§ 28.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Powinnam się była tego spodziewać. Zwłaszcza że Parys od samego początku wzbudzał we mnie pewne podejrzenia, tylko nie potrafiłam ich odpowiednio skonkretyzować i przypisać do całej sprawy. Teraz jednak, kiedy miałam znacznie szerszy obraz, w końcu byłam w stanie wyciągnąć odpowiednie wnioski. A przynajmniej główny z nich.

– Dawid ma problemy z hazardem? – spytałam po nieco przedłużającej się chwili ciszy.

Nie odpowiedziała, ale chyba kiwnęła twierdząco głową. Czułam się coraz bardziej apatycznie, więc rejestrowanie takich nieznacznych ruchów stanowiło dla mnie pewne wyzwanie. Zwłaszcza przy tak kiepskiej widoczności.

– I od początku wiedział, gdzie jesteś? – próbowałam pociągnąć rozmowę, uznając, że to pomoże mi powstrzymać postępujące uczucie marazmu. – Bo w mediach zgrywał wielce zrozpaczonego twoim zaginięciem.

I był przy tym naprawdę przekonywujący. Gdyby ciągnął tę szopkę podczas naszych spotkań, pewnie nawet nie wzięłabym go pod uwagę podczas tworzenia listy potencjalnych sprawców. Co prawda, jak się okazało, nie był bezpośrednio odpowiedzialny za porwanie swojej żony, ale nie ulegało wątpliwości, że to on był powodem, dla którego w ogóle została uprowadzona. Nie wiedzieć jednak czemu, w trakcie naszych spotkań wyraźnie dawał mi sygnały, które wzbudzały moją podejrzliwość. I to nawet wtedy, kiedy próbował mnie przekonać, że to wszystko sprawka Kaktusa. Ostatecznie jednak przychyliłam się do jego sugestii, które, jak widać, rozminęły się z prawdą.

– Rumcajs pewnie kazał mu udawać, żeby odsunąć od niego jakiekolwiek podejrzenia – mruknęła Iga. – I najwyraźniej podziałało, skoro nawet ty, zagłębiając się w całą sprawę, uznałaś, że jestem tu przez Stefana.

Fakt, musiałam to przyznać – dałam się nabrać. Na swoje usprawiedliwieniem miałam tylko to, że wszystkie zebrane dowody przemawiały za Bielawą, a ani przez moment nie przeszło mi przez myśl, że Parys mógłby lubować się w grach na wysokie stawki. Ale w ogólnym rozrachunku i tak dotarłam znacznie dalej ze śledztwem niż policja. Tylko właściwie co mi po tym, skoro być może nikt się nie dowie, co udało mi się odkryć?

– Spotkałam się kilka razy z twoim mężem, ale nic nie wskazywało na to, aby miał problemy finansowe – odparłam, próbując nieznacznie zmienić pozycję, bo mięśnie zaczynały mi drętwieć. – Proponował nawet zapłacenie okupu.

Zapewne dlatego, iż wiedział, że nikt się po niego nie zgłosi.

Iga westchnęła ciężko, po czym ku mojemu lekkiemu zdziwieniu, przeszła do relacji ostatnich wydarzeń z jej perspektywy.

– To zaczęło się stosunkowo niedawno – stwierdziła. – Kilka miesięcy temu. Jeden z kolegów z planu zabrał go do tego przeklętego kasyna. Dawida nigdy nie ciągnęło do tego typu rozrywek, ale dał się namówić. Dopisało mu szczęście początkującego, więc wkręcił się na dobre. Tyle że zaraz potem zaczął przegrywać. Jak to zwykle bywa, chciał się odkuć, ale w końcu stracił nad tym kontrolę i nim się obejrzał, wyczyścił nasze konto oszczędnościowe. Pewnie wciąż byłabym tego nieświadoma, bo to głównie on zajmował się naszymi finansami, ale kilka tygodni temu znalazł mnie Stefan. I zażądał oddania pieniędzy, które przywłaszczyłam sobie po tym, jak on i reszta ekipy poszli siedzieć. Sądziłam, że nie będzie z tym problemu, w końcu mieliśmy na koncie wystarczającą sumę. A przynajmniej tak mi się wtedy wydawało.

Teraz to miało sens. Od dłuższego czasu zastanawiałam się, czemu Sztern nie spłaciła długu, jaki miała u brata, tylko musiała go odrobić, przemycając narkotyki we własnym żołądku. Po tym wyjaśnieniu odpowiedź wydawała się banalna – po prostu, dzięki swojemu mężulkowi, nie dysponowała taką forsą.

– Mogliście sprzedać apartament – podsunęłam, jak dla mnie, najoczywistsze rozwiązanie. – To pewnie pokryłoby znaczną część długu zarówno u Kaktusa, jak i u Rumcajsa.

– Tak właśnie chciałam zrobić, ale Dawid się na to nie zgodził – odparła zbolałym tonem głosu. – Zależało mu na utrzymaniu pozorów. Sprzedaż mieszkania dałaby naszym znajomym, jak i mediom jasny sygnał, że nie dzieje się u nas najlepiej. Próbowałam go przekonać, ale skończyło się to tylko wielką awanturą.

Nie podejrzewałam Parysa o taki snobizm, ale w końcu nie dostrzegłam też oznak jakiegokolwiek uzależnienia, więc chyba nie powinnam być zdziwiona kolejnymi rewelacjami na jego temat. Cóż, wyglądało na to, że był jednak niezłym aktorem.

– Z początku nie powiedział mi, że facet, u którego ma dług, to jakiś mafioso lubujący się w porwaniach – ciągnęła Iga. – Przyznał się do tego dopiero wtedy, kiedy dowiedział się, że Stefan, a właściwie to jego były szef, postawił mi ultimatum – albo oddam kasę w ciągu tygodnia, albo mam ją odrobić, uczestnicząc w przemycie. Nie chciałam się na to zgodzić, ale wtedy Dawid wpadł na genialny pomysł, który rozwiązałby wszystkie nasze problemy. Miałam przemytem nie tylko odpracować swój dług, ale też zarobić na ten jego.

No, rzeczywiście – najlepsze rozwiązanie na świecie. Jak można być tak samolubnym i bezdusznym, aby narazić życie własnej żony, żeby samemu spaść na cztery łapy? To się naprawdę w głowie nie mieści. Zwłaszcza że koniec końców Parys sprawiał wrażenie całkiem sympatycznego człowieka. Najwyraźniej tacy są najgorsi.

– Byłam pod ścianą, więc się zgodziłam – dodała. – Przy dobrych układach może faktycznie udałoby mi się uratować całą tę sytuację. Niestety wszystko poszło nie tak... – urwała, a przy ostatnim zdaniu głos się jej lekko załamał. Miałam ochotę przytulić ją w pocieszającym geście, ale przykucie do łóżek nie pozwalało nam się do siebie zbliżyć na tyle, aby w ogóle się dotknąć.

Dałam jej chwilę, aby w miarę możliwości opanowała emocje. Co prawda chciałam usłyszeć resztę tej historii, ale wiedziałam, że ponaglanie nic nie da. Musiałam być pierwszą osobą, której to wszystko opowiadała i widocznie nie radziła sobie z emocjami. Trudno się jej jednak dziwić. Ja na jej miejscu chyba też czułabym się zdruzgotana.

Moment ciszy sprawił, że znów poczułam się bardziej śpiąca, ale dzielnie walczyłam z przymykającymi się powiekami. Zajęłam się też odrywaniem kolejnego kawałka materiału z resztek mojej bluzki, bo poprzedni, tamujący ranę, przesiąkł już krwią. Miałam nadzieję, że za niedługo przestanie cieknąć. Może w sumie dobrze, że mnie otumanili, bo przynajmniej nie odczuwałam tak bardzo bólu.

– Ale może zacznę od początku – zasugerowała cicho Iga, kiedy ja z niemałym wysiłkiem, próbowałam przygotować sobie nowy, prowizoryczny opatrunek. – Ile wiesz o mojej przeszłości?

Nieco zdziwiło mnie, że chce w swojej opowieści cofnąć się tak daleko, ale w sumie tej części też byłam ciekawa. Przypuszczałam, że to wszystko od lat leżało jej na sercu, a teraz, po miesiącu kompletnego odizolowania, poczuła, że w końcu chce zrzucić z siebie ten ciężar i komuś się z niego zwierzyć. Być może to była dla niej ostatnia okazja, aby się nią z kimś podzielić.

– Właściwie niewiele – wysapałam, dalej mocując się z materiałem. – Rozmawiałam z jedną z twoich koleżanek z liceum. Powiedziała mi tylko, że pochodziłaś raczej z biednej rodziny, rodzice zginęli w pożarze, po którym zamieszkaliście z ciotką. Twój brat wplątał się w szemrane interesy i go zamknęli, a ty zniknęłaś zaraz po ukończeniu szkoły i słuch o tobie zaginął.

– Rodzice pili i ćpali na umór – oznajmiła bez cienia żalu w głosie. – Właściwie to cud, że utrzymali mnie i Stefana przy życiu. Życie z nimi było koszmarem i właściwie to odczułam pewien rodzaj ulgi, kiedy dom spalił się razem z nimi. To chyba jakieś przeznaczenie, że ani mnie, ani Stefana w nim wtedy nie było. Mieliśmy nadzieję, że u ciotki będzie nam lepiej i jakoś uda nam się wyjść na prostą. I przez pewien czas tak faktycznie było. Potem okazało się jednak, że starzy wisieli kupę kasy lokalnemu bossowi narkotykowemu, który zażądał spłaty długu. Oczywiście nie mieliśmy z czego go spłacić, więc Noras zaciągnął Stefana, aby to odrobił. Mnie też chciał zwerbować, ale Stefek się nie zgodził. Miałam zaledwie piętnaście lat i nie chciał, abym niszczyła sobie życie. On co prawa nie był wiele starszy, ale wziął to wszystko na siebie. Chciał mnie chronić. I robił to dopóki nie złapali całej szajki i ich zamknęli. Policja skonfiskowała większość towaru i pieniędzy. Ja jednak podsłuchałam jedną z rozmów brata z szefem i wiedziałam, gdzie mają skrytkę z kasą na tak zwaną czarną godzinę. Byłam młoda, trochę głupia i chciałam na dobre wyrwać się z tej dziury, w której się wychowałam, więc kiedy cała ta sprawa przycichła, zakradłam się i wzięłam tę forsę. Wszyscy dostali wyroki skazujące, więc miałam nadzieję, że przez czas odsiadki zapomną o tych pieniądzach. Albo uznają, że je także przejęła policja. W każdym razie nie sądziłam, że powiążą to ze mną, więc spakowałam się i nie oglądając się za siebie, zaraz po maturze, wyjechałam do Warszawy, licząc na lepsze życie.

Potrafiłam to w pełni zrozumieć, bo w sumie postąpiłam bardzo podobnie – też uciekłam z małego miasteczka do metropolii, z nadzieją na większe możliwości. Tyle że aby to zrobić, nie musiałam kraść pieniędzy zarobionych na nielegalnym interesie, tym samym narażając się na gniew wpływowych, niebezpiecznych ludzi. Dopiero w obliczu cudzego nieszczęścia, człowiek docenia, to co sam ma. Ja byłam naprawdę wdzięczna losowi, że nie musiałam być na miejscu Igi.

– A szrama? – spytałam, przypominając sobie o tym interesującym szczególe. – Iwański mówił, że to głównie z jej powodu zgłosiłaś się do niego na pierwszą operację.

– Tak, zgadza się – przyznała. – Kilka tygodni przed aresztowaniem Noras znów próbował mnie wciągnąć do swojej szajki. Co prawda dług rodziców był właściwie spłacony, ale Stefek wsiąknął w to już tak bardzo, że nie było szans, aby się z tego uwolnić, więc szef liczył na to, że brat jednak mnie przekona i on w ten sposób łatwo zyska kolejnego naiwniaka do czarnej roboty. Wciąż nie chciałam się na to zgodzić. Stefan stanął w mojej obronie, ale wywiązała się między nimi szamotanina. Niepotrzebnie się w nią wtrąciłam i oberwałam nożem. Na policzku została mi paskudna blizna. W stolicy miałam zamiar zacząć wszystko od nowa, więc chciałam pozbyć się tej szpetnej pamiątki z przeszłości. Znalazłam najlepszą klinikę medycyny estetycznej w mieście, upewniłam się, że stać mnie na zabieg i zgłosiłam się do Janka. Przy okazji poprawiłam też kilka detali, które od zawsze wpędzały mnie w kompleksy.

– Nie pozostałaś jednak przy tej jednej operacji – bardziej stwierdziłam, niż spytałam.

– No nie, ale to było znacznie później – odparła. – Dopóki miałam pieniądze z narkobiznesu, byłam w stanie prowadzić w miarę przyzwoite życie. Oprócz tego zabiegu starałam się nie być rozrzutna, aby nie wzbudzić niczyich podejrzeń, że dziewczyna znikąd ma kasy jak lodu. Niestety lód się szybko topi i z forsą było podobnie. Po jakimś czasie zaczęło jej brakować, bo jak pewnie wiesz, życie w stolicy nie jest tanie. Łapałam się jakichś dorywczych robót, ale to nie było nic wielkiego. Młodej kobiecie bez wykształcenia niełatwo znaleźć cokolwiek naprawdę dochodowego, co nie wiązałoby się z nieprzestrzeganiem prawa czy sprzedawaniem własnego ciała. Kiedy jeszcze miałam pieniądze, nawet zapisałam się na studia, ale szybko zrozumiałam, że to nie dla mnie, więc postanowiłam radzić sobie inaczej. Byłam już naprawdę w dołku i nawet rozważałam powrót na stare śmieci, kiedy przez przypadek trafiłam na casting do reklamy. Nie sądziłam, że mam jakiekolwiek szanse, ale w akcie desperacji postanowiłam spróbować. I tak nie miałam już nic do stracenia. Jakimś cudem się udało i mnie zatrudnili. Wynagrodzenie nie było jakoś powalające, ale pozwoliło mi na kolejną chwilę przetrwania. A potem ku mojemu zaskoczeniu pojawiły się następne propozycje. Przyjęłam je, chociaż gdzieś z tyłu głowy wiedziałam, że nie powinnam się tak wystawiać na widok publiczny. W końcu ktoś mógł mnie rozpoznać, a wolałam tego uniknąć. Nic takiego jednak nie nastąpiło, a potem nim się zorientowałam, dostałam angaż w serialu. To wtedy zdecydowałam się na zmianę tożsamości. W reklamach byłam właściwie anonimowa, ale teraz na ekranie miało się pojawić moje imię i nazwisko. Nie chciałam, aby ktokolwiek miał pewność, że ja to ja, więc z Wandy Bielawy stałam się Igą Sztern.

– Co było nawiązaniem do twojej babci, prawda? – wtrąciłam.

– O, widzę, że naprawdę dokopałaś się całkiem głęboko – stwierdziła z nutą uznania w głosie. – Tak, nie chciałam tak zupełnie pozbywać się swojej tożsamości, więc postawiłam na coś, co by mi o niej przypominało. Poza tym okazało się strzałem w dziesiątkę, bo jest chwytliwe i dość łatwo zapamiętywane. Dzięki niemu czułam, że mogę być zupełnie nową sobą. Nabrałam pewności siebie, mogłam na dobre zapomnieć o problemach finansowych i wieść życie, o jakim zawsze marzyłam. Co prawda nigdy nie rozważałam kariery aktorki, ale naprawdę mi się to spodobało. I to na tyle, że odsunęłam na bok wszelkie obawy, że rozpoznawalność ściągnie na mnie widmo przeszłości. Niedługo potem poznałam Dawida, zakochałam się na zabój i już zupełnie przestałam kłopotać się jakąkolwiek ostrożnością. Naprawdę naiwnie sądziłam, że już nic nie odbierze mi tego, co udało mi się osiągnąć.

Znów zrobiła chwilę przerwy, tym razem, aby wziąć łyk wody, o czym poinformował mnie dźwięk zgniatanego plastiku. Ja również sięgnęłam po swoją butelkę, która wciąż leżała na łóżku, chociaż przyszło mi to z niemałym wysiłkiem. Nie upiłam zbyt dużo, w obawie, że za niedługo da znać o sobie pełny pęcherz. Zapewne gdzieś w budynku znajdowała się toaleta, chociażby prowizoryczna, ale wtedy musiałabym liczyć na łaskę któregoś z osiłków, a póki co nie miałam najmniejszej ochoty o nic ich prosić. Poczułam też lekkie ssanie w żołądku, co oznaczało, że już od bardzo dawna nie miałam niczego w ustach. Z reguły jadłam mało, więc gdy burczało mi w brzuchu, to naprawdę musiałam być na głodówce. Mogłam zapytać Igi, czy nie ma w pobliżu także czegoś do jedzenia, ale miałam wrażenie, że i tak niczego bym nie przełknęła, więc sobie odpuściłam.

– Przez ostatnie cztery lata żyłam niemal jak w bajce – kontynuowała po chwili. – Wiadomo mieliśmy z Dawidem lepsze i gorsze momenty, jak każde małżeństwo, ale ogólnie rzecz biorąc, miałam naprawdę sporo szczęścia, że udało mi się odbić od dna i wybić na szczyt, zaczynając wszystko od nowa. Jednak jakieś dwa miesiące temu w moim życiu znów pojawił się Stefan. Wiedziałam, kiedy miał opuścić więzienie, ale nie miałam zamiaru go szukać. I szczerze mówiąc, miałam nadzieję, że on też nie będzie chciał odnawiać kontaktów. Nie zrozum mnie źle, to mój brat, jedyny członek rodziny, jaki mi pozostał, ale bałam się, że jego powrót mógłby wszystko zniszczyć. Byłam mu wdzięczna, że przez lata mnie bronił, ale nauczyłam się żyć bez niego i nie widziałam potrzeby, aby wracać do tego, co było kiedyś. Niestety stało się inaczej. Norasowi zostało jeszcze kilka lat odsiadki, ale chciał już wznowić biznes, żeby mieć do czego wrócić. Nie wiem, czemu wybrał akurat Stefka, ale skontaktował się z nim przez jakiegoś pośrednika i podał wszystkie wskazówki, konieczne do ponownego rozkręcenia działalności. Stefan początkowo się wzbraniał, ale szybko zrozumiał, że z brakiem wykształcenia i wyrokiem na koncie, nie ma szans na przyzwoite życie. Dlatego ostatecznie zgodził się prowadzić biznes, dopóki na wolność nie wyjdzie ktoś bardziej kompetentny. Na początek miał korzystać z pieniędzy, których nie skonfiskowała policja. I tym sposobem szybko odkrył, że torba z forsą zniknęła.

– Ale skąd wiedział, że to ty ją zabrałaś? – spytałam, kiedy zrobiła pauzę, aby wziąć głębszy oddech.

– Bo tam, gdzie miała być kasa, znalazł moją bransoletkę – odparła z westchnieniem. – Wiedziałam, że ją zgubiłam, ale nie sądziłam, że akurat tam. Poza tym, po tym, jak zabrałam pieniądze, bałam się tam wracać. Bransoletka była na tyle charakterystyczna, że Stefan od razu się domyślił, co stało się z hajsem. Zwłaszcza po tym, jak zobaczył mnie w telewizji. W innych okolicznościach pewnie by mi odpuścił, ale nie chciał narażać się Norasowi. Te człowiek naprawdę potrafi być bezwzględny, nawet zza kratek. Powiedział mu więc, że kasa zniknęła, chociaż nie zdradził za czyją przyczyną. Noras się wściekł, ale dał mu jakieś inne fundusze. Tyle że domagał się, aby Stefek dowiedział się, kto buchnął tamtą forsę i spróbował ją od tego kogoś odzyskać.

– I wtedy Kaktus zgłosił się do ciebie – sformułowałam oczywisty wniosek.

– Sądził, że skoro wkręciłam się do show-biznesu, to nie będę miała problemu z oddaniem mu tej kwoty – potwierdziła. – I ja też tak myślałam, dopóki nie odkryłam, że konto oszczędnościowe świeci pustakami. To wszystko zwaliło się na mnie jak grom z jasnego nieba. Zrobiłam Dawidowi awanturę. Z początku próbował ściemniać, że pieniądze poszły na jakąś inwestycję. Drążyłam temat, aż w końcu przyznał się, że stracił wszystko w kasynie. To jeszcze nie byłoby takie złe. Zarabialiśmy na tyle, że na bieżące sprawy by nam wystarczyło. Niestety niedługo później wpadł do nas z wizytą jeden z przydupasów Rumcajsa i to wtedy dowiedziałam się, że mój mąż nie tylko przegrał nasze oszczędności, ale też zaciągnął dług u hazardowego mafiosa. Dawid nie przejął się ich groźbami, ale ja byłam przerażona. Nie dość, że nie miałam z czego spłacić Norasa, to jeszcze mieliśmy nóż na gardle ze strony Rumcajsa. Nie chciałam dzielić się z Dawidem moimi problemami z przeszłości, ale nie miałam innego wyjścia. Poza tym musiałam dać upust emocjom, więc nawrzeszczałam na niego, że wpakował nas w gówno, z którego się nie odgrzebiemy, a potem w akcie rozpaczy opowiedziałam mu wszystko. Kim jestem, skąd pochodzę, czemu ukradłam te pieniądze i dlaczego muszę je oddać. Zaczął mnie przepraszać, błagać na kolanach, żebym go nie zostawiała, ale to i tak nie rozwiązywało naszych problemów. Kiedy powiedziałam Stefanowi, że nie mam z czego go spłacić, zaproponował układ z przemytem. Miałam nadzieję, że znajdę inne rozwiązanie, ale niestety to była jedyna opcja, która pozwalałaby mi w miarę szybko uwolnić się od tego zobowiązania. A kiedy Dawid o tym usłyszał, uznał, że to doskonały sposób na to, aby spłacić oba długi.

– Czemu więc sam nie zgłosił się na mrówkę? – wtrąciłam z oburzeniem, które chyba jednak było ledwo wyczuwalne ze względu na mój słaby stan.

– Rumcajs oznajmił, że jeśli wyjedzie z miasta, to będzie dla niego znak, że Dawid chce uciec i uniknąć odpowiedzialności. A to mogłoby się skończyć dla niego tragicznie. Ustaliliśmy więc, że to ja zajmę się przemytem. Stefan zgodził się na to, aby połowa należności za towar pokryła mój dług, a drugą mieliśmy dostać w gotówce, żeby oddać Rumcajsowi. Zapewne byłaby to kropla w morzu, ale mieliśmy nadzieję, że dzięki temu Rumujewski zrozumie, że naprawdę mamy zamiar go spłacić, tyle że w ratach i trochę nam odpuści.

– To dlaczego jednak cię porwał? – Nie mogłam do końca tego zrozumieć.

– Bo spóźniliśmy się z ratą – wyjaśniła. – Dawid dostał czas do środy. Odbiór towaru był jednak ustawiony tak, że do domu wróciłam w czwartek. A Stefan nie mógł dać nam kasy, dopóki nie dostał kapsułek. Dzień zwłoki był dla Rumcajsa końcem cierpliwości. Zresztą już kilka dni wcześniej czułam, że ktoś mnie śledzi. Myślałam jednak, że to ktoś od mojego brata upewnia się, że nie mam zamiaru ostatecznie stchórzyć. Teraz wiem, że to byli ludzie z hazardowej mafii. Przygotowywali się do tego porwania. A ja nieco pokrzyżowałam im plany, najpierw wyjazdem na zachód, a potem pójściem do „Be Beauty".

Dzięki opowieści Igi wreszcie wszystko zaczęło nabierać sensu. Co prawda kilku kwestii domyśliłam się sama, ale miło było wypełnić luki, które nie dawały mi spokoju. A teraz miałyśmy przejść do tego fragmentu, który interesował mnie najbardziej – jak właściwie doszło do porwania.

– Byłaś tam umówiona z koleżankami – zauważyłam. – To miała być jakaś przykrywka?

– W pewnym sensie – odparła. – Spotykałyśmy się regularnie na zabiegach regenerujących. Nie chciałam, aby ktokolwiek nabrał podejrzeń, że coś jest u mnie nie tak, więc miałam zamiar stwarzać pozory, że wszystko jest po staremu. Niestety, kiedy dotarłam do kliniki, nagle źle się poczułam. Nie chciałam robić z siebie sensacji, więc poprosiłam recepcjonistkę o spotkanie z Jankiem. Na szczęście miał wolną chwilę, więc zabrał mnie do swojego gabinetu. Miałam nadzieję, że mi przejdzie, ale było coraz gorzej. Janek zaczął się niepokoić. Próbowałam go przekonać, że to nic takiego, ale w końcu przyznałam się do przemytu kokainy. Chciał mnie wysłać do szpitala, ale kategorycznie się temu sprzeciwiłam. Ostatecznie zgodziłam się jednak, aby to on przeprowadził zabieg i wyciągnął ze mnie te cholerne kapsułki. Niewiele pamiętam z tego, co działo się przez następne godziny. Co chwilę odzyskiwałam i traciłam przytomność. Janek chyba był przy mnie jakiś czas, ale kiedy wybudziłam się na dobre, byłam sama. To musiał być środek nocy. Przysnęłam jeszcze na chwilę, a kiedy zaczęło świtać, uznałam, że powinnam się stamtąd ulotnić. Nie chciałam, aby Janek miał przeze mnie jakiekolwiek kłopoty. Czułam się fatalnie, rana na brzuchu bolała jak cholera, ale zebrałam się w sobie. Towar znalazłam w szafce przy łóżku, więc spakowałam go do torebki, ubrałam się i ruszyłam w stronę tylnego wyjścia, które od wewnątrz można otworzyć bez problemu. Poruszałam się w ślimaczym tempie, bo każdy ruch sprawiał ból, ale jakoś udało mi się wydostać na zewnątrz. Nie uszłam jednak daleko. Czekali na mnie kilkanaście metrów od drzwi. Rzucili się na mnie, kiedy tylko mnie zobaczyli. Nie wiedziałam co się dzieje, próbowałam się bronić, ale oczywiście nie miałam szans. Wstrzyknęli mi coś i straciłam przytomność. Potem obudziłam się już tutaj.

Ostatnie dwa zdania opisywały to, co sama przeżyłam. Nie ulegało jednak wątpliwości, że ja za to porwanie byłam winna sama sobie. Iga natomiast padła ofiarą niefortunnego splotu wydarzeń. I chociaż wszystko to tak naprawdę zapoczątkowała kradzież, której dopuściła się przed laty, to w sumie było mi jej szkoda. Była zwykłą dziewczyną, która marzyła o lepszym życiu, a to się na niej zemściło. I to w wyjątkowo perfidny sposób.

– Ale dlaczego podejrzenia padły na Janka? – Pierwszy raz to ona zadała pytanie. – Przecież nie miał nic wspólnego z moim zaginięciem.

– Ale to on widział cię jako ostatni – odparłam. – A przynajmniej tak wszyscy przypuszczali. Dodatkowo przy drzwiach, o których wspomniałaś, znaleziono ślady twojej krwi. Uznano, że nie byłaś w stanie sama opuścić budynku, a jak pewnie wiesz, tylko Iwański może je otworzyć z zewnątrz. Wniosek więc nasuwał się sam.

– Krew musiała pochodzić z rany – stwierdziła. – Szycie było niezbyt dobre, bo pewnie Jankowi trudno było je zrobić bez niczyjej pomocy i szwy puściły. Mam nadzieję, że nie wdało się żadne zakażenie, bo ci tutaj oczywiście zupełnie się tym nie przejęli. I w tym wypadku, w sumie dobrze, że regularnie podawali mi prochy. Przynajmniej nie odczuwałam zbyt mocno bólu.

Tak, to chyba było jedyne pociesznie w tej sytuacji. Chociaż, jeśli to ja miałabym być przetrzymywana w takich ciemnościach przez blisko miesiąc, to chyba też wolałabym przez większość tego czasu być naćpana środkami usypiającymi. Przynajmniej tak dotkliwie nie odczuwało się upływu czasu.

– Były też plotki o romansie – wróciłam do wcześniejszego wątku. – Recepcjonistka z „Be Beauty" twierdziła, że przed zaginięciem dość często odwiedzałaś doktorka. W każdym razie częściej niż dotychczas.

Iga westchnęła ciężko.

– Nigdy między nami do niczego nie doszło. To prawda jest mi bliski, bo w dużej mierze to dzięki niemu miałam szansę na nowe, lepsze życie, ale tylko się przyjaźnimy. Ja mam Dawida, on Karolinę. Nigdy nawet nie przeszło nam przez myśl, żeby ich zdradzić. Ale faktycznie w ostatnich tygodniach przed porwaniem często go odwiedzałam. Szukałam alternatywnych rozwiązań na spłacenie długu. Przynajmniej tego u mojego brata. Przeszło mi przez myśl, że mogłabym prosić Janka o pożyczkę. Co prawda nie wiedział zbyt wiele o mojej przeszłości, ale byłam skłonna co nieco mu zdradzić. Zrobiłam kilka podejść, ale za każdym ostatecznie tchórzyłam. Dochodziłam do wniosku, że to mój problem i nie powinnam go w to wciągać, bo jeszcze ściągnęłabym na niego ludzi z przestępczego półświatka. Jak jednak widać, i tak nie uchroniłam go przed nieprzyjemnościami. Tyle że ze strony policji.

– Tak naprawdę niewiele na niego mają – próbowałam zmniejszyć jej poczucie winy. – Same poszlaki, żadnych twardych dowodów. Problem jednak w tym, że jest jedynym podejrzanym. Wątpię, aby policja wiedziała o narkotykach. Nam też Iwański nie powiedział o tym od razu. A właściwie tylko dzięki temu wpadłam na ślad twojego brata.

– Ale dlaczego sądziłaś, że to właśnie przez niego mnie porwano? – Iga najwyraźniej też chciała rozwiać swoje wszelkie wątpliwości.

– Początkowo myślałam, że to on cię uprowadził – przyznałam. – Z jednej strony nie miało to zbytnio sensu, bo w końcu w teorii przynosiłaś mu zyski z przemytu, ale z drugiej wydawał się zdecydowanie lepszym kandydatem na sprawcę niż Iwański. W całej tej sprawie z narkotykami mógł się kryć jakiś motyw, chociaż nie potrafiłam go ustalić. Później jednak przyłapałam twojego męża na spotkaniu z Kaktusem. Zdziwiło mnie to, bo podczas naszej wcześniejszej rozmowy Dawid twierdził, że się nie znają. Spotkałam się więc z nim, aby to wyjaśnić. A on próbował utwierdzić mnie w przekonaniu, że to właśnie Stefan jest za wszystko odpowiedzialny. Zasugerował też, że moglibyśmy zdobyć na to dowody, włamując się do jego komputera. Znajdowały się tam pliki dotyczące całego jego biznesu. Udało mi się je wykraść z pomocą znajomego hakera. I to właśnie tam znaleźliśmy informację o Monte Carlo i pięciuset tysiącach złotych. Znajdowały się one w rubryce z wydatkami i stał przy nich znak zapytania. Uznaliśmy, że pieniądze musiały być w jakiś sposób związane z Rumcajsem. A on jest znany z tego, że kiedy ktoś wisi mu kasę, motywuje go porwaniem bliskiej osoby.

Streszczenie kolejnych kroków śledztwa okazało się bardziej wyczerpujące, niż mogłabym się spodziewać. Musiałam zrobić sobie chwilę przerwy, aby nabrać tchu i odgonić senność, która wciąż chciała mnie ogarnąć.

– To nie ma sensu – stwierdziła Iga. – Czemu informacja o pieniądzach znajdowała się u Stefana, skoro to nie jest jego dług?

Kilka chwil temu jeszcze sama zadawałam sobie to pytanie. Mimo lekkiego zamroczenia udało mi się jednak pozbierać skrawki informacji i dojść do konkluzji, która wydawała się najbardziej prawdopodobna.

– Myślę, że Dawid chciał, aby to Kaktus spłacił Rumujewskiego – odparłam. – I stąd to spotkanie. Pewnie odwoływał się do rodzinnych powiązań i tak dalej. Próbował po dobroci. A jak to nie podziałało, wpadł na pomysł z wykradzeniem plików, stanowiących dowód na nielegalną działalność Stefana, i szantażem. Pendrive z danymi przekazałam Dawidowi jakąś godzinę przed tym, jak wpadłam na ludzi Rumcajsa. Nie wiem więc, czy twojemu mężowi udało się cokolwiek wskórać. Być może nie, skoro wciąż tu jesteśmy. Ale nie ulega wątpliwości, że twój brat jednak rozważał przyjście ci na ratunek.

A przynajmniej tak z tego wszystkiego wynikało. W świetle tego, czego dowiedziałam się od Igi, to było najbardziej logiczne wyjaśnienie.

– A czy w tych plikach było coś, co mogłoby sugerować mój udział w przemycie? – spytała z przejęciem, jakby obecnie to był jej największy problem.

– Figurujesz jako dłużniczka, ale pod pseudonimem – wyjaśniłam. – O ile to ty jesteś Andzią – dodałam. – Poza tym nie ty jedyna wisisz Norasowi kasę. Lista jest dość pokaźna.

– To pewnie ci, którzy mieli u niego długi, zanim zamknęli wszystkich za kratkami. Noras nigdy nie zapomina i nie odpuszcza. Wszystko trzeba oddać albo odrobić – potwierdziła moje przypuszczenia. – A skąd wiedziałaś, że Andzia to ja? Od lat nikt mnie tak nie nazywał. – W jej głosie można było wyczuć nutkę sentymentu.

– Ale tak mówiła o tobie koleżanka z liceum, z którą rozmawiałam. Nie zwróciłam na to większej uwagi, ale kiedy przeglądałam pliki Kaktusa, powiązanie nasunęło się samo.

Zapadła kolejna chwila ciszy. Wydawało się, że już wszystko było jasne. Zagadka, nad którą głowiłam się od trzech tygodni, w końcu została rozwiązana. Wreszcie wiedziałam kto, dlaczego i jak uprowadził Igę Sztern. Nie czułam jednak żadnej satysfakcji z tego powodu. Rozwikłałam moją pierwszą sprawę, a tymczasem wciąż nie byłam pewna, czy ktokolwiek mi za to pogratuluje. Być może zabiorę całą tę wiedzę ze sobą do grobu.

Szybko skarciłam się za takie myślenie. Nie mogłam uprawiać czarnowidztwa. Musiałam zachować otwarty umysł i zebrać wszystkie siły, które pozwolą mi walczyć o wolność, godność i życie. Musiałam wierzyć w to, że cały mój dotychczasowy wysiłek nie poszedł na marne. Nie po to szłam po nitce do kłębka, aby na końcu okazało się, że kłębek został rozszarpany przez kota. To nie mogło się tak skończyć.

Niespodziewanie rozległ się szloch, który w normalnych warunkach pewnie byłby prawie bezgłośny, ale w głuchej ciemności brzmiał niczym akt rozpaczy. Najwyraźniej Iga w końcu musiała dać upust kotłującym się w niej emocjom.

– Hej, nie płacz – próbowałam ją pocieszyć. – Wszystko będzie jeszcze dobrze – dodałam, chociaż sama zaczynałam w to wątpić.

– Nie będzie – załkała. – Ty jedna przejęłaś się mną na tyle, aby odkryć, co się ze mną stało. I popatrz, do czego to doprowadziło. Utknęłyśmy tu obie i nikt nas nie znajdzie!

Podarowałam sobie uwagę, że tak właściwie to nie zależało mi na niej, tylko na dobru klienta, bo zdałam sobie sprawę, że to nie była prawda. Fakt, z początku zainteresowałam się tą sprawą, bo miałam nadzieję, że da mi dobry start w karierę. Później chciałam znaleźć dowody uniewinniające Iwańskiego, aby zaimponować patronowi, który traktował mnie jak małą, nieporadną dziewczynkę. Ostatecznie doszłam jednak do momentu, w którym zależało mi przede wszystkim na odkryciu prawdy, odnalezieniu Igi żywej i wskazaniu prawdziwego sprawcy. Gdzieś po drodze zapomniałam o sobie, doktorku i Dziurowiczu. Chciałam po prostu pomóc osobie, która tej pomocy potrzebowała i zawalczyć dla niej o sprawiedliwość, na którą zasługiwała. Tak jak powinnam to była zrobić dla Olafa i Marleny.

Wspomnienie o siostrze sprawiło, że po raz pierwszy naprawdę zaczęłam żałować, że nie udało nam się pogodzić. Teraz mogłam już nigdy nie mieć na to szansy. Mogłam już nigdy nie zobaczyć rodziców, nie naprawić wszystkich swoich błędów, nie powiedzieć Ksaweremu, co tak naprawdę do niego czuję. Ta świadomość była gorsza od każdej najbardziej makabrycznej wizji tego, co może się ze mną stać po tym, jak Rumcajs znów będzie próbował coś ze mnie wydusić. Zmarnowane szanse bolały najbardziej.

– Przepraszam – wychlipiała Iga po chwili ciszy. – To moja wina. Zniszczyłaś sobie życie przeze mnie. Przepraszam.

– Nie przepraszaj – odparłam. – Sama jestem sobie winna, bo nie byłam dość ostrożna. Ale zanim poszłam do Monte Carlo, wysłałam SMS do mojego... – zawiesiłam na moment głos, szukając odpowiedniego słowa, ale to w sumie nasunęło się samo – chłopaka – wykrztusiłam z lekko ściśniętym gardłem. – To bystry facet i w dodatku ma znajomości w policji. Jest więc szansa, że ktoś wpadnie na nasz trop.

A przynajmniej taką miałam nadzieję. Jeśli mogłam na kogoś liczyć w tej opłakanej sytuacji, to właśnie na Ksawerego. Oby na tyle zaniepokoił się moim brakiem odzewu, aby wszcząć alarm i ruszyć na poszukiwania. To była nasza jedyna szansa. A na pewno moja. Igę mogły jeszcze uratować pieniądze od Kaktusa.

– Naprawdę tak myślisz? – spytała żałośnie.

– Trzeba myśleć pozytywnie – stwierdziłam, starając się posłać jej lekki uśmiech, który pewnie bardziej przypominał grymas i którego zapewne nawet nie była w stanie dostrzec.

Po tej krótkiej wymianie zdań każda nas pogrążyła się w swoich myślach. Starałam się nie skupiać na tym, co mogło mnie czekać, tylko na wspominaniu tych dobrych chwil, które dane mi było doświadczyć. Być może to była moja ostatnia ku temu okazja. Nie chciałam przesadzać z pesymizmem, zwłaszcza że sama przekonywałam Igę, żeby się mu nie poddawać, ale atmosfera wcale temu nie sprzyjała.

Ciemność, chłód, przykucie do łóżka, otępienie, piekące rany i niepewna przyszłość. Oto do czego doprowadziła mnie moja determinacja i chęć odkrycia prawdy. Czy żałowałam? Może odrobinę. Ale przynajmniej miałam poczucie, że starałam się pomóc niewinnym ludziom i prawie udało mi się ich ocalić. Chociaż po części odpokutowałam swoje winy sprzed sześciu lat.

Nagle zza drzwi doszły nas jakieś głosy. Najpierw z daleka, ale stopniowo zaczęły się zbliżać. Zatrzymały się w pewnej odległości, z której nie byłyśmy w stanie wyłapać poszczególnych słów, ale ktoś i tak zmierzał w naszym kierunku, o czym świadczył niosący się odgłos czyichś kroków.

Spięłam się, będąc przekonana, że to któryś z osiłków po mnie wrócił. Spotkanie Rumcajsa i tak trwało już dosyć długo, a teraz pewnie chciał dokończyć moje przesłuchanie. To zapewne był początek mojego końca.

Wstrzymałam oddech, kiedy osoba po drugiej stronie pociągnęła za klamkę. Drzwi otworzyły się, ale nie z hukiem jak wcześniej, tylko ostrożnie. A zaraz potem do pomieszczenia wpadł snop ostrego światła, który kompletnie mnie oślepił. 

**************************************************** 

Hej :) Dzisiaj na koniec rozdziału kolejny cliffhanger, ale za to wyjaśniła się już niemal cała intryga kryminalna. Tak jak pisałam pod początkowymi rozdziałami, nie była ona jakaś wybitna, ale mam nadzieję, że jednak kilka razy udało mi się zmylić tropy i Was zaciekawić ;) 

Dziękuję za komentarze oraz gwiazdki i zapraszam za tydzień. 

Do napisania :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro