Rozdział 41
- Wzywałaś nas. - powiedzieli w geście przywitania.
- Tak. Potraktujcie to jako pierwszy trening. Podobno jesteście jednymi z lepszych strzelców w Miami. Pokarzcie co umiecie. - rozkazałam ręką wskazując zawieszone tarcze.
- Tylko strzelanie dzisiaj? - zapytał ktoś
- Nie. - zaprzeczyłam. - Później powiem co dalej. Podejdźcie do przeznaczonych wam stanowisk i zaczynajcie. Jak skończą się wam naboje przyciągnijcie do siebie tarczę, niebieskim guzikiem.
Razem z chłopakami odsunęłam się pod ścianę, gdzie przyglądaliśmy się ich pracy.
Nie potrwało to długo, bo po kilku minutach tarcze już było z przodu. Rozdzieliliśmy się z przyjaciółmi, aby zobaczyć kto, ile punktów zdobył. Każde z nas miało po tablecie, do którego wpisywaliśmy ich wyniki.
Każdy z naszych "uczni" miał 10 naboi, więc większość osób miała po 100 punktów, ale zdarzali się też tacy którzy mieli ich mniej.
- Okey, najmniej punktów, a konkretniej 92 miał Louis. Większość z was miała po 100. Nie będę czytała ile każdy z was ma, bo nie jest to potrzebne. Zostały jeszcze dwa testy na dzisiaj i trzy na jutro. Dzisiaj będzie jeszcze walka wręcz z nożem i bez niego, a jutro wyścigi samochodowe, motocyklowe i hakerstwo. Wszystko jasne? - zapytałam, w odpowiedzi otrzymując mruknięcia, skinięcia, lub po prostu słowa aprobaty. - To teraz zejdźcie schodami piętro niżej. W szatniach się przebieżcie i rozgrzejcie.
***
- Wszyscy gotowi? - zapytałam na wstępie.
- Tak. - potwierdzili chłopcy.
- To zaczynamy. Będziecie walczyć, najpierw bez broni, w dowolnych parach. Na raz będą się biły 2 zespoły, a Eth, Ash, Tom i ja będziemy oceniać wasze umiejętności, później zależnie od nich, stoczycie kolejną walkę, dalej bez broni, a następnie z nią. W sumie będziecie się bić trzy razy. Cztery najlepsze osoby stoczą walki ze mną, Ethem, Ashem lub Tomem. Wszystko jasne? - zapytałam, a gdy usłyszałam pomruki dodałam. - To zaczynamy Louis plus twój przeciwnik i Jake plus przeciwnik. Eth, Ash, oceniacie Louisa, ja z Tomem sprawdzimy Jake.
***
- Dobra, słuchać mnie. - krzyknął Eth, zwracając na siebie ich uwagę. - Wszystkich którzy walczyli już oceniliśmy. Zostały cztery najlepsze osoby, które będą walczyć z nami, a konkretniej. Czwarte miejsce Philip, walczysz z Ashem, trzecie Alex, twoim przeciwnikiem będę ja, z Tomem walczyć będzie Sean, a najlepiej spisał się Scott i walczy z Salope.
- Mam się bić z laską? - zdziwił się Scott.
- Jak widać. - zaśmiałam się. - Dobra, dajcie nam chwilę na rozgrzewkę i próbną walkę między sobą. Później zaczynamy.
Zrobiliśmy tak jak powiedziałam, więc po krótkiej rozgrzewce przygotowywałam się do walki z Tomem.
- Od razu z bronią? - zapytał
- Może być. - odparłam z wzruszeniem ramion. - Wygrywa ten, kto powali drugiego na 10 sekund na glebę, gdy przeciwnik nie będzie miał noża.
- Ale to pewne, że wygrasz. - zaśmiał się
- No to ja walczę bez broni.
Moje słowa wywołały uśmiech na twarzy chłopaka.
- Serio jeszcze forów potrzebujesz? - zaszydził Scott, na co Tom się zaśmiał.
- Niedługo się przekonasz czemu.
- Rozpoczniesz?- zapytałam, któregoś z chłopaków, który bez słowa wykonał moją prośbę.
Tom od razu zaczął wymachiwać nożem próbując trafić w mój brzuch lub rękę, ale bez skutecznie, bo cały czas robiłam uniki. Kopnęłam go z półobrotu w brzuch, aby odwrócić jego uwagę, a następnie w nadgarstek, dzięki czemu opuścił nóż, który popchnęłam butem w stronę publiki. Gdy to robiłam szatyn zdążył się wyprostować i sprzedać mi prawego sierpowego w policzek, przez co jedynie warknęłam, szybko oddając cios. Krążyliśmy wokół siebie jakąś chwilę, dopóki chłopak niespodziewanie nie kucnął próbując podhaczyć mi nogi. W ostatniej chwili przeskoczyłam nad wyciągniętą kończyną, uderzając jednocześnie chłopaka z pięści w twarz, co wywołało jego chwilowe zdezorientowanie. Wykorzystałam to po raz kolejny zadając mu cios w twarz tym razem z nogi, co poskutkowało przewróceniem się chłopaka. Usiadłam mu na brzuchu, aby nie wstał przez wcześniej ustalony czas. Gdy minęło 10 sekund, a Louis powiedział, że koniec, wstałam z przyjaciela, mu także pomagając się podnieść.
- Już wiesz, czemu potrzebowałem forów? - zapytał Tom śmiejąc się lekko, ale jego twarz wykrzywił wyraz bólu, spowodowany rozciętą wargą.
- Przepraszam. - mruknęłam cicho, widząc jego minę. Chłopak jedynie się zaśmiał i mocno przytulił.
- Wyluzuj, mała. Będę żyć, a i tak wiem, że nie dałaś z siebie wszystkiego.
- Najpierw walczą Ash i Philip. - zakomunikowałam.
Ich walka nietrwała długo i zaskoczeniem nie był fakt, że zwyciężył Ash, następnie pojedynek stoczyli Ethan i Alex, który trwał trochę dłużej, ale wynik dalej był do przewidzenia.
Walka Tom'a i Sean'a była dłuższa, co wywołało moje zdziwienie, ale i zainteresowanie. Chłopcy walczyli od razu z bronią na tych samych zasadach co wcześniej szatyn ze mną. Broń oboje stracili w miarę szybko, a teraz od dobrych 10 minut walczyli pięściami. Do tej pory Sean ma już rozwaloną wargę i podbite oko, a obrażeń Tom'a nie byłam w stanie ocenić, bo miał jeszcze świeże rany po naszej walce.
- Dobra koniec zabawy. - warknął Tom i w błyskawicznym tempie powalił Sean'a na ziemie okładając go kilkukrotnie pięścią, aż do utraty przytomności.
Gdy Sean odpłynął Tom z niego wstał uśmiechając się szeroko.
- Twoja kolej mała.
- Eth, Ash, przenieście Sean'a na maty. - poleciłam, a następnie odwróciłam się do Scott'a. - Chciałeś równe szanse, tak?
- Jeśli mamy mieć równe szanse, to powinnaś mieć pistolet, a ja być nieprzytomny.
- Tom, pod ścianą leży sznur, przynieś go. - gdy chłopak wykonał moje polecenie, odwróciłam się do niego tyłem krzyżując ręce na plecach. - Zwiąż mi nadgarstki.
- Pojebało? - zapytał zdziwiony.
- Nie.
Nic więcej nie mówiąc chłopak związał mi nadgarstki, a gdy skończył odwróciłam się twarzą do Scott'a.
- Dajcie mu nóż. - każdy przyglądał nam się zszokowany, ale spełnili moje polecenie. - A teraz mnie słuchać. Jestem związana, ty masz broń. Zasady takie jak wcześniej z jedną, drobną zmianą. Traktuj mnie tak, jakbyś właśnie mnie porywał.
- Mała... - zaczął Tom
- Tak jestem pewna, zaufaj mi. - poprosiłam, a chłopak skinął głową. - Okey Scott, zaczynaj.
Chłopak mądrze zaczął od sprawdzenia, czy nie mam przy sobie żadnej broni, ale zrobił to tak pobieżnie, że odkrył tylko jeden z pięciu noży jakie miałam przy sobie. Nie zaskoczył mnie fakt, że znalazł ten, który schowałam do stanika. Prychnęłam na to, a Tom posłał mi jedynie rozbawione spojrzenie. Póki co stałam bez ruchu, grzecznie i cicho. Chłopak mnie obszukał, a następnie kopnął z kolana w brzuch i z pięści w nos, z którego od razu popłynęła krew. Warknęłam, tracąc cierpliwość. Scott powtórzył gest ponownie uderzając mnie w brzuch, przez co się skuliłam, wykorzystałam to, aby niepostrzeżenie wyjąć z buta nóż, którym szybko przecięłam węzeł na nadgarstkach. Gdy moje ręce były wolne z nożem trzymanym za plecami wyprostowałam się. Gdy chłopak chciał mi zadać kolejny cios pięścią, zablokowałam jego rękę, swoją lewą pięścią, a nożem w prawej przecięłam skórę na policzku. Chłopak w błyskawicznym tempie złapał się za ranę na policzku, a ja wykorzystując jego nie uwagę, zadałam dwa ciosy pięścią w brzuch, a następnie podcięłam nogi. Scott przewrócił się na matę, co wykorzystałam, siadając okrakiem na jego brzuchu.
Po 10 minutach wstałam na równe nogi i wyciągnęłam rękę w stronę chłopaka, aby pomóc mu wstać. Scott to zignorował podnosząc się o własnych siłach, opuściłam rękę, wzruszając ramionami, gdy chłopak stanął przede mną przyjrzałam mu się dokładnie.
Był on cholernie wysoki, bo ja z moim metrem siedemdziesiąt wzrostu, sięgałam mu ledwo do ramion. W parze ze wzrostem szła także tkanka mięśniowa pokryta niezliczoną ilością tatuaży. Chcąc nie chcąc muszę przyznać, że był przystojny i to bardzo. Krótko przystrzyżone brązowe włosy i kontrastujące szare oczy, to wszystko dawało powalający efekt.
- Przyglądasz się. - oznajmił ze śmiechem próbując mnie chyba zawstydzić. Bez skutku.
- Ty mnie macałeś to ja mogę obserwować. - odpowiedziałam ze wzruszeniem ramion, a nie muszę patrzeć za siebie, żeby być pewną, że osoby które zaczęły się śmiać to Ethan, Tom i Ash.
- Taka pewna siebie jesteś?
- Koleś ona pierwszego dnia, gdy dopiero co nas poznała, bez żadnego zdenerwowania czy zawstydzenia, ściągnęła koszulkę, gdy Simon jej wypomniał, że to jego. - wyjawił Tom
- Wow wielkie rzeczy. - zakpił Scott. - I tak miała stanik.
- No właśnie nie. - zaśmiał się mój przyjaciel. - Pod spodem miała tylko stringi w oczojebnym różowym kolorze. - wszystkie spojrzenia skierowały się na mnie, a ja wzruszyłam jedynie ramionami. - Więc tak łatwo nie uda ci się jej zawstydzić.
- To teraz nie jest ważne. - przerwałam ich dyskusje swój wzrok ponownie przenosząc na bruneta. - Co do twojej walki. Jesteś zbyt pewny siebie, co często przynosi ci zgubę. Wiem, że jestem seksowna i jest co macać, ale jak już skończyłeś mnie macać po cyckach i tyłku, to byłeś tak zadowolony, że nawet nie sprawdziłeś czy jeszcze gdzieś nie mam broni, a dla twojej wiadomości, przy sobie mam jeszcze trzy noże, nie licząc tego, którym cię zaatakowałam.
- Nie wierzę. - powiedział
Bez słowa z buta wyjęłam kolejny nóż, a pozostałe dwa z warkoczy. Całe uzbrojenie rzuciłam pod jego nogi z kpiącym uśmiechem.
- Nie musisz. Wracając do naszej walki. Byłeś tak pewny siebie, że zamiast zaatakować mnie nożem, chciałeś pokazać jaki z ciebie maczo, więc zacząłeś mnie okładać pięściami. Walczysz dobrze, technikę też masz opanowaną, popracuj jedynie na zbędną pewnością siebie, a będziesz dobrym zawodnikiem. Co do reszty, widzimy się jutro... dzisiaj. - poprawiłam się spoglądając na zegarek. - O 12 w sali narad. Na teraz to wszystko do zobaczenia. Scott i Sean, chodźcie ze mną do Any i Liam'a, żeby was opatrzyli. Ktoś jeszcze potrzebuje pomocy medycznej? - zapytałam, ale nie uzyskałam odpowiedzi, więc razem z chłopakami ruszyłam do jadalni, gdzie wcześniej wezwałam przyjaciół.
- Ana, Liam, opatrzcie ich. - poprosiłam.
- Co im? - zapytał Liam, jest informatykiem, ale zwykle pomaga nam jako lekarz, bo jest po studiach medycznych.
- Scott, ma ranę ciętą na policzku, oprócz tego dostał jeszcze kilka ciosów w brzuch, nic poważnego. Sean ma najprawdopodobniej złamany nos, plus stracił przytomność podczas walki. - wyjaśniłam
- A z tobą co? - zapytał, wskazując na moją twarz.
- Kilka ciosów. - odparłam wzruszając ramionami.
- Jakim cudem komuś z nich udało się ciebie walnąć? - zapytał, ruchem ręki wskazując mi, abym usiadła na blacie, co uczyniłam.
- Chcieli równe szanse. Miałam związane ręce. - wyjaśniłam, gdy chłopak zajmował się oczyszczaniem ran, na mojej twarzy i dłoniach.
- Z kim walczyłaś? - zapytał ciekawy, a ja ruchem głowy wskazywałam chłopaka, którego opatrywała Ana.
- Liam, ta rana jest do szycia. - powiedziała dziewczyna.
- Dasz radę, czy mam to zrobić?
- Mógłbyś?
- Jasne. - zgodził się. - Zajmij się tym drugim. Maya jest cała. - dodał z uśmiechem patrząc na mnie.
Podziękowałam im za pomoc i poszłam do swojego gabinetu, aby wystawić im oceny za dzisiaj. Ufam Ethanowi co do opinii o jego ludziach, ale jednak wole mieć też swoje zdanie o nich.
~¤~¤~
Zdrowych i wesołych świąt kochani 😍 Spełnienia wszystkich waszych marzeń samych najlepszych wyników w nauce/ powodzenia w pracy, dużej ilości weny, świetnych książek do czytania, dodatkowych kilogramów, no i oczywiście wymarzonych prezentów 😂 Złożyłabym Wam też życzenia na Nowy rok, ale do tego czasu zdążę jeszcze kilka razy coś opublikować, także ten... 😂😂😂
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro