9.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

25 gwiazdek = nowy rozdział!



Przekręciłam zamek w drzwiach i szybko zrzuciłam z siebie trampki i kurtkę, po czym ruszyłam do salonu. Westchnęłam siadajac w fotelu i włączając telewizor. Kolejny samotny wieczór... Oto moja rutyna... Włączyłam Netflixa i wybrałam kolejny odcinek "The Flash". Pokochałam ten serial.

Wzięłam wdech i ruszyłam do kuchni. Szybko zrobiłam sobie popcorn i nalałam soku pomarańczowego do szklanki. Gdy wszystko miałam gotowe, wróciłam do salonu i rzuciłam się na kanapę, przykrywając puchatym kocykiem.

Zadowolona włączyłam serial i zaczęłam jeść. Kiedyś będę strasznie gruba... Uśmiechnięta pokręciłam głową. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Nosz kurwa. Kogo niesie po dwudziestej drugiej... Niechętnie wstałam i poszłam otworzyć drzwi. To jakiś żart?

-Czego chcesz Mikaelson? - prychnęłam stając w progu.

- Ciebie też miło widzieć. - zakpił. Przewróciłam oczami.

-Czego chcesz? - powtórzyłam bardziej dobitnie.

-Szczerze mówiąc, zdziwiłem się, że sama mnie nie szukałaś. - wzruszył ramionami - Nie zależy ci na odzyskaniu mocy? - zdziwił się. Zmarszczyłam brwi.

-Powiedziałam już, że nie zamierzam się bawić w twoje gierki! - syknęłam - Więc przestań mnie nachodzić! - już chciał zabrać głos, ale go wyprzedziłam - I nie próbuj mnie znów zahipnotyzować! Mam bransoletkę z werbeną, więc to na nic. - uśmiechnęłam się podle.

- Nie zamierzałem. - odparł - Czyli mówisz, że Nie potrzebujesz mojej pomocy w odzyskaniu mocy? - mruknął.

- Nie do końca. - wyjaśniłam - Ale z pewnością nie skorzystam. Dzięki. - syknęłam i próbowałam zatrzasnąć drzwi. Zadowolona przekręciłam zamek i odwróciłam się z zamiarem pójścia do salonu. Pisnęłam i odskoczyłam w tył, wpadając na drzwi, gdy zobaczyłam przed sobą pierwotnego. Zaczęłam brać głębokie wdechy będąc w szoku. - Pieprzona szybkość wampirów... - prychnęłam pod nosem.

-Jeden z wielu elementów, które kocham w byciu wampirem. - uśmiechnął się - Siła też zdecydowanie jest wielkim plusem. - dodał po chwili.

-Wypad z mojego domu, ale już. - warknęłam wskazując na drzwi. Roześmiany szatyn pokręcił głową.

-Skoro tak stawiasz sprawę. - oparł się ramieniem o ścianę - Pamiętasz naszą grę? Coś mi się przypomina, że wygrałem. - puścił mi oczko. Zacisnęłam dłonie w pięści. - Czas zapłaty. Potrzebuję pomocy czarowanicy. Najlepiej kogoś z rodu Bennett, bo jesteście jednym z najpotężniejszych na świecie. - wzruszył ramionami - Ale żebyś mogła mi pomóc, musisz odzyskać moc. Więc ja pomogę tobie a Ty mnie. - uśmiechnął się i ruszył do salonu.

-Ty sobie nie pozwalasz na zbyt wiele? - warknęłam idąc za nim. Szatyn rzucił się na kanapę i poczęstował popcornem. - Do czego mnie potrzebujesz? - skrzyżowałam ręce na piersi.

- Dowiesz się w swoim czasie. - uśmiechnął się. Pokręciłam głową.

-Nie zrobię niczego, dopóki nie dowiem się co będziesz z tego miał. - przygryzł dolną wargę, obserwując mnie w skupieniu. Po czym skinął głową.

-Jeśli Ci powiem, zaczniesz współpracować? - jęknął zmęczony moim zachowaniem. Od razu pokręciłam głową.

-Nie. Zrobiłeś za dużo złego i nie mam zamiaru nagle Ci ufać. - prychnęłam - Ale nie dam się w nic wmieszać, więc gadaj o co w tym wszystkim chodzi! - tupnęłam nogą.

-Jesteś urocza, gdy próbujesz być groźna. - zaśmiał się - Ale dobrze. Niech Ci będzie. - skinął głową - Potrzebuję naprawdę potężnej czarownicy, żeby pomogła mi zrobić broń, która będzie w stanie unieszkodliwić Nika. Mam wszystko co potrzebne, prócz czarownicy. - wyjaśnił - I tutaj twoja rola się zaczyna. Dam ci wszystko co potrzebne, a Ty rzucisz zaklęcie. - mruknął zadowolony z siebie.

- Nie mam zamiaru wchodzić Klausowi z drogę. - zaoponowałam - Mam go serdecznie dość po ostatnich przeżyciach. - syknęłam - Chcę powiedzieć, nie licz na moją pomoc! - uśmiechnęłam się zwycięsko.

- Nie dowie się, że to Ty mi pomogłaś. - przewrócił oczami i wstał z kanapy, ruszając w moją stronę - Zresztą nie mam zamiaru go atakować, to na wszelki wypadek. Wolę mieć czym się bronić przed tym paranoikiem. - prychnął.

Podsumowując. Jest szansa na odzyskanie mocy i przywrócenie czegoś co kochałam. Lubiłam czuć się silna, potężna. Brakuje mi tego.
Z drugiej strony, jakiekolwiek interesy z Kolem źle się kończą... I Salvatorowie raczej też nie będą zachwyceni, gdy się dowiedzą.
Co robić? Co mam zrobić?

Westchnęłam i podniosłam wzrok, aby spojrzeć mu w oczy.

- Nie mam podstaw, żeby Ci ufać. - stwierdziłam.

-Jest ryzyko jest zabawa. - wzruszył ramionami. Nie wierzę... Dlaczego ja się nad tym zastanawiam. Nie powinnam w ogóle brać tego pod uwagę!

-Mów dalej. - mruknęłam obserwując go. Muszę go mieć na oku. I nie zapominać kim jest... W końcu tam gdzie Kol Mikaelson, tam i kłopoty.

******
Gwiazdki i komentarze mile widziane, do następnego rozdziału kochani! 🖤🖤🖤

Xoxo Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro