21. Pojedynek i śmierć

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pearl Tuk

Szłam po stosach złota, zaraz za wujkiem. Ciągle mam wrażenie że na plecach czuję oddech tego gada.

- Nie ma go tu - powiedział Bilbo i usiadł na górce złota, a z niej zaczął lecieć dym.

- Wu... Wujku... Sie... Siedzisz na... smoku....

Bilbo podskoczył jak poparzony i z niego zszedł. Złapał mnie za rękę i założył coś na palec. Mój obraz rozmył się błyskawicznie. Wszystko się zlewało w całość, a z tej całości pojawiały się porozmazane góry złota po których zbiegałam.

- Złodzieje! Gdzie jesteście! - i usłyszałam go za swoimi plecami. To był Smaug.

Biegłam przed siebie, ciągnięta przez wujka. Złoto sypało się spod moich stóp, jak rzeka zbiega po górach. Wszystko działo się tak szybko, a jednak czułam jak by mijały godziny.

I nagle wszystko wróciło do normy. Nic nie było już rozmazane, widziałam wszystkie kontury i wcale się z tego nie cieszyłam.

Widziałam też czerwony jak ogień ogon. Cofnęłam się trochę do tyłu i poczuła chłód ściany. Zimno przeszyło mnie, a strach przeją nade mną władze. Mój oddech zrobił się płytki i rzadki.

Ale poczułam ciepło płynące od mojego wujka, na moje prawej dłoni. I nagle minął cały strach, oddech powrócił taki jak był dawno temu. W oczy zajrzała mi odwaga, a do serca napłynęła siła. Wyszłam za kolumny i stanęłam na przeciwko Smauga.

- Kim jesteś?! - zadał mi pytanie smok, a z jego nosa buchnęła para. Wyprostowałam się i zaczęłam mówić, a raczej przeze mnie przemawiał ktoś większy.

- Jestem matką, siostrą, narzeczoną! Jestem kobietą, która ma dość twojej władzy w tym królestwie! Sprawiłeś zło, więc ja Ci za nie zapłacę! Twoją krwią!

- Nie rozśmieszaj mnie maleństwo! Moje łuski są twarde jak to... - w łapie miał arcyklejnot.

- To się mylisz Ty gnido!

Bilbo Baggins

I nagle z jej serca buchnął niebieski ogień. Moja mała perełka padła na stos złota nieprzytomna. Lecz po chwili obok niej padł Smaug. Nie był martwy, lecz w miejscu uderzenia nie miał żadnej łuski, a jego skóra miała powypalane niebieskie rany. Grubości mojej ręki.

Wziąłem na ręce moją malutką Pearl. I pobiegłem ile sił w nogach przed siebie, a za plecami czułem ogień który gonił mnie. Po chwili biegu, położyłem Pearl na podłodze kamiennej, a sam wróciłem po klejnot.

Thorin Dębowa Tarcza

Biegłem po korytarzach moich przodków, w poszukiwaniu mojej miłości.

Jak ja mogłem ją tam wysłać!? Jestem głubcem! Druinie jeśli jej się coś stanie, nie daruję sobie tego! Przecież to jest moja narzeczona, jak ja mogłem ją tam wysłać!?

Biegałem w stronę skarbca, kiedy zobaczyłem ją leżącą na schodach. Szybko do niej zszedłem i klęknąłem przy niej. Dotknąłem jej czoła. Była zimna. Przykryłem ją płaszczem, mając nadzieję że nic jej się nie stanie. Ale myliłem się.

-Pearl, skarbie obudź się, błagam - kołysałem ją w swoich ramionach, ale ona się nie ruszyła. - Kochanie błagam nie zostawiaj mnie. Skarbie przepraszam, nie odchodź, błagam. Pearl powiedz coś! Otwórz oczy! Błagam! - po moich policzkach leciały łzy.

Nagle na moich plecach poczułem rękę. Należała ona do Bilba.

- Thorinie, proszę - dał mi klejnot króla, a ja nim rzuciłem o filar. Arcyklejnot rozpadł się na malutkie kawałki.

- To przez niego straciłem wszystko! Dziadka, ojca, brata, siostrę, dziecko, ukochaną, mam dość tej cholernej klątwy! Dość!

- Pearl żyje, Thorinie o czym ty mówisz?! Ona Ciebie nie zostawi! - Bilbo zaczął szukać pulsu na jej nadgarstku, lecz nie było go. Odeszła, zostawiła mnie, zostawiła nas.

Wstałam, podtrzymując jej ciało wysuwające się z moich rąk i poszedłem do Oina. Może on coś poradzi, a jeśli nie to będę musiał ją pomścić swoją i jego krwią.

_______________________________________

Hej, hej! Nie linczujcie mnie za to! Wiem że krótko, źle i w ogóle katastrofa, ale nie umiem lepiej! Darujcie życie i do zobaczenia?

Wasza Nata 😘💕

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro