Rozdział 36

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

W sobotę, gdy tylko wstałam, zastałam pięknie pachnące śniadanie, które przygotowała dla nas Amber, a później pomogłam się jej spakować, ponieważ miała po nią przyjechać ciocia. Byłam pewna, że będzie mi jej brakować. Przez chwilę znowu poczułam się, jakbym miała siostrę i nie czułam się, aż taka samotna w pustym mieszkaniu. Poza tym, wiedziałam, że będę tęsknić za jej śniadaniami. Na tyle na ile było mi dane się przekonać przez te kilka dni, Amber była świetną kucharką.

– Dziękuję ci jeszcze raz za wszystko, Shay i koniecznie podziękuj swoim rodzicom. Nigdy wam tego nie zapomnę – powiedziała, ściskając mnie mocno na pożegnanie.

– Jasne, wiesz, że możesz tu wpadać, kiedy chcesz i gdy tylko będziesz mieć jakiś problem.

– Tak zrobię, ale ty też o tym pamiętaj.

– Będę.

– I co teraz zamierzasz zrobić z wolnym dniem?

– Coś, co powinnam była zrobić już dawno temu – powiedziałam tajemniczo.

Gdy zamknęłam drzwi za blondynką, ociężałym krokiem wróciłam do pokoju Alice. Rozejrzałam się po wszystkich ścianach, a następnie podeszłam do szafy i otworzyłam ją na oścież. Powoli zaczęłam wyciągnąć z niej wszystkie ubrania i je przeglądać. Postanowiłam posegregować je na dwie kupki – rzeczy do zostawienia i do oddania. Bałam się, że to zadanie mnie przerośnie, ale wizyta Amber zmotywowała mnie do pewnych zmian. Nie mogłam ciągle trzymać się przeszłości, ponieważ co by się nie działo, do niej nie było już powrotu. Musiałam jakoś żyć dalej i zaakceptować to, co miałam teraz.

Jak na razie, szło mi bardzo dobrze, postanowiłam zachować tylko kilka rzeczy, a resztę zdecydowałam się położyć na rosnącej stercie do oddania. Gdy wyciągnęłam z szafy czarną bluzę z kapturem i logo motyla, na chwilę zamarłam. Przejechałam palcami po wypukłej naszywce, a moje oczy się zaszkliły. To była jej ulubiona bluza. Wiedziałam, że jej za nic nie mogę wyrzucić. Odłożyłam ją na drugą kupkę i zabrałam się za przeglądnięcie reszty.

Kiedy wszystkie ubrania były już rozdzielone, zabrałam się za przeglądanie pozostałych szafek. Dopiero tam, uderzyła we mnie nostalgia i smutek. Wszystkie przedmioty należały do niej i z każdym z nich, wiązała się jakaś historia. Dopiero poważnie zrobiło się jednak, gdy na dnie szuflady w biurku znalazłam gruby dziennik, o mocno zniszczonej okładce. Na jego wierzchu znajdowała się taka sama naklejka motyla, która musiała być dołączona do jakiegoś merchu The Robbers, jaki kupowałyśmy kiedyś z Alice na potęgę. Uśmiechnęłam się ciepło, przejeżdżając dłonią po okładce, jednak gdy zajrzałam do środka, na chwilę zamarłam. Na kolejnych stronach znajdowały się różne daty. To był jej pamiętnik. Nawet nie miałam pojęcia, że taki prowadziła. Może nie powinnam tego robić, ale z zaciekawieniem zaczęła przeglądać dalsze strony i czytać różne fragmenty.

„Dzisiaj miałam doła, pokłóciłam się z moją najlepszą przyjaciółką, jednak gdy wróciłam do domu i zobaczyłam, jak moja siostra próbuje zrobić swoje pierwsze w życiu naleśniki, zaczęłam się głośno śmiać. Zdecydowanie zrobiła mi dzień, nie da się opisać tego widoku! Jedno jest pewno, raczej nie będzie zawodową kucharką, ale i tak ją kocham. Nie wiem, co bym bez niej zrobiła."

Zaśmiałam się na głos, przypominając sobie ten dzień. Faktycznie, to musiało wyglądać zabawnie. Przewróciłam kilka stron i zaczęłam czytać kolejny wpis.

„Dzisiaj Shay powiedziała mi, że chyba czuje coś do swojej koleżanki z klasy. Wydawała się przestraszona, gdy mi to mówiła, ale zapewniłam ją, że nie ma się czego obawiać i że to zupełnie normalne. Później zaczęła mi o niej opowiadać..."

Poczułam, jak moje oczy stają się szkliste, z każdym słowem, było mi coraz ciężej, czytać rozmywający się tekst. Mimo to, nie mogłam się powstrzymać, aby nie czytać dalej.

„Shay dzisiaj znowu przyszła do mnie ze złamanym sercem. Ma tendencje do szybkiego zakochiwania się w niewłaściwych dziewczynach"

Alice miała chyba rację...

„Mam nadzieję, że kiedyś w końcu trafi na kogoś wyjątkowego. Kiedyś, powiedziałam jej, że żadna miłość nie jest idealna i trzeba nad nią pracować, ponieważ każdy człowiek ma wady i popełnia błędy. Jednak jeśli znajdzie kogoś, kto rozumie ją bez słów i umie doprowadzić do śmiechu w każdej sytuacji, kogoś na myśl o kim, zaczyna się uśmiechać, a na dźwięk jej imienia, jej serce zaczyna bić szybciej, to znalazła tą właściwą".

Właśnie tak czułam się przy Harper – pomyślałam z dozą smutku. – Ciekawe, co byś powiedziała na to, Alice?

Przekręciłam kilka kolejnych stron, a moją uwagę przykuł ostatni wpis z 29 listopada.

„Jutro, razem z Shay, jedziemy na koncert The Robbers, obie jesteśmy strasznie podekscytowane. Shay powiedziała, że chyba nie da rady zasnąć dzisiejszej nocy. I ja czuję tak samo! To będzie najlepszy dzień w naszym życiu. Wiem to!"

Tym razem łzy pociekły już ciurkiem po moich policzkach. Nie byłam w stanie przeczytać nic więcej. Gdy zamknęłam dziennik, usłyszałam dźwięki dochodzące z przedpokoju.

– Shay, gdzie jesteś? – usłyszałam głos matki.

– Tutaj – krzyknęłam, szybko ocierając łzy.

Mama zajrzała do pokoju Alice niepewnie, patrząc na mnie zmartwionym głosem, jednak nim zdążyła się odezwać, ja zabrałam głos.

– Hej, co tak wcześnie? – spytałam zaciekawiona.

– Miałam dzisiaj mniej pracy – wytłumaczyła, marszcząc brwi. – Co tu robisz? Płakałaś?

– Pomyślałam, że najwyższy czas zrobić porządek z rzeczami Alice – odparłam smutnym głosem.

– Och, kochanie, nie musiałaś robić tego sama – powiedziała mama, natychmiast podchodząc do mnie i siadając obok, a jej dłoń znalazła się na moim kolanie.

– Ale chciałam – wyznałam, ocierając policzki. – Może komuś przydadzą się te ubrania bardziej, niż nam.

Między nami zapadła chwila ciszy. Widziałam, że nie tylko mi było ciężko na to wszystko patrzeć, ale nie chciałam poddawać się temu uczuciu.

– Mamo? – zapytałam nieśmiało.

– Tak?

– Wiesz... myślałam o tym trochę i... – zrobiłam dramatyczną pauzę. – Myślę, że... Chciałabym wrócić na terapię.

– Naprawdę? – spytała, chyba nie dowierzając moim słowom.

– Tak. – Pokiwałam głową. – Ale pod jednym warunkiem...

– Jakim?

– Że wy z tatą, też pójdziecie na terapię.

– Ale... – zaczęła, jednak natychmiast jej przerwałam.

– Przecież widzę, że wam też nie jest lekko. Zamiatanie wszystkich problemów pod dywan i skupianie się tylko na pracy, nie jest zdrowe.

– Cóż... W porządku. Myślę, że tak będzie uczciwie – zgodziła się w końcu.

– Kocham cię – powiedziałam, przytulając się do niej szczęśliwa.

– Ja ciebie też dziecko, nawet jeśli czasem tego nie okazuję, ja też cię kocham – powiedziała, odwzajemniając mój uścisk.

***

Gdy skończyłam rozmawiać z mamą, razem schowałyśmy rzeczy do oddania do worków, a ja chwyciłam stertę tych, które chciałam zachować i zaniosłam je do swojego pokoju. Na wierzchu leżała czarna bluza z motylem, która wywoływała we mnie gorzko-słodkie uczucia. Wtedy wpadłam na pewien pomysł.

Mogłabyś podjechać pode mnie, jak będziesz jechać do pracy? – napisała do Harper.

Zajęłam się układaniem reszty rzeczy w szafie, gdy rozległ się dźwięk mojego telefonu.

– Co ty kombinujesz? – spytała Harper podejrzliwie.

– Zobaczysz, chcę ci tylko coś dać, nie zajmie ci to długo – obiecałam. – Daj znać, jak przyjedziesz.

– Już jestem pod twoim blokiem, akurat wychodziłam z domu, gdy dostała SMS – wytłumaczyła.

– Ok, już schodzę, daj mi minutę – powiedziałam, po czym nacisnęłam czerwoną słuchawkę.

Natychmiast chwyciłam bluzę i pobiegłam do przedpokoju, aby ubrać buty i kurtkę.

– Wychodzę tylko na chwilę, zaraz wracam – krzyknęłam do mojej mamy, po czym zatrzasnęłam za sobą drzwi.

Zbiegłam po schodach i wyszłam na zewnątrz, a moją twarz owiał zimny wiatr.

– Hej – przywitała się ze mną Harper. – Co to za pilna sprawa?

Nagle moje serce zaczęło bić ze zdwojoną siłą. Miałam wątpliwości, czy to na pewno dobry pomysł.

– Przeglądałam dzisiaj rzeczy Alice i... – zaczęłam, wyciągając czarną bluzę zza pleców. – Myślę, że powinna ci idealnie pasować.

– Czy to...? – dziewczyna zająknęła się, rozkładając materiał. W jej oczach malował się szok. – Nie, nie mogę tego przyjąć.

– Uznaj to za gest pojednania. Dzisiaj znalazłam dziennik Alice i jej słowa dały mi sporo do myślenia... W każdym razie, jeśli nam nie wyjdzie, to wiedz, że chcę ją z powrotem, a tym czasem, chcę spróbować.

– W porządku. – Dziewczyna przytaknęła, a w jej oczach zapaliły się radosne ogniki. – Musisz wiedzieć, że zrobię wszystko, aby cię odzyskać. Naprawdę cieszę się, że dałaś mi drugą szansę i postaram się ze wszystkich sił, żeby tego nie spieprzyć – przyrzekła.

– Wiem, Harper – przytaknęłam.

Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie, po czym bez ostrzeżenia zamknęła mnie w uścisku. Też mi na niej zależało i chociaż prawda dalej bolała, wierzyłam, że wszystko się jakoś ułoży. Może byłam głupia, a może to właśnie była prawdziwa miłość. Nie zawsze piękna i usłana różami bez kolców, ale warta zachodu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro