31.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

30 gwiazdek = nowy rozdział!




Mocniej wtuliłam się w klatkę piersiową Kola. Przyzwyczaiłam się do jego obecności. Już w Nowym Orleanie, spędzałam z kim dużo czasu i spałam w jednym łóżku. Polubiłam jego dotyk. Przerażało mnie to, ale nie chciałam tego zmieniać. Nie wiem tylko jakim cudem doszło między nami do tylu zbliżeń, nigdy nie pozwalałam sobie na coś takiego dopóki nie byłam w związku... A tu pojawia się Kol Mikaelson i wywraca cały mój świat do góry nogami. Wzięłam wdech przy okazji zaciągając się zapachem Mikaelsona, który pachniał bourbonem i lawendą. Przycisnęłam głowę do klatki piersiowej wampira.

Nie chcę żeby odchodził, wolę żeby tu został. Szkoda, że życie to nie koncert życzeń.

-Nie śpisz już? - mruknął. Uniosłam głową i spojrzałam pierwotnemu w oczy.

- Jak widać. - zaśmiałam się. Krótko po tym poczułam wargi pierwotnego na swoich. Jego język szybko znalazł się w moich ustach. Kiedy ten facet czegoś chce to szybko to dostaje. Ma wyznaczony cel i go osiąga. - Mącisz mi w głowie. - syknęłam, odsuwając się od niego. Wstałam i położyłam dłonie na biodrach, karcąc go wzrokiem. Uśmiechnął się pod nosem.

-Taka moja rola. - podsumował.

-Zanim Cię poznałam, wiedziałam czego chcę i dlaczego. A teraz? Mam w głowie istny chaos. - zażartowałam. Szatyn odwazemnił uśmiech.

Nagle poczułam straszny ból w skroniach. Był tak otępiający, że z głośnym jękiem opadłam na podłogę, zaczął się rozchodzić po całym ciele.

-Ej, co jest? - mruknął i szybko znalazł się przy mnie. Chwycił mnie za głowę i położył ją na swoich kolanach.

-Boli. - jęknęłam. Poczułam jakby moja ciało płonęło. Uczucie to było podobne do tego kiedy rzucałam zaklęcie na ciało Esther. Z tym, że tym razem było kilkukrotnie gorsze. - Czuję się jakbym zajęła się ogniem... - szepnęłam z bólem. W oczach Kola ujrzałam wściekłość.

-Podobne jak wtedy kiedy rzucałaś zaklęcie w Nowym Orleanie? - zapytał, a ja skinęłam głową na tyle ile to było możliwe. Zacisnął usta, gorąco się nad czymś zastanawiając. - Załatwię to. Nic Ci nie będzie. - powiedział i pogłaskał mnie po głowie. Chciał wstać, ale chwyciłam go za dłoń.

- Nie chcę umierać w samotności. - wyszeptałam - Nie zostawiaj mnie. - poprosiłam. Mój szept z każdą chwilą coraz bardziej przemieniał się w jęk, a ból potęgował w siłę. Stawał się coraz bardziej nie do zniesienia. Zobaczyłam lekki uśmiech w kącikach jego ust.

- Nic Ci nie będzie. - mruknął patrząc mi w oczy - Słyszysz? Nie pozwolę, żeby coś Ci się stało. - oznajmił dobitnie - Myślę, że wiem co jest grane i kto jest temu wszystkiemu winien. Naprawię to, a tobie włos z głowy nie spadnie. Ufasz mi? - lekko skinęłam głową.

-Chyba nie mam innego wyboru. - Z moich ust uciekł cichy śmiech.

-Będzie dobrze. To robota na kilka minut. Zaraz wrócę, a tobie nic się nie stanie. Będziesz tą samą wkurzającą wiedźmą. - prychnął. Wzięłam głęboki wdech i powoli otworzyłam oczy.

-Dziękuję. - wyszeptałam. Kol szybko mnie uniósł i położył na łóżku. Posłał mi ostatnie spojrzenie i w wampirzym tempie wybiegł z mojego pokoju.

Ból zaczął się rozchodzić i zwiększać. Z każdą chwilą czułam się coraz gorzej, ale nie mogłam się poddać. Musiałam walczyć. Kol mnie uratuje. On wie co robić. Pomoże mi...




********
Gwiazdki i komentarze mile widziane, do następnego rozdziału kochani! 🖤🖤🖤

Xoxo Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro