10.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

25 gwiazdek = nowy rozdział!





Westchnęłam i sięgnęłam po mapę z szuflady.

- Dlaczego akurat Nowy Orlean? Po co mamy tam jechać? - zapytałam marszcząc brwi.

-Tam została pochowana Esther. - wyjaśnił.

-Jedziemy się pomodlić za twoją sukowatą matkę? - prychnęłam.

- Nie do końca. Musimy złożyć jej szczątki w ofierze i wtedy przejmiesz jej moc. - wzruszył ramionami.

-I to niby takie proste? - zdziwiłam się.

- Wiem gdzie księga mojej matki z potrzebnym zaklęciem, wiem gdzie są jej szczątki. - mówił jak nakręcony - Ale ja czarownikiem nie jestem, więc sam nic nie zdziałam. - mruknął - To jak? Wchodzisz w to? - pokręciłam głową.

-Będę miała przez to problemy... - jęknęłam.

-Będziesz najpotężniejszą czarownicą na świecie. Poradzisz sobie z każdym problemem! - spojrzał na mnie błagalnie - Kobieto, zlituj się! - jęknął - Czym Cię przekonam? - przewróciłam oczami.

- To nie tak. - fuknęłam - Nawet nie wiesz jak bardzo mnie to wszystko kusi! Po prostu nie mogę... Jeśli to zrobię będę musiała ponieść konsekwencję i tego się tak bardzo boję. - spojrzałam mu w oczy - A Ty nie ułatwiasz sprawy. - syknęłam zaciskając pięści.

-A co ja niby robię? - sarknął - Proponuję deal za deal. - wzruszył ramionami. Rozejrzałam się wokół. Dajcie mi jakiś cholerny znak, że nie powinnam mu ufać. No dalej... I nic. Nic się nie stało. Westchnęłam.

- Ty jesteś Kol Mikaelson. Morderca i psychopata. Jesteś ostatnią osobą na świecie, której powinnam ufać. - stwierdziłam niechętnie.

-Przecież nie proponuję nic nielegalnego. - bronił się - Ja chcę mieć pewność, że w razie czego będę mógł się bronić przed bratem. Tyle. - oznajmił.

-Ciężko Ci zaufać... - zakpiłam.

-Zazwyczaj kobiety nie mają z tym większego problemu...

-Te kobiety to koleżanki na jedną noc? - wcięłam mu się w słowo - Wyobraź sobie, że to trochę inna sytuacja. - dodałam.

- Kobieto, załatwimy to szybko i zniknę z Twojego życia na zawsze. Słowo skauta. - uniósł prawą dłoń w górę.

-Przecież ty nie byłaś skautem. - prychnęłam.

- Ale gdybym był, to moje słowa byłyby wiele warte. - uśmiechnięty pokiwał głową. Przekręciłam oczami.

- Ale nie jesteś, więc są nic nie warte. - warknęłam przez zaciśnięte zęby.

-Zabolało. - mruknął łapiąc się za klatkę piersiową, w miejsce gdzie znajduje się serce.

- Nie udawaj, że masz serce. - prychnęłam - Nie uwierzę. - przewrócił oczami.

-Wierz w co chcesz. - wzruszył ramionami - Ale ja mówię prawdę, nie bardzo mam powód, żeby kłamać. Po prostu potrzebuję pomocy i wypadło na Ciebie. - zaśmiał się. Widział, że wciąż mu nie wierzę. Nawet nie starałam się tego ukryć. - Więc zlituj się i mi pomóż! Sama dużo na tym zyskasz. Nie wiem czy nawet nie więcej ode mnie. - mruknął.

- Nie kombinuj. - pokiwałam palcem - Wiem co chcesz zrobić, ale to ci się nie uda. Nie wierzę w ani jedno twoje słowo. - warknęłam i podeszłam do szatyna. - A może knujesz coś z Klausem, hm? Może to jakiś podstęp? Ja odzyskam moc a wy będziecie mieli nade mną kontrole? Albo coś  w tym stylu? - starałam się cały czas patrzeć mu w oczy.

Najłatwiej odkryć kłamstwo po oczach. Dlaczego do kurwy nędzy nie mogę nic z niego wyczytać? Nigdy nie miałam z tym problemu. Wystarczyło, że spojrzałam komuś w twarz i już wiedziałam czy mówi prawdę czy kłamie. A u niego? Nic. Nic a nic.

-Jesteś flustrujący... - mruknęłam w końcu.

- Co zrobiłem tym razem? - zdziwił się.

-Ymm... - zaczęłam - Jeszcze się pytasz... - znów przerwałam - Ty... - co ja niby chcę powiedzieć? - Nie wiem. Okey? - warknęłam - Cały Ty jesteś irytujący, flustrujący i... I właśnie taki! - jęknęłam.

-Krótka piłka. - mruknął w końcu - Pomożesz mi po dobroci czy muszę Cię zmusić? - pochylił głowę w prawo, aby się odrobinę zniżyć.

Matko... Wciąż jest ode mnie wyższy jakieś dwadzieścia centymetrów. Ja jestem niska czy on wysoki? A może jedno i drugie? Bonnie! Skup się.

- To już szantaż. - spojrzałam na niego spod byka.

-Zgadzasz się czy nie? - warknął i stanął kilka centymetrów ode mnie. Za blisko, Mikaelson. Jesteś zbyt blisko... Nie podoba mi się to.

-Kiedy wyjeżdżamy? - odwróciłam wzrok, aby nie widzieć jego triumfu na twarzy. Wygrał. Znów wygrał...


******
Jeśli rozdział się podobał to zostawcie gwiazdkę i komenatrz. Do następnego rozdziału kochani! 🖤🖤

Xoxo Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro