie. Zostaje mi tylko wykonać jeden telefon i po sprawie.

          Popatrzyłam na wszystkich zgromadzonych, a mój wzrok ostatecznie padł na Nogitsune. Ten natomiast nie spuszczał wzroku z Dereka. Popatrzyłam w tą samą stronę i ujrzałam stojącego mężczyznę z pustym wzrokiem. Zerwał się nagle z miejsca i skierował w stronę drzwi. Spojrzałam na innych, ale każdy jak ja był zdziwiony zachowaniem Dereka. Co mu strzeliło do głowy ? Poszłam za nim, aby się czegoś dowiedzieć.

 - Derek ? - Zapytałam, ale nie otrzymałam odpowiedzi. - Hale, do cholery. Gdzie Ty się wybierasz ? - Ten nic nie powiedział, wyszedł szybko z domu, a ja wypadłam za nim. - Derek !

           Hale jednak mnie nie słyszał i pobiegł w tylko jemu znanym kierunku. Stałam w miejscu i patrzyłam na jego oddalającą się postać. Co mu nagle się stało ? Dlaczego tak patrzył na Nogitsune, a za chwile wybiegł z domu, jakby się paliło ? Nic z tego nie rozumiem. Wróciłam do budynku i skierowałam się do kuchni, gdzie odnalazłam resztę. Każdy spojrzał na mnie z niemym pytaniem.

- Nie mam pojęcia – powiedziałam i westchnęłam. - Wybiegł stąd bez słowa, nawet nie popatrzył na mnie.

- Może coś mu się przypomniało ? - Próbowała złagodzić sytuacje Lydia.

- Jasne, zostawił włączone żelazko w domu – powiedziałam sarkastycznie. - Coś się musiało stać.

- Ale niby co ? Przecież cały czas był z nami – powiedziała zamyślona Melissa. - Zaraz wracam.

- A ona gdzie ? - Zapytałam resztę, ale wszyscy wzruszyli ramionami.

- Co robimy ? - Zapytał Scott, przyglądając nam się uważnie.

- Ja bym go zabiła, gdyby nie był Stiles'em – powiedziała Lydia, zaciskając pieści. - Czy to nie może być ktoś, kogo nienawidzę?

- Wtedy byłoby za łatwo – powiedziałam i objęłam ją ramieniem. Dziewczyna natychmiast się we mnie wtuliła. Wiem, ile to ją kosztuje. Stiles jest bliski nam wszystkim, a jej chyba najbardziej, chociaż ona tego nie powie. - Musimy coś z nim zrobić.

- Tylko co ? - Zapytał Deaton. - Nie miałem nigdy do czynienia z Nogitsune. Wiem, co może go uśpić i sparaliżować, ale na tym moja wiedza się kończy.

- Ja też nie miałam z nim do czynienia – odpowiedziałam. - Spotkałam lisa, ale nie takiego.

- Trzeba jednak znaleźć jakieś rozwiązanie, nie możemy przecież stać w miejscu i nic nie robić – powiedział zły Scott i zaczął chodzić po kuchni.

- Scott, wymyślimy coś. Wyciągniemy go z tego. W sumie ... - Nie udało mi się dokończyć, ponieważ mój telefon zaczął dzwonić. A byłam już gotowa zdradzić im mój plan, po którym pewnie skończyłabym ze skręconym karkiem. Lydia odsunęła się lekko ode mnie, a ja wyjęłam urządzenie. - Allison ? Co się dzieje ?

- Mamy kłopoty.

- Poczekaj – odsunęłam telefon od ucha – jesteś na głośniku, dajesz. Co to za kłopoty ?

- W postaci Isaac'a i Ethan'a.

- Gdzie jesteście ? - Usłyszałam w tle dźwięk tłuczonego szkła. - Allison ?

- W szkole. Oni są jakby opętani. Chcą nas pozabijać, a ja nie wiem, co mamy robić.

- Kto jest z Tobą ? - Głos zabrał Scott.

- Kira. Nie damy rady ich powstrzymać. Co mamy robić ?

- Zabarykadujcie się gdzieś – powiedział Deaton. - Chyba wiem, co im jest. Już do was jadę.

- Gdzie mamy się ukryć ? - Słyszałam rozpacz w głosie dziewczyny. Cholera, ten demon nigdy nie może przestać mieszać w naszym życiu? Za mało już nas skrzywdził ?

- Gdziekolwiek. Zaraz u was będę – Deaton kiwnął nam głową i ruszył do wyjścia. Nie pytałam o nic, nie chciałam go zatrzymywać. Ufał Deaton'owi i wiem, że jest w stanie nam pomóc.

- Allison, musicie się schować. Nie dajcie się zaatakować.

- Łatwo Ci mówić, trudniej nam zrobić. Mamy przed sobą dwa rozwścieczone wilkołaki, to nie takie łatwe zadanie.

- Zdaję sobie z tego sprawę – odezwałam się ostro. - Mam przyjechać wam pomóc i skręcić im karki ?

- Ty lepiej nie ruszaj się z miejsca – powiedziała twardo Allison. - Jeszcze Ciebie nam tu brakuje, dodatkowo wściekłej.

- Jak zwykle potrzebujecie mojej pomocy – powiedziałam sarkastycznie.

- Cholera – powiedziała nagle wystraszona Kira. Ją możecie zabić, jakoś to przeżyję.

- Co się dzieje ? - Zapytała wystraszona Lydia.

- Oni tu idą. Muszę kończyć, jeśli przeżyjemy to zadzwonię.

- Allison, nie rozłączaj ... - popatrzyłam na ekran i zobaczyłam urwane połączenie - ...  się. Co za uparta dziewczyna.

- Co za uparty chłopak – powiedziała chwile po mnie Melissa i weszła do kuchni, a ja się zaśmiałam. - Co Cię tak bawi ?

- Nic, przed chwilą powiedziałam coś podobnego.

- Gdzie Deaton ? - Zapytała zdziwiona kobieta i rozejrzała się dookoła.

- Musiał pojechać do szkoły – odpowiedziałam, a ona zmarszczyła brwi. - Tam znajdują się dwa opętane wilkołaki, które chcą zabić Allison i Kirę. Nie żeby mi tej drugiej było szkoda.

- Nina ! - Krzyknął Scott, patrząc na mnie z wyrzutem.

- Dobra, przecież nic nie mówię – podniosłam ręce w geście poddania. - A Ty co taka zła ? - Skierowałam się w stronę Melissy.

- Gdyby nie twarz Stiles'a, to bym mu przywaliła.

- Rozmawiałaś z nim ? - Zapytałam zdziwiona. Ta kobieta potrafi zaskoczyć.

- Raczej starałam się z nim rozmawiać. Wiecie, co on mi powiedział ? - Zapytała wściekła.

- Nie, oświeć nas – powiedział zły Scott, a ja zgromiłam go wzrokiem.

- Że i tak wyjdzie na jego. Zabije nas wszystkich, a Ciebie – wskazała na mnie palcem – pozbędzie się na końcu, abyś widziała naszą śmierć i cierpiała.

- Zabiję go – odparłam i ruszyłam w stronę salonu, ale zatrzymał mnie Scott. - McCall, puść mnie. Idę powyrywać mu włosy z tego pustego łba.

- Nie zrobisz tego – odpowiedział pewnie.

- A to niby czemu ? Przecież od wyrwania włosów jeszcze nikt nie zginął.

- Nina, uspokój się. Musimy coś wymyślić i pokonać demona – odezwała się spokojnie Lydia, a ja spojrzałam na nią. - Usiądźmy i pomyślmy, co możemy zrobić.

          Tak jak chciała, tak też zrobiliśmy. Każdy z nas zajął miejsce i patrzył w innym kierunku. Ja osobiście zapatrzyłam się na krajobraz za oknem. Było tak spokojnie, że aż ciężko w to uwierzyć. Jeszcze niedawno cieszyłam się z życia. Miałam wokół siebie przyjaciół i mężczyznę, któremu pozwoliłam zawładnąć moim sercem. Byłam szczęśliwa, myślałam nawet o założeniu rodziny. A teraz ? Wszystko się sypie. Nogitsune robi z nami, co chce. A my tańczymy tak, jak on nam zagra. Wiem, co zamierza zrobić i wiem, że muszę grać według własnych zasad. I pomimo tej wiedzy robię to, co on chce. Widzę, że próbuje mnie sprowokować, ale ja się mu tak łatwo nie dam. Nie zabiję Stiles'a, choćby to miała być jedyna szansa na przetrwanie.

          Siedzieliśmy w kuchni przez kilka minut, a między nami panowała totalna cicha, przerywana jedynie naszymi oddechami. Zaczęłam się po chwili denerwować , gdy Lydia zaczęła stukać paznokciami o blat, Scott co chwile wzdychał, a Melissa patrzyła na nas wszystkich niepewnie. Nie można tak dalej żyć. Mieliśmy wpaść na jakiś genialny pomysł, a jak na razie to żadne z nas nie zabrało głosu. Miałam tego dość.

- Długo jeszcze będziemy tak siedzieć ? - Zapytałam zirytowana tą ciszą.

- Aż wpadniemy na genialny pomysł – odezwała się lekko Lydia.

- I co ? Udało Ci się ? - Zapytałam sarkastycznie. - Z tego co wiem, to powinniśmy rozmawiać. Cholera, w ten sposób do niczego nie dojdziemy.

- Masz jakiś pomysł, jak wyciągnąć z tego Stiles'a ? - Zapytała Melissa.

- Mam, ale to plan awaryjny – kolejne kłamstwo. Nie ładnie, Nina, nie ładnie. - A wy ? Macie coś ?

- Z Deaton'em odkryliśmy pewną rzecz – zaczął niepewnie Scott.

- To dlaczego nic wcześniej nie mówiłeś ?

- Bo bałem się Twojej reakcji.

- Aż taka straszna jestem ? - Zaśmiałam się.

- Ostatnio ? Tak. Sama cały czas mówisz, że nad sobą nie panujesz – odpowiedział z żalem.

- To nie moja wina – powiedziałam smutna i spuściłam na chwile wzrok. - Dobrze wiesz, że się nie kontrolowałam. Teraz Nogitsune nie ma ze mną szans i więcej nie zawładnie moim umysłem.

- Skąd ta pewność ? - Zapytał zły. Co ja mu znowu zrobiłam ?

- Stąd, że jeszcze wszyscy stoją w jednym kawałku. Myślisz, że nie wykorzystałby kontroli nade mną ? Przecież już dawno by to zrobił, a jednak dalej jestem sobą.

- Skąd mam wiedzieć, że jesteś prawdziwa ? - Zapytał podejrzliwie, a we mnie się zagotowało.

- Czyś Ty upał na głowę ? Scott, postradałeś już do końca rozum. Jeśli tak ma wyglądać ta rozmowa, to ja podziękuję. Sama się tym zajmę – wstałam z miejsca i chciałam wyjść, ale zatrzymał mnie głos Lydia.

- Nawet nie próbuj stąd wychodzić. Wracasz na swoje miejsce i siadasz na dupie – popatrzyłam na nią zdziwiona. - Mam dość tej głupiej sytuacji. Musimy pracować razem i mieć do siebie zaufanie – tu spojrzała na Scott'a. - Każdy z nas to przeżywa, ale nie możemy rzucać na siebie wzajemnie oskarżeń. Nina jest sobą, ja w to wierzę. A Ty zacznij okazywać to, że jesteś Prawdziwym Alfą. Albo zaczniemy współpracować, albo każdy idzie w swoją stronę.

          Popatrzyłam na nią z niedowierzaniem. Gdzie się podziała stara Lydia ? Tamta nigdy by nie wypowiedziała takich słów. Nigdy nie powiedziałaby o tym, abyśmy się rozdzielili. Nie powiem, zaskoczyła mnie tym. Nie do końca rozumiałam to, co w tej chwili się dzieje. Ale może to i lepiej ? Każdemu z nas przydał się taki zimny prysznic zrobiony przez naszą kochaną Lydie Martin. Ona zawsze potrafiła nas wszystkich pocieszyć, a teraz ma nowy talent do przywoływania nas do porządku.

- Lydia ma rację – odezwała się Melissa. - Powinniśmy walczyć razem, tak jesteśmy silniejsi. No dobra, wy jesteście. Ja niewiele mogę zrobić, ale wy tak. Zawsze walczycie wspólnie, nie pozwólcie, aby jakiś stary dziad w ciele Stiles'a was rozdzielił.

- Przepraszam – odezwał się Scott. - Nie powinienem tego mówić.

- Nikt się nie gniewa – uśmiechnęłam się do niego lekko. - Na co wpadliście z Deaton'em ?

- Nogitsune nie może być w ciele kogoś, kto został przemieniony.

- Nie rozumiem – powiedziałam zdezorientowana. Co on planuje zrobić?

- Jeśli ugryzę Stiles'a, stanie się wilkołakiem, a Nogitsune zginie.

- Chyba oszalałeś ! - Zerwałam się z miejsca. - Nie ma takiej opcji, nie zmienisz go.

- To Ty to zrób.

- Musiałby umrzeć, aby stać się wampirem i mieć w organizmie moją krew. Ale o czym my mówimy ?! Stiles pozostaje człowiekiem.

- Nina, to jedyne rozwiązanie. - Powiedział ostrożnie Scott.

- Gówno prawda – powiedziałam zła. Jak on mógł wpaść na tak kretyński pomysł ?!

- To co zamierzasz zrobić ? - Zapytał zły.

- Mam inny plan. - Powiedziałam i wstałam z miejsca. Czas zrealizować mój pomysł.




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro