ROZDZIAŁ 88

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

          Stałam w miejscu sparaliżowana strachem. Nie bałam się o siebie, ale o Lydie i Stiles'a. Chłopak wyglądał na przerażonego i zdezorientowanego. Dziewczyna zniknęła wraz z kopią Stiles'a. Nogitsune pograł z nami nieczysto, a ja tego nie przewidziałam. Co ze mnie za przyjaciółka, która nie potrafi obronić swoich bliskich ? Przecież to nie miało się skończyć w ten sposób. Plan był całkiem inny.

- Stiles ? - Zapytałam ostrożnie, a chłopak przeniósł na mnie wzrok. - Dobrze się czujesz ?

- Nina – powiedział zrozpaczonym głosem i rzucił się w moją stronę.

          Derek chciał stanąć przede mną, ale ja go skutecznie zablokowałam. Stiles wpadł w moje ramiona i mocno się przytulił. Słyszałam szloch wydobywający się z jego ust. Jego całe ciało trzęsło się, zapewne nie z zimna. Wyglądał okropnie i pewnie również tak się czuł. Było mi go tak cholernie szkoda, że w moich oczach również pojawiły się łzy. Nie potrafiłam go obronić przed demonem, który usiłował go zabić. Obiecałam mu wieczną ochronę, a zamiast niej otrzymał okropny ból i wspomnienia, które pozostaną w nim na zawsze. Nigdy nie zapomni tego, co działo się w jego życiu. Niestety, te wspomnienia nie będą należeć do miłych.

          Stałam w miejscu i tuliłam do siebie Stiles'a. Nikt nie powinien przeżywać tego, co on. A w szczególności taki chłopak, który nigdy nikomu nie zawinił. Zawsze był gotowy do pomocy, chciał chronić innych. Pomimo tego, że jest człowiekiem, niejednokrotnie pokazywał swoją odwagę i przede wszystkim lojalność. Po tych wydarzeniach jego życie się zmieni. Nie będzie już tym samym chłopakiem bez skazy, którym był wcześniej. A ja nie wiem, jak mogłabym mu pomóc. Jedyne, co przychodzi mi do głowy, to hipnoza. Nie zrobię jednak nic bez jego zgody. Nie mam pewności, że mu spodobałby się mój pomysł. Mam zamiar go zapytać, jednak w późniejszym czasie. Teraz on sam musi odpocząć psychicznie po tych wydarzeniach. Wiem jednak, że to niestety nie koniec.

- Co to było ? - Zapytała zszokowana Melissa.

- Udało im się uratować Stiles'a – odpowiedział jej Deaton. - Jednak nie do końca.

- Co znaczy ,, nie do końca '' ? - Zapytał Scott.

- Udało wam się ich rozdzielić, dzięki czemu mamy przy sobie prawdziwego Stiles'a. Nogitsune jednak nie zrezygnował z jego ciała. Można powiedzieć, że stworzył sobie jego kopie. Dopóki żyje, Stiles będzie opadał z sił, aż w końcu ...

- Nic takiego się nie stanie – przerwałam mu. - Nie pozwolę mu na to.

- A gdzie jest Lydia ? Dlaczego zniknęła ? - Zapytała dalej zszokowana Melissa.

- Nogitsune musiał ją porwać – odezwałam się, głaszcząc Stiles'a po głowie. - Skubaniec musiał mieć to zaplanowane już wcześniej.

- Co teraz ? - Zapytał Derek, przyglądając się wszystkim.

- Trzeba sprawdzić stan Stiles'a – odezwała się Melissa. - Muszę go zbadać – kiwnęłam jej głową.

- Stiles ? - Zapytałam cicho, chłopak spojrzał na mnie. - Pójdziesz teraz z Melissą, a ona Cie zbada, dobrze ?

- A Ty ? - Zapytał również cicho.

- Ja muszę zadzwonić do Twojego taty, ale przyjdę do Ciebie. Już nic Ci nie grozi, ten dupek więcej Cie nie dostanie.

- Dziękuję – wtulił się we mnie, a ja pocałowałam go w głowę. - Przyjdź do mnie.

- Obiecuję.

          Chłopak odsunął się ode mnie i spojrzał na Melisse. Ta złapała go za rękę i zaprowadziła po schodach na górę. Odetchnęłam głęboko, jedno zadanie za nami. Stiles jest z nami, ale niestety jeszcze nie do końca cały i zdrowy. Nogitsune w dalszym ciągu ma nad nim władze. Pomimo tego, że chłopak jest z nami, cholerny demon zrobił sobie z jego ciała kopie i pożera jego energię. Zawsze zastanawiałam się, jakby to było z dwoma Stiles'ami, ale teraz doszłam do wniosku, że lepiej nie wiedzieć. Wolałabym jednego Stiles'a Stilinskiego, który byłby sobą, cały i zdrowy.

- Trzeba powiadomić Szeryfa – odezwałam się.

- Może ja to zrobię ? - Odezwał się Chris i spojrzał na mnie smutnym wzrokiem .

- Nie, ja dam radę. W końcu obiecałam mu, że znajdę jego syna.

          Kiwnęli mi w odpowiedzi głowami. Derek spojrzał na mnie z troską wymalowaną na twarzy, a ja jedynie posłałam mu lekki uśmiech. Nie mam siły na większe czyny. Wyszłam z salonu i skierowałam się do kuchni. Nalałam do szklanki wody i upiłam kilka łyków. Wyjęłam telefon z kieszeni i ciężkim westchnieniem wybrałam numer do Szeryfa. Jak ja mam mu powiedzieć, że jego syn jest dalej w niebezpieczeństwie i może umrzeć ? Przecież on się załamie. A może lepiej na razie nie będę tego mówić ? Po kilku sygnałach odebrał połączenie.

- Nina ? Co się dzieje ? - Zapytał zmartwionym głosem.

- Spokojnie, tym razem mam dobrą wiadomość. Przynajmniej w połowie.

- To znaczy ? - Zapytał zniecierpliwiony.

- Stiles jest właśnie z nami w domu Scott'a. Udało nam się go odzyskać, jednak Nogitsune tak jakby skopiował jego ciało i w dalszym ciągu czerpie z niego siły.

- Mój syn się odnalazł ?!

- Właśnie to powiedziałam – zaśmiałam się.

- Co z nim ? - Zapytał ożywiony.

- Jest wystraszony i zapewne zmęczony, ale żyje. Melissa właśnie wzięła go na górę, aby zobaczyć jego stan zdrowotny.

- Będę za kilka minut, już do was jadę. Nie wiem, jak Ci dziękować.

- To nie ja go znalazłam. Jedynie pomogłam go odzyskać. Ale pogadamy na miejscu. Czekamy.

- Już jadę – rozłączył się.

          Uśmiechnęłam się sama do siebie. Nareszcie coś zaczęło się układać po naszej myśli. Może jeszcze nie jest idealnie, ale zawsze to jakiś krok w stronę szczęścia. Mamy Stiles'a, więc teraz wystarczy go tylko uratować spod władzy Nogitsune. Na to mam już swój własny plan, na całe szczęście. Ruszyłam z miejsca i skierowałam się na górę, po drodze wstępując do salonu.

- Idę do Stiles'a – poinformowałam mężczyzn znajdujących się w pomieszczeniu.

- Co z Szeryfem ? - Zapytał Derek.

- Za kilka minut będzie na miejscu.

          Kiwnął mi głowa, a ja ruszyłam przed siebie. Teraz musi być tylko dobrze. Już nic nie stanie mi na przeszkodzie, pozbędę się demona raz na zawsze. Zapłaci za wszystko, co nam zrobił.



* Perspektywa Lydii *

          Ocknęłam się w jakimś dziwnym i zimnym miejscu. Po chwili, gdy ból głowy zelżał, rozejrzałam się dookoła. Wydawało mi się, że siedzę w jakimś dziwnym tunelu. Chyba nigdy wcześniej tu nie byłam, przynajmniej nie rozpoznaję tego miejsca. Cholera, gdzie ja jestem ?Gdzie jest reszta ? Co ze Stiles'em ? Co z resztą ?

          Wstałam powoli z ziemi, przytrzymując się ściany, i zaczęłam nasłuchiwać dźwięków. Nie słyszałam nic, oprócz dziwnych szeptów. Wydawało mi się, że jest ich ze sto. Każdy szeptał coś innego, ale wszystkie w jednym celu. Słowo ,, śmierć '' powtarzało się bardzo często. Muszę jak najszybciej wyjść stad i odnaleźć przyjaciół. Muszę być pewna, że im nic nie grozi.

          Zaczęłam przemierzać korytarze, które tworzyły labirynt. Za cholerę nie wiedziałam, w którą stronę mam się kierować. W oddali słyszałam odgłos kroków, ale nie wiem, z której strony od dochodził. Wszystko wydawało się takie samo, nic się nie wyróżniało. Albo mam paranoje, albo kręcę się w koło bez sensu. A może to tylko sen, z którego zaraz się obudzę ? Nagle przede mną pojawiła się postać łudząco przypominającą mojego przyjaciela.

- Stiles ? - Zapytałam z nadzieją. Jednak udało nam się go uratować?

          W odpowiedzi usłyszałam czyjś szyderczy śmiech. Po głosie poznałam Stiles'a, jednak to chyba nie był chłopak. Postać zaczęła się do mnie zbliżać, a ja stawiałam kroki do tyłu, aby się oddalić. Cholera, to chyba nie był mój przyjaciel, a Nogitsune. Ale przecież to nie możliwe. Oznaczałoby to, że nie uratowaliśmy chłopaka. A może jednak nam się udało ? Mam okropny mętlik w głowie.

- Nareszcie się obudziłaś – powiedział ze śmiechem.

- Kim jesteś ? - Starałam się, aby mój głos brzmiał pewnie.

- Nie poznajesz mnie ? - Widziałam na jego twarzy smutek, który zapewne nie był prawdziwy. - Przecież to ja, Twój przyjaciel.

- Nogitsune – wysyczałam zła.

- Jednak jesteś inteligentna , Lydio.

- Czego ode mnie chcesz ?

- Od Ciebie ? Wiele. Jesteś Banshee, potrafisz przewidzieć śmierć. Powiedz, słyszysz te szepty ?

- Co ? - Zapytałam zdziwiona. Skąd on o nich wie ?

- Nie udawaj głupiej – pokręcił głową irytowany. - Odpowiedz.

- Słyszę – odpowiedziałam niepewnie.

- Słyszysz głos mówiący o śmierci Stiles'a ?

- Nie – pokręciłam głową. - Stiles nie umrze.

- Mylisz się. Może udało wam się nas rozdzielić, ale nie udało wam się uwolnić go spod mojej władzy. Jak widzisz, jego ciało należy do mnie. Stopniowo będzie umierał, aż w końcu pożegna się z tym światem na zawsze.

- Nie prawda, Nina na to nie pozwoli.

- Skąd masz taką pewność ? - Zaśmiał się. - Na ślepo jej ufacie, chociaż nie powinniście. Ona jest wampirem, istotą siejącą śmierć. Ona was wszystkich zabije, a wy jej na to pozwolicie.

- Nie zrobi tego. Nina nas kocha.

- Bzdura ! Ona nie ma uczuć. Jest maszyną do zabijania. Za niedługo sama się do tego przyzna.

- Nigdy ! Nina nas kocha, dba o nas ! A Ty zginiesz z jej ręki !

          Odwróciłam się szybko i pobiegłam przed siebie. Słyszałam za sobą śmiech Nogitsune i jego kroki. Nie chciałam się jednak zatrzymywać. Muszę szybko znaleźć stąd wyjście i wrócić do przyjaciół. Oni mnie teraz potrzebują. Muszę przypilnować Niny, aby nie zrobiła nic głupiego. Wiem, że posiada jakiś plan. Boję się jednak, że podłoży się za Stiles'a, ona niestety jest do tego zdolna.

          Biegłam korytarzami tego labiryntu, ale w dalszym ciągu nie widziałam wyjścia. Szepty nasilały się, przez co zaczęła mnie boleć głowa. Nie chciałam wsłuchiwać się w ich głosy, chciałam się stąd tylko wyrwać. Jeden szept nagle sprowadził mnie na ziemie. Stanęłam gwałtownie, a w moich oczach pojawiły się łzy. Szept się nasilił, zagłuszając całą resztę. Jedno zdanie, które teraz dotarło do moich uszu. To, czego obawiałam się najbardziej. To, czego nie chciałam nigdy usłyszeć. Coś, przez co straciłam nadzieję, która jeszcze we mnie była. Jedno, cholerne zdanie. Ten cholerny szept, powtarzający w kółko to samo.

- Nina Fortem umrze.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro