Rozdział 4

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Szłam przez zielony las. Światło wpadające przez liście tworzyło kolorowe mozaiki, a ptaki wesoło świergotały.
Lato. To taka radosna pora roku. Wszystko jest zielone i żyje pełną piersią.
Moje stopy zostawiały ślady na żyznej ziemi. Wiedziałam, w którą stronę się kieruję. Nie jestem tu w końcu pierwszy raz. Zawsze uciekałam w to miejsca, jeśli mieszkałam w Polsce. Wsiadłam w pierwszy, lepszy pociąg i znikałam na parę dni.
Uśmiechnęłam się w duchu podchodząc do rozwalonego pieńka. Przeszłam przez niego i usiadłam na swoim ulubionym miejscu z czasów dzieciństwa. Mianowicie na przeciwko dziurawej siatki. Mogłabym przez nią przejść i znaleźć się centralnie na skoczni, ale ktoś może mnie tam zobaczyć. W końcu trwa LGP, chociaż dzisiaj jest przerwa z powodu słabych warunków. Nad Wisłą przechodzi właśnie front, który sprowadza deszcze oraz wiatr halny. To chyba pierwsza taka sytuacja w lecie.
Uznałam, że zaryzykuję i wejdę na skocznie. Żyje się raz, prawda?

Przycisnęłam się przez małą dziurę w siatce. Rozejrzałam się dokoła siebie. Nic się tu nie zmieniło. Uśmiechnęłam się podchodząc do siedzeń, na których zasiada publiczność. Wdrapałam się na nie i usiadłam w trzecim rzędzie na piątym miejscu. Wyciągnęłam nogi przed siebie. Zamknęłam swoje oczy i zaczęłam rozmyślać.

Czemu Manuel zachował się w stosunku do mnie jak mały gówniarz? Przecież nie zrobiłam nic, co mógłoby go urazić.
Może po prostu nie lubi nowego towarzystwa?
Nie, to raczej nie to. Przecież Manuel podchodzi do fanów po zawodach. Nie ucieka jak królik.
Ale to nie jest powód, żeby cię obrażał.
Może miał po prostu zły dzień? Przecież takie się zdarzają. 
Nie wiem po co próbujesz go usprawiedliwić. W końcu nazwał cię dziwką.
Nie? Nie nazwał mnie tak. No może nie dosłownie.
A może on jest zazdrosny o chłopaków?
Sugerujesz, że Fettner może być gejem?
Sama nie wiem, co sugeruję! To ty jesteś moim sumieniem!
No wiem, ale logika. Czy Manuel może być homoseksualistą? Pasuje ci to do niego?
No niezbyt...
Właśnie! Wyobraź sobie, że robi to z Kraftem  albo Hayboeckiem albo Gregorem albo...
Dobra rozumiem! Czyli ta opcja odpada. Zostańmy przy tym, że Fettner miał zły dzień, okej?

Rozmyślania przerwało mi dotknięcie mojego ramienia przez czyjąś dłoń. Podskoczyłam na krześle. Zajebiście teraz mnie wygonią. Głośno westchnęłam obracając się przodem do mojego przyszłego rozmówcy. Wiecie, kim był ten intruz?
Dokładnie przede mną stał Stary Prełc.

- Co tu robisz? - warknął. No nie powiem. Milusi jest.

- Siedzę. - odparłam wzruszając ramionami.

- Dzisiaj to teren zamknięty, a to oznacza, że nie powinno cię tu być, bo...- zaczął.

- Wiem, co znaczy pojęcie teren zamknięty. - zrobiłam cudzysłów palcami przy okazji wywracając oczami. - Ciebie też tu nie powinno być.

- Jestem skoczkiem. Mamy trening, więc mogę tu przebywać. - mruknął.

- Z tego, co wiem to skacze się na skoczni, a nie na krzesełkach. - odpowiedziałam wracając do swojej poprzedniej pozycji.

- Jesteś strasznie uparta. - powiedział zajmując miejsce koło mnie.

- Ach...- westchnęłam. - Nie jesteś pierwszą osobą, która mi to mówi.

- Nie masz powodu do chwały. - prychnął.

- Wolę być uparta, niż znana pod przezwiskiem "największy snob na świecie". Zakłócasz mój spokój panie Pieter. Mógłbyś sobie iść? - warknęłam.

- Mogę pójść po ochronę i zaznasz spokoju za kratkami. - odparł pewnie zakładając ręce na piersi.

- Nie zrobisz tego. - westchnęłam zamykając powieki.

- Niby czemu? - ponownie prychnął.

- Bo cię intryguję. - mruknęłam.

- Wmawiaj sobie księżniczko. - warknął. - Nie mam pojęcia, co ten Kraft w tobie widzi.

- Co ma do tego Stefan?! - krzyknęłam obracając się w jego stronę.

- No proszę. Walczy o swojego kochasia jak lwica. - Na jego twarzy pojawił się krnąbrny uśmieszek.

- Wal się. - prychnęłam. - Nie da się z tobą rozmawiać.

- Domen cały czas mi to powtarza. - wzruszył ramionami.

- Masz mi coś jeszcze do powiedzenia, czy pójdziesz wreszcie po tę ochronę? - spytałam posyłając w jego stronę sztuczny uśmiech.

- Wiesz, nie dziwię się, że Fettner ma cię w dupie. - powiedział ignorując moje pytanie. - Na miejscu Manuela już zrzuciłbym cię z mostu.

- Dzięki. - prychnęłam zarzucając swoimi włosami w jego stronę.

- Mówię tylko prawdę. - mruknął. - Manuel ma uraz do kobiet.

- Co? - prychnęłam. - Jaja se ze mnie robisz?

- Skądże. Chociaż sądzę, że to on powinien opowiedzieć ci tę historię. W każdym razie nie dopuszcza do siebie dziewczyn, więc radzę ci odpuścić. - odpowiedział. Na mojej twarzy pojawił się niemały szok. Czemu mam mu wierzyć?

- Niby jakie mam podstawy, żeby ci uwierzyć? - zapytałam.

- Żadne. Jednak przemyśl to. Spróbuj pokazać Fettnerowi, że jesteś godna jego zaufania. - popatrzył na mnie. - Tylko nie lataj za nim jak Laura za Kennethem, bo nic nie osiągniesz. - prychnął.

- Dziękuję za radę panie Snobie Prełc. - warknęłam.

- Mów na mnie Peter Prevc Dobra Rada. - zaśmiał się. Tak proszę państwa Sophie wywołała szczery śmiech na twarzy pana "wiem wszystko najlepiej"! - Jednak uważam, że powinnaś już iść.

- Jasne. Zatruwasz powietrze wokół. Dzięki, że się o mnie martwisz panie Zła Rada. - uśmiechnęłam się.

- Chyba raczej Panie Dobra Rada. - zakpił.

- To się okaże. Żegnaj Prełc. - pomachałam mu schodząc z widowni.

- Cześć Sophie. - zaśmiał się.

- Skąd do cholery wiesz jak mam na imię?! - krzyknęłam oburzona. Skąd on zna moje imię do cholery?! Przecież nie mam zapisanego go na czole!

- Wiem dużo rzeczy Sophie! - od krzyknął.

- Życzę ci, żebyś jutro się połamał! - warknęłam w jego stronę przechodząc przez dziurę w płocie.

- Pamiętaj ja się nigdy nie łamie! - usłyszałam po drugiej stronie.

- Snob! - krzyknęłam, a echo rozniosło się po lesie.

- Miło mi, a ja Peter! - przybyłam sobie mentalnego facepalma na jego słowa.

﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏

Skierowałam się w stronę hotelu. Może Stary Prevc nie gadał od rzeczy? Chociaż opinie o nim w świecie skoków narciarskich są mieszane.

Pchnęłam szklane drzwi ręką. Wbiegłam po schodach na swoje piętro. Za długo czekało się na windę.
Biegnąc wpadłam na kogoś. Tym ktosiem nie był nikt inny jak Stefan.

- Gdzie się spieszysz Sophie? - spytał z uśmiechem.

- Do Fettnera! - zawołałam.

- Po co? - mruknął.

- Muszę z nim pogadać. - westchnęłam. - Daj mi chwilę, okej?

- Jasne, tylko Sophie? Uważaj na niego.

- Wiadomo. Papa Krafti! - pomachałam mu i zniknęłam za rogiem.

Zapukałam w drewniane drzwi z numerem dwieście trzy.

- Kto tam?! - wydarł się jak podejrzewałam Poppinger. Nim zdążyłam odpowiedzieć drzwi gwałtownie otworzyły się przed moim nosem.

- O! Sophie! Wejdź. - mruknął zapraszając mnie do środka.

- Znowu ona? - warknął Manuel. No, cieszy się na mój widok.

- Możemy pogadać Manuel? - poprosiłam.

- Masz pięć minut. - warknął patrząc na zegarek.

To będzie długie pięć minut...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro