Rozdział 71

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

   ***********************************12 MAJ(SOBOTA )*********************************

Trzecia w nocy kiedy Harper płaczę jak nigdy, jej płacz od razu wybudza mnie ze snu. Szybko wstaję do dziewczynki zakładając kapci i idę do jej pokoiku. Tej nocy postanowiliśmy że będzie spać u siebie, pierwsza noc, ale chyba był to zły pomysł, płacz Harper tylko to potwierdza. Wchodzę do pokoju Harper i od razu biorę dziewczynkę na ręce. Próbuje ją uspokoić, ale to nic nie daje. Harper jest aż czerwona od płaczu, nie wiem co mam robić. Siadam na fotel i próbuje ją nakarmić, ale nic z tego, Harper odmawia jedzenia. Dotykam czółka i każdego kawałka ciała aby upewnić się, ostatecznie sprawdzam termometrem, tak Harper ma gorączkę a ja nie wiem co mam robić. 

- Kate, wszystko w porządku?- odwracam się kiedy słyszę zmartwiony głos Harrego, na pewno obudziła go Harper. Harry na pewno zmęczony po całym tygodniu w pracy i teraz nawet nie może się wyspać. 

- Tak Harry idź spać - mówię łamiącym się głosem, nic nie odpowiada, wpatruje się we mnie. On wie kiedy kłamie - Nie Harry - szepczę - Harper ma gorączkę a ja nie wiem co mam robić - zaczynam płakać i cały czas bujam dziewczynkę ale to nic nie daje, mam wrażenie że tylko gorzej płącze

- Uspokój się - podchodzi do mnie i dotyka czółka Harper- Poradzimy sobie z tym -uśmiecha się lekko- Poczekaj tutaj na mnie chwilę- Harry wyszedł z pokoju, zostawiając mnie samą 

- Ciii- bujam dziewczynkę - Nie płaczemy księżniczko już - próbuje uspokoić Harper

- Coś znalazłem - podchodzi do mnie z małą buteleczką - Na gorączkę od pierwszego dnia życia - czyta na pudełku które ma w drugiej ręce - Powinno pomóc - podaje małą strzykawką do buzi syrop, bierze ode mnie  Harper. Odsuwam się na bok, przyglądam się temu co przed mną się dzieje.

Nie potrafiłam sobie poradzić z córką, nie wiedziałam co mam robić, jak się zachować co powiedzieć. Gdyby nie Harry, na pewno bym dalej stała i razem z dziewczynką zaczęła płakać.Jestem złą matką, powtarzam sobie. Po jakimś czasie Harper już coraz ciszej płacze, aż w końcu przestaje. Odwracam się od nich i idę do sypialni kładę się. Po chwili słyszę jak Harry wchodzi do pokoju i kładzie się obok

- Kate?-szepcze, nie odzywam się, wycieram szybko łzy. Nie potrafiłam poradzić sobie z córką - Kate- próbuje  jeszcze raz, ale nie daje żadnych oznak, nie chce aby na mnie patrzał, i tak już na pewno źle o mnie myśli. Nie powinnam być matką, nigdy - Dobranoc - szepcze zrezygnowany i kładzie się na plecy. Przykrywam się bardziej kołdrą i leże plecami do Harrego, próbuje zasnąć. Długo się męczę ale zasypiam. 

***

Przekręcam się i zamykam spowrotem oczy, od płaczu bolą mnie o do tego słońce dzisiejsze. Pogoda idealna na spacer... Harper. Zerkam na zegarek dziewiąta, podnoszę się szybko do pozycji siedzącej. Harper... wtedy przypominam sobie że.. że zawiodłam jako mama. Nie poradziłam sobie, wiedząc co mam robić za to Harry był jak prawdziwy ojciec.  Wiedział co robić, i sobie poradził kiedy ja zawiodłam. 

Wstaje i przyglądam się w lusterku, zaszklone oczy i wory po oczami. Nie mogę tak pokazać się nikomu, nie chce wychodzić najlepiej z pokoju, ale wiem że muszę nakarmić Harper bo ona liczy na mnie, ale co jeśli teraz już nic nie będę potrafiła zrobić. Nie patrząc jak wyglądam wychodzę z sypialni i schodami schodzę na dół, po cichu. Już na schodach słyszę śmiech Tomiego i Harrego. Podchodzę ostrożnie i po cichu do wejścia do salonu i widzę Tommiego i mojego narzeczonego jak razem bawią się na podłodze samochodami, układają klocki. A obok w na macie leży Harper i wpatruje się w zabawki które ma na wyciągnięcie wzroku. Dziewczynka już widać jest zdrowa, mam nadzieje że to jednorazowa przygoda i tej nocy nie będzie potrzebna taka interwencja.Zerkam na blat w kuchni stoi tam mleko modyfikowane które było kupione na ewentualność jak bym nie mogła karmić a nie do podawania na co dzień, chce karmić Harper piersią najdłużej jak się da, nie wiem dlaczego Harry nie obudził mnie, muszę zaraz nakarmić Harper swoim mlekiem, aby się nie przyzwyczaiła. Harry podnosi wzrok i wtedy napotyka moje spojrzenie na nich, jego uśmiecha schodzi i wpatruje się we mnie, podnosi się z podłogi. 

- Cześć - wita się i podchodzi do mnie - Jak się czujesz ?- całuje mnie w czoło 

- Dobrze- mówię cicho - Dlaczego nie obudziłeś mnie aby nakarmić Harper - pokazuje na mleko na blacie - Wiesz jakie ważne jest to dla mnie Harry- denerwuje się 

- Wiem Kate,ale nie chciałem cię budzić chciałem abyś się wyspała 

-Nie potrzebnie - mijam go i uśmiecham się do Tomiego - Cześć Skarbie 

- Cześć mama - uśmiecha się i dalej się bawi 

- Moja księżniczka - kucam obok dziewczynki nachylam się aby ją wziąć ale wtedy dzieje się coś co łamie mi serce  

- Może lepiej je nie bierz - zamieram kiedy słyszę to od chłopaka który pojawił się znikąd, zawraca mi w głowie. Odwracam się do chłopaka, czuje łzy w oczach 

- Słucham ?- pytam nie dowierzając  

-Może powinnaś coś zjeść, napić się czegoś - mówi ostrożnie 

- Żartujesz sobie ze mnie, prawda?- podchodzę do niego - Zabraniasz mi wziąć córki na ręce - wpatruje się w niego - Mojej córki -warczę 

- Nie, Kate. Martwię się 

- Myślisz że mogła bym skrzywdzić własną córkę? Za kogo ty mnie masz - ściskam dłonie w pięść 

- Powinnaś odpocząć - wpatruje się we mnie -Wiemy co się stało w nocy 

- Ty dupku - krzyczę do niego 

- Kate uspokój się - zerka obok mojej głowy, wiem że chodzi tutaj jemu o Tomiego - Martwię się o ciebie, może powinniśmy porozmawiać

- O czym? O tym że nie spanikowałam, że bałam się że Harper może zacząć mocniej płakać kiedy coś zrobię. Masz rację spanikowałam i dobrze że tam byłeś - wycieram łzy które lecą mi po policzku - Ale nie masz prawa mówić mi żebym nie brała na ręce Harper bo jej zrobię krzywdę, rozumiesz - krzyczę - Nie masz prawa się odzywać 

- Mam Kate - krzyczy - Bo nie wiem co się z Tobą dzieje i co możesz zrobić Harper albo Tomiemu - krzyczy i wpatruje się we mnie, za waham się ani chwili, uderzam z płaskiej dłoni chłopaka w policzek, przegiął. A ja nie żałuje że to go spotkało. 

- Odezwał się tata roku - krzyczę - Gdzie byłeś jak pierwszy raz był chory Tomi - krzyczę, ale chłopak się nie odzywa- Właśnie Harry, nie było Cię więc teraz nie masz prawa czegoś takiego mówić mi, bo nic nie wiem. Nie wiesz jak trudno jest samemu wychować dziecko ze świadomością że jego ojciec gdzieś robi karierę a ty nawet studia nie skończyłeś. Nie mówiąc że obracał gdzieś inne laski, to jest nie sprawiedliwe Harry, jesteś niesprawiedliwy wobec mnie- kończę i mijam chłopaka, nie oglądam się za niego. Ubiorę się i wezmę dzieciaki do Kevina, nie mogę być teraz w domu. 


***************************************************

* 1163 Słów - Najdłuższy rozdział do teraz :) 

Jak się podobał? Ale zwrot akcji :/

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro