20.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

30 gwiazdek = nowy rozdział!




Mogłam się domyślić, że pierwszym miejscem na liście Kola będzie bar. Alkohol przede wszystkim.

-Poważnie? - zakpiłam, gdy wrócił do stolika z dwoma szklanki napełnionymi alkoholem. Sprawnie przejęłam jedną z nich i powąchałam. - Co to? - mruknęłam patrząc na niego. Usiadł na krześle naprzeciwko mnie.

-Alkohol. - odparł, a na jego twarzy cały czas widniał szeroki uśmiech. Szkoda tylko, że nie znam zapachu tego alkoholu. Tego jeszcze nie piłam...

-Jaki alkohol? - zmrużyłam oczy obserwując jego zachowanie.

- Nie powiem! Miałaś nie zdawać pytań i przez godzinę bawić się na moich zasadach. - tłumaczył zażenowany moim zachowaniem. Westchnęłam głośno.

- Ale ja nie umiem... - jęknęłam żałośnie - Jestem takim typem, który musi wszystko wiedzieć. Ja nie ufam zbyt szybko i nie lubię nic robić pochopnie, muszę mieć wszystko dobrze przemyślane. - wyjaśniłam. Pokręcił głową.

-Zauważyłem. - skinął głową - Ale teraz jesteśmy w moim mieście i gramy na moich zasadach. -pochylił się nad stołem, aby być bliżej mnie - Więc szklanka w dłoń i do dna. - rozkazał.

-Jeżeli coś tu dosypałeś...

-Nie jestem jakimś gwałcicielem! Jeśli między nami do czegoś dojdzie to gwarantuję, że za twoją zgodą. - uśmiechnął się oblizując wargę. Skubany był seksowny i o tym wiedział. Potrafił wykorzystać swój urok, wiedział czego chce i jak do tego dążyć.

-Pozwól, że to zignoruję dla dobra ogółu. - prychnęłam - I niech Ci będzie. Wypiję, ale lepiej żeby nic mi się nie stało, bo wtedy znajdę Klausa ze sztyletem i wbiję Ci go prosto w serce. - uśmiechnęłam się podle. Kol wzruszył ramionami uśmiechając się, złapał za szklankę i uniósł ją w górę.

-Zdrowie! - podniosłam swoją porcję i delikatnie uderzyłam o jego.

-Zdrowie. - odparłam i szybko opróżniłam szklankę. Przełknęłam trunek i zdziwiłam się, że nie czułam nic. Gardło mnie nie paliło. - Słabe to. - mruknęłam po chwili oblizując usta.

-Poczekaj. - mruknął uśmiechając się podstępnie. Nagle zrozumiałam o co mu chodzi. Poczułam ostre palenie w gardle, zrobiło mi się strasznie gorąco, miałam wrażenie, że całe ciało zaraz zacznie się palić. Wzięłam wdech starając się opanować to dziwne uczucie, ale na nic się to zdało. - Słabe? - prychnął.

-Matko... - wyszeptałam nie mogąc wydusić z siebie nic więcej. Mężczyzna zacząć chichotać jak dziecko.

-Cytryna. - mruknął. Spojrzałam na niego, nie rozumiejąc o co mu chodzi. - Przegryź cytryną. - wytłumaczył. Pokiwałam głową i szybko chwyciłam plasterek cytrusa, który był na brzegu szklanki i wzięłam go do ust. Kwas od razu złagodził pieczenie w gardle. Ale ulga... Po chwili wzięłam wdech i wyjęłam owoc z ust.

-Wow... - wyszeptałam po chwili - Co to do diabła było? - zaśmiał się.

- Nie powiem ci, tajemnica. - mrugnął - Ale dobre, co?

-No zajebiste. - przytaknęłam.

-Jeszcze jedno? - położył łokcie na stole przyglądając mi się badawczo. Zastanowiłam się chwilę. Tak dobrego alkoholu jeszcze nigdy nie piłam. W dodatku on stawia... To chyba grzech nie skorzystać?

-Jeśli się upiję, to obiecaj, że mnie nie zostawisz gdzieś na ulicy. - upomniałam się. Parsknął głośnym śmiechem.

-Obiecuję. - uniósł prawą dłoń w górę. Pokręciłam głową patrząc mu w oczy.

-Słowo skauta? - zaśmiałam się. Spojrzał na mnie z politowaniem.

-Już chyba ustaliliśmy, że skautem nie byłem... - westchnął.

-Słowo skauta? - powtórzyłam. Uśmiechnięty pokiwał głową.

-Słowo skauta. - mruknął.

-W takim razie przynieś od razu po dwie porcje. - uśmiechnęłam się uroczo. Spojrzał na mnie zaskoczony, ale wstał i zabierając szklanki ruszył do baru, aby złożyć zamówienie. Pokręciłam głową. Co ja do cholery robię? Miałam odzyskać moc i stworzyć mu sztylet... Zamiast tego poszłam z nim na imprezę.

Bonnie. Nie to miałaś robić. Uderzyłam otwartą dłonią w czoło. Debilka.

-Jesteś tutaj sama? - uniosłam wzrok patrząc na czarnoskórego mężczyznę, który stał nade mną. Zmarszczyłam brwi.

-Wyglądam na kogoś, kto szuka towarzystwa? - zakpiłam.

- Po prostu zobaczyłem nową twarz. - wzruszył ramionami.

-Gratuluję spostrzegawczości. - uśmiechnęłam się kpiąco - A teraz spadaj. Zajęta jestem. - warknęłam. Zmrużył oczy obserwując mnie.

- Co tu robisz? - mruknął. Uroczo. Dupek, próbował użyć perswazji. Nie ze mną te numery, kotek. Westchnęłam wstając, aby stanąć naprzeciwko niego.

- W tym momencie, czekam aż wampirzy przygłup zejdzie mi z drogi, bo nie mam ochoty na jego towarzystwo. - syknęłam przez zaciśnięte zęby. Zaskoczenie wymalowane na jego twarzy, strasznie mi się podobało. Tego się nie spodziewałeś, dupku!

-Skąd wiesz...

-Marcellus. - obok nas pojawił się Kol - Powiesz mi, czemu naprzykrzasz się mojej przyjaciółce? - mruknął i chwycił mnie za nadgarstek, przyciągając do swojego boku. Wstyd się przyznać, ale przy nim czułam się odrobinę pewniej. Bądź co bądź, nie miałabym większych szans w walce z wampirem.

-Najpierw Klaus, a teraz Ty. - syknął - Czego tu szukasz? - skrzyżował ręce na piersi.

-Kiedy Nik tu był? - Kol całkowicie zignorował pytanie wampira.

-Wyjechał ze swoją blondynką jakiś tydzień temu. Czego tu szukasz?

- Nie twój interes. A teraz spieprzaj, póki mam dobry humor. - prychnął.

- Nie masz tu zbyt wiele do powiedzenia. Teraz to moje miasto a Ty jesteś jedynie gościem. - zaśmiał się - Twój braciszek też nie ma już nic do gadania. Wasz czas minął, królem tego miasta jestem teraz ja. - warknął mierząc się z Kolem wzrokiem.

-Nowy Orlean zaraz będzie potrzebował nowego króla, jeśli się nie zamkniesz. - zakpił i ruszył w jego stronę. Szybko chwyciłam go za rękę nad nadgarstkiem, aby nie doprowadzić do wymiany ciosów. Kol spojrzał na mnie zaskoczony.

-Warto tracić czas? - zapytałam i spiorunowałam czarnoskórego spojrzeniem - Nie on pierwszy, nie ostatni, który ma o sobie wygórowane mniemanie. - zakpiłam.

-Pozwalasz sobie na zbyt wiele. - syknął i zrobił krok w moją stronę, ale drogę zastąpił mu pierwotny.

-Jeszcze krok a inaczej to rozegramy. - syknął. Mężczyzna patrzył na nas jeszcze przez chwilę po czym po prostu opuścił bar. Odetchnęłam z ulgą. Udało się, nie doszło do żadnego morderstwa. Zadowolona spojrzałam na Mikaelsona. - To jak? Pijemy? - zaproponował. Skinęłam głową. Potrzebuję dużo alkoholu.




*****
Gwiazdki i komentarze mile widziane, do następnego rozdziału kochani! 🖤🖤🖤

Xoxo Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro