Rozdział 6

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zjechałam windą na parter.

- Pięć minut spóźnienia. - mruknęłam patrząc na zegarek umiejscowiony na mojej lewej ręce.
Drzwi windy otworzyły się, a ja wyleciałam przez nie jak burza szukając wzrokiem wysokiego blondyna. Uśmiechnęłam się pod nosem widząc pusty hall. Jestem pierwsza! Z wielką radością wypisaną na twarzy usiadłam na czarnej kanapie blisko recepcji.

- Czekasz na kogoś? - spytała blondynka siedząca za blatem.

- Tak. - mruknęłam ponownie się uśmiechając. - Czekam.

- Na chłopaka? - dociekała patrząc na mnie spod przymrożonych oczu.

- Przyjaciela. - sprostowałam. No tak, w tym hotelu jedynymi mężczyznami w podobnym do mnie  wieku byli skoczkowie.

- Rozumiem. - prychnęła wracając do swoich zajęć. Wywróciłam na jej dziecinne zachowanie oczami. Założyłam nogę na nogę i czekałam na Michaela. Po paru minutach chłopak się zjawił. Wyleciał z windy jakby gonił go rozwścieczony tłum słoni.

- Sophie! - zawołał biegnąc w moim kierunku. Powoli wstałam z kanapy obracając się w jego stronę.

- Witam pana spóźnialskiego. - zaśmiałam się. - Długo zajęło ci to wypindrzenie.

- Raz mi się zdarzyło. - prychnął. - To zawsze Gregor się spóźnia.

- Tłumacz się dalej. - zachęciłam go ręką do kontynuowania.

- Daj już spokój. - wywrócił oczami. Chwilę później poczułam na swoim policzku jego usta.

- Co to miało być? - spytałam dotykając ręką twarzy.

- Buziak. - oznajmił jakby nigdy nic się nie stało. Jednak widząc moją niezrozumiałą minę sprostował. - Gapiła się. - mruknął wskazując głową na blondynę z recepcji. - Poza tym od dawna chciałem to zrobić.

- Nie masz przyjaciół? - zaśmiałam się.

- Nie no, mam. - mruknął. - Ale wiesz moje serce należy do kogoś innego. Nikt nie ma u mnie szans, ani ty, ani ta blondi.

- Nie rozumiem. Twoje serce należy do kogoś i całujesz mnie? Zaprzeczasz sobie Michi. - uśmiechnęłam się. - Chociaż czekaj! Kraftboeck forever! - krzyknęłam.

- Cicho! - warknął łapiąc mnie za dłoń. - Nie jestem gejem.

- Jasne. - prychnęłam. - Całujesz mnie, żeby odwrócić uwagę dziennikarzy. Mądre to, nie powiem.

- Możemy już iść? - westchnął obracając się na pięcie. Chcąc nie chcąc musiałam pójść za nim, bo wciąż trzymał moją dłoń.

- Gdzie zmierzamy? - spytałam. Michi nie znam Wisły, nie? Gdzie ten koleś mnie ciągnie.

- Przed siebie! Jak najdalej od tego piekielnego miejsca! - zawołał.

- Piekielnego? - zdziwiłam się. - Baseny, sauny, dobre żarcie i wygodne łóżka to chyba raj, a nie piekło.

- Dla kogo raj dla tego raj, okej? - gwałtownie się zatrzymał, a ja na niego wpadłam. - W tym hotelu nie ma nic fajnego! Tylko gapiące się na ciebie recepcjonistki!

- A w Austrii niby takich nie ma? - prychnęłam powiększając dystans między nami. Mogę wiedzieć, dalczego Hayboeck wciąż trzyma moją rękę?

- No są. - przyznał. - Ale...

- Ale? - pospieszyłam go patrząc mu prosto w niebieskie oczy.

- Nie wiem. - zaśmiał się. - Nie mam nic na swoją obronę!

- Idiota. - mruknęłam wywracając oczami. - Totalnu idiota! - ruszyłam przed siebie. Nie zwracałam uwagi na wołanie chłopaka, którego ciągnęłam.

- Nie pędź tak! Przecież się nie pali. - powiedział.

- Może nie pali, ale we mnie zaczyna się gotować. - zaczęłam. - Także...radzę ci puścić wreszcie moją dłoń! - przerażony moim gwałtownym wybuchem Michael spełnił prośbę. - Tak lepiej. - uśmiechnęłam się idąc przed siebie. - Na co czekasz? - zawołałam nie słysząc kroków Hayboecka. Wierzcie alebo nie, ale chłopak głośno chodzi.

- Dziewczyno! Okres masz, czy jak? - pokręcił głową. - Zmieniasz nastrój jak w kalejdoskopie!

- Zaraz ty będziesz miał okres na twarzy! - warknęłam. - Kobiet się o to nie pyta!

- Co za różnica? Albo ty mi wlejesz albo Kraft, na jedno wyjdzie. - wzruszył ramionami.

- Czemu Kraft ma ci wlać? Nie chciałeś się z nim przespać i złamałeś mu tym serce? - prychnęłam.

- Ta, coś w ten deseń. - powiedział sarkastycznie.

- Zły ruch Michi, zły ruch. + zaśmiałam się stając przed kawiarnią urządzoną w tutejszym stylu.

- Gdzie mnie zaciągnęłaś? - spytał patrząc na czerwono - złoty szyld kafejki. - Co tu jest napisane? Pod...mro....mrz...mros...mro...

- Pod Mrocznym Niedźwiedziem Michi! - zaśmiałam się.

- Co? Nie...że co?! - warknął.

- To jest język polski. Magia! Puf! - zawołałam wyrzucając ręce w górę.
- Nauczysz mnie? Też chce łamać ludziom języki! - zawołał radośnie.

- Nie, nie, nie! - mruknęłam. - Ja się na to nie piszę! Poproś Piotrka, Kamila, czy kogoś tam jeszcze!

- Szkoda, a miałbym taką ładną nauczycielkę. - tracił mnie łokciem. - I Stefan byłby zazdrosny!

- Nie namówisz mnie. To w ogóle na mnie nie działa. - pokręciłam przecząco głową zasłaniając twarz włosami.

- A szkoda, bo...- zaczął.

- Michael! Przestań! Nie i koniec! - zaśmiałam się.

- Ugh...uparciuch. Co oni w tobie widzą? - westchnął pod nosem.

- Kto, co widzi? - spytałam.

- No cała kadra cię polubiła. Po jednym śniadaniu! Muszą spędzić z tobą jeden dzień, a będą mieli cię dość.

- Widzisz, oni nie zaznali takiego zaszczytu, żeby spędzić ze mną kilka godzin. Czujesz się niczym na randce z super gwiazdą, więc nie marudź! Chodź, wchodzimy, bo wyglądamy jak idioci.

Pchnęłam drewniane drzwi, a moje nozdrza otulił zapach czekolady. Nic się tu nie zmieniło. Czuję się jak za starych dobrych lat. Byłam częstym gościem tej kawiarenki.
Zaciągnęłam Michiego do stolika w rogu przy oknie.

- Co to za kawiarnia? - spytał zajmując miejsce.

- Najlpesza w promieniu stu kilometrów! Masz moje słowo!

﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏

- Czym się zajmujesz? - spytał Michael popijając czarną kawę.

- Skończyłam studia medyczne. - odpowiedziałam biorąc kawałek ciasta do ust.

- Uuu, medyczne! Kim jesteś? - spytał.

- Fizjoterapeuta. Jednak na razie nie ma dla mnie pracy. - mruknęłam zirytowana.

- Słyszłem, że polska kadra szuka fizjoterapeuty do pomocy. - powiedział przesuwając jabłecznik.

- Mieszkam w Norwegii. Nie dam rady być obecna na wszystkich zgrupowaniach. - wywróciłam oczami.

- Mieszkasz w Norwegii? - zapytał zszokowany.

- No tak, od kilku lat. Studiowałam tam, ale przez większość życia mieszkałam w Wiśle. - oznajmiłam.

- Gdzie jest lepiej? - ponownie spytał z pełną buzią.

- Sama nie wiem. Polska jest moim domem, ale jednocześnie smutnym wspomnieniem. - odpłynęłam zatracając się w wspomnienia.

- Coś się stało? - mruknął patrząc mi w oczy. - Zawiesiłaś się na chwilę.

- Smutne wspomnienia. To nic ważnego. - machnęłam ręką na potwierdzenie swoich słów.

- Nie możesz z powrotem tu zamieszkać? Praca jak marzenie, a poza tym widzielibyśmy się w czasie sezonu. Polubiłem cię. - uśmiechnął się szczerze. - Jak chcesz to mogę spróbować załatwić ci tę pracę. Kuttin jest przyjacielem Horngahera. - mruknął.

- Nie wiem, czy to dobry pomysł. - pokręciłam przecząco głową.

- Nie daj się prosić! - spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem. - Przecież przez większość czasu byłabyś poza krajem na zawodach, a potem mogłabyś mieszkać w Norwegii!

- Ech, niech ci będzie. - mruknęłam widząc, że nie wygram z tym uparciuchem. - Możesz spróbować.

- Potrzebuję twojego CV. - mruknął.

- Jak będzie czas to je dołączę, a teraz chodź już! Miałam cię w końcu oprowadzić, a nie grzać zad w kawiarni!

- Dobra, dobra. Idziemy! - zawołał. Zostawiliśmy pieniądze na stoliku i skierowaliśmy się w stronę drzwi. Po chwili mały dzwoneczek umieszczny nad nimi dał znak, że wyśliszmy.

***************************

Nie zabijecie mnie, prawda?
*ponownie patrzy wymownie w stronę Lennaa15*

Przepraszam, że tak późno, ale wattpad ma swoje humorki -,-

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro