Rozdział 15

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Do domu wróciłam późnym wieczorem, ponieważ Harper miała wolne w pracy, siedziałyśmy razem rozmawiając w najlepsze i ciężko było się nam ze sobą rozstać. Gdy przekręciłam klucz w zamku, a drzwi ustąpiły, weszłam do mieszkania, nie zapalając nawet światła w przedpokoju. Miałam nadzieję, że rodzice już zasnęli i nie zauważą mojego późnego powrotu do domu. Szybko ściągnęłam buty i kurtkę, a gdy mój wzrok trochę przyzwyczaił się do ciemności. Bez problemu trafiłam na wieszak, zarzucając na niego ubranie. Gdy już chciałam pójść dalej, potknęłam się o własne buty, zapominając, że zostawiłam je na środku. Kiedy na nowo złapałam równowagę, zamarłam bez ruchu, nasłuchując, czy nikt nie idzie, jednak na szczęście nie usłyszałam żadnych niepokojących mnie dźwięków. Jedyne co dało się usłyszeć w kompletnej ciemności, to tykanie zegara. Chwyciłam za swoją torbę i na paluszkach zaczęłam skradać się do swojego pokoju, gdy zobaczyłam zapalone światło w łazience, zdając sobie sprawę, że przez cały ten czas jedno z moich rodziców musiało być w środku.

— Cholera — zaklęłam pod nosem.

Gdy zmierzałam do swojego pokoju, aby zostawić tam swoją torbę, usłyszałam, jak drzwi łazienki się otwierają.

— Nie tak szybko moja panno — usłyszałam za sobą głos ojca.

A więc gorzej już nie mogłam trafić.

— O której to się wraca? — spytał surowym tonem. — Za kilka godzin musisz wstać do szkoły.

— No wiem, przepraszam.

— I tylko tyle masz mi do powiedzenia?

— A co chcesz jeszcze usłyszeć?

— Gdzie byłaś? — spytał.

— U koleżanki — skłamałam.

— Jakiej?

— Nie znasz — odpowiedziałam.

— To jakaś koleżanka ze szkoły? — dopytywał, marszcząc brwi.

— A czy to ważne?

— Chce wiedzieć w jakim towarzystwie obraca się moja córka. Piłaś?

— Nie piłam.

— A podejdź tutaj i chuchnij — rozkazał.

Przewróciłam oczami, jednak posłusznie wykonałam jego polecenie.

— Mogę już iść spać? Im dłużej tu stoimy, tym większe prawdopodobieństwo, że zaśpię na lekcje.

— Trzeba było o tym pomyśleć wcześniej! — zdenerwował się.

— A jutro znowu zrobisz mi kazanie, że nie wstałam na lekcje!

— Nie podnoś na mnie głosu — zagrzmiał swoim niezadowolonym tonem.

— Dobrze, przepraszam. Mogę już iść? — spytałam już bardziej opanowanym głosem.

— Poczekaj, chciałem ci powiedzieć, że w ten weekend mam konferencję poza miastem, a moja firma opłaca pobyt w hotelu i darmowy kupon do spa dla osoby towarzyszącej, dlatego wyjeżdżamy oboje z mamą na cały weekend. Mam nadzieję, że pod naszą nieobecność będziesz się zachowywać odpowiedzialnie.

— Obiecuje nie urządzać pod waszą nieobecność dzikiej orgii, nie brać narkotyków i nie przesadzać z alkoholem — odpowiedziałam ironicznie.

— Shay, ostrzegam cię — zagroził.

— Spokojnie tato. To nie dla mnie. Pewnie zaproszę Paige i porobimy coś razem. Nic nadzwyczajnego — uspokoiłam go, wzruszając ramionami.

— W porządku, trzymam cię za słowo.

— Dobranoc — powiedziałam, udając się do swojego pokoju i odkładając torbę obok łóżka.

Kompletnie nie miałam czasu, żeby przygotować się na jutro do szkoły, dlatego miałam nadzieję, że żaden nauczyciel nie wpadnie jutro na pomysł sprawdzenia pracy domowej lub zrobienia niezapowiedzianej kartkówki.

Mój ojciec kompletnie się wkurzy jeśli jutro wrócę do domu z jedynką.

Gdy spakowałam rzeczy do szkoły oraz torbę na trening, poszłam do łazienki wziąć szybki prysznic i wreszcie położyłam się do łóżka. Kiedy sięgnęłam po telefon, aby ustawić alarm na rano, zobaczyłam nową wiadomość od Harper.

Dotarłaś do domu? Chciałam ci tylko życzyć dobrej nocy J

Tak, właśnie się kładę — odpisałam.

Już po chwili dostałam odpowiedź.

Dobranoc skarbie :*

Na mojej twarzy do razu pojawił się szczery uśmiech, a moje palce błyskawicznie wystukały odpowiedź.

***

Kolejnego dnia obudził mnie drażniący dźwięk budzika. Jeszcze dłuższą chwilę błądziłam gdzieś pomiędzy krainą snów, a pełną świadomością, nim zorientowałam się, że owy drażniący dźwięk pochodzi z mojego telefonu, a za oknem zrobiło się już jasno. Po omacku odszukałam urządzenie, z niepokojem zdając sobie sprawę, że zaspałam. Jak oparzona zerwałam się z łóżka i w pośpiechu pobiegłam do łazienki. Myjąc zęby, wróciłam do pokoju, drugą ręką otwierając szafę i wyciągając z niej spodnie oraz bluzę, następnie sięgnęłam do szuflady wybierając bieliznę. Gdy szukałam odpowiednich skarpetek, trochę pasty skapało mi na bluzę.

— Cholera — zaklęłam.

Szybko pobiegłam do łazienki i wyplułam wszystko, co miałam w ustach, by następnie opłukać je wodą. Ściągnęłam gumkę z włosów i delikatnie je rozczesałam. Gdy zrobiłam już wszystko w łazience wróciłam do sypialni i ponownie zagadnęłam do szafy w poszukiwaniu nowej bluzy, dziękując sobie w duchu, że byłam na tyle rozsądną, aby przed pójściem spać spakować rzeczy do szkoły oraz na trening. Szybko zrzuciłam z siebie piżamę i założyłam przygotowane ubrania, a następnie chwyciłam telefon i torbę biegnąc jak najszybciej do przedpokoju. Już nie miałam kompletnie czasu na przystanek w kuchni. Torbę rzuciłam gdzieś na płytki, a następnie kucnęłam zakładając swoje adidasy. Po ubraniu kurtki, chwyciłam torbę i zatrzasnęłam za sobą drzwi, szybko zbiegając po schodach i pędząc na przystanek.

Praktycznie w ostatniej chwili zdążyłam na mój autobus. Gdy weszłam do środka byłam nieźle zdyszana, niestety w środku panował taki tłok, że mogłam jedynie pomarzyć o wolnym miejscu.

Po dotarciu pod szkołę, z ulgą wysiadłam z zatłoczonego pojazdu, ciesząc się świeżym powietrzem. Do szkoły miałam bardzo blisko, a do dzwonka zostało jeszcze kilka minut. Gdy dotarłam do szatni, usłyszałam obok siebie znajomy głos, należący do Amber.

— Hej Shay.

— Hej Amber — odpowiedziałam.

— Umiesz materiał na biologię? — spytała.

— Dlaczego pytasz?

— Pan Gomez mówił na ostatniej lekcji, że na kolejnych zajęciach sprawdzi naszą wiedzę.

— Kompletnie o tym zapomniałam, chyba nie słuchałam uważnie. Będzie kartkówka? — zmartwiłam się.

— Mówił, że jeszcze nie wie w jakiej formie, ale lepiej, żebyśmy się przygotowali — powiedziała.

— Pewnie spyta ze dwie osoby — odpowiedziałam, na to właśnie licząc.

— Możliwe — zgodziłam się ze mną. — Idziemy pod klasę?

— Tak — przytaknęłam, zawieszając swoją torbę na ramieniu.

Gdy zadzwonił dzwonek na lekcję, weszliśmy do klasy, a zaraz w drzwiach zjawił się nasz nauczyciel.

— Dzień dobry — przywitał się, zajmując miejsce przy biurku.

Wszyscy uczniowie odpowiedzieli mu chórem.

— Na początku sprawdzimy sobie waszą wiedzę z ostatnio omawianego tematu — zaczął mówić.

Proszę nie, proszę nie — zaklinałam w myślach, siedząc na swoim krześle jak na szpilkach.

— Wyciągnijcie karteczki i zapiszcie...

Cholera...

Gdy nauczyciel podyktował nam pytania, wszyscy zabrali się do pisania, oprócz mnie... Z rozpaczą w oczach obserwowałam, jak inni piszą na kartach kolejne zdania, a ja w kółko czytałam pytania, nie mogąc wymyślić ani jednej odpowiedzi. Spojrzałam na Amber, która zdążyła już zapisać odpowiedzi na dwa pierwsze pytania. Gdy ukradkiem przyglądałam się jej kartce, próbując rozczytać jej pismo, dziewczyna zauważyła moje zamiary, a następnie spojrzała na moją pustą kartkę. Zmarszczyła brwi, następnie spoglądając w stronę nauczyciela, który zajął się uzupełnianiem czegoś w dzienniku. Gdy już myślałam, że mnie wyda, ona odsłoniła swoją kartkę, pokazując mi najważniejsze zdania, które powinnam przepisać. Uśmiechnęłam się do niej porozumiewawczo, następnie skupiając się na podejrzeniu jej odpowiedzi. Jednak nie mogłam przepisać ich słowo w słowo, nie chciałam dać się złapać, a tym bardziej wsypać Amber. Gdy byłam już przy przedostatnim pytaniu, usłyszałam głos naszego nauczyciela.

— Koniec czasu, odłóżcie długopisy i podajcie kartki do przodu. Nie zapomnijcie tylko, aby się podpisać.

Gdy oddałyśmy swoje kartkówki, nauczyciel zaczął omawiać kolejny temat, a ja odwróciłam się w stronę Amber z uśmiechem na ustach i wypowiedziałam do niej nieme dziękuję. Blondynka od razu rozpoznała moje intencje, oddając mi uśmiech. Byłam jej za to dozgonnie wdzięczna.

***

Na szczęście kolejne lekcje nie przyniosły mi już podobnych wrażeń, jedyną rozrywką był mój brzuch, wygrywający marsza. Od rana nic nie jadłam. Gdy tylko usłyszałam dzwonek na długą przerwę, czym prędzej popędziłam na stołówkę, aby za długo nie stać w kolejce. Moją przewagą nad innym okazało się to, że miałam zajęcia w klasie blisko stołówki. Z pełną tacą zajęłam miejsce przy wolnym stoliku i zabrałam się za jedzenie, obserwując długą kolejkę, która ustawiła się do bufetu. Gdy jadłam swoje danie, zobaczyłam Amber, która szła z tacą, rozglądając się za wolnym miejscem. Postanowiłam, że zaproszę ją do siebie i jeszcze raz podziękuję za rano.

— Hej Amber, chodź tutaj — zawołałam.

Dziewczyna natychmiast odwróciła się w moją stronę, a na jej twarzy pojawił się uśmiech.

— Dzięki — odpowiedziała, zajmując miejsce na przeciwko mnie.

— Jeszcze raz dziękuję ci za pomoc na biologii, bez ciebie bym poległa, a mój ojciec dostałby szału za kolejną pałę — powiedziałam.

— Jasne rozumiem, rodzice bywają wymagający.

Przytaknęłam, doskonale wiedząc, o co jej chodzi, a między nami zapadła chwilowa cisza.

— Hej, a zdecydowałaś się w sumie na treningi? — zaciekawiłam się.

— Tak, zaczynam od przyszłego tygodnia.

— To świetnie.

— Też się cieszę i trochę boję jednocześnie.

— Nie ma czego, na pewno sobie poradzisz, a jakby co, mogę zawsze z tobą potrenować.

— Hailey też mi to proponowała.

— Hailey? Macie ze sobą kontakt? — zdziwiłam się.

— Tak.

— Lubisz ją?

— Jest na prawdę miła — odpowiedziała.

Wyglądała na lekko zawstydzoną. Postanowiłam, że nie będę więcej drążyć tego tematu. W końcu chyba dziewczyna miała na tyle rozumu, aby uważać na Hailey.

— Ok może dość na ten temat. Powiedz, masz jakieś hobby?

— Hmm... Lubię grać na pianinie, ale ostatnio nie mam na to kompletnie czasu.

— O, umiesz grać? — zdziwiłam się.

— Tak, mój dziadek mnie nauczył, kiedy byłam mała.

— To czadowo. Ja zawsze marzyłam, żeby grać na perkusji.

— Perkusja by ci pasowała — zaśmiała się.

— Tak myślisz?

— Totalnie. Pasujesz na taką bad girl, która gra w kapeli i łamie serca fanek — zaśmiała się.

— Niee, może tak było kiedyś... — stwierdziłam, lekko zawstydzona jej żartem.

— A teraz co się zmieniło? — zaciekawiła się blondynka.

— Właściwie to... wszystko — odpowiedziałam, po chwili zawahania.

Tak naprawdę bardzo nie chciałam wdawać się w dyskusję na ten temat, dlatego czym prędzej zmieniłam temat.

— Zaraz koniec przerwy, powinnyśmy się zbierać pod klasę — zauważyłam, spoglądając na zegarek.

— Tak, masz rację — zgodziła się Amber.

***

Dzisiejszy trening bardzo dał mi w kość z powodu niewyspania. Gdy wróciłam do domu, marzyłam tylko o tym, aby coś zjeść i rozłożyć się przed telewizorem. Jednak, kiedy spojrzałam do lodówki, zdałam sobie sprawę, że nie znajduje się w niej za wiele produktów, już nie mówiąc o obiedzie, który mogłabym sobie odgrzać. Rodzice byli tak zapracowani, że nie mieli nawet czasu zrobić zakupów przed swoim wyjazdem. Gdy tak rozmyślałam, stojąc przed pustą lodówką, odezwał się mój telefon.

— Hej, co robisz? — spytała Paige.

— Właśnie wróciłam do domu i zastanawiam się co zjeść. Moi rodzice wyjechali na weekend i nie zrobili zakupów.

— Dobrze się składa, bo moi rodzice zapraszają cię na obiad.

— Naprawdę? Zaraz będę — ucieszyłam się.

Gdyby rodzice Paige wyjeżdżali na cały weekend byłam przekonana, że jej mama najpierw przyszykowałaby całą lodówkę jedzenia dla swoich dzieci.

Bez zastanowienia wyszłam ze swojego mieszkania i udałam się po schodach na górę. Drzwi otworzyła mi Paige.

— Cześć.

— Cześć.

— Chodź, obiad już gotowy — zaprosiła mnie do środka.

— Shay, dobrze cię widzieć — odezwała się mama Paige, gdy tylko weszłam do pomieszczenia.

Cała rodzina siedziała już przy stole, który cały był zastawiony jedzeniem.

— Dzień dobry, bardzo dziękuję za zaproszenie — odpowiedziałam, siadając na ostatnim wolnym miejscu obok przyjaciółki.

— Wiesz, że zawsze jesteś tu mile widziana.

— Podobno rodzice wyjechali na weekend — odezwał się teraz mężczyzna.

— Tak, tato miał jakiś wyjazd z pracy.

— Twoi rodzice ciągle pracują. Pewnie nie macie czasu, aby zjeść razem.

Niestety, ale mężczyzna miał rację. Zazwyczaj jadłam sama, odgrzewając sobie jakieś resztki, a rodzice wracali późnym wieczorem. U tej rodziny rzeczywistość wyglądała zupełnie inaczej. Zawsze gdy rodzice wracali z pracy, cała rodzina siadała wspólnie do stołu, jedząc wspólnie późny obiad, a może raczej kolację.

— A co u ciebie Shay? — spytała tym razem jego żona, wyrywając mnie z zamyślenia.

— Wszystko w porządku. — Uśmiechnęłam się, biorąc do ust kawałek kotleta.

— Paige wspominała, że kogoś poznałaś? — zainteresowała się kobieta.

Spojrzałam na Paige, która zrobiła skruszoną minę. Była ona tak bardzo podobna do matki, nie tylko z wyglądu, ale także z charakteru. Z pewnością ciekawość była wrodzoną cechą u obu kobiet.

— Tak, zgadza się — odpowiedziałam, wiercąc się na krześle.

— Jak ma na imię?

— Harper.

— Jest w twoim wieku?

— Dwa lata starsza.

— A więc pewnie już studiuje? — zadała kolejne pytanie.

— Tak, zaocznie — odpowiedziałam, czując coraz większe zmieszanie.

Nawet moi rodzice jeszcze nic nie wiedzieli...

— Mamo, daj już spokój temu przesłuchaniu — upomniała ją Paige.

— Przepraszam, po prostu jestem ciekawa — wytłumaczyła się kobieta.

— W porządku — odpowiedziałam, uśmiechając się do niej. — Pyszny obiad, jak zawsze.

— Och moja droga jesteś za miła — zaśmiała się.

— Właściwie chciałabym zaprosić do siebie Harper i coś ugotować. Zdradzi mi pani jakiś niezbyt trudny przepis? — zaśmiałam się.

— Jasne, myślę, że znajdę dla ciebie coś specjalnego — zgodziła się, uśmiechając się do mnie.

Gdy wszyscy zjedliśmy, razem z Paige pomogłam jej mamie posprzątać, a jej bracia pobiegli do salonu, zasiadając przed telewizorem. Gdy skończyłyśmy, mama Paige podała mi obiecany przepis, tłumacząc wszystko po kolei. Miałam nadzieję, że wszystko pójdzie zgodnie z planem. Mimo że rzadko sama gotowałam, tym razem chciałam zrobić Harper przyjemność. Miałam nadzieję, że dziewczyna przyjmie moje zaproszenie i spędzimy razem miły weekend.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro