Rozdział 3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Patrzyłam w ekran telefonu jak zaczarowana. Czy ja śnię? Przecież to nie jest możliwe, żebym miała samego Stefana Krafta w znajomych, prawda?

Stefan:  Cześć Sophie! 👋

O ja, o ja, o ja! Zejdę na zawał!
Wzięłam kilka głębokich wdechów.
I co ja mam mu napisać?

Stefan: Śpisz już? 😞

Nie zastanawiając się dłużej napisałam szybką odpowiedź. Najwyżej się zbłaźnię.

Ja: Nie, jeszcze nie. Po protu jestem w lekkim szoku 😂😂

Stefan: Haha, mówiłem, że zaakceptuje 😉

Stefan: Przepraszam, że tak późno, ale dopiero wróciłem do hotelu

Ja: Pfff, ważne, że w ogóle napisałeś 😝

Stefan: No jasne, że tak 💪

Stefan: Jestem twoim rycerzem w lśniącej zbroi na białym koniu. Będziesz czekać na mnie w zamkniętej wieży, a ja cię uratuje z łap złego smoka 😁

Ja: Jesteś bardzo skromny, wiesz?😁

Ja: Albo Piotrek cię upił xD

Stefan: To pierwsze 😉

Ja: No nie wiem...

Ja: Myślę, że to drugie, Krafti, haha 😂😂😂

Stefan: No wiesz?! Mam mocną głowę.

Ja: Ta kropka nienawiści na końcu, hah

Stefan:  A weź...

Stefan: Na skoczni wydawałaś się milsza 😭

Ja: Jestem dobrą aktorką, nie? 😜

Stefan: ...

Ja: Ale w 80% znajomości jestem bardzo miłą osobą

Stefan: A w pozostałych 20?

Ja: Wsadzę ci siekierę w łeb.

Stefan: Norweżka z krwi i kości, ech

Ja: Daniel już wam powiedział?!  xD

Stefan: Nawet nie wiesz jak cieszył mordę, że ktoś gada w jego ojczystym języku 😂

Ja: Kocham uszczęśliwiać swoich fanów

Stefan: To mój tekst

Ja: Teraz już mój 😉

Stefan: Kradziej...

Ja: I'm from Poland 😂

Ja: Przynamniej nie wyrwiesz więcej fanek na ten tekst, haha

Stefan: Czyżbym cię wyrwał?
( ͡° ͜ʖ ͡°)

Ja: O nie! Tylko nie lenny!

Ja: Możesz marzyć dalej Krafti 😚

Użytkownik Stefan Kraft zmienił pseudonim użytkownika Sophie Lenar na Polaczek

Ja: Tak chcesz się bawić?!

Użytkownik Sophie Lenar zmieniła pseudonim użytkownika Stefan Kraft na Niezdarny Rycerz

Niezdarny Rycerz: No wiesz?!

Ja: Zmień to.

Niezdarny Rycerz:  Nie.

Ja: To się do mnie nie odzywaj!

Niezdarny Rycerz: Sophie!

Ja: Dobranoc Krafti.

Niezdarny Rycerz: I ta kropka nienawiści, haha

Niezdarny Rycerz:  Ej no! Odpisz!

Niezdarny Rycerz: Nie żartowałaś?

Niezdarny Rycerz:  No cóż. Dobranoc Sophie

﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏

Rano zostałam brutalne wyrwana ze swojego snu przez dzwoniący budzik. Niechętnie chwyciłam urządzenie w ręce i wyłączyłam alarm.
Obróciłam się na placy patrząc na szary sufit. Ciekawe, czy mój brat dał dupy wszystkim panienkom i zawędrował do pokoju, by sprawdzić, czy jego siostra jest w całości.

- Tyler! - wydarłam się jednocześnie podnosząc z wygodnego materaca. Postawiłam stopy na ziemi i na boso poszłam przeszukać dwupokojowe studio. - Tyler do cholery! - warknęłam. - Nawet nie wiesz jak oberwiesz jeśli cię tu nie znajdę.

Mruknęłam kilka przekleństw pod nosem uchylając drzwi do tymczasowego pokoju mojego towarzysza. Moim oczom ukazało się to, co od początku myślałam, że zobaczę. Bałagan i brak sprawcy.

- Ugh! - krzyknęłam wyrzucając ręce w górę. - Czemu z tobą muszą być takie cholerne problemy!

Starając się już więcej nie myśleć na temat mojego puszczalskiego brata skierowałam się do łazienki.
Wiem, że nie okazjuę ani kszty siostrzanej miłości, ale ileż można udawać, że nic się nie dzieje? Nasza rodzina przeżywa w tej chwili dość mocny kryzys i każdy jej członek powinien okazać jak najwięcej wsparcia innym, a co robi Tayler? Ucieka!
Wywróciłam oczami chwytając swoją kosmetyczkę i jakieś ubranie. Zauważyłam, że często robię ten gest. Muszę nauczyć się panować nad swoimi gałkami ocznymi.
Podreptałam pod prysznic. Włączyłam ciepłą wodę i myślałam nad tym, czy Tyler zostawił mnie samą w Wiśle, czy może magicznym sposobem znajdzie się pojutrze na dworcu? W końcu będę musiała dotrzeć jakoś do Norwegii, a mam nadzieję, że mój brat nie jest na tyle pusty, by zostawić mnie w Polsce na pastwę losu.
Umyłam swoje włosy kokosowym szamponem. Wychodząc z pod prysznica walnęłam się porządnie w kostkę, która zaczęła niemiłosiernie boleć.

- Ten dzień nie może być gorszy. - warknęłam.

Otuliłam się puchowym ręcznikiem, który wczoraj powiesiłam na haczyku znajdującym się obok kabiny. Ubrałam się w wcześniej przygotowane rzeczy. Założyłam na nogi skórzane sandały.

Weszłam do dużej windy uprzednio zamykając pokój. Mój brzuch wydał charakterystyczny bulgot.

Tak, zdecydowanie jestem głodna.

Pchnęłam szklane drzwi prowadzące do stołówki. Jakie było moje zdziwienie, kiedy przy bufecie zobaczyłam Michaela Hayboeck'a.
Ten chyba czując mój wzrok podniósł głowę, gdy nasze spojrzenia się spotkały wykrzyczał:

- Witaj dziewczyno Stefana! - ta, czyli wczorajsze piętnaście minut poszło się jebać.

Głośno westchnęłam kierując się w stronę sprawcy, który wywołał aż tak duże zamieszanie. Starałam się ignorować spojrzenia gapiów, ale uwierzcie, że nie jest to takie proste.

- Moglibyście przestać się na mnie gapić! - warknęłam. - Nie jestem eksponatem.

Jak na zawołanie zapanowała cisza, a każdy wrócił do swoich poprzednich zajęć.
Chwyciłam w dłonie talerz, a następnie nałożyłam sobie trochę sałatki.

- Masz charakterek. - mruknął Hayboeck.

- Wal się. - odpowiedziałam. Widząc jego zszokowane spojrzenie dodałam. - Co tu robisz?

- Jem śniadanie wraz z chłopakami. - wskazał ręką na resztę drużyny. Napotkałam wzrok Krafta, więc szybko odwróciłam głowę. - A ty? Co tu robisz?

- To samo, co ty. - westchnęłam. Mogłam się domyślić, że skoczkowie będą nocować w najlepszym hotelu w Wiśle. Że też mój brat musiał kupić nocleg w Gołębiewskim.

- Dosiądziesz się? - zaproponował.

- Nie chcę się wam...- zaczęłam, ale brutalnie mi przerwano.

- Nie próbuj się wykręcać. - odwróciłam się. Przede mną stał Stefan. - No dalej. - zachęcił.

- Jasne. Już idę. - popatrzyłam na Michiego wzrokiem, który mógłby zabijać, na co ten wzruszył tyko ramionami.

- Sophie? - moją próbę zabicia Michaela przerwał mi Krafti. - Chcesz coś do picia?

- Herbatę proszę. - odpowiedziałam, a następnie skierowałam się w stronę austriackiej kadry. To będzie długie śniadanie.

﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏

- O Sophie! - krzyknął Gregor, który przygarnął mnie do uścisku.

- Ta, cześć Schlieri. - mruknęłam.
- To jest ta słynna dziewczyna, o której nawijał wczoraj Michael? - wykrzyczał Thomas.

- Dokładnie ta! - potwierdził słowa przyjaciela Hay, który dziwnym biegiem okoliczności znalazł się tuż za mną.
Macie czasami ochotę wziąć szklankę i rozbić ją na głowie osoby, która was irytuje? Właśnie w tej chwili się tak czułam.

- Cóż za miłe spotkanie! - Didl wstał z krzesła tylko po to, żeby mnie przytulić. Mam się już czuć członkiem rodziny?

- Ta...bardzo miłe. - mruknęłam próbując uwolnić się ze żelaznego uścisku Dietharta.

- Stary pójść ją, bo jeszcze ją złamiesz, a wtedy Kraft urwie ci łeb. - zaśmiał się Poppinger.

- Jasne. - z udawanym smutkiem wypisanym na twarzy skoczek odsunął się ode mnie. - Mięciutka jesteś! - zawołał wywołując salwę śmiechów.

- Dziękuję? - mruknęłam. Po tym jednym słowie nastało to, co jest najgorsze. Mianowicie, cisza. Wielka, przygnębiająca cisza. Którą przerwał nikt inny jak sam Stefan.

- Co z was za gentelmani! Żeby dziewczynie krzesła nie przynieść! - zganił swoich towarzyszy, którzy skulili się na widok jego wzroku.
Uśmiechnęłam się pod nosem.

Żebyś wiedział, co oni tu odwalali...

- Proszę. - Krafti przesunął mi krzesło, na które po chwili siadłam. Sam zajął miejsce obok mnie.

- Dziękuję. - odpowiedziałam zajmując się jedzeniem.

﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏

- A tak w ogóle...- zaczął Schiffner z pełną buzią.

- Nie mówi się z pełną buzią przy kobiecie! - pouczył go Andreas, który w tej samej chwili przełknął resztki jedzenia.

- A co ty właśnie robisz?! - zawołał Markus.

- Próbuje ci zilustrować czego się nie robi. - mruknął wkładając następną porcję jedzenia do ust. - Nie mówi się w ten sposób do dziewczyny! - zademonstrował Kofler.

- Tu jest tak zawsze? - zapytałam Gregora, który siedział po mojej lewej stronie.

- Jeśli nie śpią to tak. Zawsze. - mruknął upijając łyk zimnej już kawy.

- Mogę już dokończyć to zdanie?! - krzyknął zdesperowany Marcus. W tej samej chwili do naszego stolika wpadło kilka ciekawskich spojrzeń.

- A jaja masz? - warknął Kofler.

- Z tego, co wiem to natura mnie nimi obdarzyła. - Schiffner wypiął dumnie pierś.

- To źle wiesz! - wykrzyczał Poppinger. - Masz takie małe coś... gorzej niż świnia!

- Sam jesteś świnia! - odezwał się w geście riposty poszkodowany.

- Jeśli ja świnia to ty osioł! - zaśmiał się Manuel z nieudolnych poczynań kolegi.

- Przynajmniej osły są mądrzejsze od świń! - zrewanżował się Schiffner.

- Nieprawda! Sądzisz, że dlaczego ludzie jedzą świnie? Żeby być mądrzejszymi! - z ripostował Poppinger.

- Przynajmniej nie chlewie! - odbił pałeczkę.

- A ja nie jestem uparty!

- I super! To się poddaj! - warknął w Marcus w stronę zirytiwanego Manuela.

- Nie, bo nie pozwolę co wygrać! - krzyknął.

- I to niby ja jestem uparty?! - przewrócił oczami, a jego gest powtórzył Schiffner.

- Wracając. Z jakiego kraju pochodzisz? - spytał mnie Marcus.

- Matka była Polką, a ojciec Norwegiem. Urodziłam się w Polsce, ale mieszkam na stałe w Norwegii. - wykrztusiłam przez śmiech.

- Ale czad! - wykrzyknęli jednocześnie Diethart, Poppinger, Kofler oraz Shiffner powodując salwę śmiechu u Gregora, Hayboecka, Krafta i mnie w rzeczy samej. Jedynie Manuel siedział cicho. No, do tej pory.

- Dajcie se siana. - warknął Fettner siedzący naprzeciw mnie. - Po co staracie się dla kobiety, która jest tu tylko i wyłącznie ze względu na kasę Stefana? - po czym wstał od stołu przewracając krzesło. Skierował się do drzwi, które po chwili trzasnęły z głośnym hukiem.

- A jego co ugryzło? - mruknął Diethart. Takiego zakończenia śniadania się nie spodziewałam.

- A chuj to wie! - wykrzyczał radosny Kofler. - Oby mu przeszło do serii próbnej, bo Kuttin będzie zły. - przy stoliku zapanowała cisza, którą przerwał nikt inny jak Schlierenzauer swoim głównym wybuchem śmiechu.

- On jest po prostu zazdrosny, że nie jest już w centrum uwagi! - wykrzyczał patrząc na mnie. Obyś miał rację Gregor. Żeby to była tylko i wyłącznie zazdrość.

Pokiwałam twierdząco głową. Podziękowałam cicho za zjedzone śniadanie, pożegnałam się ze wszystkimi, a następnie odeszłam od stolika odprowadzanana ciekawskimi spojrzeniami kadry austriackiej.

﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏

1517 słów! Jest moc!

Ten rozdział miał wyglądać na początku zdecydowanie inaczej, ale chyba nie jest zły, nie?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro