Hortu

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Ruiny miasta Chichen, półwysep Jukat, Meksyk

Słońce świeci na horyzoncie. Nie wiem co mi odbiło aby samej bez przewodnika tu przyjść. W sumie jak mogłabym racjonalnie wytłumaczyć mu przyczynę mojej wizyty w tym miejscu. Że niby chcę zdobyć niezwykłą nadprzyrodzoną broń? Uznał by mnie za wariatkę. Przeszłam już około 10 kilometrów od ostatniej cywilizowanej wioski, teraz żałuję że nie wypożyczyłam samochodu. Chociaż i tak daleko bym nim nie zajechała, przez te zarośla i skały nie dałaby rady się nim przedostać. Pieniędzy za dużo też nie mam, więc to było by tylko marnotrawstwo bez żadnego zysku. Otarłam pot z czoła stając na dużej skale. Uśmiechnęłam się promienie gdy w niedalekiej odległości zobaczyłam ruiny miasta. Już tylko kawałek mi został.

Pewnie zastanawiacie się po co tu jestem. Odpowiedź jest prosta, przeżycie kolejnej przygody jak Indiana Jones. Kocham tego bohatera, wszystkie filmy znam na pamięć. Wracając do tematu, szukam tu pewnej broni. Według legend i zdobytych prze zemnie informacji pod gruzami tego miasta jest świątynia Hortu. Majowie go czcili, był świętym duchem tak przynajmniej uważali. Z innych źródeł wiem że był upadłym aniołem. Uciekł z Nieba i całkiem nieźle urządził się na ziemi, był czczony jak Bóg. Jego braciom to się nie spodobało, więc zabili go. Lecz zanim to się stało, Hortu przewidział taką możliwość. Rzucił potężne zaklęcie na dwa ostrza wykute z mieszanki srebra i anielskich ostrzy. Według legendy owe przedmioty potrafią zabić wszystko, mają też w sobie cząstkę łaski Hortu. Dlatego gdy ktoś kto jest godny zdobędzie te ostrza zbudzi ducha Hortu, który będzie mógł zemścić się na swoich braciach. To nie pierwsza taka moja wyprawa, można powiedzieć że mam to we krwi. Od zawsze lubiłam podróże, historię starożytnych budowli, sztukę itp i ta adrenalina gdy ryzykuje życie tylko po to aby zdobyć jakiś przedmiot, który pomoże uratować mi niewinnych ludzi przed potworami.

Doszłam w końcu do wyznaczonego celu. Stojąc przy wejściu do podziemnego tunelu prowadzącego do świątyni zdjełam swój ogromny plecak. Aż dziwne że dałam rady go tyle czasu dźwigać, bo nie jestem jakoś nad zwyczaj silna. Jestem szczupła i mam ledwo 1,60 wzrostu, czemu los jest taki nie sprawiedliwy i nie mógł dać mi chociaż jeszcze z 5 centymetrów wzrostu. Ciężkie jest życie kurdupla. I to nie raz dało mi w kość.

Rozciągnęłam się trochę. Od tego noszenia tak ciężkich rzeczy rozbolały mnie plecy. Wyjęłam z plecaka linę i podpinki z hakiem. Wbiłam kołek w ziemię i podczepiłam linę, którą się obwiązałam i podczepiając do szelek, które nałożyłam na siebie. Założyłam kask z latarką oraz założyłam na plecy małą torbę tylko z niezbędnymi rzeczami żeby się nie obciążyć. Powoli zaczęłam zjeżdżać po linie w dół. Troche to zajęło, ale gdy tylko poczułam pod stopami grunt odpiełam się i włączyłam latarkę wyciągając przy okazji naładowany pistolet. Lepiej być przygotowanym, nigdy nie wiadomo co można spotkać w tak ciemnych i przerażających tunelach, a zwłaszcza gdy jest się samej tak daleko od cywilizacji. Czasami żałuje, że jestem tak lekkomyślna i lecę za kolejnymi przygodami. Coś mi się zdaje że w takim tępie długo nie pożyję. Ale nic nie mogę poradzić że uwielbiam takie rzeczy. To w jakiś sposób sprawia że moje życie jest na prawdę ciekawe i ma jakiś sens.

Ruszyłam wzdłuż wyrytego tunelu, jednocześnie rozglądając się uważnie. Mimo że mam latarkę to i tak ciężko dostrzec tu cokolwiek. Krople spływającej wody uderzają o skały, a do tego co jakiś czas słychać jakieś dźwięki jakby osuwających się kamieni. Czuję się jakbym była w horrorze, tyle że w tych filmach rzadko ktoś przeżywa. Przełknęłam nerwowo ślinę klnąc w duchu, że jednak przyszłam tu sama gdy usłyszałam głośniejsze niż dotychczas uderzenie. Obejrzałam się w stronę hałasu świecąc latarką, ale nic nie zobaczyłam. Z lekką obawą ruszyłam dalej.

Doszłam do jakiejś dużej przestrzeni, po drugiej stronie zobaczyłam marmurowe wyrzeźbione duże drzwi i obok nich kolumny. Nareszcie dotarłam w odpowiednie miejsce. Podeszłam tam. Spróbowałam otworzyć drzwi, ale nawet nie dgrneły. Burknęłam niezadowolona. Wyjęłam z torby ładunek wybuchowy w głowie pochwalając się, że to wcale nie był głupi pomysł aby to wziąść. Przykleiłam ładunek do drzwi i odsunęłam się na bezpieczną odległość. Przewidziałam wcześniej, że będąc pod ziemią mogłabym zakopać się żywcem dlatego wybrałam bardziej bezpieczny ładunek, który nie zrobi zbyt dużego bum, a i tak dobrze zadziała. Nacisnęłam przycisk i zakryłam uszy chowając się za skałą. Gdy było już po wybuchu zobaczyłam, że po drzwiach został tylko gruz i unoszący się pył. Ostrożnie weszłam do pomieszczenia. Zaparło mi dech w piersiach gdy zobaczyłam co tu się znajduje. Połno tu różnych posągów, zdobień naściennych, przedmiotów, bogactw oraz dziwnych znaków na ścianach, wyglądają jak runy czy jakieś symbole ochronne. Zapakowałam trochę diamentów, innych pięknych kamieni, złoto oraz srebro. Zawsze się trochę pieniędzy przyda, a zwłasza prowadząc koczowniczy tryb życia. Wtedy zauważyłam stojący po drugiej stronie ołtarz, na którym na czerwonym materiale leżą dwa ostrza. Za ołtarzem stoi duży posąg przedstawiający skrzydlatego mężczyznę, zapewnę Hortu. Ustałam przed ołtarzem. Chciałam zabrać ostrza, ale zawachałam się. To przecież jest zbyt proste, musi być pewnie jakiś haczyk. Wiele ludzi tego szukało, a mi bez większych problemów udało się. Teraz to na pewno czuję jakiś podstęp. Ale mimo obaw i możliwych konsekwencji, bo moja ciekawość i myśl że najwyżej później będę się martwić, zwyciężyły. Niepewnie zawinęłam ostrza w czerwony materiał i podniosłam je do góry czekając czy wydarzy się coś niezwykłego, tak jak to zwykle bywa w filmach, zaczyna się wszystko walić albo budzi się jakiś strażnik. Odetchnęłam z ulgą gdy jednak nic się nie wydarzyło. Włożyłam przedmioty do torby i ruszyłam tą samą drogą co tu przyszłam. Obróciłam się jeszcze zanim wyszłam z świątyni i spojrzałam ostatni raz na posąg. W tej chwili kamienna twarz przedstawiona na posągu wydaje się być dziwnie zadowolona aż przeszły mnie ciarki. To chyba jest dziwne albo po prostu wcześniej tego nie zauważyłam, że jego mina tak wygląda. Wzruszyłam jedynie ramionami odpychając tym złe myśli. Po co martwić się na zapas.

Gdy dziewczyna opuściła ruiny miasta posąg rozbłysł białym światłem tak mocnym, że ziemia zaczęła się trząść, a miasto zapadło się pod ziemię razem z świątynią. Jedyne co jeszcze było słychać to czyjś śmiech, który nie zwiastuje nic dobrego.

...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro