24.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

30 gwiazdek = nowy rozdział!




- Kol. - jęknęłam, gdy wyszłam z kolejnego pokoju i nie znalazłam księgi. Byłam już zmęczona, cały dzień spędziliśmy na szukaniu tej cholernej książki i nic! - Tutaj też jej nie ma... - mruknęłam, gdy zobaczyłam szatyna.

- Przejrzałem pokój Klausa, Elijah, Freyi i Rebeki. - mruknął - I nic. Nigdzie jej nie ma. - westchnął. Zmarszczyłam brwi.

-Kim jest Freya? - zapytałam.

-Jak to? To moja najstarsza siostra. - wyjaśnił wzruszając ramionami.

- Jakoś nigdy o niej nie słyszałam. - zdziwiłam się.

-Odnazła się jakiś czas temu... To długa historia! - machnął lekceważąco dłonią.

-Okey? - mruknęłam - To gdzie ta księga? - skrzyżowałam ręce na piersi. Wzruszył ramionami.

-Teraz to nie mam pojęcia... - westchnął - A tu nie ma czarownicy, która by mnie lubiła i nam pomogła. - podrapał się po głowie.

-Więc musimy sobie radzić sami. - skwitowałam - Gdzie jeszcze nie szukaliśmy? - wypuścił powietrze z płuc, kręcąc głową.

-Piwnica? Została już tylko piwnica. - wzruszył ramionami. Pokiwałam głową.

-Okey, więc chodźmy do piwnicy. - westchnęłam. Nic nie odpowiedział tylko skierował się w stronę piwnicy, od razu poszłam za nim. Zapalił światło i zszedł schodami w dół. Rozejrzałam się wokół. Ciemność i półki z alkoholem. Tyle.

-Nic tu nie ma. - stwierdziłam niechętnie. Kol jednak jakby w ogóle mnie nie słyszał. Schylił się i zaczął szukać czegoś na podłodze. - Co ty robisz? - zdziwiłam się.

-Szukam. - mruknął i dalej pukał w podłogę. Gorzej mu? Patrzyłam na wszystko skonsternowana. Debil no. Nagle dźwięk uderzenia był inny niż przy poprzednich. Zaciekawiło mnie to. Na twarzy szatyna pojawił się uśmiech, popatrzyłam na mnie a z jego oczu można było wyczytać "A nie mówiłem".

Podniósł drewnianą klapę i wsadził rękę we wnękę. Po czym wyciągnął grubą i starą księgę. Na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Udało się. Mamy księgę!

-Znalazłeś ją. - wyszeptałam. Cały czas kucając spojrzał na moją twarz. Nagle na jego twarzy pojawił się uśmiech, zagryzł dolną wargę

-Skoro mamy księgę. - zaczął - To możemy wrócić do łóżka? - wyszczerzył się. Zażenowana pokręciłam głową.

-Wychodzę. - mruknęłam i ruszyłam schodami w górę. Szybko pobiegłam do mojego tymczasowego pokoju. Czas się spakować. Jeszcze tylko trochę i wracam do domu. Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. W progu stanął Mikaelson..

-Pakujesz się? - zdziwił się.

- Mamy księgę, jeszcze tylko szczątki twojej martwej matki i większość roboty wykonane. - wzruszyłam ramionami.

-Szkoda. - mruknął, posłałam mu zainteresowane spojrzenie - Seks był fajny. - parsknęłam śmiechem - W sumie... Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby to powtórzyć, prawda? - poruszał brwiami. Roześmiana pokręciłam głową.

- Nie ma opcji, Kol. To było jednorazowe. - wyjaśniłam.

- Nie umiesz się bawić. - warknął jak małe dziecko - No weź! Jeszcze tylko jeden raz!

-Nie wierzę, że prowadzimy tę rozmowę! - prychnęłam - Nie interesuję mnie seks bez zobowiązań. - wyjaśniłam. Przygryzłam dolną wargę i odłożyłam na chwilę plecak i ubranie, po czym przeniosłam wzrok na pierwotnego. - Aczkolwiek jeśli mam być szczera to było fajnie i nie żałuję. - puściłam mu oczko.

-Wiedziałem, że masz do mnie słabość. - uśmiechnął się dumnie. Zmarszczyłam brwi. Wciąż debil. Seksowny i niezły w łóżku, ale debil...

-Ciesz się, że jesteś przystojny, bo na inteligencję to byś żadnej nie wyrwał. - zaśmiałam się.

-Czyli lecisz na moje ciało? - poruszał brwiami. Wybuchłam śmiechem. - A jeśli zaproszę Cię na prawdziwą randkę? - zaproponował.

-To co? - zdziwiłam się.

- Mam szansę na seks? - wyszczerzył się.

-Lepiej idź szukać szczątek matki, casanovo. - prychnęłam. Przewrócił oczami.

-I tak wiem swoje. - mruknął pod nosem, wychodząc z pokoju. Pokręciłam głową wciąż się uśmiechając. No lubię go... Po prostu go lubię.



*****
Gwiazdki i komentarze mile widziane, do następnego rozdziału kochani! 🖤🖤🖤

Xoxo Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro