Zapomniałam języka w gębie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Spoglądam ze współczuciem na chlipiącą żałośnie pod drzwiami Grażynę. Co tu się u licha dzieje? Zerkam na telefon i widzę dziesięć nieodebranych połączeń. Zapraszam ją gestem do środka i przytulam do siebie. To nie był dobry ruch. Moja bluzka ma ślady po jej rozmazanym tuszu.

Bożena! Kumpela ci beczy, a ty, o czym rozmyślasz? Skup się wreszcie, nie raz wypłakiwałaś się jej w ramię. Dziś znów nie jest twój dzień, ale możesz komuś pomóc. Jak ogarniesz Grażynę, to może razem wymyślicie jak pozbyć się babci? Jeny, jak to zabrzmiało. Nie życzę jej źle. To moje nieszczęsna nadpobudliwość i skakanie z tematu na temat mnie wykończy. Zamykamy się w pokoju i siadamy na kanapie. Przyjaciółka bierze na kolana ozdobną poduszkę i przyciska ją do piersi.

– Co się stało? – Podaję Grażynie chusteczki, a ta głośno wydmuchuje nos.

– Pokłóciłam się z Piotrkiem, tak na amen. Nie wytrzymam z nim więcej!

– O co poszło tym razem? – Podejrzewam, jaka będzie odpowiedź.

Na samą myśl mam ochotę wywrócić oczami. Gdy Grażynka przybiega z płaczem, może to oznaczać tylko jedno.

– Mamusia znów przyjeżdża – Te słowa przychodzą jej z wyraźną trudnością.

– Może nie będzie tak źle. – Posyłam jej krzepiący, delikatny uśmiech, choć dobrze wiem, że niewiele to da.

Czuję, jak Grażyna drży na samą myśl o wizycie Henryki.

– Powiedziałam, że nie może... Piotrek się wkurzył. Ta baba znów zrobi test białej rękawiczki. Jakbym się nie starała, zawsze coś znajdzie. Ostatnio sama wstawiła kubek do zlewu, gdy nie patrzyłam, a mi wypomniała, że nie zmywam naczyń. Przecież mamy zmywarkę! Obiad nigdy jej nie smakuje, chociaż zjada cały. Podobno z grzeczności. Ciasto też złe, choć widziałam, że ukradkiem się zajada, ale nigdy przy mnie. Strach pomyśleć, co będzie, jeśli się zdecydujemy na dzieci. Co za podły babsztyl! Kiedyś była do rany przyłóż. Ludzie mówią, że mąż czy żona się zmieniają po ślubie, a mi się teściową podmienili. Po co ona przyjeżdża?

– Odwiedzić syna – wtrącam, zanim zdam sobie sprawę, że przyjaciółka nie oczekiwała odpowiedzi.

Grażyna patrzy na mnie spode łba i ociera łezkę. Widzę, że jej napięcie opadło wraz z wypowiedzianymi słowami. Odzywa się już spokojniejszym tonem:

– Czy ja też taka będę? Ubij mnie, proszę, jak zostanę taką teściową.

– Nie ma szans. Nie jesteś podobna do Henryki.

– Bo nie mam wąsika i kartofla zamiast nosa – rzuca, a na jej twarzy maluje się coś na kształt uśmiechu.

– Poza tym, że jesteś ładna, zgrabna i powabna to jesteś cudowną osobą. Ona ci zazdrości. Pieczesz i gotujesz lepiej niż ona, a do tego zabrałaś jej ukochanego Piotrusia. Może to o ślub tak się złości? Postawiliście na swoim i nie miała nic do gadania, obyło się bez wielkiej imprezy.

– Tak, może i masz rację... Kto by za to zapłacił? Nie chcieliśmy nikogo zadłużać. Tylko czy to powody, żeby być taką... okropną osobą? Ona ciągle mi docina.

– A ty milczysz? – pytam zdziwiona.

Grażyna wzrusza ramionami. Wygląda jak anielica z tymi swoimi blond falami i niewinną buzią, ale nie jest potulna. Nie potrafi trzymać języka za zębami, nawet jeśli jej riposty są mizerne. Zwłaszcza jeśli za kimś nie przepada.

– Nie no co ty? Wiem, że powinnam siedzieć cicho, ale ona tak mnie irytuję, że nie potrafię się powstrzymać.

– Masz babo placek.

– Dobra, może trochę dramatyzuję. Za to wieczorem pogodzimy się z Piotrkiem, jak trzeba. Chcę, chociaż coś ugrać po tej kłótni – mówi, a w jej oku pojawia się figlarny błysk.

Tym razem się nie powstrzymuję i wywracam oczami. Grażyna szturcha mnie w ramię:

– Co tam u ciebie?

– Nic, tylko zapomniałam języka w gębie – Mój zniechęcony ton sprawia, że przyjaciółka pyta z troską:

– Co się stało?

Wydaje się żywo zainteresowana. Streszczam przebieg tygodnia z naciskiem na dzisiejszy ranek, a ona kwituje go krótkim i donośnym:

– Nie pitol! To jakiś cyrk. Co ta twoja babcia wyprawia?

– Ciszej, jeszcze zaraz tu wpadnie.

– Czym ty się przejmujesz? Telewizor gra tak głośno, że niemożliwe, żeby nas słyszała.

– W każdym razie mam już dość. Może znajdę mieszkanie bez lokatora w kuchni – mówię i odpalam po raz kolejny serwis z ogłoszeniami. – Zobacz, to jest fajne.

Grażyna zerka na nie i unosi brew:

– Jeśli nie przeszkadza ci prysznic w kuchni.

– Co?! Faktycznie, tak wygląda. Zerkam w dół i znów zwieszam ramiona,

Oferty mieszkań zdają się gorsze niż przed tygodniem. Brakuje tylko ogłoszenia z karaluchami.

– Jestem skazana na babcię – jęczę.

– To ja miałam ponarzekać, a teraz się zastanawiam, czy ty przypadkiem nie masz gorzej z babcią niż ja z Henryką.

– Są siebie warte, może by się zaprzyjaźniły.

– Albo zamieszkały razem.

– Ale ja jestem... Czemu wcześniej na to nie wpadłam? Przez te wiadomości z Danielem całkiem straciłam instynkt samozachowawczy. Ciocia Janina! Muszę ją przekonać, żeby przygarnęła znów babcię.

Grażyna spogląda na mnie z powątpiewaniem. Sama nie jestem przekonana, że się uda. Może dlatego, całkiem wyparłam ten pomysł z głowy. Choć nie, to wina Daniela! Przez jego zawracanie głowy zapomniałam z kim mieszkam.

Wymykamy się z Grażyną z mieszkania. Na przystanku autobusowym zaczynam mieć wątpliwości. Czy ja faktycznie chcę wykurzyć babcię z jej własnego mieszkania? Znów myślę o tych paskudnych ogłoszeniach. Szansa na dobre lokum w tej mieścinie dla trzydziestolatki graniczy z cudem. Muszę spróbować, chociaż pogadać z ciocią.

Grażyna po raz kolejny odrzuca połączenie od Piotrka i mruczy coś pod nosem. W końcu wyłącza komórkę i mówi:

– Jak kocha mnie bardziej niż mamusię, to sobie poczeka. Jadę z tobą, przyda ci się obstawa.

– Pewnie, że tak. Dzięki – Unoszę brew i uśmiecham się do przyjaciółki. Wiem, że nie chce wracać do domu, a ja nie wiem, co zastanę w mieszkaniu Janiny.

– Wiesz, to romantyczne, że twoja ciocia w tym wieku znalazła miłość życia. – Oczy Grażyny błyszczą.

– Sama jestem ciekawa, jak to się stało, a Kornelia milczy jak grób.

– Może sama chciałaby kogoś poderwać albo była zazdrosna o gacha.

– Ej, mówisz o mojej babci.

– O postrzelonej babci, która cię stalkuje. Poza tym na miłość nigdy nie jest za późno.

Wznoszę oczy ku niebu i puszczam mimo uszu wywody Grażyny o potrzebach siedemdziesięciolatek. Nie chcę zastanawiać się nad życiem intymnym mojej babci ani nikogo innego. A może jestem zazdrosna, że inni mają coś z życia, a ja... Nie rozklejaj się Bożenka. Trzeba było inaczej rozegrać poranną randkę. Zabrakło mi języka w gębie, a babci go nie brakowało. Czemu Daniel się tak zachowywał? Chciał się podlizać Kornelii? Jeśli myśli, że w ten sposób coś ugrał, to jest w błędzie.

Stare blokowisko nie zachęca do zatrzymania się na dłużej. Szare, ponure budynki, zabetonowane drzewa i opustoszałe place zabaw to codzienność cioci Janiny. Drzwi do klatki są otwarte, więc wspinamy się na wysoki parter. Dzwonię natarczywie dzwonkiem po raz trzeci, a dalej nikt nie przychodzi. Z mieszkania dochodzi głośna muzyka. Od kiedy Janina słucha disco polo? Może jej facet jest fanem?

W końcu dźwięki cichną, a drzwi się otwierają. Moim oczom ukazuje się łysiejący staruszek w samych slipach i ręczniku przewieszonym przez ramię. Na nasz widok na jego czerwonej twarzy pojawia się lubieżny uśmiech.

– Panie na jakąś fundację zbierają? – pyta donośnie i lustruje nas od góry do dołu.

Dumnie wypina pierś, którą zdobi kępka siwych włosów. Mało brakuje, żeby znów zabrakło mi języka w gębie. Przełykam nerwowo ślinę i silę się na sztuczny uśmiech:

– My do cioci Janinki.

– Trzeba było tak od razu. Już prawie jesteśmy rodziną.

Mężczyzna na te słowa podchodzi bliżej i próbuje nas nieudolnie przytulić. Wzdrygam się i odsuwam się nieco, ale Grażynka idzie na pierwszy ogień. Patrzy na mnie złowrogo, a ja próbuje powstrzymać się od śmiechu. Robię krok do przodu i przepycham się do środka. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro