17.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

30 gwiazdek = nowy rozdział!



Kol szybko oprowadził mnie po posiadłości. Gdybym trafiła tu sama, to na sto procent zgubiłabym się kilkanaście razy... Masakra jak wielki jest ten dom. Przecież ich było tylko czterech! Nie licząc Finna, ale za nim chyba nigdy nie przepadali. Rzuciłam plecak na łóżko w pokoju, którym miał być tymczasowo moim. Westchnęłam i położyłam się obok plecaka. Mimo kilku godzin snu w samochodzie pierwotnego wciąż byłam zmęczona. Przeciągnęłam się i sięgnęłam po poduszkę, aby podłożyć ją sobie pod głowę. Byłam na granicy snu, kiedy usłyszałam walenie w drzwi, przez które po chwili wpadł Kol. Uchyliłam powieki i spiorunowałam mężczyznę wzrokiem.

-Czego chcesz? Powiedziałeś, że dziś mamy dzień wolny a szukaniem księgi zajmiemy się jutro... - mruknęłam i ponowanie opadłam na poduszkę - Błagam nie mów, że zmieniłeś zdanie! - jęknęłam - Jestem wykończona.

-Powiedziałem, że dziś wolne, więc mamy wolne. - uśmiechnęłam się pod nosem - Jednak sama mówiłaś, że jesteś tutaj po raz pierwszy, może chcesz coś zobaczyć? Parę wieków tutaj mieszkałem, więc wiem co i jak. - zaśmiał się. Kurde... Ma rację, ale z drugiej strony, czy ja mam ochotę iść i zwiedzać z nim cokolwiek? Uchyliłam powieki.

- Co proponujesz? - mruknęłam zainteresowana jego propozycją.

-Znam najlepsze bary w okolicy. - uśmiechnął się. Posłałam mu zdegustowane spojrzenie. Czy każdy wampir, ma obsesję na punkcie alkoholu? - No co? Bourbon Street, to najlepsze co można zobaczyć. Masa pubów, świetny alkohol, ludzie tańczą, piją i świetnie się bawią, wieczorem jak jest już ciemno są włączane kolorowe światła, które dodają temu miejscu uroku. - usiadł obok mnie, opowiadając o Nowym Orleanie. Cały czas śledziłam go wzrokiem, żeby wiedzieć czy jest między nami odpowiednia odległość.

-Poważnie mówisz? Naprawdę fajna ta ulica? - powoli się podniosłam, przetarłam oczy dłońmi.

-Mówię całkowicie serio! To Najlepsze miejsce w całym Nowym Orleanie! - pokiwał głową, był zadowolony jak małe dziecko. Westchnęłam głośno.

-Lepiej żebyś miał rację. - wstałam i wzięłam plecak, szybko wyrzuciłam jego zawartość na podłogę szukając czegoś odpowiedniego. Extra, miałam jedynie dresy i dwie pary jeansów, jedną grubą bluzę i dwie bluzki. Nic co byłoby w sam raz, no cóż jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. Niezadowolona chwyciłam czarne spodnie w wysokim stanem i szarą, obcisłą bluzkę, która odsłaniała brzuch. Spojrzałam na Kola.

-Gdzie tu jest łazienka? - mruknęłam. Podniósł wzrok z telefonu i od razu spojrzał na ubrania w mojej dłoni.

-Jak wyjdziesz z pokoju, to drugie drzwi na lewo. - wyjaśnił. Skinęłam głową i ruszyłam we wskazane miejsce. Szybko się przebrałam w wybrany komplet i spojrzałam w lustro. Wyglądam fatalnie. Muszę poprawić makijaż... Wyszłam z łazienki i podbiegłam do pokoju, w którym był Kol i mój plecak. Uśmiechnęłam się lekko w kierunku szatyna i chwyciłam za kosmetyczkę.

- Po co ci to? - prychnął.

-Muszę się pomalować? - zasugerowałam będąc zaskoczoną jego pytaniem.

- Po co? - powtórzył. Zmarszczyłam brwi patrząc na niego. Jest głupi czy tylko udaje?

-Żeby wyglądać dobrze? A przynajmniej lepiej niż teraz? - wzruszyłam ramionami.

-Przecież wyglądasz dobrze, makijaż to tylko strata czasu. - parsknął śmiechem kręcąc głową. Spojrzałam na niego zaskoczona. On tak na serio?

-Mówisz poważnie? - zdziwiłam się.

-Pewnie, że tak. - wzruszył ramionami - Zamiast tracić czas na makijaż, może już chodźmy? Będziemy mieli czas, aby więcej wypić. - uśmiechnął się. Westchnęłam patrząc na niego uważnie. Sukinkot się podlizuje... Tylko trafił w mój czuły punkt. Nigdy nie lubiłam się malować, ale zawsze miałam kompleksy na tym tle. Uważałam, że bez makijażu wyglądam po prostu źle... Ale tutaj nikt mnie nie zna, a Kol zniknie z mojego życia za jakieś cztery dni.

-Dobra. - mruknęłam, nie wierząc w to co robię - Chodźmy już. - uśmiechnęłam się lekko - Ale jeśli jakieś dziecko przestraszy się mnie na ulicy to pożałujesz, że mnie okłamałeś! - mruknęłam i uderzyłam w jego klatkę piersiową palcem wskazującym. Lekko pochylił głowę w dół, aby zniżyć się na mój poziom.

-Wiedźmo. - mruknął patrząc mi w oczy.

-Tak? - zdziwiłam się.

- Metr odstępu! - krzyknął. Ledwo się opanowałam, żeby nie wybuchnąć śmiechem. Kol za to się nie ograniczał, wybuchł niekontrolowanym śmiechem. Przewróciłam oczami i ruszyłam do wyjścia z nadzieją, że Mikaelson ruszy za mną.




*****
Gwiazdki i komentarze mile widziane, do następnego rozdziału kochani! 🖤🖤🖤

Xoxo Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro