¿8?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Niektórzy powiedzą, że umieranie jest jak pójście spać, ale tak naprawdę najpierw światło praktycznie cię oślepia. Twoje życie się rozwija, trochę jak niemy film, a to, co kochasz najbardziej, jest ci prezentowane jako ostatnia pociecha przed przejściem przez to światło do dalszego życia pozagrobowego.

Inni powiedzą, że śmierć jest bolesnym przypomnieniem, że ludzie to nic innego jak dusze rodzące się z zegarem nad czołem, trochę jak aureolą, ale zamiast przedstawiać światło lub ciemność, służy tylko do przypomnienia każdemu człowiekowi. że mają datę ważności.

Louis zastanawia się, w co wierzą ci, którzy zostali zamordowani?

 Śmierć ma być naturalnym końcem wszelkiego żywego organizmu, czy to zwierzęcia, rośliny, owada, lub nawet człowieka.

Czy odebranie życia komuś innemu jest czymś, co można zaliczyć do naturalnych zagrożeń życia? Czy to tak, jakbyś potrącił powóz, koła łamały ci nogi, kopyta koni otwierały klatkę piersiową? Czy to tak, jakby nauka nie znalazła jeszcze lekarstwa na jakieś choroby i powoli, boleśnie umierała? 

Nigdy właściwie nie uznał śmierci za to, czym naprawdę jest.

I nie jest pewien, czy kiedykolwiek to zrobi.

¿? ¿?


Ulice są ciemne jak lukrecja, a jej dłonie dotykają ściany, aby znaleźć drogę do domu. Nie ma pojęcia, dlaczego zdecydowała się zostać dłużej, nie po serii tych makabrycznych wydarzeń, które miały miejsce w tej samej dzielnicy, w której stoi. W Whitechapel latarnie nigdy nie działają. Są tu jako dekoracje i nic więcej.

Wie, że jest obserwowana i boi się.

Coś migocze w nocy.

Zaczyna biec, jej spódnica brzmi zbyt głośno nawet dla jej własnych uszu. Postać praktycznie krąży wokół niej, jak jakiś kot, zwinna i zabójcza. Zanim właściwie to pojmie, zostaje osaczona w ciemnej uliczce, a zimny oddech pieści jej szalony puls. 

Próbuje krzyczeć, ale koścista dłoń zostaje brutalnie dociśnięta do ust i sytuacja staje się całkowicie beznadziejna. Próbuje jeszcze kopać i krzyczeć, aby uwolnić się od swojego dręczyciela, ale wkrótce szybko się tym męczy i jej kończyny ją zawodzą.

Coś ostrego pojawia się nad jej gardłem. Ostre jak nóż.

Jej oczy rozszerzają się z przerażenia, gdy coś przebija jej skórę, wnikając głęboko w szyję. Czuje, jak jej krew jest pobierana z niej dużymi łykami.

Koścista dłoń na jej ustach rozgrzewa się, podczas gdy jej własne ciało staje się zimniejsze. Jej twarz rozluźnia się, jej skóra staje się biała jak zamarznięte światło księżyca, a serce przestaje bić. Jej ciało upada na ziemię, a jej oczy pozostają szeroko otwarte.

Nóż jest przyciśnięty do jej gardła i powstaje po nim zaledwie jedna miękka, mała rana.

Cokolwiek odebrało jej życie, nie był to nóż.

¿? ¿?

- Spójrz głębiej, Louis.

¿? ¿?


Louis spotyka spanikowane oczy Harry'ego swoim zdezorientowanym spojrzeniem.

Nie pamięta, jak dotarł do sypialni Harry'ego i jest pewien, że poszedł spać we własnej sypialni po ponownym przeczytaniu rozdziału z podręcznika o trądzie. Ale teraz klęczy na ziemi, trzymając między kolanami zakrwawiony nóż, a po brodzie spływa mu coś ciepłego.

Louis patrzy na Harry'ego, przestraszony, niemo błagając go, by coś zrobił.

Co się stało?

Harry podchodzi do niego powoli, jak mężczyzna zbliżający się do przestraszonego, wygłodzonego zwierzęcia. Pochyla się i ostrożnie chwyta nóż, jego twarz wykrzywia obrzydzenie.

Z bólem tańczącym w jego zielonych tęczówkach, Harry obejmuje jedną ręką talię Louisa i podnosi go, prowadząc ich do łazienki. Światło sprawia, że ​​Louis wzdryga się i jęczy, gdy białe plamy boleśnie tańczą pod jego powiekami. Harry powoli go puszcza i gdy Louis próbuje sprawić, by ból od niego odszedł, słyszy, jak włącza się woda.

Mruga, otwierając oczy i patrzy na Harry'ego, ale zamiast tego sapie z przerażenia, gdy w lustrze wyłapuje swój własny wygląd. 

Zaschnięta krew jest rozmazana na dole jego twarzy, szczególnie w okolicach warg. Jego ręka leci do ust, próbując powstrzymać szloch.

- Harry...! – wykrzykuje, a jego głos załamuje się pod wpływem szoku. W jednej chwili Harry jest przy nim, czule tuląc jego twarz - Co się dzieje?!

Smutek na twarzy Harry'ego jest prawie tak nie do zniesienia, jak strach, który czuje.

- Nie ma sensu ci mówić – Harry wzdycha drżąco, pocierając kciukiem policzek Louisa – Do rana i tak o tym zapomnisz.

Louis potrząsa głową, podczas gdy Harry zaczyna rozpinać jego płaszcz, potem jego zakrwawioną kamizelkę, potem poplamione błotem spodnie, rozbierając go całkowicie.

Louis próbuje błagać o jakieś wyjaśnienia, ale Harry milczy, gdy przenosi go do wanny, wypełnionej po brzegi gorącą wodą.

Louis jest jak marionetka w rękach Harry'ego, gdy jego chłopak uważnie ściera z niego krew. Jego dotyk jest  delikatny, ale oczy puste.

- Harry... – głos Louisa się łamie, a łzy zbierają się w zielonych oczach Harry'ego, ale nigdy nie spadają. 

Nie spadają, gdy wyciera Louisa puszystym ręcznikiem. Nie spadają, gdy prowadzi ich do łóżka, i nie spadają, gdy Harry otula Louisa, wślizgując się za przerażonym młodszym mężczyzną, przyciągając Louisa bliżej swojego ciała.

Louis szybko zasypia, wyczerpanie spowodowane jego eskapadą spowodowało zbyt wiele. A Harry?

Harry ani na chwilę nie śpi.

Gdy w końcu nadchodzi świt, delikatnie wysuwa się z łóżka, wkłada ciepłe ubrania i wychodzi z domu. Ulice nie są zatłoczone, a on wykorzystuje ten stan, by zrobić trochę zakupów i oczyścić głowę. Wyczerpanie można odczytać po wydatnych workach pod jego oczami i przekrwionymi od bezsennnych nocy białek. Ma nadzieję, że może w ciągu dnia trochę się prześpi.

Nie wraca do domu, dopóki nie dostrzega chłopca z gazetami, machającego gorączkowo swoim towarem w powietrzu. Harry kupuje jedną i spieszy do swojego domu, nie dlatego, że chce tam dotrzeć, zanim Louis się obudzi, ponieważ wie, że Louis będzie spał jak martwy jeszcze przez kilka godzin, ale dlatego, że chce być z dala od ludzi, gdy rozwinie gazetę i przeczyta o koszmarze nocy. 

Kładzie zakupy na stole i wyciąga krzesło, aby usiąść, wiedząc doskonale, że gdy tylko zobaczy słowa, jego kolana stracą całą pozostałą siłę.

Rozkłada gazetę.

Papier wciąż jest gorący, a atrament tak świeży, że plami mu palce. Jego oczy tańczą nad kartką i musi je zamknąć i przygryźć dolną wargę, która zaczęła drżeć. Jego palce stają się zimne.

Anne Marie Jacobson została znaleziona martwa na East Endzie!

- Och, Louis...! – szlocha do siebie, przyciskając palce do skroni - Co ty zrobiłeś?

Pozostaje tam przez całą godzinę, nieruchomy, nie mówiący. Potem wstaje, wchodzi po schodach z gazetą zwiniętą pod pachą. Popycha drzwi i zatrzymuje się w drzwiach, pozwalając sobie na kilka sekund na cieszenie się widokiem przed sobą. Louis jest owinięty w swoje prześcieradła, a oszronione słońce pada na jego złotą skórę. Harry tak bardzo go kocha, że ​​to boli. Dosłownie.

Wzdycha i kładzie gazetę na nocnym stoliku, wiedząc, że gdy tylko Louis się  obudzi się, zobaczy ją. 

I Harry ma nadzieję, z każdym trzepotaniem jego serca, że ​​Louis będzie pamiętał.

¿? ¿?

Dzikie spojrzenie w oczach Louisa jest tym, czego Harry nie dostrzega.

Harry nigdy nie był bezpośrednim świadkiem, ponieważ Louis zawsze jest w swoim domu, kiedy jego ciało zaczyna umierać i wracać do życia jako stworzenie nocy. Ale tym razem Louis chciał zostać, a kim był Harry, by mu odmówić? 

Jego błędem było zapomnienie, że w pewnym momencie nocy Louis jest niebezpieczny.

Ból nie rejestruje się w jego mózgu.

Nie, zauważa dopiero, gdy ​​krew jest pobierana z jego ciała dużymi łykami. Fizycznie czuje, jak opuszcza jego ciało. Krzyczy, gdy ból w końcu dociera do jego mózgu i spogląda w dół, by zobaczyć, jak Louis mocno wgryza się w jego ramię.

Jego błękitne oczy są zamknięte w absolutnej błogości, kiedy pije krew Harry'ego, a widok go tak zadowolonego sprawia, że ​​Harry chce się całkowicie poddać i powitać swoją śmierć wyłącznie dla przyjemności Louisa.

Ale nie. Nie chce umrzeć. 

Pomimo bólu serca, Harry chwyta Louisa za kark i ciągnie, mocno, krzywiąc się, gdy Louis nie puszcza, chociaż przestaje ssać, by spojrzeć na Harry'ego gniewnie.

Oddech Harry'ego zostaje wstrzymany, kiedy widzi, że oczy Louisa błyszczą na czerwono.

- Tak mi przykro, kochanie – mruczy łamanym głosem, używając palców do otwarcia szczęki Louisa i wyrwania z niej swojego ramienia.

Przez kilka sekund Louis patrzy na niego z głodem. Ale potem jego oczy błyskają na niebiesko, tym samym cudownym błękitnym kolorze, który Harry uwielbia, po czym wracają do czerwieni.

Zanim Harry może coś z tym zrobić, Louis wyskakuje przez okno i przez mgłę wbiega w ciemność. 

Harry spogląda na swoje krwawiące ramię, przyciskając je do piersi. Wie już, że każde kłamstwo, które powie Louisowi rano, nie zadziała, nie kiedy Louis jest tak mądrą osobą.

Potem rutyna jest taka sama.

Louis wraca przez okno z krwią na twarzy. Niczego nie pamięta i jest tak przerażony i zdezorientowany, że Harry musi ponownie znosić swoje złamane serce. Myje Louisa w łazience, starając się wyczyścić zarówno Louisa, jak i łazienkę najlepiej jak to możliwe z krwi, a potem odprowadza ich do łóżka. Louis natychmiast idzie spać, a Harry nie śpi, nie mogąc zamknąć oczu.

Rano idzie po gazetę.

¿? ¿?

– Zabiłeś tych ludzi? - szepcze, słowa wylatują mu z ust, zanim może się nad nimi zastanowić.

Cisza, która następuje, jest ciężka i Harry powoli odkłada z powrotem dzbanek z ciepłym mlekiem, prostując się i pozwalając, by jego oczy padły na Louisa.

Louis czeka z sercem bijącym na plecach. 

– Jak doszedłeś do takiego wniosku? – pyta Harry niebezpiecznie niskim głosem.

Louis drży i musi wbić drżące palce głębiej w poduszkę w nadziei, że jakoś przejmie nad nimi kontrolę.

Chociaż jego ciało go zawodzi, jego głos jest bardziej kontrolowany, niż się spodziewał.

- Masz worki pod oczami, co oznacza, że ​​spędzasz większość nocy na jawie. Każdego ranka chodzę do łazienki, by znaleźć krew rozbryzgniętą w różnych kątach, gdzie prawdopodobnie nie udaje Ci się jej wyczyścić po powrocie w nocy. Ślad po ugryzieniu... - przełyka – Ślad ugryzienia nie został zadany przez zwierzę, ale przez człowieka. Może od jednej z ofiar, które próbowały wyrwać się z twojego śmiertelnego uścisku.

¿? ¿?

Tym razem nazywa się Jasmine Smith.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro