Rozdział 6

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kolejnego dnia w szkole zajęcia strasznie się dłużyły. Siedziałam na angielskim, już odliczając minuty do dzwonka, gdy otrzymałam wiadomość od pewnej niebieskookiej.

W naszej placówce używanie telefonu na lekcji było surowo zabronione, a dyrektor za wszelką cenę starał się także walczyć z używaniem ich podczas przerw. Jednak takie surowe reguły nie mogły nie spotkać się z buntem wśród uczniów, którzy nie oszukujmy się w większości byli mocno uzależnieni od tych elektronicznych urządzeń, a przeżycie kilu godzin bez wgapiania się w kolorowe ekrany graniczyło z cudem. Nie twierdziłam, że byłam w tym temacie lepsza od reszty. Nie mogąc oprzeć się pokusie, szybko wyciągnęłam telefon z kieszeni. Siedziałam w ostatniej ławce, więc było małe prawdopodobieństwo, że nauczyciel cokolwiek zauważy. Postanowiłam zaryzykować.

Hej. Jesteś w szkole? — spytała Harper.

Tak i już odliczam godziny do końca odpisałam.

O której kończysz?

Niestety dopiero o 16

Masz później czas? — spytała.

Mam trening — odpisałam, pierwszy raz odczuwając żal z tego powodu.

A nie dasz rady się urwać?

Nie ma opcji. I tak ostatnio kilka razy się spóźniłam. Poza tym, te treningi są mi potrzebne napisałam zgodnie z prawdą.

Mimo że chciałam się z nią spotkać, z drugiej strony czułam energię, która we mnie buzowała. Potrzebowałam się wyładować ze wszystkich emocji ostatnich dwóch dni.

A może po treningu? — spytałam z nadzieją.

Wieczorami pracuje — odpisała, a ja zdałam sobie sprawę, że właściwie jeszcze nic nie wiem na temat jej życia.

OK rozumiem. Może uda się w weekend?

Odpada. Studiuję zaocznie — napisała, ponownie mnie zaskakując.

— Shay, wiesz, że używanie telefonów podczas lekcji jest surowo zabronione — usłyszałam nagle głos nauczyciela.

Cholera...

Podniosłam głowę, dostrzegając mężczyznę, który stał przede mną.

— Przepraszam, to było bardzo ważne, ale już chowam telefon — rzekłam, siląc się na miły i pokorny ton.

Liczyłam, że to zadziała na moją korzyść.

— Niestety, ale znasz reguły. Muszę ci wpisać uwagę i skonfiskować telefon do końca lekcji.

Pech cały czas się mnie trzymał.

— Nie ma takiej potrzeby, już go chowam — odparłam, chowając urządzenie do kieszeni.

— Shay, nie dyskutuj ze mną, musisz mi oddać telefon.

— Przecież połowa klasy używa telefonów podczas lekcji, dlaczego kara pan mnie?

— Nie widziałem nikogo innego, tylko ciebie — odparł, już powoli tracąc cierpliwość do dyskusji.

— To może przydadzą się panu okulary — parsknęłam, momentalnie żałując tych słów.

— Koniec tego dobrego, natychmiast marsz do dyrektora — rozkazał, wskazując ręką na drzwi.

Rozzłoszczona zebrałam wszystkie swoje rzeczy i wyszłam z klasy, zmierzając prosto na dywanik u dyrektora.

Miałam przechlapane...

***

Mój nauczyciel odprowadził mnie do gabinetu i wszedł jako pierwszy, a mi kazał poczekać na zewnątrz. Po kilku minutach wyszedł i wrócił na lekcje, a mi kazał wejść samej do środka. Gdy przekroczyłam próg w gabinecie dyrektora Andersona, poczułam, jak moje serce zaczyna bić mocniej, a moje dłonie lekko się pocą. Lekko otyły mężczyzna, około pięćdziesiątki siedział na swoim krześle za biurkiem z surową miną. Gdy weszłam do środka, spojrzał na mnie bacznym wzrokiem. Wiedziałam, że muszę zachować zimną krew.

– Dzień dobry panie dyrektorze.

– Proszę, siadaj.

Tak jak mi nakazał, usiadłam na fotelu przed jego biurkiem, starając się utrzymać kontakt wzrokowy z dyrektorem, który cały czas mnie obserwował. Nie chciałam pokazywać po sobie strachu, ale tak naprawdę nigdy wcześniej nie miałam tej przyjemności, aby być u dyrektora na dywaniku.

– Shay, dlaczego używałaś telefonu na lekcji?

­– Przepraszam panie dyrektorze, ale to było bardzo ważne.

– Nie interesuje mnie to, znasz zasady w szkole, jeśli to było faktycznie coś tak ważnego, trzeba było najpierw poinformować nauczyciela, dopiero po wyraźnej zgodzie...

– Ale... – próbowałam mu wejść w słowo, czym wcale sobie nie pomogłam.

– Bez dyskusji Shay. Może podczas odsiadki w kozie będziesz miała czas, aby przemyśleć swoje zachowanie, a po telefon zgłoszą się do mnie twoi opiekunowie – powiedział dyrektor, chowając moją własność do szuflady w biurku. – A teraz możesz wracać na lekcje.

Zrezygnowana do reszty wstałam z krzesła. W tym samym momencie usłyszałam dzwonek na przerwę. Ociężałym krokiem wyszłam z gabinetu, już po chwili tonąc w morzu studentów, którzy właśnie zaczęli wylewać się z klas.

I po co mi to było... Teraz zamiast na treningu, popołudnie spędzę w kozie i nawet nie mogę skończyć rozmowy z Harper. Po prostu zajebiście...

***

Godziny spędzone na odsiadce nieubłaganie się dłużyły, zdążyłam odrobić wszystkie lekcje, a czasu wciąż było co nie miara. Późnym wieczorem wreszcie dotarłam do domu. Niestety wciąż nie miałam swojego telefonu, który dyrektor obiecał oddać dopiero moim rodzicom. Już wiedziałam, co mnie czeka, gdy rodzice wrócą do domu.

Nim zdążyłam skończyć jedzenie, usłyszałam charakterystyczne pukanie do drzwi. Ociężale podniosłam się z krzesła, zmierzając do wejścia.

— No wreszcie jesteś. Byłam tu wcześniej i dzwoniłam, ale nie dajesz znaku życia.

— Dyro skonfiskował mi telefon. Zamiast na treningu, popołudnie spędziłam w kozie. Gdy rodzice wrócą do domu będę miała piekło — powiedziałam, zamykając drzwi za przyjaciółką.

— Co ty gadasz! A już myślałam, że znowu uciekłaś do dziewczyny — droczyła się ze mną.

— To nie jest moja dziewczyna — odparłam, popychając delikatnie przyjaciółkę.

— Ok, to jak ją nazywasz? Przyjaciółka z korzyściami? — zaśmiała się, opadając na kanapę.

— Nie zrobiłyśmy tego — odparłam poważnym tonem, przysiadając na brzegu kanapy.

— Przecież napisałaś mi, że zaprosiła cię do siebie.

— Bo to prawda.

— I co robiłyście? Pokazywała ci kolekcje znaczków?

— Bardzo śmieszne. — Przewróciłam oczami.

— Serio Shay, powiedz mi co się tam wydarzyło — odparła Paige, nagle zupełnie prostując się na kanapie. Jej oczy świeciły, zdradzając ciekawość.

— To... skomplikowane — odparłam, słysząc jak drzwi do mieszkania się otwierają.

— Shay — zabrzmiał donośny głos mojego ojca.

Mam przechlapane... — pomyślałam.

Paige zrezygnowana ponownie opadła na poduszki, zdając sobie sprawę, że już nic się ode mnie nie dowie. Mężczyzna wszedł do salonu, a na jego twarzy malowała się złość.

— Dobry wieczór. Jak się pan ma? — przywitała się Paige, próbując załagodzić sytuację.

— Witaj Paige, wybacz mi, ale muszę poważnie porozmawiać z moją córką — odparł, a jego twarz wciąż się nie zmieniała.

— I tak miałam się już zbierać — odezwała się dziewczyna, natychmiast wstając z kanapy.

Na odchodne szepnęła do mnie nieme powodzenia, po czym zniknęła za drzwiami. Zostałam sam na sam z moim ojcem.

— To chyba twoje? — spytał, pokazując mi telefon.

Na widok urządzenia zaświeciły mi się oczy. Od razu wyciągnęłam rękę, podchodząc do siwiejącego mężczyzny, aby go odebrać.

— Nie tak szybko — rzekł, chowając urządzenie do kieszeni, nim zdążyłam go dosięgnąć. — Masz mi coś do powiedzenia?

— Wybacz, to się więcej nie powtórzy. Nigdy wcześniej coś takiego mi się nie przytrafiło — odparłam.

— No właśnie Shay. Co się z tobą ostatnio dzieje? — zadał kolejne pytanie, nie spuszczając z tonu.

— Tato, daj spokój, to tylko jeden raz.

— Nie Shay, nie chodzi mi już o głupie SMS-y na lekcji. Rozumiem, teraz każdy nastolatek nie może się rozstać ze swoim smartfonem, ale pyskowanie do nauczyciela? Nie tak cię wychowaliśmy.

— Wiem, przepraszam, poniosło mnie. Mogę już odzyskać mój telefon?

— Tylko pod warunkiem, że obiecasz chodzić do psychologa.

— Ale tato...

— Nie Shay, nie ma dyskusji. Warunek jest prosty — rzekł, tonem nie znoszącym sprzeciwu.

Znalazłam się między młotem a kowadłem. Wiedziałam, że dalszych dyskusji nie będzie, nie z moim ojcem.

— Dobra — zgodziłam się, głośno wypuszczając powietrze.

— Mam nadzieję, że dotrzymasz słowa. To dla twojego dobra — odparł już łagodnym tonem.

— Taaa słyszałam to już milion razy — odparłam w momencie, gdy w pomieszczeniu rozbrzmiał dzwonek telefonu.

Mój ojciec zmierzył mnie smutnym wzrokiem, po czym odebrał urządzenie, wracając do trybu pracy.

To by było na tyle, jeśli chodzi o zainteresowanie moją osobą.

Chwilę obserwowałam jak szybko wyciąga swój laptop z torby, ponownie wchodząc w swój świat. Nie pozostało mi nic innego, jak chwycić swój telefon i udać się do sypialni. Od razu zamknęłam za sobą drzwi i położyłam się na łóżku. Nie mogłam się już doczekać, żeby sprawdzić nowe powiadomienia. Zastanawiałam się, co mogła sobie pomyśleć Harper, gdy tak nagle przestałam odpisywać. Sama nie przepadałam za tym, gdy ktoś ignorował moje wiadomości, dlatego czym prędzej chciałam wyprostować zaistniałą sytuację.

Tak jak myślałam, na ekranie wyświetliła mi się nowa wiadomość od dziewczyny.

Żyjesz?

Na mojej twarzy pojawił się cwany uśmiech.

Jeszcze tak ;P — odpisałam.

Coś się stało?

Wybacz, miałam małe zawirowania z telefonem

Rozwiniesz? spytała.

Chwilę stukałam paznokciami w ścianę nad moim łóżkiem, zastanawiając się, co mam jej odpisać, gdy wpadłam na lepszy pomysł.

To długa historia. Mogę zadzwonić?

W ramach odpowiedzi, mój telefon natychmiast zaczął dzwonić. Uśmiechnęłam się szeroko, naciskając zieloną słuchawkę.

— Opowiadaj, ale nie mam dużo czasu przed pracą — powiedziała.

Postanowiłam jak najbardziej się streszczać, a dziewczyna nie mogła pohamować śmiechu, gdy przedstawiałam jej jak zostałam przyłapana.

— Nie powinnam pisać do ciebie w trakcie szkoły. Czuję się winna — powiedziała, gdy w końcu przestała się śmiać.

— To nie twoja wina, poza tym przynajmniej zapewniłam ci dzienną dawkę śmiechu.

— Słońce, nie ukrywam, że super się gada, ale muszę już się zbierać. Ostatni autobus odjeżdża za dwadzieścia minut.

Słysząc jak mnie nazwała, nagle poczułam przyjemne ciepło w okolicy serca, które następnie rozlało się po reszcie ciała.

— Nie masz auta? — kontynuowałam rozmowę.

— Ciągle jest w naprawie — odrzekła.

— No tak, to dlatego jeździsz komunikacją miejską.

— Ta naprawa i tak będzie kosztować mnie fortunę, na domiar złego, coś mnie podkusiło, żeby zaoszczędzić na biletach.

— To fakt, nie zbyt ci się to opłaciło. — Tym razem to ja się zaśmiałam.

— Przynajmniej są jakieś plusy tej sytuacji — odparła. — Słuchaj, naprawdę muszę już lecieć. Na razie.

— Pa — zdążyłam wtrącić, nim usłyszałam dźwięk zakończonego połączenia.

I nawet nie zdążyłam spytać, co miała na myśli...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro