Rozdział 37

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Jak to kurwa zapomniałeś mi powiedzieć, że mamy własny samolot?- zapytałam wściekła Luke'a, gdy siedzieliśmy już na pokładzie prywatnego odrzutowca.

- No jakoś tak wyszło, że wyleciało mi to z głowy. - powiedział spokojnie. - A ty się tak nie wkurwiaj, wiesz teraz, a to jest chyba najważniejsze. A po za tym pomyśl logicznie. Z bronią na pokład nas nie wpuszczą, no chyba, że ich przekupimy, a mogę ci powiedzieć z własnego doświadczenia, że to jest o wiele droższe, niż kupno własnego samolotu.

- No dobra. - mruknęłam. - O czymś jeszcze zapomniałeś mi powiedzieć?

- Głupie pytanie. - zaśmiał się Tom. - Logiczne, że jeśli zapomniał ci o czymś powiedzieć, to nie będzie o tym pamiętał.

Zaśmiałam się, jednocześnie przyznając mu rację.

- W zasadzie jest coś takiego. - powiedział Luke przerywając nasz śmiech. - Wiesz, że teraz jako boss możesz wybrać sobie zastępców, wiesz? - skinęłam głową w potwierdzeniu, bo zdawałam sobie z tego sprawę. - I wiesz też, że będziesz musiała ściągnąć do Miami szefów z NY, Montany i Kansas, aby dać im nowe komputery i wytłumaczyć co i jak?

- Ugh. - jęknęłam.- Nie nadaję się na nauczycielkę.

Moje słowa wywołały śmiech szatyna.

- Przecież naszym chłopakom wyjaśniłaś. - zauważył.

- Ledwo co. - mruknęłam - Dobra nie ważne. Muszę jeszcze znaleźć Joshowi jakiś hotel.

Nie mówiąc nic więcej przesiadłam się na miejsce obok przyjaciela i wyjęłam swojego laptopa.

- Co robisz? - zapytał ciekawie

- Szukam ci hotelu.

- Hotelu? - zdziwił się

- No tak. Z nami nie możesz mieszkać, a puki nie znajdziemy ci jakiegoś mieszkania, będziesz spał w hotelu. - wyjaśniłam nie odrywając się od mapy na komputerze gdzie szukałam jakiegoś hotelu po drodze. - Dobra. Znalazłam hotel 6 minut drogi od naszego domu. Na razie musi wystarczyć. 

Szybko zarezerwowałam pokój jednoosobowy, gdzie na szczęście nie musiałam podawać nic z wyjątkiem daty przyjazdu, wyjazdu i nazwiska.

- Jutro ci podstawię jakieś moje auto, żebyś nie był uwięziony w hotelu i razem poszukamy jakiegoś mieszkania dla ciebie. - zadecydowałam, a chłopak się zgodził poprzez skinięcie głowy.

Nic więcej nie mówiąc wyłączyłam laptopa i ułożyłam się wygodniej aby trochę pospać.

***

- Maya! Ruszaj dupę! Jesteśmy! - ze snu wyrwał mnie głos przyjaciela, więc niechętnie, ale jednak podniosłam się z tego fotela, który muszę przyznać był zajebiście wygodny.

- Ugh. - jęknęłam, czym zarobiłam śmiech ze strony przyjaciół.

Chwilę później kierowaliśmy się już w stronę budynku, a ja zdziwiona patrzałam w niebo.

- Co jest mała? - odezwał się Luke widząc moją minę.

- Powiesz mi jakim kurwa cudem tu o 17 jest ciemnawo? - zapytałam dalej ze zdziwieniem patrząc w niebo.

- Jest 20. - powiedziała rozbawiona Clara. - Już już nie pamiętasz z geografii? Jest takie coś jak strefy czasowe.

- O tym nie pomyślałam. - przyznałam, a moi przyjaciele wybuchnęli głośnym śmiechem.

***

Kilkanaście minut później już z walizkami kierowaliśmy się na parking, lecz powstrzymał nas przed tym rozbawiony męski głos.

- Nie no wstydźcie się. My tu po was przyjeżdżamy, a wy nawet się nie chcecie przywitać.

- Ethanuś. - pisnęłam puszczając wózek z walizkami i rzucając się na szyję, byłego już, bossa z Kalifornii.

- Ja ci dam Ethanusia, ty mała... - powiedział udając oburzenie, ale i tak oddał uścisk.

- Wiesz jak ja za tobą tęskniłam? Jak mogłeś tak długo do nas nie przyjeżdżać. - zapytałam szczerze.

Ethana poznałam jakieś trzy miesiące temu, gdy przyjechał do nas coś załatwić z Lukiem. Od razu udało nam się złapać dobry kontakt. Jest wysokim i cholernie przystojnym, dwudziestoletnim szatynem o ciemnobrązowych oczach. Jak u wszystkich chłopaków z gangu, umięśnione ciało w wielu miejscach pokrywał tusz.

- Ja za tobą też szefowo. - zaśmiał się, a ja wraz z nim.

- Ej skarbie, ja też tu jestem. - powiedział Oli, więc  błyskawicznie oderwałam się od Ethan'a i skoczyłam w ramiona drugiego chłopaka.

Oliver z kolei jest seksownym blondynem z dłuższymi włosami ustawionymi na żel i szarymi oczami. Umięśniony i wytatuowany był w takim samy stopniu jak Eth. Mimo, że chłopcy są braćmi, a do tego bliźniakami nie ma między nimi prawie żadnego podobieństwa.

Chłopak bez problemu mnie złapał, podczas gdy ja owinęłam nogi wokół jego bioder.

- Hej mała. - zaśmiał się.

- Hej Oli. - przywitałam się ze śmiechem, a on wraz ze mną.

-  Widzę, że się za nami stęskniłaś.

- No ba. - zachichotałam, mocniej wtulając się w chłopaka.

- Jeśli Maya już skończyła się witać, to możemy jechać. - zarządził rozbawiony Luke, więc posłusznie zeskoczyłam z blondyna podniosłam wózek z walizkami i wspólnie ruszyliśmy w stronę parkingu.

- Mała jedziesz ze mną? - zapytał Eth, więc z uśmiechem skinęłam głową.

- Ale musimy wziąć Josh'a i podrzucić go do hotelu. - zakomunikowałam.

- Który to i czemu do hotelu? - zapytał

-Josh. - zawołałam przyjaciela, który po chwili do mnie podbiegł. - Josh to jest Ethan i Oliver, a to Josh mój przyjaciel z "poprzedniego życia". - przedstawiłam ich sobie rysując cudzysłów w powietrzu. - Josh wie o gangu, ale do niego nie należy, więc nie może z nami mieszkać, dlatego zawozimy go do hotelu, a jutro poszukam mu jakieś mieszkanie. - wyjaśniłam, a chłopcy skinęli głowami. Po chwili zwróciłam się do przyjaciela z LA. - Ethan i Oliver są braćmi z Florydy. Eth był szefem naszego oddziału tutaj, a Oli jego zastępcą.

Na moje wyjaśnienia Josh skinął głową, więc odwróciłam się do długo nie widzianych przyjaciół i zaczęłam z nimi gadać o wszystkim, a od czasu do czasu nawet Josh coś wtrącił.

- Jedziemy z wami. - zakomunikował Luke, który razem z Clarą do nas podszedł. - Oli jedziesz z Tomem, Aną, Ashem i Samem. 

- Jasne. - zgodził się Oli i podszedł do naszych przyjaciół.

- Eth, najpierw odstawimy Josh'a do hotelu, a potem jedziemy do głównego domu. - zarządził, więc chłopak skinął głową. - Nie muszę się chyba pytać kto jedzie z przodu? - zapytał ze śmiechem Luke, a my w odpowiedzi rozbawieni pokiwaliśmy głowami. - To jedziemy.

Pięć minut później byliśmy już w drodze, a ja cały czas rozmawiałam z Ethanem. Jak to mówiła moja babcia, która nie żyje już od dobrych dziesięciu lat, buzia nam się nie zamykała.

- Nawet sobie nie wyobrażasz jakie zamieszanie u nas panuje. - zaśmiał się chłopak

- Czemu?

- Chłopacy którym o tobie opowiadałem nie mogą się doczekać poznania ciebie, a...

- Plotkowałeś o mnie? - zapytałam rozbawiona. - A podobno to tylko laski plotkują.

- Mała, to jest tak oczywiste kłamstwo, że aż wstyd, że w nie wierzysz. Faceci gadają albo o motoryzacji, albo o seksie, ale najczęściej po prostu o laskach.

- Aż jestem ciekawa co ty im na opowiadałeś. - powiedziałam ze śmiechem.

- No jak to co, że Salope jest cholernie seksowną i prawie tak samo groźną laską. Oczywiście nie zapomniałem wspomnieć o twoim ciętym języczku. No ale przede wszystkim mówiłem o tym jak zgrabna jesteś i jak zajebiste masz cycki. - oznajmił poważnie, a ja  zachichotałam.

Byłam już przyzwyczajona do takich tekstów. W końcu życie na co dzień z taką ilością facetów musi mieć jakieś skutki. A jeśli chodzi o poczucie humoru to bliźniak miał je bardzo zbliżone do thomasowego. Pod tym względem chłopcy są prawie identyczni, a przyjaźniąc się z Tomem na prawdę szybko można się przyzwyczaić do takiego zachowania.

- Nawet ich nie widziałeś.

- Z przyjemnością to zmienię. 

- Ja pierdolę, z kim ja żyję. - zaśmiałam się głośno zasłaniając twarz rękoma.

- Czyżby nasza Maya się zarumieniła? - zakpił, czym zarobił mój szydzący wzrok.

- Proszę cię. A teraz lepiej dokończ co mówiłeś za nim ci przerwałam.

- A co mówiłem?

- Że chłopacy którym o mnie gadałaś chcą mnie już poznać.

- No a reszta która słyszała tylko o bezlitosnej Salope sra w gacie na samą myśl, że masz nimi rządzić. W ogóle słuchaj historii życia, a mianowicie jak im powiedziałem, że przenosicie się tutaj. - Zaśmiał się na samo wspomnienie tamtego dnia. - Zwo...

- Zaczekaj chwilę z tą historią życia, bo jesteśmy pod hotelem. - poprosił Luck, a ja dopiero teraz przypomniałam sobie o obecności reszty, zresztą chyba tak samo jak Eth.

Rozejrzałam się i faktycznie jakieś 200 metrów przed nami znajdował się wielki budynek z podświetlonym napisem z nazwą hotelu. Gdy Ethan zaparkował przed wejściem odwróciłam się na fotelu i spojrzałam na przyjaciela.

- Iść z tobą? - zapytałam

- Jakbyś mogła. - poprosił

- A co? Sam nie umiesz odebrać karty do pokoju? - zapytał ironicznie Eth, czym zarobił moje karcące spojrzenie. - No sorki mała, ale to jest żałosne, że on cię potrzebuje jak jakiejś niańki.

- Daj spokój. - poprosiłam spokojnie, a chłopak westchnął zrezygnowany, ale pokiwał głową na znak zgody.

Nic więcej nie mówiąc wyszłam z auta i skierowałam się w stronę bagażnika, po należące do chłopaka walizki. 

- Jesteś na mnie zła? - zapytał niepewnie Josh

Spojrzałam na niego zdziwiona, ale gdy zauważyłam, że jest poważny, szybko zaprzeczyłam.

- Oczywiście, że nie. Czemu tak myślisz?

- Bo się do mnie nie odzywasz, a tylko gadasz z tym Ernestem czy jak mu tam.

- Ethanem. - poprawiłam, gdy wchodziliśmy do lobby.

- Cokolwiek. Cały czas z nim gadasz z tym dupkiem, a mnie ignorujesz.

- Eth nie jest dupkiem. - zaprzeczyłam. - Po prostu... nie lubi obcych. - wyjaśniłam z chwilowym zawahaniem, którego mam nadzieję, że nie zauważył. Ale widząc minę chłopaka moje nadzieje poszły się jebać.- On po prostu cię nie zna. Przyzwyczai się. I to nie tak, że cię ignoruję, a z Eth'em cały czas gadam, bo się za nim stęskniłam. - wytłumaczyłam.

- Niech ci będzie. - powiedział, więc posłałam mu uśmiech.

- Dzień dobry. - przywitałam się z młodym chłopakiem siedzącym za recepcją. Nastolatek zlustrował mnie wzrokiem, najdłużej zatrzymując się na moim biuście okrytym jedynie luźną bokserką z dużym dekoltem. Przewróciłam oczami na jego zachowanie i odchrząknęłam, aby zwrócić jego uwagę, na moją twarz. - Rezerwacja pokoju. - powiedziałam zirytowana.

- Na nazwisko?

- Rolx.

- Ilu osobowy pokój?

- Jedno. - odparłam, a on spojrzał na mnie zdziwiony.

- Skoro będziesz tu sama mieszkać ślicznotko, to po co ci ten goguś? - zapytał wskazując na mojego przyjaciela.

- Chyba nie powinieneś obrażać gościa hotelu, nie uważasz? - zapytałam ironicznie. - To on tu będzie mieszkał nie ja.

- To czemu ty ze mną gadasz, a nie on? Jest takim tchórzem, że boi się ze mną gadać i wysługuje, bez urazy, ale słabą osobą jaką jesteś ty?

Jego słowa wywołały głośny śmiech z mojej strony.

- Posłuchaj mnie uważnie skarbie. - poprosiłam. - Nie wiesz z kim rozmawiasz. Jeden mój telefon, albo choćby sms, a w twoim życiu nie będzie już nikogo na kim ci zależy. Będziesz patrzał na śmierć bliskich, a później sam zginiesz w ogromnych męczarniach. - warknęłam cicho nie chcąc na siebie zwracać nie potrzebnej uwagi, a później dodałam już milej. - Więc z łaski swojej mnie nie obrażaj, dobrze? - gdy przerażony chłopak skinął głową uśmiechnęłam się szeroko. - A teraz może dasz mojemu PRZYJACIELOWI, kartę do pokoju.

- T-tak, już daję. - zająknął się.

- Świetnie, zawołaj boya żeby wziął te walizki.

- O-oczywiście, już wołam.

- Idealnie. - mruknęłam po czym zwróciłam się do przyjaciela. - Poradzisz sobie dalej? Nie chcę żeby za długo na mnie czekali, a mam jeszcze sporo do zrobienia.

- Jasne, dzięki. - powiedział z uśmiechem, a ja cmoknęłam go w policzek.

- Będę koło 12. Wyślij mi później numer pokoju, bo nie będę miała cierpliwości gadać z nim. - powiedziałam wskazując na zestresowanego recepcjonistę. 

- Nie mam twojego nowego numeru. - zauważył, więc nic więcej nie mówiąc wyjęłam telefon i puściłam do niego sygnał.

- Już masz. - oznajmiłam z uśmiechem. - Dobra ja lecę. Do jutra.

- No pa malutka. - zaśmiał się, a ja wraz z nim.

Po raz drugi ucałowałam go w policzek, a następnie skierowałam się z powrotem do auta.

- Co za pierdolony idiota. - oznajmiłam wsiadając do samochodu.

- Kto?

- Recepcjonista.

- Co zrobił? - dopytywał Eth.

- Po za tym, że nazwał mnie słabą, to nic takiego. - przyznałam, a chłopcy się zaśmieli, bo w przeciwieństwie do Clary, wiedzieli jak nienawidzę gdy ktoś mnie nazywa słabą.

- Już sobie wyobrażam jak nastraszyłaś tego biednego chłopaka. - zaśmiał się Ethan.

- Tsa... Ale wiesz co? Nie tylko ty dałeś mi dzisiaj odczuć jak zajebiste mam cycki.

- A to kutas. Tylko ja mogę komplementować twój biust. - warknął oburzony co skwitowaliśmy wspólnie głośnym śmiechem.

______

Hej, hej! Mam do was ogromną prośbę. Czy jest wśród was ktoś kto robi okładki? Zaczęłam pisać nową książkę i potrzebuję do niej okładki, a szczerze nie mam absolutnie żadnego pomysłu. Także jak ktoś jest to zapraszam na priv.

Buziaki :***
Vera__18

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro