11.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

30 gwiazdek = nowy rozdział!



Nie wierzę w to. Liczyłam, że powie tydzień albo coś w tym stylu. A on mi mówi, że mam się pakować. Kol chce wyjechać jeszcze dziś w nocy...

- Nie ma takiej opcji. - pokręciłam głową - Ja nie mogę od tak wszystkiego rzucić! - pisnęłam - Co powiem Stefanowi i Damonowi? Przecież nie mogę wyjechać bez słowa. - próbowałam go przekonać.

-Jeśli dobrze pójdzie, a uwierz mi, że mam dar przekonywania, to wyjedziemy jeszcze dziś. Później pozostaje znaleźć szczątki i rzucić zaklęcie, a następnie pomożesz mi ze sztyletem. - skubany ma dobre argumenty. Jest za sprytny. - Dwa, maksymalnie trzy dni i wrócimy. - uśmiechnął się przekonująco.

-A co mam powiedzieć Salvatorom?

-Że wyjechałaś do matki w odwiedziny? - zaproponował. Wytrzeszczyłam oczy i rozchyliłam usta.

-Zabiłeś moją matkę! - warknęłam i uderzyłam go pięścią w ramię. Od razu złapał się za miejsce, gdzie go uderzyłam.

-Okey. Wybacz, zapomniałem. - mruknął, a ja spiorunowałam go wzrokiem - Zabiłem wielu ludzi. Mogłem o kimś zapomnieć! To się zdarza. - bronił się.

-Normalnym ludziom nie. - wysyczałam.

- Ja jestem wampirem. - rozłożył ręce.

-Słaby argument obronny. - prychnęłam - W dalszym ciągu jest potworem, który zabił mi matkę. A twój brat ojca! - warknęłam - Jesteście siebie warci. - stwierdziłam.

-Tak. Tak. - prychnął - Jesteśmy popieprzeni. Zdarza nam się urządzić jakieś krwawe masakry, ale z ogółu jesteśmy całkiem przyjaźni dla środowiska. - wybuchłam śmiechem.

-Litości. Nigdy w życiu nie słyszałam większej ściemy. - zakpiłam.

-Przynajmniej próbowałem. - wzruszył ramionami - Pakuj się i jedziemy. Nie ma czasu do stracenia. - mruknął. Jęknęłam...

- Daj mi dziesięć minut. - warknęłam w końcu. Szybko pobiegłam do pokoju. Gdzie jest plecak? Gdzie ten cholerny plecak. Jest! Szybko chwyciłam moją własność i zaczęłam wrzucać do niej ubrania. Piżama. Bielizna, lepiej wziąć kilka kompletów. Spodnie to samo. Bluzki też. Dobra, jeszcze z jedną bluzę. Rozejrzałam się po pokoju. Chyba mam wszystko. Szczoteczka i pasta do zębów! Szybko pobiegłam do łazienki i wzięłam potrzebne kosmetyki. Teraz mam wszystko.

Westchnęłam i chwyciłam w dłoń portfel i telefon. Komórkę wrzuciłam w kieszeń spodni, a portfel w plecak. Ponownie ruszyłam do salonu, gdzie zastałam Mikaelsona oglądającego serial. Poważnie? Włączył sobie serial na moim koncie na Netlixie? Teraz nie będę wiedziała, gdzie skończyłam oglądać...

-Poważnie? - warknęłam. Uniósł ręce w górę.

-Nudziłem się. - przewróciłam oczami. Usłyszałam dzwonek telefonu. Mojego telefonu. Szybko wyjęłam komórkę i spojrzałam na wyświetlacz. Kurwa. Od razu spojrzałam na Kola.

- To Stefan. - pisnęłam.

- Nie odbieraj. - mruknął znudzony - Nie lubię go. Jest nudny... - zawahał się na chwilę - Chyba, że akurat jest rozpruwaczem. Wtedy coś się dzieje. - uśmiechnął się. Pokręciłam głową. Szybko odebrałam połączenie.

-Cześć, Stefan. - mruknęłam.

-Hejka, Bonnie. Wybacz, że Cię niepokoję o tak później porze, ale martwiłem się z Damonem czy nie zrobisz nic głupiego. - wyjaśnił. Kol parsknął głośnym śmiechem. O nie. Spojrzałam na niego przerażona. - Bonnie, kto jest z Tobą? - syknął.

-Ymm. Nikt. Nikogo ze mną nie ma. To telewizor. Oglądam serial. - zaczęłam się tłumaczyć. Uwierzy w to? Ja bym nie uwierzyła.

- Masz mnie za debila? Kto z Tobą jest? - warknął. Weź się w garść, Bonnie. Pokaż charakter.

-Posłuchaj, wiem co robię. Muszę wyjechać na kilka dni, ale jak tylko wrócę od razu do Ciebie zadzwonię i wszystko wyjaśnię. - zaczęłam tłumaczyć - Po prostu... Muszę to zrobić. Nie martw się o mnie i nie dzwoń, bo i tak nie odbiorę. - wyjaśniłam.

-Bonnie...

-Cześć, Stefan. Pozdrów Damona. - mruknęłam i się rozłączyłam. Schowałam telefon i spojrzałam na pierwotnego. - Jeśli przez Ciebie będą chcieli mnie zabić to pożałujesz. - syknęłam. Uśmiechnięty pokiwał głową.

-Chodźmy. - mruknął i ruszył do wyjścia. Nie ma jak wycieczka z psychopatą kilometry od domu. Brzmi super, prawda?

Kol szybko otworzył drzwi od strony pasażera i wpuścił mnie do środka. Cóż za dżentelmen.

Rzucił mój plecak na tylne siedzenie i sam wsiadł za kierownicę.

- Mam nadzieję, że jesteś dobrym kierowcą. - spojrzałam na niego niepewnie.

-Lepszego nie miałaś okazji poznać, gwarantuję. - mruknął szczerząc się. To nie wróży nic dobrego...

*******
Podobało się? To zostaw gwiazdkę i komenatrz. Do następnego rozdziału kochani! 🖤🖤🖤

Xoxo Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro