Rozdział 70

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

***********************************11 MAJ (PIĄTEK)***********************************

Dzisiaj Harper kończy tydzień. Ten czas tak szybko zleciał, nie dawno bałam się że nie dam rady być dobrą matką, że swoje dzieci to za mało. Ale teraz z biegiem czasu wiem ze moje obawy był nie potrzebne. Daje dobie radę z Harper i Tomim. Ten tydzień był dla nas czymś nowym. Nowe wyzwania, nowe zadania, nowa sytuacja. Ten tydzień był zapoznawczy dla nas wszystkich.

Kiedy podaje śniadanie Tomiemu słyszę dzwonek do drzwi. Zerkam na Harper która patrzy na karuzele w swoim bujaczku. Uśmiecham się i idę otworzyć drzwi.Kiedy otwieram drzwi widzę Ros i małego Williama w wózeczku. My jeszcze poczekamy z tydzień aż pójdziemy na prawdziwy spacer. 

Dobrze że to Ros, obawiałam się że to mógł być Alex. Ale od tamtego razu jak tu był nie przyszedł więcej. Tak jak obiecałam, wysłałam do laboratorium włos Harrego I ślinę Harper. Teraz musimy czekać trzy tygodnie na wyniki. Niestety list ma przyjść do naszego domu, boję się że wtedy może być Harry w domu, kiedy się dowie...będzie katastrofa. Jestem pewna że to dziecko Harrego, nie może być Alexa.

Co do mnie i Harrego, trzymam chłopaka na dystans ale nie wie jak chodzę obrażona. Rozumiem i nie rozumiem zachowania chłopaka. Niby ta cała sytuacja w pracy do tego Alex pod naszym domem, ale nie powinien tego mówić a nawet pomyśleć po tym co wszyscy przeszliśmy. 

- Cześć kochana, wchodź - otwieram szerzej drzwi i wpuszczam ich do domu

- Cześć- daje mi buziaka w policzek - Pomyślałam że wpadniemy jak taka ładna pogoda- ściąga sweter i wiesz na wieszak. 

- Hej słodziaku -mówię do prawie miesięcznego małego mężczyzny. Will nie śpi, uśmiecha się słodziak mały- Chodź do cioci - wyciągam chłopca z wózka, najpierw odkrywając koc.- Wchodź dalej- wchodzimy do salonu 

- Gdzie dzieci ?

- Ciocia- wybiega z salonu Tomi i przytula się do Ros 

- Cześć smyku -czochra chłopca po włosach 

- Napijesz się czegoś ?- proponuje i wchodzimy do salonu 

- Soku może - pochodzi do Harper i zaczyna do dziewczynki gadać. Z Williamem idziemy do kuchni i nalewa soku dziewczynie i od razu zanoszę Ros, stawiam na ławie.

- Tomi możesz trochę tutaj posprzątać ? - proszę Tomiego, chłopak przynosi wszytko ze swojego pokoju do salonu i rozkłada wszytko. Zaczynając od malowanek do klocków. A ja nie będę za każdym razem za niego wszytko sprzątać

- Nie mamo, bawię się - zaczyna budować wieżę 

- Tomi - mówię stanowczo- Idź baw się do siebie - siadam na fotelu z Williamem na ręku. Tomi zaczyna zbierać swoje zabawki - Kevin w pracy?-no tak nigdy wam nie mówiłam gdzie pracuje mój brat. Kevin jest architektem, od zawsze chciał robić to. Jego matematyka była na bardzo wysokim poziomie, zawsze miał najwyższe oceny, zdecydowane ma ścisły umysł. Kiedy wchodzi do jakieś pomieszczenia od razu ma wizje jak by mogło tutaj wyglądać inaczej, lepiej, taki po prostu jest mój brat. 

- Tak, kończą jakąś wielką budowę. Teraz tylko w pracy siedzi, wiecznie poza domem. - popija sok - Jak chcę gdzieś wyjść muszę ubierać Willa więc wiesz sama ile to trwa a musisz tylko iść do sklepu- oj tak wiem co to znaczy 

- Mam dwójkę dzieci Ros, wiem co to znaczy - obie zaczynamy się śmiać

- Słyszałam że Harry miał jakiś problem w pracy - wpatruje się we mnie. Nawet ona wiedziała, a ja nie ?!

-Tak, jakieś nieporozumienie z tego wyszło. Na końcu ta dziewczyna się przyznała że to zmyśliła, nawet nagrania były więc nic poważnego z tego nie wyszło - podaje Ros Williama bo zaczyna marudzić i po cichu kwęka.Zerkam na Harper moja gwiazdeczka już przysypia. 

- Dzisiaj jakiś gorszy dzień ma mój syn -wstaje z nim i zaczyna go bujać aby usnął. Wstaje i obniżam siedzenie Harper, teraz sobie leży i buja się. - Cały dzień najlepiej jak bym go nosiła na ręku 

- Może brzuszek go boli albo kolki - nakrywam Harper kocykiem cienkim bo w domu jest dość ciepło 

- Możliwe, ale już powinnam iść. Zaraz jego pora do jedzenia -ubiera Wiliamowi jego bluzę i wkłada do wózka, tam nakrywa kocykiem a sam ubiera bluzę. - Może jutro wieczorem się spotkamy. Wezmę ze sobą Kevina - zerka na mnie i prowadzi wózek na powietrze - Przydało by mi się zrobić nowe paznokcie - patrzy na swoje dłonie 

- Jasne, nie mamy żadnych planów więc wpadajcie - uśmiecham się 

- Do jutra pozdrów Harrego - macha mi 

- Dzięki na pewno pozdrowię, a ty ucałuj mojego kochanego brata  - macham i wchodzę do środka - Tomi - wołam go i stoję przy schodach - Tomi - krzyczę, za chwilę słyszę kroki - Chcesz coś jeszcze do jedzenia ?- pytam ale chłopak rusza przecząco głową i wraca do swojego pokoju.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro