Rozdział III - "Nieposłuszna"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Od teraz poprzez decyzje będą możliwe do odblokowania sekrety.
A poprzez odblokowanie wszystkich sekretów - sekretne zakończenie! ;)

~~~~~~~~~~~

Chociaż... To może być wyjście.

I z tą myślą przemknęłam na palcach do drzwi. Ponownie wytężyłam słuch w obawie, że wyłapię dźwięki, które przedtem mi umknęły. Nic się nie zmieniło. Na moje szczęście.

Z początku przyglądałam się drzwiom skoncentrowana, wstrzymując się przed dotknięciem klamki, zupełnie jak gdyby miała mnie ugryźć. Była zardzewiała, coś podpowiadało mi, że mogła skruszyć się nawet po lekkim muśnięciu palcem. Reszta też nie wyglądała zbyt dobrze. Drewno nie było gładkie i wystawały z niego odłamki. Oprócz tego z łatwością dało się zobaczyć na nim dziury wygryzione przez korniki. Szybko pożałowałam swojej decyzji, ale ciekawość i chęć ucieczki przejęły nade mną władzę.

Raz kozie śmierć!

Chwyciłam za klamkę i pchnęłam drzwi. Nie stawiały oporu, otworzyły się z głośnym świstem i gdybym nie zdążyła ich złapać, uderzyłyby o ścianę. Moje ciało zesztywniało z przerażenia. Po raz kolejny stałam w bezruchu, nasłuchując co działo się w moim otoczeniu. Wszystko pozostało takie samo. Ani jednego zdradzieckiego dźwięku. Szło mi za dobrze. ...To było aż nadto dziwne i niepokojące... Ale wracając...

Trafiłam do wąskiego pomieszczenia, a raczej – kolejnego korytarza. Przede mną z sufitu zwisały dwie tabliczki-strzałki. Na pierwszej, tej prowadzącej w lewo, widniał napis „garderoba", na drugiej zaś, prowadzącej w prawo – „aula".

Jestem w jakimś teatrze?

Zacisnęłam dłonie w pięści. Ani trochę nie podobało mi się to miejsce. Było jak dziwny, mroczny labirynt, z którego wydostanie się graniczyło z cudem. W głowie pojawiła mi się tamta trójka, która mi pomogła. Joker, Ball, Puppet... Moje wargi zaczęły drżeć.

Oni tu mieszkali czy może tylko zamknęli mnie i patrzyli przez ukryte kamery jak powoli tracę chęci do dalszego szukania drogi na zewnątrz?

Cholera to wie.

Ale tak naprawdę, te rozważania odrobinę dodały mi sił. Bo CHCIAŁAM poznać odpowiedzi na nurtujące mnie pytania. I z nową mocą determinacji, pewnym krokiem ruszyłam przez korytarz w lewo.

W pewnym momencie drogę oddzieliła mi kotara. Miała granatowy kolor, na jej powierzchni starannie wyszyto niewielkie gwiazdki, które delikatnie pobłyskiwały w przebijającym się przez materiał świetle. Moje oczy zdążyły przyzwyczaić się do panujących wokół mnie egipskich ciemności, dlatego musiałam zakryć je dłonią, ażeby nie narażać ich zbytnio na działanie tego nowego czynnika. Białe plamy i rozmazana widoczność to ostatnie, czego chciałabym doświadczyć w takiej sytuacji.

Niepewnie odsunęłam zasłony, delikatnie odsłaniając jedno ślepię. Byłam w najzwyklejszej garderobie, takiej jak pokazują w filmach, oświetlonej przez niedużą lampę. Pod ścianami stały wieszaki z kostiumami oraz dwie toaletki z wielkim lustrem, trochę pudełek, kanapa i tablica z przyczepionymi do niej rozmaitymi karteczkami. Ta sala nie wyglądała jakoś źle, lecz sam fakt, że w tej lokacji było takie pomieszczenie – wzbudził we mnie nieoczekiwane zaciekawienie.

Zamrugałam kilka razy, aby obraz przed oczami unormował się, następnie zaczęłam przechadzać się w ciszy po pokoju. Po podłodze walały się rekwizyty takie jak hula-hopy, obręcze i szarfy, prawdopodobnie służące do występów baletowych. Chodziłam powoli, zerkając pod nogi, aby o nic się nie potknąć. Moich kroków, kiedy bose stopy zetknęły się z czymś innym niż chłodna posadzka, praktycznie nie było słychać. Poczułam ulgę, nie tylko z tego powodu – nareszcie zrobiło mi się choć trochę cieplej.

- Po co im ta garderoba... - pomyślałam na głos, oglądając maski zawieszone na sznurkach. Wolałam trzymać się od tych rzeczy z daleka, więc nie próbowałam podchodzić do nich ani ich dotykać.

Obejrzałam większość przedmiotów, które znalazły się w zasięgu mego wzroku. Nie były zakurzone, co oznaczało, że nadal ktoś z nich korzystał. Tamta trójka? Nie wykluczałam tego. No dobra, byli najbardziej prawdopodobnymi osobami, które mogły mieć z tą salą jakiś związek.

Nie wiem co o tym myśleć...

Usłyszałam szelest. Automatycznie odwróciłam się w stronę, z której dobiegał. Zobaczyłam... dziewczynę. Stała drętwo, zabandażowaną dłonią zakrywając usta, jakby nie chciała wydać z siebie żadnego dźwięku. Jej skóra była blada, prawie bielutka, włosy zaś miały barwę mocnego fioletu, były potargane i skołtunione. Jej ciało drżało, a marny wyraz twarzy świadczył o tym, że była bardzo wystraszona.

To jest... moje odbicie.

Zbliżyłam się do lustra, nie odrywając spojrzenia od swojej „kopii".

Co się ze mną stało?

Opuszkami palców dotknęłam powierzchnię zwierciadła, a postać w nim zrobiła dokładnie to samo. W pierwszej chwili naprawdę nie poznałam samej siebie. Te nietypowe kolory, poszarpane, chyba męskie ubrania... Fioletowe ślepia i dwa różowe kółka na policzkach przypominające rumieńce. Nie wierzę, to niemożliwe...

Ja nigdy tak nie wyglądałam!

Zamachnęłam się z zamiarem uderzenia w lustro, jednakże w ostatniej sekundzie powstrzymałam się. W odbiciu dostrzegłam jak coś przemieściło się tuż za mną. Warknęłam pod nosem, odwracając się plecami do toaletki i wyrzucając ręce do przodu. Nim się zorientowałam, trzymałam w dłoniach pistolet wycelowany prosto w moje czoło. Wstrzymałam oddech.

- Ani drgnij.

Przede mną był chłopak, może głowę niższy ode mnie. Przeszywał mnie mrożących krew w żyłach wzrokiem, nie odważyłam się choćby drgnąć. Lekko strzepnął moje palce z broni, po czym przystawił ją do mojej szyi.

- Coś ty za jedna? – odezwał się szorstko, gestem pokazując, abym uniosła ręce nad głowę. Bez zawahania tak postąpiłam. Nie miałam zamiaru go niepotrzebnie denerwować.

- J... ja...

Nie pamiętam kim jestem.

- Ja... nie wiem... Nie wiem kim jestem i... co tutaj robię... - wyjąkałam, zgodnie z prawdą. Starałam się, aby utrzymać opanowany ton głosu.

Unikałam kontaktu wzrokowego z nim jak tylko mogłam. Nie wydawał się wściekły, chyba nieco poirytowany. Ale cała ta sytuacja nie wróżyła nic dobrego.

- Daj ręce na plecy – rozkazał, zabierając lufę; momentalnie wzięłam głębszy wdech. Po czym wykonałam jego polecenie, bez żadnych gwałtownych ruchów.

Ta broń może być zwykłym rekwizytem... Ale nie mam żadnej gwarancji, że moje przypuszczenia są prawdziwe...

Zacisnęłam powieki, kiedy pociągnął mnie za nadgarstki i związał je ciasno grubym sznurem. Stęknęłam, odruchowo szarpiąc kończynami, aby je wyswobodzić. Nie udało mi się. Nieznajomy odszedł dwa kroki ode mnie i schował pistolet do kieszeni.

Zatem to była atrapa...

Po chwili ciszy zadał kolejne pytanie, którego się nie spodziewałam.

- Jakie są twoje dane? – wypowiedział to z dobitnością. Wzdrygnęłam się.

- Dane? –powtórzyłam szeptem, przypominając sobie, jak jeden z głosów wspominał coś o „moich danych", kiedy byłam w tamtej okropnej sali po przebudzeniu.

Popatrzyłam na niego. Czapka błazna zsunęła się na jego czoło, zakrywając prawie w całości jego włosy. Miał może z trzynaście lat, lecz wiedziałam, że w tej lokacji to on był górą, nie ja.

- Czy chodzi ci... o taki napis, z imieniem i numerem? Jak tatuaż? – zapytałam najbardziej naturalnie jak byłam w stanie. Wgapił się we mnie bez emocji, jednakże późnej westchnął gardłowo.

- Tak, o to. Ugh, a zresztą... - podszedł do mnie, złapał mnie za ramię i silnie pociągnął w stronę wyjścia. Niewiele brakowało, abym zaczęła mu się wyrywać. – Masz iść spokojnie... I nie próbuj uciekać. Rozumiemy się? – Podniósł się na palcach, ale również wtedy wzrostem mi nie dorównywał.

Przytaknęłam delikatnie. Kąciki jego ust uniosły się lekko w górę. Zdawało mi się, że wydukał prawie niesłyszalnie „dziękuję".

Szliśmy tą samą drogą, którą przemieszczałam się ja do garderoby. Gdy minęliśmy drzwi od „mojego pokoju", mój towarzysz wyciągnął z kieszeni chustę i przewiązał mi ją na oczach. Nie protestowałam. A on przestał być tak nieufny jak na początku. Najwidoczniej zrozumiał, że ma nade mną przewagę.

- Jesteś zadziwiająco opanowana – odezwał się nagle, prowadząc mnie ostrożnie przez korytarze. – Myślałem, że będziesz się opierać.

- Nie wiem do czego jesteś zdolny – odparłam. Zaśmiał się, tak szczerze i bez cienia ironii.

- To jest tego przyczyną? A niech będzie. – Zatrzymał się i pociągnął mnie w tył.

Przeszedł obok mnie, po czym posłyszałam skrzypnięcie drzwi i gwar rozmowy. Wyłapałam łącznie cztery różne głosy, dwa niskie i dwa wysokie. Rozpoznałam w nich głosy Ball, Joker oraz Puppeta, ostatni pozostawał dla mnie zagadką.

- Kochani~ - powiedział chłopak słodkim tonem i zapadła cisza. – Patrzcie co dla was mam~

Nieznajomy pchnął mnie do przodu, ledwo utrzymałam równowagę i gwałtownie wyprostowałam się. Usłyszałam odgłos odsuwanych krzeseł, dwie osoby zbliżyły się do mnie. Jedna z nich zdjęła opaskę z moich patrzałek.

- Miałaś zostać w pokoju. – Joker. Była wściekła. – Pomogliśmy ci, a ty szwędasz się po naszym domu.

Zerknęłam ukradkiem na Puppeta. Miał ponury wyraz twarzy, trochę też smutny. Chyba zawiódł się na mnie...

- Caro, dokąd ona poszła? – Dziewczynka z kręconymi kucykami zbliżyła się do mojego towarzysza. Lustrowała mnie od stóp po głowę, czułam się mocno niezręcznie. I było mi wstyd...

- Trafiła do garderoby. – Wzruszył ramionami. Obok niego stanął parę centymetrów wyższy chłopak z kocimi uszami. Łudząco przypominały prawdziwe... - Nic nie mówiliście, że mamy nową duszę w cyrku.

- Nie było kiedy... Poza tym wyszedłeś bez słowa z próby... - odezwał się cicho, nieśmiało nowoprzybyły. Caro zmarszczył brwi.

- Eh... Przepraszam, Tony... Miałem ci pomóc ze sprzętem. – Potarł ramię, na twarzy Ball zajaśniał niepokojący uśmiech „bardzo podekscytowanej osoby". Prawdopodobnie tylko ja to zauważyłam. Wspomniany wcześniej Tony odwrócił wzrok.

- Najpierw zastanówmy się co teraz z nią zrobimy, potem pogadacie sobie na osobności – wciął się Puppet, krzyżując ręce na klacie. Już miałam nadzieję, że może o mnie zapomnieli... – Nie posłuchała się i mimo zakazu uciekła z pokoju. - Raz po raz wszyscy spoglądali na mnie z poważnymi minami, a ja skulałam się pod ciężarem winy.

Proszę, nie posyłajcie mi takich spojrzeń... 

~~~~~~~~~~~~~~~~~

Tutaj wypisałam co stałoby się, gdybyście dokonali innych wyborów :)

Aha, i jeśli to czytasz - od następnego Rozdziału Rina zacznie poznawać lepiej bohaterów. Jakie na razie wywarli oni na Tobie wrażenia, czytelniku? 

Napiszcie czy rozdział Wam się podobał oraz co sądzicie o ścieżkach, które były dostępne :D 

~hori3


Konsekwencje innych decyzji:

💜Nie ufaj

Ten wybór wpływa na relacje Riny z Puppetem
Rina postanawia nie zaufać chłopakowi, nie pokazuje mu nadgarstka, przez co ten zachowuje między nimi mocny dystans. Ma zamiar zostawić dziewczynę w pomieszczeniu, ale widząc jak bardzo cierpi, stwierdza, że nie potrafi tego zrobić. Pomaga jej wstać i idzie z nią opartą o jego ramię. W trakcie wędrówki nogi Riny znowu odmawiają posłuszeństwa i upada, zdzierając skórę z kolana. "Akcja ratunkowa" Joker trwa dłużej, a w trakcie niej Puppet nie próbuje uspokoić bohaterki, jedynie siedzi i się przygląda. Ale kiedy sprawdza jej oznaczenie, jego zachowanie trochę się zmienia, może ma poczucie winy za to, jak ją traktował? Później unika rozmów z Riną jak tylko może

Skutki tej decyzji byłyby widoczne również w kolejnych rozdziałach


💜Idź dalej

Rina rozgląda się po drugiej części korytarza. Wszystkie drzwi pozostają zamknięte, dlatego bez nadziei na ucieczkę, wraca do pokoju zanim ktokolwiek ją zauważy.
Rano, kiedy się budzi, okazuje się, że nie jest sama. W pomieszczeniu znajduje się Ball, która przygotowała śniadanie i chce je teraz zjeść z Riną. Dziewczyny rozmawiają, bohaterka dostaje nowe, świeże ubranie oraz możliwość wykąpania się. Potem obie udają się do kuchni, gdzie odbędzie się pewna akcja, która po wyborze "Sprawdź drzwi" będzie miała miejsce dopiero w czwartym rozdziale.

Nocna wyprawa Riny pozostałaby tajemnicą, a rozmowa z Caro w garderobie oraz późniejsze wydarzenie z końcówki rozdziału nie miałyby miejsca. Wyboru z tego rozdziału nie byłoby

Ciekawostka:  tytuł tego rozdziału zmieniłby się na "Posłuszna"

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro