23.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

30 gwiazdek = nowy rozdział!




Nad ranem obudziło mnie słońce. Powoli uchyliłam powieki i od razu dotarł do mnie ból głowy, o nie... Kac morderca nie ma serca. Spojrzałam w bok i ujrzałam śpiącego wampira. Uśmiechnęłam się pod nosem. Nie powinnam się cieszyć, ale kurde. To był najlepszy seks w całym moim życiu. Dobra, koniec. Przyjemności przyjemnościami, ale czas się wziąć do pracy. To był tylko seks. To się zdarza. Szturchnęłam szatyna w ramię.

-Kol. Wstawaj. - mruknęłam i ponownie go uderzyłam, tym razem w klatkę piersiową. Burknął coś pod nosem i odwrócił się na drugi bok. Zmarszczyłam brwi, gorzej niż z dzieckiem. - Kol, wstawaj! Mamy dużo do zrobienia, a wczoraj wieczorem obiecałaś mi, że wszystkimi się dziś... - szybko przekręcił się na boku i ponownie jego twarz znalazła się naprzeciwko mojej. Położył dłoń na moim policzku i połączył nasze usta w namiętnym pocałunku. Lekko się uśmiechnęłam i oddałam przyjemną pieszczotę. Po chwili dotarło do mnie co szatyn chce w ten sposób uzyskać. Niechętnie się od niego oderwałam. - Mamy co robić. - mruknęłam i spojrzałam na niego spod byka. Przewrócił oczami.

- Nie umiesz się bawić. - prychnął.

-Wybacz. - roześmiałam się - Zbieraj się, idziemy szukać księgi twojej matki wariatki. - prychnęłam i próbowałam się zawinąć w kołdrę i wstać. Jednak gdy chciałam się podnieść, poczułam jak pierwotny ciągnie materiał w drugą stronę. Spojrzałam na niego z mordem w oczach.

-Puszczaj. - warknęłam, kurczowo trzymając się materiału przy piersiach. Szatyn miał na sobie bokserki, ale ja byłam całkowicie naga.

- To moja kołdra! - zaśmiał się, patrząc na mnie zwycięsko. Pokręciłam głową. - Wytłumaczysz mi o co w tym chodzi? Dlaczego każda laska, wybacz, że Cię uogólniłem - spojrzałam na niego błagalnie - Dlaczego po seksie zasłaniacie ciało? Przecież i tak wszystko widziałem. - parsknęłam śmiechem.

-Jesteś głupi.

-Może i tak, ale wychodzi na to, że przespałaś się z głupkiem i było Ci dobrze. - oznajmił dumnie.

-Jesteś gorszy niż dziecko... - parsknęłam śmiechem, obserwując go.

-Czyli, że przespałabyś się z dzieckiem? - zdziwił się. Popatrzyłam na niego będąc w totalnym szoku. Czegoś takiego się naprawdę nie spodziewałam. On jest głupi, nie udaje... - Tylko żartuję! - oznajmił unosząc ręce w górę. Pokręciłam głową i pokazałam mu środkowy palec prawej ręki.

-Bardzo dojrzale. - zakpił.

-Zniżam się do Twojego poziomu. - odparowałam. Po chwili leżałam na podłodze przygnieciona jego ciałem. Siedział na moich biodrach i trzymał dłońmi za nadgarstki. - Złaź ze mnie! - wrzasnęłam roześmiana.

-Jesteś urocza. - mruknął patrząc mi w oczy.

-A Ty ciężki. - jęknęłam. Przewrócił oczami. - No złaź! - syknęłam i zaczęłam się wiercić, aby uciec z jego uścisku.

-Jeśli się nie uspokoisz to zaraz będziesz miała powtórkę z wczoraj. - ostrzegł. Westchnęłam głośno.

-Już jestem grzeczna... A teraz wstawaj. - syknęłam. Niechętnie się podniósł i ponownie położył na łóżku. Ja natomiast mocniej docisnęłam materiał do piersi i wstałam, chwyciłam ubrania, które poprzedniego dnia wyrzuciłam z placka na podłogę i ruszyłam do łazanki.

Szybko założyłam czarne jeansy z wysokim stanem i fioletową bluzę oversize. Związałam włosy w kitkę i wróciłam do Kola, który w dalszym ciągu leżała na łóżku.

- Kol. - jęknęłam - Obiecałeś, że wszystkim się szybko zajmiemy. Proszę Cię, rusz się! - spojrzałam na niego błagalnie. Westchnął i niechętnie wstał z łóżka.

-Dobra. - mruknął - Idę się ogarnąć, daj mi pięć minut i możemy szukać księgi. Jestem na sto procent pewien, że Klaus i Elijah ukryli ją gdzieś w tym domu. - wyjaśnił i wyszedł.

Westchnęłam. Księga jest gdzieś w tym domu. Może nie będzie aż tak źle...




*******
Gwiazdki i komentarze mile widziane, do następnego rozdziału kochani! 🖤🖤🖤

Xoxo Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro