ROZDZIAŁ 99

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

           Staliśmy przytuleni do siebie kilka minut. Tak naprawdę to jakoś nie miałam ochoty ich puszczać. Chciałam czuć, że są przy mnie cali i zdrowi. Brakuję mi tu jedynie Lydii, bez niej jest jakoś dziwnie. Musimy ją znaleźć jak najszybciej i odbić z rąk Nogitsune. Oby była cała i zdrowa. Z tej pięknej chwili wyrwał mnie dźwięk nadjeżdżającego samochodu, przez co oderwałam się od reszty. Zauważyłam pojazd zbliżający się w naszą stronę. A kto nam przerwał ? Moja kochana przyjaciółka, inaczej nazywana Kirą. Mam ochotę ją zamordować, zaraz, teraz, natychmiast. Zaparkowała obok mojego auta. Wysiadła i skierowała się do nas. Stanęła w miejscu i popatrzyła na nas.

- Cześć, przepraszam , że tak długo, ale musiałam ...

- Tak, tak, to bardzo interesujące – przerwałam jej natychmiastowo. - Jakoś nie interesują mnie powody Twojego spóźnienia.

- Nina – Scott ponownie próbował mnie uspokoić.

- Przykro mi , Scott, ale mam ważniejsze sprawy na głowie niż jej spóźnienie. Jak dla mnie mogła w ogóle nie przyjeżdżać, jakoś bym nie rozpaczała.

- Nina, wiem, że mnie nie lubisz i nie masz zamiaru zmienić swojego nastawienia co do mnie – zaczęła lisica, a ja spojrzałam na nią zdziwiona. - Chcę wam pomóc odnaleźć Lydie i pozbyć się Nogitsune.

- Sposobem swojej matki ?

- Nie, ona się myli. Nie mam zamiaru zabijać Stiles'a. Nie musisz mi w nic wierzyć, zrozumiem to. Pozwól mi jednak pomóc. Chcę, abyśmy wszyscy wyszli z tego cało. Jeśli mogę zrobić coś, co wam pomoże, to to zrobię.

- No proszę, pierwszy raz nie przekonujesz mnie do siebie – powiedziałam z uniesionymi brwiami. - To jednak nie zmieni mojego nastawienia do Ciebie, bądź tego świadoma.

- Nie zamierzam Cię przekonywać do siebie ani teraz, ani nigdy. Nie lubisz mnie ? Trudno. Ale pozwól mi pomóc.

- Spoko, rób co chcesz. Nie daj się zabić i najlepiej będzie,  jak utrzymasz swoją matkę z daleka od Nogitsune.

- Postaram się, obiecuję – uśmiechnęła się do mnie lekko.

- Jeśli chcesz, aby Twoja matka przeżyła, to lepiej zrób wszystko, aby trzymała się z daleka. Jeśli wpieprzy się w to i spróbuje zabić teraz Nogitsune, to pozbawię ją życia. Nie pozwolę jej zabić przyjaciela.

- Też nie mam takiego zamiaru i jej o tym otwarcie powiedziałam. Ona jednak w dalszym ciągu jest przekonana, że jedynie śmierć może go pokonać.

- I ma racje – nie wierzę, że to mówię, ale co tam. - Nogitsune można pokonać jedynie przez śmierć.

- Masz zamiar go zabić ? - Zapytała zdziwiona dziewczyna.

- Tak, innego wyjścia nie ma. Jednak najpierw mam zamiar przenieść go do innego ciała, aby uwolnić całkowicie Stiles'a. O szczegóły nie pytaj, bo nawet oni ich nie znają – wskazałam na resztę.

- Dobra, w takim razie trzeba znaleźć Lydie i postarać się nie zginąć ? - Zapytała Allison.

- Tak, genialny plan – powiedział sarkastycznie Stiles. - A co, jeśli pojawią się demony ?

- Nie dajecie się zabić – odparłam spokojnie. - Najlepiej to wiejcie jak najdalej od nich, aby nie walczyć.

- Przede wszystkim musimy walczyć razem, nigdy osobno – odezwał się poważnie Scott. To chyba ma być jakieś ważne przemówienie. - Już raz byliśmy w takiej sytuacji, gdy szukaliśmy Malii. Współpracowaliśmy razem i udało nam się namierzyć dziewczynę, a następnie uratować. To samo miało miejsce podczas ataków stada Alf. Razem jesteśmy silniejsi i zawsze w stanie pokonać wroga – Scott spojrzał na mnie jakby chciał, abym zabrała głos. A co ja jestem, Alfa wampir ?

- Dobra – kiwnęłam mu głową i chwilę się zastanowiłam. - Nie jesteśmy idealni, to wie każdy. Ja nie jestem dobra, to też wszyscy wiemy – Isaac i Stiles się zaśmiali. - W każdym razie musimy trzymać się siebie nawzajem. Nie ważne, w jakich stosunkach jesteśmy z drugą osobą – tu spojrzałam na Kire. - Może i jestem wredną i arogancką suką, ale nie dam zabić żadnego z was, tego możecie być pewni. Pomimo tego, że każdy z nas jest inny, skoczymy za sobą w ogień. Jesteśmy stadem, a w grupie jesteśmy najsilniejsi. Nigdy nie wątpcie w to, kim i jacy jesteście. Mamy coś czego Nogitsune nie ma. Mamy siebie, przyjaźń i miłość. On nie zna tego i nigdy nie pozna. Starajcie się nie zostawać nigdzie pojedynczo, bo on może to wykorzystać. Brońcie się nawzajem, nie bójcie się prosić o pomoc. Jeśli będziecie w tarapatach, to wezwijcie mnie w myślach, a wtedy postaram się jak najszybciej przybyć wam z pomocą. Ty też, Kira. Pomimo mojej nienawiści do Ciebie, mam zamiar Cię bronić przed demonami. Nie schrzań tego.

- Nina ma rację, chyba jak zawsze – zaśmiał się Scott. - Trzymamy się razem i odnajdujemy Lydie. Następnie wiejemy stąd, zanim dojdzie do walki. Jeśli jednak nie zdążymy, to nie dajcie się zabić. Pamiętajcie, dla kogo tu jesteśmy. Każdy z nas jest tu po to, aby uwolnić Lydię. To jest nasze zadanie.

- Ja jestem tu, bo nie chcę odrabiać lekcji – powiedział Isaac, a ja parsknęłam śmiechem.

- Przykro mi, Stiles, ale ktoś próbuję Cię wygryźć z roli tego zabawnego – zaśmiałam się do chłopaka.

- Isaac, policzymy się jeszcze – zagroził mu palcem, a my wybuchliśmy śmiechem.

- Każdy wie, co ma robić ? Szukamy Lydii, w razie problemów wzywacie mnie. Jasne ?

- Jak słońce – odpowiedziała mi Allison, a reszta kiwnęła głowami na znak zgody.

- To w drogę.

          Scott podszedł do bramy i zerwał kłódkę, a ja wyjęłam z kieszeni telefon. Odblokowałam ekran, jednak nie miałam żadnych wiadomości. Wyciszyłam dźwięki jeszcze u Scott'a w domu, aby nie przeszkodziły nam w misji. Miałam cichą nadzieję, że Klaus do mnie zadzwoni lub chociaż napisze, że jest już w Beacon Hills i czeka na mój znak. A tu pustka. Cholera, coraz bardziej martwię się tym, że nie zdąży na czas. Sama nie wykonam całego zadania, nie poradzę sobie z tym. Schowałam urządzenie do kieszeni i ruszyłam za resztą. Stanęliśmy przed budynkiem i zaczęliśmy się rozglądać dookoła. Ujrzałam pewną postać, której nie chciałam tutaj spotkać.

- To są chyba jakieś jaja – powiedziałam głośno. - Życie Ci niemiłe ? - Każdy spojrzał na mnie zdziwiony.

- Przyszłam dokończyć zadanie – odezwała się Noshiko. - Nie powstrzymasz mnie.

- Zawsze mogę Cie zabić – wzruszyłam ramionami.

- Nie zabijasz niewinnych.

- Ty do takich nie należysz. Dodatkowo chcesz zabić mojego przyjaciela, na co nie mam zamiaru Ci pozwolić.

- Nie ma innego wyjścia – odpowiedziała pewnie.

- Nie ma ? No popatrz, a ja znalazłam – powiedziałam z wyraźnym gniewem . - Radzę Ci stąd wiać, Noshiko. Nie cofnę się przez zabiciem Cie.

- Mamo, co Ty tu robisz ? - Zapytała oburzona Kira. - Miałam się nie wtrącać.

- Mamusia słucha jak córeczka – mruknęłam cicho pod nosem, a Scott spojrzał na mnie spod byka. - Dobra, nie róbmy afery. Noshiko do domu, a my idziemy po Lydie.

- Nigdzie się nie wybieram, mam zamiar zabić Nogitsune raz na zawsze – powiedziała pewna siebie.

- A ja mam zamiar zabić Ciebie raz na zawsze. Sprawdzimy, która będzie pierwsza ? - Zapytałam i zrobiłam krok w jej stronę.

- Nie, Nina – powiedziała Kira i stanęła przede mną. - Macie ważniejsze zadanie. Znajdźcie Lydie, ja się nią zajmę.

- Nie jestem pewna, czy to dobry pomysł.

- Ja i Allison tu zostaniemy z Kirą – szepnął Isaac tak, aby Noshiko tego nie słyszała.

- Oni mają rację, Nina – odezwał się Scott. - Nie mamy czasu na niepotrzebne kłótnie z Noshiko, musimy znaleźć Lydie.

- Zgoda, ale postarajcie się ją zatrzymać – zgodziłam się od niechcenia. Nie bardzo podobał mi się ten pomysł, ale większego wyjścia nie było.

- Zatrzymamy ją, a wy lećcie – powiedziała Kira i uśmiechnęła się lekko.

- Wzywajcie w razie problemu – kiwnęli mi głowami.

            Wraz ze Scott'em i Stiles'em ruszyliśmy do wnętrza budynku. Musimy odnaleźć Lydie jak najszybciej, zanim na zewnątrz rozpęta się prawdziwe piekło. Powtarzam się, wiem. Cholera, nie moja wina, że się tak martwię o wszystkich. Noshiko ma tupet, żeby się tu pokazywać. Doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że nie dam zabić Stiles'a. Wie, że nic nie powstrzyma mnie przed zabiciem jej. Nie porozmawiała z nami na ten temat tej akcji i przychodzi tutaj pewna tego, że uda jej się zabić Nogitsune. To nawet ja nigdy w życiu bym na to nie wpadła. Nie wiem, co ta kobieta ma z głową, ale lepiej, żeby zaczęła się już leczyć. Przy okazji może wziąć ze sobą córkę, może tej też się coś poprawi.

            Swoją drogą, Kira strasznie mnie zaskoczyła. Byłam pewna, że wywiąże się między nami kolejna awantura na temat tego, że jej nie lubię. Ona jednak schowała dumę w kieszeń i nie prosiła mnie o sympatię, tylko o zgodę na jej pomoc. Nie powiem, zaimponowała mi. Nie zmienia to jednak faktu, że w dalszym ciągu mam ochotę ją zabić. Nie ważne, jak miła i kochana w stosunku do mnie będzie, moja natura jest niezmienna. Próbowałam ją tolerować, polubić, ale jednak nie potrafię tego zrobić. Tak zostanie już na zawsze. Jedynie mogę postarać się jej nie zabić, co i tak graniczy z cudem. Ta dziewczyna samym swoim wyglądem mnie wkurza, nie mówiąc już o głosie czy głupim jej gadaniu o wielkiej przyjaźni.

           Weszliśmy do środka i rozejrzeliśmy się. Było ciemno, zimno i nieprzyjemnie. W powietrzu czuć było odór śmierci. Każda istota nadprzyrodzona bez problemu poczuje tu zapach, który może wywołać odruch wymiotny. Mnie osobiście ciągnęło, ale dałam radę się powstrzymać. Scott za to jest zielony na twarzy. W innej sytuacji pewnie bym się z niego śmiała, ale nie teraz. Nie dziwię mu się, tu jest okropnie.

- Trzymamy się razem, ok ? - Zapytałam szeptem chłopców.

- Dobry pomysł – odpowiedział mi Stiles.

- Scott ? Dobrze się czujesz ? Może lepiej wyjdź na zewnątrz – powiedziałam zmartwionym głosem. Nie chciałam, aby źle się czuł.

- Nie, wszystko gra. Dam radę, teraz najważniejsza jest Lydia.

- Dobra, w takim razie Ty idziesz pierwszy, za Tobą Stiles, a ja chronię tyły. Jakby co to biegnijcie przed siebie, nie zwracajcie na nic uwagi. Nawet, gdybym nagle zapadła się pod ziemię lub padła na podłogę martwa. Macie znaleźć Lydię, jasne ?

- Tak, jak słońce – odpowiedział Scott.

- W drogę.

            Kiwnęli mi głowami i ruszyliśmy przed siebie. Wyostrzyłam swoje zmysły, aby wyłapać każdy, nawet najmniejszy dźwięk. Nie był to najlepszy pomysł, ponieważ czułam zbłąkane dusze znajdujące się w tych tunelach. Nie chcę nawet wyobrażać sobie , co Lydia czuje w takim miejscu. W końcu to ona przewiduje śmierć, również słyszy szepty umarłych. Zapewne jest jej okropnie ciężko. Tym bardziej musimy ją szybko znaleźć i uwolnić z tego okropnego miejsca.

              Szliśmy już dobre kilka minut, ale żadnej żywej duszy w pobliżu nie spotkaliśmy. Nie czułam niczyjego ciepła, ani nie słyszałam bicia serca, oprócz Scott'a i Stiles'a. Coraz bardziej obawiałam się tego, że Nogitsune zdążył zabić Lydię, a my jej nie uratowaliśmy. W pewnym momencie usłyszałam za sobą czyjeś kroki. Odwróciłam się gwałtownie, ale nikogo nie zauważyłam. Wzruszyłam ramionami i ruszyłam przed siebie. Chłopcy zdążyli się oddalić, ale przecież spokojnie ich dogonię. Słyszę i wyczuwam ich, więc bez problemu się odnajdziemy. Ponownie usłyszałam czyjeś kroki za sobą i poczułam obecność jakiejś obcej osoby. Odwróciłam się gwałtownie, ale ponownie niczego nie zobaczyłam. Chciałam już ruszyć przed siebie we wcześniejszym kierunku, ale wtedy poczułam okropny ból głowy. Upadłam na ziemie z głośnym hukiem. Ostatnie co zobaczyłam, to męskie buty. Potem była już tylko ciemność.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro