ROZDZIAŁ 92

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

           W tym momencie jestem mierzona groźnym wzrokiem przez niejakiego Scott'a McCall'a, który mówi ,, Albo mówisz prawdę, albo Cię zabiję '' . Nie wiem, czy mam się śmiać czy płakać. Wiem jednak, że jestem w ciemnej dupie. Co mam mu powiedzieć ? Wkręcić kolejną bajeczkę, czy powiedzieć prawdę ? Niech mnie ktoś zastrzeli już teraz, błagam.

- Kto to był ? - Wywarczał Scott przez zaciśnięte zęby, czyli mam problem.

- Kurier ? - Zapytałam udając głupią.

- Czy Ty próbujesz udawać głupią ? - Ciekawe, w jaki sposób się zczaił.

- Nie ? - Bardziej zapytałam niż stwierdziłam. - Nie mam pojęcia, o co Ci chodzi.

- Tak ? Kto do Ciebie dzwonił i kto tu jedzie ? - Czy on musi być taki uparty ?

- A to przesłuchanie ? - Udałam złą, chociaż w środku trzęsłam się z nerwów. On nie może znać prawdy. Myśl, co by mu tu na szybko wkręcić.

- Nina, nie bajeruj. Gadaj prawdę.

          I teraz nadeszła ciężka chwila w moim życiu. Co ja niby mam mu powiedzieć ? Przecież za prawdę mnie zabiję, a za kłamstwo się obrazi. Cholera jasna, jeśli mnie tam na górze słyszycie, to pomóżcie w jakikolwiek sposób. Nina Fortem ma kłopoty i potrzebuje pomocy, ktoś chętny ? Przyjmę wszystko.

- No bo ten – zaczęłam niepewnie. - Umówiłam się z taki jednym facetem i on właśnie do mnie jedzie – w duchu liczyłam na to, że Scott mi uwierzy. Nadzieja umiera ostatnia, prawda ?

- Z jakim facetem ? - Zapytał podejrzliwie.

- Nie mam bladego pojęcia – pokręciła głowa. - Poznałam go w internecie.

- I umówiłaś się z kimś , kogo nie znasz ?

- Zgadza się. Przecież zawsze mogę wymazać mu pamięć - wzruszyłam ramionami.

- Wierz, że Ci nie wierzę ?

- Zdaję sobie z tego sprawę – pokiwałam głowa.

- Więc kto to był ? - Zapytał zły.

- Scott, daj sobie spokój. To, z kim rozmawiam przez telefon to moja sprawa. Tobie nic do tego.

- Okłamujesz mnie, wiem to – warknął. - Mieliśmy mówić sobie prawdę.

- Najpierw odpowiedz sobie na pytanie, czy Ty jesteś ze mną całkowicie szczery.

          Nie powiem, abym się nie wkurzyła. Scott nie jest ze mną szczery, okłamuje mnie lub nie informuje o ważnych sprawach, a ode mnie tego oczekuje. Przykro mi bardzo, ale nie mam zamiaru zwierzać mu się ze wszystkiego, co on by chciał wiedzieć. Z resztą, im mniej wie tym lepiej śpi.

- Nina, nie dołuj mnie. W tej chwili mówisz prawdę, albo wchodzę do Twojej głowy w bolesny sposób.

- Nie zrobisz tego – powiedziałam oburzona.

- Zrobię – na potwierdzenie swoich słów wysunął pazury. No i jestem w dupie.

          Co ja mu teraz powiem ? Nic. Bo właśnie Ci z góry mnie chyba wysłuchali. Stiles rzucił się nagle, budząc całkowicie. Wyglądał okropnie, więc od razu doskoczyliśmy do niego. Stiles wstał z miejsca i zatoczył się do tyłu. Natychmiastowo złapałam go za ramiona i przycisnęłam do swojego ciała. Zaniepokoiła mnie temperatura jego ciała. Był cholernie zimny, a tak nie powinno być.

- Scott, przynieś jakąś ciepłą bluzę – zarządziłam od razu. - On jest lodowaty.

          Chłopak kiwnął mi głowa i natychmiastowo pognał na górę. Ja pomogłam Stiles'owi usiąść i przytuliłam go mocno. Starałam się za pomocą magii ogrzać jego ciało. Chyba jednak wolę przesłuchanie Scott'a, to było przyjemniejsze od cierpienia Stiles'a. Cholera jasna, pieprzony Nogitsune zaczyna coraz gorzej na niego działać. Klaus, radzę Ci ruszyć dupę, bo zginiesz marnie.

          Stiles trząsł się cały czas, jakby w ogóle nie odczuwał mojego ciepła. Cholera, co mam zrobić ? Zwiększyłam swoją moc, aby ogrzać go mocniej. Nie jest to najlepsze rozwiązanie w mojej sytuacji, ale przecież nie go zostawić . Później będę się martwić o konsekwencje.

- Ta jest najgrubsza – powiedział Scott i podał mi bluzę.

- Załóż – powiedziałam do Stiles'a i pomogłam mu się ubrać. Ten jednak dalej się trząsł. - Trzeba go jeszcze okryć kocem.

- Jasne – Scott wyszedł i po kilku sekundach wrócił z dwoma kocami. - Mogą być ?

- Tak, pomóż mi go szczelnie okryć – Scott wykonał moją prośbę i już po chwili chłopak był okryty.

- Co się ze mną dzieje ? - Zapytał załamany Stiles.

- Nie przejmuj się, to minie. Wszystko wróci o normy – uspokajałam go.

- A jeśli nie ?

- Nawet tak nie myśl. Obiecałam Ci, że naprawię to wszystko. Ja zawsze dotrzymuję słowa, pamiętasz ? Ufasz mi ?

- Ufam Ci, ufam wam – spojrzał najpierw na mnie, a później na Scott'a. - Ale Nogitsune się nie cofnie.

- Nie musi – powiedziałam spokojnie. - Mam plan, Stiles, wszystko będzie dobrze.

- Jaki plan ?

- Pozbędę się go raz na zawsze , obiecuję.

          Chłopak wtulił się we mnie i schował twarz w zagłębieniu mojej szyi. Westchnęłam ciężko, bojąc się o niego. Wiem, że dam radę, bo mam poparcie i pomoc Klaus'a. Dobra, poparcia nie mam, bo on nigdy nie poprze tak głupiego pomysłu. Ale obiecał mi pomoc, a to już coś. Boję się jednak, że zaraz po przyjeździe skręci mi kark i nakopie do dupy, nie zgadzając się na nic.

- Dzwoniłem do Parrish'a – Szeryf oznajmił zaraz po wejściu do salonu. - Wszyscy szukają Lydii i Meredith. Obie przepadły jak kamień w wodę.

- Może Nogitsune porwał też Meredith ? - Zapytała Melissa.

- Możliwe, chociaż jakoś mi to nie pasuje - odezwałam się. - Po jaką cholerę mu dwie dziewczyny ? Nawet nie wiemy, czy Meredith faktycznie jest Banshee, to tylko domysły.

- Co robimy ? - Zapytał Szeryf .

- Trzeba je znaleźć, to najważniejsze. Musimy chronić Stiles'a, to oczywiste. Może przeniesiemy go do mnie ? U mnie będzie bezpieczny, przynajmniej mam taką nadzieję. Musimy namierzyć Nogitsune i się go pozbyć. A ja muszę jechać na wakacje, zdecydowanie.

- A ta znowu o wakacjach – zaśmiała się Melissa. - Zabiorę Cię.

- Serio ? Jestem jak najbardziej za – uśmiechnęłam się szeroko.

          Spojrzałam na Stiles'a i zobaczyłam grymas bólu na jego twarzy. Zaniepokoiłam się tym, jest coraz gorzej. Patrzyłam na niego z troską, musiałam mu jakoś pomóc.

- Stiles ? Boli Cię coś ?

- Nie, jest dobrze.

- Dlaczego kłamiesz ? - Zapytałam spokojnie i z troską.

- Nie boli, naprawdę.

- Scott ? - Chłopak spojrzał najpierw na mnie, a następnie na Stiles'a. - Możesz ?

          Ten w odpowiedzi kiwnął mi głową i usiadł po drugiej stronie Stiles'a. Spojrzał na jego twarz i złapał go za rękę. Natychmiast pojawiły się czarne żyłki, a przecież go wcale nie boli. Czy faceci mogliby przestać zgrywać bohaterów ? Powinni schować czasem dumę w kieszeń i dać sobie pomóc. Przecież to nic złego. Cieszę się, że jednak jestem kobieta. Moje przemyślenia przerwał telefon, który nie należał do mnie. Scott przeprosił nas i wyszedł odebrać, a ja przejęłam resztę bólu od Stiles'a. Później będę musiała się doładować.

- Nie powinnaś tego robić – odezwał się Stiles.

- Czemu ? - Zapytałam zdziwiona. - Przecież nie umrę od tego.

- Ale będziesz osłabiona. Wystarczy, ze mnie ogrzewasz.

- Spokojnie , dam radę – puściłam mu oczko.

- Kira dzwoniła – powiedział Scott wchodząc do salonu.

- To bardzo interesujące – powiedziałam sarkastycznie.

- Meredith jest w szkole.




*****************************

Hej, kochani :*

PRZEPRASZAM ! Rozdział do dupy, słaby i krótki. Możecie mnie zabić, serio. Do tego dodany o tak późnej godzinie. Nie mogłam się skupić na pisaniu , ponieważ mam chwilowe problemy w życiu. Obiecuję poprawę.

BARDZO MOCNO WAS PRZEPRASZAM !!! :(

Miłej nocy :*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro