Rozdział 44

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Z komentarzy wnioskuję, że chcecie ten maraton 😂😂😂 A więc miłego czytania 😙😙😙
Część 2/5
~¤~¤~

Gdyby nie to, że mam skute nadgarstki rzuciłabym się na mojego byłego już przyjaciela.

- Ty chuju. - warknęłam.

- O jejka i co mi zrobisz? - zakpił przykładając dłoń do twarzy udając przerażenie.

- Zabiję. - powiedziałam bez zawahania, a chłopak się zaśmiał.

- Umieram ze strachu. - zaszydził

- To będę miał mniej do roboty. Powiedz mi jedno, dlaczego?

- Chcesz wiedzieć dlaczego dołączyłem do Roba? - zapytał z wrednym uśmiechem. - To proste. On w przeciwieństwie do mojej przyjaciółki zaufał mi i wprowadził do tego świata.

- Świata morderstw, gwałtów, handlu ludźmi, tortur i dilerki. A nie wpadłeś na to, że ci o tym nie powiedziałam, żeby cię chronić?

- Chronić przed swoimi przyjaciółmi i samą sobą? Dziewczyno, czy ty się słyszysz? Przed czym ty chciałaś mnie chronić skoro sama jesteś płatnym zabójcom? - zaszydził

- Przed tym światem.

- Słuchaj mnie księżniczko. Nie jestem taki jak myślisz. Roberta znam nawet dłużej niż ciebie. Zresztą dziwne by było nie znać własnego kuzyna. - zaśmiał się. Wywołując moje niemałe zdziwienie. - A no tak, ty nic nie wiesz. Skarbeczku poznaj syna, brata mojej mamy, pospolicie zwanego kuzynem. Robercie to moja "najlepsza przyjaciółka''- zakpił chłopak, wywołując śmiech swojego krewnego.

- Zamknij buzię, bo ci mucha wleci. - zaśmiał się Robert. - Albo ci ją zatkam moim kutasem. - zamknęłam usta, wywołując śmiech chłopaków.

 - O jego zajęciu wiem od zawsze, a od ponad roku oficjalnie należę do gangu. Zabójstwa, gwałty, tortury, handel, nie są dla mnie obce. Wujek dobrze mnie wychował. Więc patrząc tak na to, w tym, jak ty to mówisz, "świecie" jestem dłużej od ciebie. - kontynuował swoją historię blondyn.

- Ty i gwałty? - zaszydziłam. - Proszę cię, chyba na chłopakach. - moje słowa wywołały głośny śmiech gangsterów.

- Jak ty mało o mnie wiesz. Nie jestem gejem. Wolę laski, ale o tym to możesz się sama przekonać. - oznajmił lustrując mnie wzrokiem, a następnie oblizał usta, w obleśny sposób.

To nie był Josh jakiego znałam i zaczynam rozumieć, że taki Josh nigdy nie istniał. Jego słodki dotychczas uśmiech zastąpiła jego obleśna wersja. 

- Jesteś obleśny. - skwitowałam. - A o wyruchaniu mnie możesz dalej śnić.

- Nie mam zamiaru o tobie śnić, ale muszę przyznać, że ciałko masz zajebiste. Udawanie geja ma swoje plusy, wszystkie laski bez spiny się przy tobie rozbierają. Ty nie byłaś wyjątkiem, a wiesz co było w tym najgorsze? Tyle razy widziałem cię nago, tyle razy chciałem cię zerżnąć, a nie mogłem, bo raczej byś się wtedy zorientowała, że nie jestem pedałem. Chociaż z drugiej strony, jesteś blondynką, tyle lat nie zauważyłaś, że staje mi na widok ciebie w bieliźnie, albo bez niej, to może i to by się dało jakoś wyjaśnić. - zaszydził.

- Zamknij mordę. - warknęłam.

- Bo co maleńka? Uderzysz mnie? - zakpił. - Spójrz na to obiektywnie. Jesteś w siedzibie wrogiego gangu, w jednym pokoju z dwoma gangsterami, którzy mają na ciebie cholerną ochotę. Zresztą, aby się o tym przekonać wystarczy, że spojrzysz trochę niżej. - zaśmiał się. - I co ty myślisz, że jakimś cudownym sposobem uda ci się opuścić to miejsce, nie będąc zdrowo zerżniętą?

- Powtórzę. Jesteś obleśny. Ale skoro nie rozumiesz to powiem wolniej. Nigdy. Mnie. Nie. Przelecisz.

- Jeszcze się przekonamy skarbie.

Pokręciłam jedynie głową, a następnie odwróciłam się twarzą do rozbawionego Roberta. 

- To wszystko? Udowodniłeś mi, że mój przyjaciel gej, nie jest tym za kogo się podawał i że chujowatość jest u was cechą wrodzoną. Teraz już możesz uwolnić moich przyjaciół i mnie.

- Chyba śnisz. - zaśmiał się. - Josh, wyprowadź ją.

- A co ja kurwa? Pies?

- Pies nie, kurwa tak. A przynajmniej w niedalekiej przyszłości. -  oznajmił zawieszając swój wzrok na wysokości moich piersi.

- Pierdol się.

- Z tobą? Z przyjemnością. Josh, zaprowadź ją, do jej nowego apartamentu.

- Jasne szefie. - nie mówiąc ani słowa więcej, popchnął mnie w kierunku drzwi, a następnie schodami w dół wprost do piwnicy, gdzie zostałam wepchnięta do małej komórki, która ma chyba służyć za moje "więzienie".

- Jesteś śmieciem. - oznajmiłam plując mu w twarz, chłopak otarł ją rękawem, a następnie podszedł kilka kroków w moją stronę.

Cofałam się tak długo, aż walnęłam w ścianę, co chłopak wykorzystał zamykając mnie w pułapce.

- A ty suką. Ale i tak mam ochotę cię wyruchać - odparł, gładząc mój policzek, a następnie ręką schodząc coraz niżej.

Odepchnęłabym go, ale ręce miałam dalej skute, więc jedyne co mi pozostało to kopnięcie go w kroczę, co też uczyniłam.

- Kurwa. - zaklął. - Jeszcze tego pożałujesz, szmato.- warknął wychodząc.

Rozejrzałam się w około. Była to mała cela z materacem polowym i niczym więcej. Ściany były obdrapane, a podłoga betonowa.

Usiadłam na ten głupi materac, przeklinając ich w myślach, a dokładniej to, że nie odkuli mi rąk.

Wciąż nie mogłam zrozumieć jak można byś takim dupkiem. Josh był zawsze miłym i grzecznym chłopcem. Jasne kochał wyścigi, tak jak ja, dzięki czemu złapaliśmy wspólny kontakt. Chociaż jak się teraz okazuje nasza "przyjaźń" od początku była zaplanowana. Jaka ja byłam głupia. Wierzyłam w niego bezgranicznie, myślałam, że jest grzecznym i kulturalnym gejem, a jak się okazuje jest zabójcą, gwałcicielem, a do tego woli dziewczyny. Mam ochotę przyjebać sobie w łeb i pewnie gdyby nie skute ręce, bym to zrobiła.

Siedziałam tak dobrą godzinę za nim ktoś raczył mnie odwiedzić.

- Wstawaj. - rozkazał Robert.

- Po chuja?

- Myślałem, że chcesz zobaczyć resztę swoich przyjaciół. - odpowiedział, a ja podniosłam się z miejsca, podchodząc do niego.

- Odkujesz mnie? - zapytałam. - Przecież i tak oboje dobrze wiemy, że bez przyjaciół nie odejdę.

- Czyli jednak zależy ci na Simonie. - zaśmiał się, ale zdjął mi kajdanki, a ja potarłam obolałe nadgarstki - Chodź.

Nie widziałam sensu się z nim teraz kłócić, a poza tym będąc miła może wyciągnę od niego trochę więcej informacji. Posłusznie ruszyłam za nim, ale nie zaszliśmy daleko, bo już po chwili chłopak się zatrzymał i gestem nakazał mi otworzenie drzwi, co też uczyniłam. 

Znaleźliśmy się w przestronnym pomieszczeniu całym oszklonym, jednak za szkłem panowała ciemność. Podeszłam do jednej z szyb i zastukałam w nią, nie wiedząc o co chodzi.

- Są dźwiękoszczelne. - wyjawił szatyn 

- Co tu robimy? - zapytałam - Miałeś mnie zaprowadzić do Any i Simona.

- Najpierw pogadamy. Siadaj. - rozkazał gestem wskazując na dwa krzesła stojące przy stole. Zajęłam miejsce na jednym z nich, a chłopak na drugim. - Na pewno masz jakieś pytania, więc słucham. Najpierw ja odpowiem na twoje, a potem ty na moje.

- Nawet nie licz na to, że powiem ci coś o sprawach gangu.

- Spokojnie. Pytaj.

- Czego ode mnie chcesz? - zadałam nurtujące mnie pytanie.

- Aktualnie kilku odpowiedzi.

- Nie o to pytam.

- Może zmieńmy trochę zasady. Ty jedno pytanie, później ja jedno i tak na zmianę. Co ty na to?

- Może być, ale dalej nie odpowiedziałeś na moje pytanie.

- To je sprecyzuj.

- Przyczepiłeś się do mnie prawie rok temu, kiedy jeszcze nie byłam w nic zamieszona. Odkąd dołączyłam do gangu, a ty się o tym dowiedziałeś, prześladujesz mnie jeszcze bardziej. Chciałeś mnie zgwałcić, postrzeliłeś mnie, porwałeś moją przyjaciółkę, zabiłeś mojego szefa, wielokrotnie groziłeś, zwerbowałeś przyjaciela, ale mimo wszystko jak masz możliwość zabicia mnie, tego nie robisz. Dlaczego? Dlaczego się mnie uczepiłeś? Dlaczego nie próbujesz mnie zabić?

- Miało być po jednym pytaniu. - zaśmiał się

- To odpowiedz na to drugie. Dlaczego się mnie uczepiłeś?

- Jesteś inna. Nie jesteś jak te wszystkie laski, których największym hobby są zakupy, nie udajesz kogoś kim nie jesteś. Jesteś po prostu sobą. Upartą, wredną, złośliwą, egoistyczną, ale sobą. Masz w dupie to co inni o tobie myślą. Niebezpieczeństwo jest twoją największą miłością, kochasz ryzyko. Jesteś odważna, niebezpieczna i cholernie seksowna. Najzwyczajniej w świecie mi się spodobałaś.

- I myślisz, że wskórasz coś prześladując mnie?

- Miało być jedno pytanie. Teraz moja kolej. Co widzisz w Simonie?

- Człowieka? - zakpiłam

- Nie o to pytałem. Co sądzisz o Simonie?

- W tej chwili?- upewniłam się, a chłopak skinął głową. - Że jest egoistycznym chujem dla którego liczy się tylko jego własna dupa.

- Kochasz go?

- Teraz moja kolej. Myślisz, że przez prześladowanie mnie spowodujesz, że się w tobie zakocham czy coś w ten deseń?

- Nie. Nie bawię się w związki, nie liczę na wielką miłość, ani  nic takiego. Ale przyznaj, że przez ten czas, cały czas o mnie myślałaś, więc coś jest na rzeczy. - zaśmiał się. - Kochasz Simona?

Zastanowiłam się nad tym chwilę. Gdyby ktoś zapytał mnie o to dwa miesiące temu, bez wahania odpowiedziałabym, że tak. Ale czy kocham go teraz? Po tym jak mnie zostawił? Może i to  był z jego strony zwykły błąd każdemu się może zdarzyć, ale wydaje mi się, że moje uczucie do niego się wypaliło i to chyba przez te jego akcje zazdrości. Owszem, byłam z nim wtedy i jeszcze jakiś czas później, ale mam wrażenie, że to już było tylko przyzwyczajenie.

- Kocham go. - powiedziałam uczciwie. - Ale jak brata, albo przyjaciela.

Moje słowa wywołały uśmiech na twarzy szatyna.

- Twoja kolej.

- Dlaczego cię to obchodzi?

- Niedługo się dowiesz. Nienawidzisz mnie?

- Nie wiem. - przyznałam szczerze. - Jestem na ciebie wściekła i mam ochotę cię zabić, przez to co zrobiłeś Anie i Markowi. Powinnam cię nienawidzić, ale tak nie jest. Jesteś mi po prostu obojętny. Czego ode mnie oczekujesz?

- Nie rozumiem.

- Po co mnie tu ściągnąłeś?

- Mam dla ciebie propozycję. Opuść swój gang i dołącz do mnie.

- Mam dołączyć do twojego gangu?

- Nie tylko. Bądź moja. Nie będę ci obiecywał wielkiej miłości, ani nic takiego, bo ja nie umiem kochać, zresztą ty masz podobnie zniszczone serce jak ja. Mogę ci zaoferować władze, pieniądze i ryzyko, które kochasz, a ze mną będziesz miała to wszystko. Nie będziesz się musiała nikogo słuchać, a to inni będą na twoje rozkazy. Wiem, że nienawidzisz słuchać rozkazów i mogę ci obiecać, że nie będziesz musiała tego robić. Dołącz do mnie. Bądź moja.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro