Rozdział 54

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- To był udany wieczór - mówi Harry który właśnie wrócił spod prysznica i kładzie się obok mnie. - Polubiłaś chyba Angelikę ?- przyciąga mnie do siebie i teraz ja leże na Harrego klatce piersiowej 

- Fajna dziewczyna, nie powiem że nie - zamykam oczy ten dzień wykończył mnie, na maxa - Jutro może wpadniemy do Ros i Kevina, dawno u nich nie byliśmy - zaczynam kreślić na idealnej klatce Harrego kółka palcem 

- Czemu nie - zerka na zegarek - po jedenastej jest, pora spać - całuje mnie czółko i gasi lampkę 

- Dobranoc Harry 

- Dobranoc Słońce -przytula mnie do siebie i już nie odzywamy się do siebie, a ja rozmyślam nad dzisiejszym spotkaniem. Angelika i Brian to wspaniałe małżeństwo widać że bardzo się kochają i uwielbiają się na wzajem, jak on na nią patrzy to aż ciepło na sercu się robi. 

Dużo się śmialiśmy, trochę porozmawiałam z Angeliką o tym jak to ej było ciężko na początku ciąży. Długo ją męczyły mdłości, ale komu to ona mówi jak już mam dwoje dzieci. Myślę że też na mnie patrzyli jak się dowiedzieli że mam dwadzieścia trzy lata i drugie dziecko w drodze.Dla mnie to też ciężkie do wytłumaczenia, albo i nie. Sprawa jest oczywista dlaczego jestem w ciąży. 

Tomi miał fajną koleżankę do zabawy Anastazja bawiła się z Tomim całą wizytę u nas później już chciała spać i trochę marudziła więc w końcu po dziesiątej pojechali od nas, i tak długo wytrzymała razem z Tomim mój drugi chłopak się spisał na medal, dlatego któregoś dnia z Harrym pojadą na basem, ja podziękuje z takiej rozrywki, ale Tomiemu przyda się dzień z tatą a mi wolna chwila na jakieś zakupy i zacznę wybierać wózek i łóżeczko, oczywiście przed zakupem skonsultuje się z Harrym ale to tylko kwestia chwili jak zamówię. 

Cały czas mnie martwi sprawa z mieszkanie, nie chcę się narzucać Harremu on teraz mieszka teoretycznie i trochę praktycznie u mnie ale wiadomo dokłada coś tam, robi zakupy więc to bez sensu aby płacił za dwa mieszkania. Nie oczekuje niczego od Harrego w kwestii mieszkania, martwię się ale to chyba tylko ja się martwię. Harremu pasuje jak teraz jest bo jeszcze dzidzia się nie urodziła. 


    ****************************GRUDZIEŃ 20 ; 24 TYDZIEŃ ***WTOREK ****************

- Co to jest do cholery jasnej Harry, w te zimno wyciągasz mnie na pole -stoimy na środku pola na prywatnym osiedlu gdzie są mieszkania bogatych ludzi, a my jak głupi stoimy w taki ziąb. Za mną lasy a z jednej strony kogoś dom i kilka metrów dalej kolejne. - Idę stąd, nie będę tutaj stać 

- Stoisz właśnie w  naszej sypialni - w końcu się odzywa ten mój chłop niemożliwy 

- Co ty pieprzysz - odwracam się do niego ten jego uśmiech co on kombinując

- Kupiłem te działkę i od stycznia zaczyna się budowa  -tłumaczy z przejęciem 

- To jakiś prima aprilis - ale to nie jest ten czas, on mówi serio - Nie możliwe - szepczę 

- Na prawdę skarbie -podchodzi do mnie i kładzie swoje ręce na moich biodrach - Może zaczęliśmy od końca ale zawsze chciałem wybudować dom, posadzić drzewo i mieć dzieci. Teraz zbuduje dom - śmieję się - A późnij to już zobaczymy - dopiero teraz docierają do mnie jego słowa, on kupił działkę i buduje nam dom

- Ale jak to ?- dalej nie mogę uwierzyć w to co słyszę - Wiesz że nie będę miała jak ci pomóc  finansowo - tłumaczę 

- Kate, przestań - przykłada usta do mojego czółka - Robie to dla nas nie dla siebie. No może też dla mnie, ale mam dość wynajmowanego mieszkania i twojej małej klitki. Będziemy mieli większą rodzinę - zerkam na Tomiego który bawi się śniegiem,biega i robi kulki, może i ma rację

-Dziękuję Ci Harry - wstaje na palcach i lekko całuje Harrego, ale chłopak to pogłębia w czuły, troskliwy pocałunek - Kocham Cię - szepczę kiedy chłopak opiera nasze czoła 

- Chodźmy już bo zimno 



************************************************

*Dzidzia  będzie koniec kwietnia początek maja. Sprawdzimy to jak będzie wizyta w 30 tyg 

** 674  Słów 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro