13.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

30 gwiazdek = nowy rozdział!




Zamrugałam kilkukrotnie, aby się rozbudzić. Byłam strasznie zmęczona, a oczy same mi się zamykały. Walczyłam sama ze sobą i miałam wrażenie, że przegrywałam. Powieki z chwili na chwilę stawały się coraz cięższe. Nie mogę przy nim zasnąć, nie mogę! Wzięłam wdech i podniosłam się wyżej na siedzeniu. Zauważyłam, że Kol zerka na mnie kątem oka.

-Jeśli jesteś zmęczona to po prostu idź spać. - mruknął. W kącikach jego ust widać było uśmiech.

- Nie. - pokręciłam głową - Jest okey. - uśmiechnęłam się lekko. Niestety, choć starałam się powstrzymać ziewnęłam. Szybko zasłoniłam usta dłonią, ale uwadze pierwotnwgo i tak nie umknęło moje zmęczenie.

- Bonnie, wiem co o myślisz, ale przecież Cię nie zabiję kiedy będziesz spać. - zakpił. Pokręciłam głową i znów ziewnęłam. Kurwa. Jestem wykończona, ale naprawdę nie ufam mu nawet za grosz... Tak bardzo chcę mi się spać! Litości. Zasnęłabym na łóżku z gwoździ.

- Nie. - mruknęłam - Nie jestem zmęczona. - wyszeptałam ziewając. Przetarła dłońmi oczy. Nie jestem zmęczona. Nie jestem!

- Nie denerwuj mnie, wiedźmo. - prychnął - Skoro jesteś zmęczona to rozłóż siedzenie i idź spać. Daję słowo, że nawet Cię nie dotknę. - uśmiechnął się cierpko. Westchnęłam.

- Dobra! - pisnęłam - Jestem wykończona, ale nie ufam Ci, przez co boję się zasnąć. - wyjaśniłam.

-A ja mówię, że nie dotknę Cię nawet palcem. - parsknął - Nie uważasz, że gdybym chciał ci coś zrobić to już bym zrobił? - wzruszył ramionami. Zacisnęłam wargi w cienką linię. Brzmi sensownie. Gdyby chciał mnie zabić, miał ku temu kilka dobrych okazji. Nie musiał czekać tak długo, żeby coś mi zrobić. Westchnęłam i spojrzałam szatynowi w oczy.

-Lepiej żebym obudziła się żywa i ze wszystkimi kończynami. - warknęłam. Sięgnęłam dłonią po gałkę przy siedzeniu i powoli opuściłam je w dół, abym mogła leżeć choć w minimalnym stopniu. Poprawiłam pasy i oparłam się o oparcie. Wygodnie...

-Obudzisz się żywa. - dodał cicho - A teraz śpij, bo na wpół przytomna raczej mi się nie przydasz.

-Mhm... - mruknęłam jedynie. Mocniej wtuliłam się w fotel. Skórzane siedzenie było strasznie zimne, przez co na moim ciele pojawiła się gęsia skórka.

-Jeśli Ci zimno, to z tyłu na siedzeniu masz koc. - poinformował.

-Mhm... - pokiwałam głową. On coś mówi? Chce czegoś czy po prostu pierdoli bez sensu? Naprawdę chciałabym go słuchać, ale najzwyczajniej w świecie jestem zbyt zmęczona. Mózg odmówił posłuszeństwa i nie chciał współpracować. Usłyszłam jakiś szelest, a po chwili na moim ciele znalazł się koc. Lekko pociągnęłam materiał w górę i przykryłam się cała.

- Nie ma za co, wiedźmo. - prychnął. Skupiłam w sobie wszystkie siły i powoli uchyliłam powieki patrząc na szatyna. Obraz był lekko zamazany, ale wiedziałam co się dzieje.

-Dziękuję, Kol. - wyszeptałam na skraju zmęczenia. Kocyk był taki ciepły i miły w dotyku. Automatycznie zrobiło mi się przyjemnie ciepło. Zahaczyłam stopą o stopę i powoli ściągnęłam jednego buta, po czym chwilę później zrobiłam to samo z drugim. Podkuliłam nogi bliżej klatki piersiowej. O tak. Teraz jest idealnie.

-Jeśli nie zdjęłaś butów, to jednak skończysz bez dwóch kończyn. - mruknął. Uśmiechnęłam się pod nosem. Jak jestem zmęczona, to on wydaje się dużo mniej niebezpieczny, wręcz trochę zabawny... A może on nie żartuje? Mniejsza z tym, będę się martwić jak już się wyśpię. Mocniej wtuliłam się w koc i powoli opanowałam oddech. Powoli i spokojnie zaczęłam odpływać. Sen przyszedł już po kilku sekundach.

*******
Gwiazdki i komentarze mile widziane, do następnego rozdziału kochani! 🖤🖤

Xoxo Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro