30.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

30 gwiazdek = nowy rozdział!



Kol nie pozwolił mi zrezygnować i w ten sposób jechaliśmy już dwa razy dłużej, a jeszcze połowa drogi przed nami.

- To bez sensu... - mruknęłam ziewając. Zaśmiał się potarł dłońmi moje biodra.

-Hamuj. - polecił - Położysz się, bo widzę, że zaraz zaśniesz za kierownicą. - zaśmiał się. Skinęłam głową i posłusznie wcisnęłam hamulec. Z pomocą Kola zjechałam na bok i szybko przeszłam na siedzenie pasażera. - Z tyłu masz koc. - puścił mi oczko.

Uśmiechnęłam się pod nosem i chwyciłam za koc z tylnego siedzenia, zabierając go na przód. Szczelnie przykryłam się materiałem, mrucząc pod nosem.

-Dobranoc. - usłyszałam głos pierwszego.

-Dobranoc. - wyszeptałam i odpłynęłam do krainy morfeusza.

~~~~~

Poczułam jak ktoś szturcha mnie w ramię. Machnęłam dłonią, aby pozbyć się niechcianego dotyku.

-Wstawaj, wiedźmo. - usłyszałam głos pierwotnego - Bonnie. - jęknął - Wstawaj.

- Nie chcę. - wyszeptałam - Dobrze mi tutaj. - uśmiechnęłam się pod nosem i mocniej wtuliłam się w kocyk.

- Jak wolisz. - mruknął i poczułam jego dłonie pod kolanami i na plecach. Kol sprawnie uniósł mnie w górę i przysunął bliżej swojej klatki piersiowej. - Gdzie masz klucze? - zapytał.

-W kieszeni spodni... - wyszeptałam zmęczona. Dłoń Mikaelsona zaczęły szukać w moich przednich kieszeniach - W tylnej. - wyjaśniłam.

-Domyśliłem się, po prostu chciałem pomacać. - wyjaśnił. Oczywiście... Panie i Panowie oto prawdziwa twarz Kola Mikaelsona. Prychnęłam pod nosem i mocniej się w niego wtuliłam. Poczułam jak wyciąga klucze z mojej kieszeni i otwiera drzwi mojego domu. - Dzięki Bogu, że już mnie zaprosiłaś. - zaśmiał się, zamykając za nami drzwi.

-Która jest godzina? - wyszeptałam zmęczona.

-Wpół do czwartej. - mruknął.

- Ale że nad ranem? - zdziwiłam się, rozchylając powieki.

-A jest czwarta w nocy? - prychnął.

-Spieprzaj. - warknęłam, śmiejąc się.

-Gdzie twój pokój? - zapytał.

-Drugie drzwi na lewo. - wyszeptałam i znowu odpłynęłam. Usłyszałam jak wzdycha i rusza we wskazanym przeze mnie kierunku. Ponownie usłyszłam dźwięk otwierania drzwi i poczułam znajomy zapach.

-Śpisz? - zapytał wybudzając mnie z letargu.

-Powieki oglądam. - odpyskowałam. Nagle dłonie Kola zniknęły z mojego ciała, a ja wylądowałam na łóżku. Ten debil mną rzucił! - Jak mogłeś? - syknęłam.

- To za bycie wredną wiedźmą. - parsknął. Przewróciłam się na drugi bok i próbowałam wejść pod kołdrę, ale jedynie się w nią zaplątałam. - Co ty właściwie próbujesz zrobić? - roześmiał się.

-Wejść pod kołdrę. - mruknęłam - Ale coś mi nie wychodzi... Zamiast się ze mnie śmiać, może byś mi pomógł? - burknęłam pod nosem. Poczułam dłonie wampira na talii, zahaczył o dół mojej bluzki i pociągnął ją w górę. - Miałeś mnie przykryć, a nie mnie rozbierać. - zaoponowałam - To nie są podobne czynności, nie mam pojęcia jak mogły Ci się pomylić. - zakpiłam sennie.

- Na pewno wygodnie będzie ci się spało w jeansach i obcisłej bluzce, to bardzo komfortowe. - sarknął. Lekko wzruszyłam ramionami. Prychnął pod nosem, dzięki wampirzej szybkości pozbawił mnie bluzki, aby chwilą później zrobić to samo ze spodniami.

- Czy teraz możesz mnie przykryć? - warknęłam, wciąż miałam zamknięte oczy i liczyłam, że za chwilę znajdę się pod ciepłym materiałem i będę mogła iść spać. Poczułam gorący oddech na twarzy i zostałam lekko uniesiona w górę. Sekundy później leżałam na przyścieradle, a moje ciało otuliła ciepła kołdra. - Dziękuję. - mruknęłam.

Poczułam jak mężczyzna wsywa się pod kołdrę i przyciąga mnie do swojej klatki piersiowej. Mruknęłam zadowolona.

- Nie zamawiałam Ciebie w pakiecie. - prychnęłam.

- Ale nie widzę, żebym Ci jakoś bardzo przeszkadzał. - zaśmiał się, a jego oddech owinął mój kark. Poczułam jak ustami dotyka mojej szyi, złożył na niej delikatny pocałunek i mocniej mnie przytulił. - Śpij. - to były ostatnie słowa jakie usłyszałam. Po prostu zasnęłam.



*******
Gwiazdki i komentarze mile widziane, do następnego rozdziału kochani! 🖤🖤🖤

Xoxo Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro