Rozdział 20

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kolejnego dnia w szkole dopadłam Amber chwilę przed dzwonkiem na kolejną lekcję. Chciałam podzielić się z nią nowiną, chociaż nie byłam pewna, jaka będzie jej reakcja.

— Hej Amber — przywitałam się z nią.

Gdy tylko dziewczyna mnie usłyszała, przystanęła na korytarzu, zwracając się do mnie i poprawiając swój plecak na ramieniu.

— Hej — odpowiedziała blondynka, posyłając mi uśmiech.

— Mam dla ciebie pewną propozycję.

— Jaką propozycję? — zdziwiła się dziewczyna, marszcząc brwi.

— Moja przyjaciółka ma młodszego brata, który nie za bardzo radzi sobie z matematyką i rodzice chcieli mu załatwić korepetycje. Pomyślałam o tobie. Mogłabyś sobie dorobić i nie musiałabyś dłużej kombinować z tymi wypracowaniami.

— Naprawdę? A ile ma lat? — spytała zaskoczona.

— Ben? Ma dwanaście lat.

— No nie wiem Shay. Nigdy nie uczyłam, nie wiem, czy się do tego nadaję, a rodzice na pewno będą mieli spore oczekiwania — wyraziła swoje wątpliwości.

— Na pewno dałabyś sobie radę. Pamiętasz swoją ostatnią prezentację na biologii? Uważam, że masz dar do tłumaczenia, poza tym zawsze miałaś dobre stopnie — pochwaliłam ją. — A Ben to dobry dzieciak. Jeśli będzie sprawiał ci jakieś problemy, to mów od razu mi albo Paige, a go naprostujemy.

— Dziękuję, że o mnie pomyślałaś. — Uśmiechnęła się.

— Drobiazg.

— Jeśli bym się zdecydowała... Kiedy mogłabym zacząć?

— Jak najszybciej — odpowiedziałam. — Jeśli chcesz to możesz wrócić dzisiaj ze mną do domu, odwiedzimy moją przyjaciółkę, będziesz mogła poznać Bena i sama zadecydujesz, czy taki układ ci pasuje. Co ty na to?

— Brzmi w porządku — przyznała.

— Okej, to mamy umowę — ucieszyłam się.

Przyznaję, że na początku nie byłam pozytywnie nastawiona do dziewczyny, ale ostatnio ją polubiłam. Miałyśmy sporo wspólnego i chciałam jej pomóc skoro miałam taką możliwość. Tym bardziej, że to dzięki mnie zaraziła się chęcią do treningów i chciałam, aby miała możliwość dalej je kontynuować.

— Idziemy do szatni? — spytałam, ponieważ jako kolejny w planie miałyśmy wf.

Razem poszłyśmy do szatni i zajęłyśmy szafki obok siebie. W środku było już pełno dziewczyn, które plotkowały w najlepsze. Wyciągnęłam z torby swój sportowy mundurek, który był jednakowy dla wszystkich uczniów naszej szkoły i składał się z białej koszulki z logo szkoły i granatowych spodenek, a do tego sportowe skarpety także z logo. W końcu nie chodziłyśmy do pierwszej lepszej szkoły publicznej. Gdy obie z Amber się przebierałyśmy na jej barku zauważyłam paskudnie wyglądającego siniaka.

— Kiedy to sobie zrobiłaś? — spytałam.

— A to... Na ostatnim treningu — wyznała.

Jednak coś mi się nie zgadzało. Od razu w głowie zaświtała mi ostania rozmowa z Hailey. Może nie potrzebnie się martwiłyśmy, ale warto było się upewnić.

— Jak to się stało? — drążyłam.

— Gapa ze mnie. Uderzył mnie worek treningowy.

— Nikt cię nie asekurował? — zdziwiłam się.

— Chciałam zostać i poćwiczyć jeszcze sama, kiedy uderzyłam w worek, szybko tego pożałowałam.

— Paskudnie to wygląda — przyznałam.

— Tak jak mówiłam, mam tendencję do siniaków. No cóż, przeżyję.

W tym momencie zadzwonił dzwonek na lekcję, a w szatni zrobił się gwar i wszystkie dziewczyny kolejno zaczęły wychodzić z przebieralni.

***

Po lekcjach tak jak obiecałam dziewczynie, obie udałyśmy się na przystanek i wsiadłyśmy do autobusu jadącego w stronę mojego domu. Cały dzień nie miała kontaktu z Harper, więc postanowiłam wysłać jej wiadomość. Wiedziałam, że miała być zajęta, ale liczyłam na jakikolwiek znak życia od niej. Za to telefon Amber dzwonił bez opamiętania przez całą drogę, a ona uporczywie rozłączała wszystkie połączenia. To nie była moja sprawa, chociaż bardzo korciło mnie, żeby o to spytać.

— Masz strasznie daleko do domu — zauważyła Amber, gdy wysiadałyśmy z autobusu.

— Taak, moi rodzice uparli się, że muszę chodzić do najlepszej szkoły w mieście — powiedziałam niezadowolona.

— Znam ten ból — westchnęła blondynka.

Coś czułam, że to kolejna kwestia w której się doskonale rozumiałyśmy. W końcu dziewczyna już wcześniej wspominała, jak bardzo jej rodzicom zależało na wysokich ocenach córki.

— No i jesteśmy. Zapraszam w moje skromne progi — zaśmiałam się, otwierając przed nią drzwi do środka.

— Wow wcale nie takie skromne — przyznała dziewczyna, z podziwem rozglądając sie po przestrzeni.

Prawie każdy tak reagował, gdy zjawiał się u mnie po raz pierwszy.

— Rozgość się. Ja zaraz zadzwonię do Paige i spytam, czy możemy przyjść — powiedziałam.

— Hello co sprawia, że odzywasz się do mnie tak wcześnie? — przywitała się ze mną Paige. — Nie mów, wiem. Po prostu się za mną stęskniłaś.

— To oczywiście też, ale jest jeszcze inna sprawa. Zaprosiłam do siebie Amber, żeby zapoznać ją z jej przyszłym uczniem. Czy jest szansa, że twoi bracia są w domu i możemy wpaść na chwilę?

— Jest i to nawet duża, iż znowu się nimi opiekuję. Wpadajcie — zgodziła się.

— Świetnie — ucieszyłam się. — Do zobaczenia.

Gdy skończyłam rozmowę, wróciłam do Amber, która siedziała na kanapie w salonie.

— Gotowa poznać swojego młodego ucznia? — zadałam pytanie.

W tym momencie ponownie odezwał się jej telefon. Dziewczyna popatrzyła zdenerwowana na wyświetlacz, po czym ponownie nacisnęła czerwoną słuchawkę.

— Wszystko w porządku? — Nie wytrzymałam.

— Tak jest okej — odpowiedziała bez przekonania.

— Nie dało się nie zauważyć, że ktoś bardzo chce się z tobą skontaktować, a ty najwidoczniej bardzo tego nie chcesz — wypaliłam.

Dziewczyna westchnęła ciężko. Czułam, że zaraz zacznie mówić, dlatego postanowiłam przycupnąć na fotelu na przeciwko niej. Nie chciałam jej pośpieszać.

— To mój chłopak. Wczoraj się pokłóciliśmy. Nie mam jeszcze siły na rozmowę.

— Rozumiem. Kłótnie bywają ciężkie — przyznałam, pocierając swój kark.

Nie wiedziałam jak mam zareagować, jak mam ją pocieszyć. Nie byłam najlepsza w takich rozmowach.

— Nie ważne, zadzwonię do niego później, jak wrócę do domu. A teraz chodźmy — powiedziała, wstając z kanapy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro