Rozdział 2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nie wierzę. Moje marzenia właśnie się spełniają. W moją stronę idzie Krafti! Dobra Sophie. Uspokój się.
Wychyliłam się za bandę patrząc jak daleko znajduje się mój idol. Już niedaleko. Boże, ale bije mi serce.

Po kilku sekundach, a może nawet minutach przeszedł koło mnie Stefan...i to BEZ koszulki!

- Stefan! - zawołałam. Austriak obrócił się w moją stronę. - Mogę zdjęcie? - spytałam wskazując na telefon.

- Jasne. - odpowiedział posyłając mi swój uśmiech. Ach...na żywo wygląda jeszcze lepiej.

- Dziękuję. - mruknęłam. - To było dla mnie ważne.

- Nie ma za co. Lubię uszczęśliwiać swoich fanów. - wyszczerzył swoje zęby.

- A ja kocham twój uśmiech. - Nie! Sophie nie powiedziałaś tego. Jaka kompromitacja...

- Miło mi to słyszeć. - zaśmiał się.

- Czemu wybrałeś skoki? - zapytałam.

- Czemu skoki? - powtórzył pytanie. - Sam nie wiem. Uwielbiam czuć tam na górze, że jestem wolny, że nikt nie mówi mi, co mam robić. Jestem tylko ja i skocznia.

- Cieszę się, że skaczesz. Jesteś moim idolem i...podziwiam cię za to wszystko, co robisz. Skaczesz z taką pasją i widać, że kochasz to, co robisz. Jesteś w tym najlepszy. - uśmiechnęłam się.

- Najlepszy to może przesada. - zaśmiał się.

- Pamiętaj, że dla swoich fanów zawsze będziesz najlepszy. Jesteśmy na dobre i na złe. - powiedziałam stanowczo.

- Dzięki takim osobom jak ty chcę dążyć do osiągnięcia dalszych sukcesów. - jestem w stu procentach pewna, że spiekłam raka.

- Krafti? Mam takie głupie marzenie. - zaczęłam. Dość się już skompromitowałam, więc co mi szkodzi spróbować?

- Jak masz na imię? - zapytał ignorując moją prośbę.

- Jestem Sophie. - mruknęłam spuszczając wzrok.

- Więc słucham Sophie. - uśmiechnął się.

- To głupie, ale...mogłabym cię przytulić? - nieśmiało na niego spojrzałam. Krafti wybuchł niekontrolowanym śmiechem.

Fajnie. Kompromitacja poziom hard.

- To było te twoje głupie marzenie? - powoli skinęłam głową. - Ludzie mieli o wiele gorsze pomysły. - pokręcił głową na potwierdzenie swoich słów. - Jasne, że możesz mnie przytulić.

Uradowana objęłam Kraftiego. Czułam przyjemne ciepło otaczające moje ciało. Stefan objął mnie rękami w pasie przyciągając do siebie mocniej. Położyłam swój policzek na jego obojczyku wtulając się w niego.
Przez moje ciało przeszła fala przyjemności. Nareszcie jestem w ramionach faceta, w których chciałam się od zawsze znaleźć.

- Dziękuję. - szepnęłam. - Na prawdę ci dziękuję.

- Nie ma za co. - poczochrał mnie po głowie jak małą dziewczynkę. - Przyjemnie mi się z tobą gadało, ale muszę już iść. Niedługo zaczyna się konkurs.

- Jasne. - smutno się uśmiechnęłam. - Leć.

- Masz może jakiegoś facebook'a, czy inne takie pierdoły? - wystrzelił z pytaniem. Czy Stefan Kraft chce mojego facebook'a?! Ja dzisiaj zejdę na zawał.

- Mam. - odpowiedziałam ledwo słyszalne. No nie wierzę.

Stefan wyjął z mojej zaciśniętej pięści długopis, a następnie napisał na ostatniej kartce mojego zeszytu swoje dane.

- Masz nazwę mojego konta. Zaproś mnie. Z pewnością zaakceptuje. - puścił mi oczko, a następnie poszedł uszczęśliwiać innych fanów.

- Stefan! - krzyknęłam za nim, gdy się obrócił dodałam: - Powodzenia w konkursie!

A potem stałam jak zamurowana patrząc na jedną, głupią kartkę papieru. Na kilka z pozoru nic nie znaczących słów.

﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏

- Przepraszam. - usłyszałam kobiecy głos za swoimi plecami.

- O cześć! - radośnie się zaśmiałam widząc fankę japończyka. - Udało ci się pogadać z Kasaim?

- Jasne, że tak. - dziewczyna usiadła na wolnym miejscu koło mnie. Mój brat już pewnie nie wróci na zawody. I dobrze. - Jednak nie po to przyszłam. Widziałam, że nie próżnowałaś z Kraftem. - zafalowała brwiami.

- Ja? Przecież my...

- Już się tak nie tłumacz. Widziałam jak cię przytula. - zaśmiała się, a na moją twarz wstąpił rumieniec. - W każdym razie. Jestem Maja. - przedstawiła się.

- Sophie. - mruknęłam.

- Jesteś Polką? - zapytała. - Twoje imię nie brzmi na polskie.

- Jestem. W sensie w połowie. Mam norweskie korzenie ze strony taty. - wyjaśniłam.

- Ale czad! Byłaś kiedyś w Norwegii?! - zapytała.

- Jasne! Norwegia jest pięknym krajem. - westchnęłam przypominając sobie szczęśliwe chwile z rodzicami.

- No nic. Nie przyszłam tu, żeby wypytywać o Norwegię. - zaśmiała się. - Zrobiłam ci zdjęcie. - uśmiechnęła się wyciągając telefon. - I myślę, że chciałabyś je mieć w swojej galerii. - skończyła, a moim oczom ukazał się obrazek, kiedy stałam z Kraftem w przytulańcu.

- Tak! - krzyknęłam. - Możesz mi to wysłać?!

- Jasne. - uśmiechnęła się. - Wiedziałam, żeby zrobić te zdjęcia.

- Zdjęcia?! To nie zrobiłaś tylko jednego?! - zapytałam uśmiechnięta.

- No jasne, że nie. Wyślę ci wszyskie, okej?

- Jeszcze się pytasz? Dziękuję! - radosne zawołałam.

﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏

- Jak mam ci się odwdzięczyć Maja? - zaśmiałam się kolejny raz obserwując odebrane zdjęcia.

- Wystarczy, że zaprosisz mnie na fejsie. - uśmiechnęła się.

- Już to robię. - przy okazji zaprosiłam też Kraftiego. Wciąż nie wierzę, że będę miała tak odjechane znajomości.

- To co? Idziemy na autografy? - czarnowłosa wskazała schodzących skoczków.

- No jasne!

Stojąc przy drewnianej bandzie wyczekiwałam nadejścia następnych skoczków. Moim następnym celem stał się Daniel Andre Tande.

- Hej Daniel. - uśmiechnęłam się.

- Potrafisz norweski? - zapytał nie kryjąc zdziwienia.

- Jasne. Jestem w połowie Norweżką, więc muszę go znać. Kiedy byłam mała ojciec wciąż czytał mi norweskie bajki.

- O nie. - zaśmiał się. - Tobie też rodzice czytali te gówna?

- Niestety, ale przynajmniej szybciej zasypiałam. - mruknęłam. Tande pokiwał w zamyśleniu głową.

- Chcesz jakieś zdjęcie? - spytał.

- A chcę. - potwierdziłam. Pstryk i następne selfie udało się do mojej galerii.

- Tak mnie to teraz ciekawi. Ile potrafisz języków? - zaśmiał się.

- Polski, norweski, niemiecki, angielski i kaleczę hiszpański. - uśmiechnęłam się.

- Kurcze. Pobiłaś mnie o ten polski. Niech to szlag. - mruknął. - No nic będę się zbierać. Może Piotrek nauczy mnie polskiego.

- Haha, powodzenia. - otarłam łzy rozbawienia.

﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏

Poznałam dzisiaj wielu sympatycznych ludzi. Począwszy od Greogra przez Krafta i Daniela kończąc na Hayboeck'u.
Z tym ostatnim rozmowa była przecudowna. Nie wiem, czy Michi jest głupi, czy tylko udaje, ale conajmniej przez piętnaście minut tłumaczyłam mu, że nie jestem dziewczyną Stefana. Uśmiałam się jak nigdy.
Zachwyciła mnie też rozmowa z Żyłą. Typowy góral z podhala. Wtrąca w każdym zdaniu słowo, z którego chcąc nie chcąc trzeba się zaśmiać. Dowiedziałam się też, że papryka marynowana daje dużo siły i pozytywnej energii. Chyba zacznę ją wcinać.
Najspokojniejszy ze wszystkich był Kamil. Podoba mi się to, że jest inny od reszty. To tych innych się się najczęściej zapamiętuje.

Sam konkurs bardzo mnie zadowolił. Oczywiście wygrał Stefan, który posłał uśmiech w moją stronę, a może tylko mi się wydawało? Drugi natomiast był Kamil, a trzecie miejsce zajął Schlierenzauer.
Coś to wszystko było podejrzane.

Od razu po skokach udałam się do hotelu. Byłam zmęczona, ale jednocześnie pozytywnie zaskoczona dzisiejszym dniem.
Kilka chwil przed pójściem spać popisałam z Elenour, a potem poszłam się umyć.
Wskoczyłam czysta pod cienki koc.
Już byłam prawie w krainie Morfeusza, kiedy równo o dwudziestej trzeciej dwadzieścia trzy przyszło powiadomienie z facebook'a. Niechętnie sięgnęłam ręką po telefon.

Użytkownik Stefan Kraft zaakceptował twoje zaproszenie. Wyslij mu wiadomość na powitanie!

Ja pieprzę, czyli to nie był żart.

﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏

I jak się podoba? ^^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro