7.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

25 gwiazdek = nowy rozdział!




W domu byłam chwilę po czternastej. Samotne mieszkanie to z jednej strony powód do radości, nie trzeba się nikim martwić i można robić co dusza zapragnie. Z drugiej strony, strasznie brakuje mi rodziców. Gdy za długo siedzę sama to po prostu wariuje...

Szybko złapałam za makaron penne i sos pomidorowy. Czas na obiadek. Spaghetti jest proste, szybkie i smaczne, a że ja nie jestem szefem kuchni, dla mnie to wprost idealne wyjście. Zjem szybko i muszę pamiętać zrobić bransoletkę z werbeną.

Danie udało mi się zrobić w piętnaście minut, szybko wyłożyłam makaron z sosem na talerz, jednak zanim usiadłam do stołu usłyszałam dźwięk do drzwi.

-Kogo niesie... - prychnęłam pod nosem i ruszyłam otworzyć drzwi. Nie pomyślałam, żeby spojrzeć przez wizjer, po prostu otworzyłam drzwi. To był zły pomysł. - O nie. - mruknęłam kręcąc głową. Szatyn szybko złapał ze mną kontakt wzrokowy.

-Grzecznie zaprosisz mnie do środka. - uśmiechnął się przebiegle. Nie! Nie. Zacisnęłam dłonie w pięści.

-Wejdź, Kol. - syknęłam przez zaciśnięte zęby. Pierwotny uśmiechnął się szeroko i przekroczył próg mojego domu. Jaki on jest podły... Zatrzasnęłam drzwi i ruszyłam za wampirem. - Powiesz mi łaskawie, czemu nachodzisz w domu, Ty podła kanalio? - syknęłam, piorunując go wzrokiem. Szatyn jedynie wzruszył ramionami.

-Sama mnie zaprosiłaś. - zaśmiał się - Więc czemu miałbym nie skorzystać? - zdziwił się. Usiadł na krześle i rzucił nogi na stół. Pokręciłam głową.

- Nie zamierzam grać w twoje durne gierki. - prychnęłam krzyżując ręce na piersi - Powiedz mi po prostu czego ode mnie chcesz i miejmy to z głowy! - wyrzuciłam ręce w powietrze. Przewrócił oczami wzdychając.

-Jesteś niekulturalna. - prychnął - Przychodzę w odwiedziny, a Ty nawet herbaty nie zaproponowałaś. - spiorunował mnie wzrokiem.

-Słuchaj Mikaelson. - warknęłam i zmniejszyłam odległość między nami. Chwyciłam pierwotnego za kołnierzyk koszulki i zmusiłam go do wstania. Oczywiście górował nade mną wzrostem, więc cała ta scena była kuriozalna. Pomimo tego nie odpuściłam. Cały czas mierzyłam szatyna wzrokiem. - Nie zamierzam być marionetką w twoich rękach, czegokolwiek ode mnie oczekujesz, nie licz na to. - warknęłam - Jedyne co możesz dostać to kop w tyłek na rozpęd. Tyle. - wysyczałam - A teraz wypieprzaj z mojego domu. - mruknęłam odsuwając się od niego. Szybko chwycił mój nadgarstek i ponowanie przyciągnął mnie bliżej siebie. Spięłam wszystkie mięśnie gotowa do ataku.

-A jeśli Ci powiem, że znam sposób, żebyś odzyskała swoją moc? - mruknął i podniósł brew. Spojrzałam na niego szukając podstępu. On kłamie... Ściemnia. Gdzieś jest podstęp.

-Gdzie jest haczyk, Mikaelson? - prychnęłam. Wyrwałam nadgarstek z jego uścisku i cofnęłam się o krok, mierząc spojrzeniem. Uśmiechnął się pod nosem.

-Nie ma haczyka. - wzruszył ramionami. Wybuchłam śmiechem kręcąc głową.

-Zabawne. - prychnęłam - A teraz powiedz prawdę, czego byś chciał za pomoc w odzyskaniu mojej mocy? - uniosłam brew.

- Nie chcę nic. - oznajmił.

-Dobra. - warknęłam uderzając dłonią w stół - Przez Ciebie nie żyje moja matka. Przez Ciebie i twoją popieprzoną rodzinkę cierpiałam ja i moi przyjaciele. Chcesz mi powiedzieć, że teraz,m się zmieniłeś? - prychnęłam - Jeśli tak to czuję się obrażona, że masz mnie za taką debilkę!

-Słuchaj, kobieto. Mówię Ci, że nie chcę nic w zamian, więc nie chcę nic w zamian. - warknął zdenerwowany.

-Pieprzysz! - syknęłam.

-Bardzo często i różne kobiety, ale nie w tej chwili. - odparł zadowolony z siebie. Przewróciłam oczami. On jest gorszy niż dziecko...

-Jak będziesz miał ochotę pogadać na poważnie to... - przerwał mi.

-Niech ci będzie! - syknął - Potrzebuję czegoś... - mruknął niechętnie - Ale żebyś mogła mi pomóc, musisz odzyskać swoją moc. - wyjaśnił.

-W czym niby miałabym Ci pomóc? - nie będę kłamać, zaintrygował mnie.

-Dowiesz się jeśli uda nam się odzyskać twoją moc. - odparł. To jakaś ściema...

-Dobra, dość czasu na Ciebie zmarnowałam. - mruknęłam - Wypad stąd. - wskazałam na drzwi. Skinął głową.

-Jak sobie życzysz. - mruknął - Coś czuję, że szybko zmienisz zdanie. - puścił mi oczko i wyszedł. Mam nadzieję, że to wszystko to sen i zaraz się obudzę...

Westchnęłam kręcąc głową.



*****
Gwiazdki i komentarze mile widziane, do następnego rozdziału kochani! 🖤🖤🖤

Xoxo Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro