13.Porwanie Przez Elfy I Wielka Kłótnia [poprawione]

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pearl Tuk

Obudziłam się przed świtem, naga w ramionach Thorina. Wczorajsza noc była cudowna. Thorin był dla mnie delikatny, słodki, czuły, a jednocześnie władczy i silny. Spokojnie zaczęłam drapać Thorina po brodzie, a on leniwie otworzył oczy.

-Cześć - powiedziałam cicho i musnęłam jego usta.

-Cześć kochanie - powiedział mrucząc mi w usta.

-Musimy już iść do kompani - powiedziałam cicho

-Jeszcze chwilkę Pearl. Poradzą sobie jak jeszcze posiedzimy tu z dwie godzinki - patrzył na mnie Thorin tymi swoimi niebieskimi oczami i najpiękniejszym uśmiechem na ustach jaki tylko posiada, lecz ja się nie dałam.

-Nie Thorin. Ja idę nie wiem jak ty, ale ja chcę śniadanie. Idziesz ze mną czy tutaj gnijesz? - powiedziałam ubierają się.

-Och no już kochanie idę z Tobą - powiedział podnosząc się z łóżka

****8 godzin później ****

Jedziemy już cały dzień do strasznej puszczy mroku. Jak się okazało Filiemu nic się poważnego nie stało. Jedzie on na koniu ze swoim bratem powijany bandażami i obsmarowany maściami. Oin, Ori i Gandalf są pewni że nic mu nie jest, bo sztylet nie został wbity głęboko i nie był nasączony żadną trucizną. Twierdzą że za miesiąc będzie zdrowy jak rydz.

Ja jadę natomiast na koniu z Thorinem. Przez całą drogę Thorin obejmuje mnie w pasie i jedną ręką trzyma wodze kierując koniem. Ja natomiast staram się nie zasnąć, ale jego klatka piersiowa jest taka wygodna że polegam w boju.

Thorin Dębowa Tarcza

Pearl zasnęła na mojej klatce. Więc ja zatrzymałem konia. Poczekałem aż dojedzie do mnie reszta kompanii. Pokazałem im żeby byli cicho.

-Tu rozbijemy na noc obóz. Dwalin, Balin rozpalcie ognisko. Dori, Nori, Ori przeszukajcie okolicę. Kili, Bofur pilnujcie koni. Bifur, Bombur stoicie na warcie, a zmieniać was będzie Bilbo i Gandalf - mówiłem szeptem.

Wziąłem Pearl na ręce w stylu pany młodej i zaniosłem na pierwszy lepszy koc rozłożony obok ogniska. Szybko wziąłem też drugi by przykryć hobbitkę. Potem usiadłem na swoim płaszczu obok ogniska i patrząc na spokojną twarz Pearl przysnąłem. Nie długo spałem, bo zbudziło mnie wycie wilków. Spojrzałem na posłanie obok mnie.

Pearl smacznie spała. A obok niej pochrapywał Bilbo. Uśmiechnąłem się na ten widok. Nie sądziłem że ten strasznie wkurzający, opryskliwy i zawsze mający swoje zdanie hobbit, tak mnie do siebie przekona, a Pearl, cóż mam powiedzieć? Zmieniła moje życie. Ta zawsze uśmiechnięta, czarująca i przemądrzała hobbitka zmieniła mnie. Jestem jej za to dozgonnie wdzięczny. A na samym początku myślałem że będzie tylko zbędnym balastem wraz ze swoim wujkiem.

Z rozmyślań wyrwał mnie cichy szept Pearl.

-Thorin coś się stało? - zapytała zaspanym głosem.

-Nie kochanie. Po prostu myślę o Tobie. I zastanawiam się jakim cudem się we mnie zakochałaś - powiedziałem szczerze.

-Kotek to nie myśl o mnie, tylko choć do mnie i się do mnie przytul - szepnęła, a ja nie mogłem się jej oprzeć. Podszedłem do jej posłania i wszedłem pod koc. Następnie ją przytuliłem i ponownie odpłynęliśmy do krainy Morfeusza.

**************
Pearl Tuk

Obudziłam się przed świtem. Na swojej tali czułam rękę która mnie owija. Spojrzałam, za siebie i zobaczyłam ciągle śpiącego Thorina.

Delikatnie wzięłam rękę krasnoluda i położyłam obok siebie. A sama wstałam i poszłam rozprostować nogi.

Thorin Dębowa Tarcza

Gdy wstałem Pearl nie było obok mnie. Spojrzałem na obóz. Wszyscy smacznie spali, lecz nigdzie jej nie widziałem. Przestraszyłem się nie na żarty. Natychmiast obudziłem wszystkich.

-Gandalfie gdzie jest Pearl? - zapytałem błyskawicznie czarodzieja.

-Nie wiem gdzie jest hobbitka. Myślałem że śpisz razem z nią.

-Owszem gdy kładliśmy się spać razem, lecz gdy się obudziłem nie było jej przy mnie.

-Spokojnie Thorinie, pewno poszła się przejść, za chwilę wróci - uspokajał mnie czarodziej, lecz nic to nie dało.

Po bardzo nerwowej godzinie zaczęliśmy jej szukać. Pierwsze ślady prowadziły do Mrocznej Puszczy. Na ogromnym błocie było widać spore ślady stóp mojej małej hobbitki. Lecz w ciemnościach puszczy były coraz mniej widoczne. A my szliśmy coraz bardziej w mrok.

Na przodzie szedłem ja, Bilbo i Gandalf. Czarodziej miał gdzieś jechać, lecz zrezygnował. Bardziej chyba zależało mu na odnalezieniu Pearl.

W pewnym momencie ślady stóp hobbitki zniknęły, a na ziemi zobaczyłem pierścionek zaręczynowy który jej dałem. Wtedy moim sercem zaczął kierować ból i smutek, a z oczu popłynęły łzy. Potok słonej wody spływał po moich policzkach. Na ramieniu poczułem ciężką rękę Filiego.

Nagle usłyszałem szczęśliwy krzyk Bilba. Jakieś dwadzieścia metrów od nas w prawą stronę było widać dosyć sporo śladów. Wszystkie były ledwo widoczne, oprócz jednych.

-Elfy - szepnąłem - to nie wróży nic dobrego. Jeśli Thranduil zrobi coś Pearl to go zabije - powiedziałem do stojącego obok mnie Gandalfa.

Ruszyliśmy w pogoń za elfami. Dotarliśmy pod bramy pałacu tych leśnych gnomów.

-Chcemy się widzieć z Królem Mrocznej Puszczy - mówił Gandalf.

-Kim jesteście i czego żądacie od Jego Wysokości - pytał się strażnik.

-Nazywam się Mithrandir i jestem wędrownym czarodziejem. A w raz ze mną jest Thorin Dębowa Tarcza, jego siostrzeńcy i kompania krasnoludów z Gór Błękitnych. Pytasz czego żądamy od Króla? Otóż rozmowy. - Przemówił Gandalf, a strażnik wszedł za mury obronne.

-Thorinie, pamiętaj nie daj się ponieść emocją. Najlepiej kiedy przemawiać będzie Gandalf i ja - mówił do mnie Balin. Lecz ja wszystko słyszałem jak przez mgłę.

Nie pamiętam co działo się później. Wróciłem do rzeczywistości dopiero gdy stałem przed tronem Thranduila.

Elf siedział na swoim tronie, a po jego prawej stronie stał jego syn, książę Legolas.

-Dlaczego tu jesteście? - zapytał Thranduil swoim piskliwym głosem.

-Chcemy odzyskać to co do nas należy. Nie było by nas tu gdybyście nie porwali jednego z naszych towarzyszy wyprawy!-krzyczałem.

-My porwaliśmy jakiegoś waszego towarzysza wyprawy?! - krzyczał zdenerwowany Thranduil.

-Tak, porwaliście hobbitkę! Blondynkę, o niebieskich oczach i jasnej cerze, która uśmiecha się słodko i która umie nawrzeszczeć.

-Owszem, przebywa ona w naszych lochach - powiedział książę. - Ale nie oddamy wam jej, co najwyższej możecie do niej dołączyć.

______________________________________

Przepraszam że tak długo mnie nie było. Wena mnie opuściła, ale teraz na szczęście już jest.

Pa pa wasza Nata😘❤❤❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro