III

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kiedy wróciliśmy do domu zignorowałam mrożoną kawę na ladzie w salonie, którą przygotował nam Ed. Pobiegłam do pokoju, wzięłam ekspresowy prysznic i przebrałam się w szorty i bluzkę na ramiączkach. Jak na kwiecień, było naprawdę gorąco. Rzuciłam się na łóżko i leżałam tak około pół godziny, dopóki nie usłyszałam pukania do drzwi mojego pokoju.

- Wejdź – rzuciłam od niechcenia, nawet nie podnosząc głowy. Poczułam jak materac ugina się pod ciężarem mojego brata, który usiadł obok mnie, kładąc kawę na białym stoliku nocnym.

- Co jest, mała? - zapytał i położył mi dłoń na plecach.

- Trener – odparłam. - Nie wiedziałam, że można być aż takim dupkiem!

- Aż tak źle? Co się stało, Sam?

- Jest zupełnym przeciwieństwem Erica, to chyba wystarczy. Zachowuje się jak pieprzony król w tym klubie! Denerwuje mnie w nim dosłownie wszystko!

Nie skłamałam.

- Zostawisz mnie samą, Ed? Proszę – szepnęłam.

- Jasne. Odpocznij – powiedział i pocałował mnie w czoło, po czym wyszedł. Sięgnęłam po telefon, aby włączyć muzykę, lecz na wyświetlaczu dostrzegłam wiadomość od Nicole.

Nicole: I jak po treningu? Wybacz, nie mogłam zostać. Musiałam popilnować Maddie.

Ja: Nie ma sprawy, nie przejmuj się x. A jeśli chodzi o trening, to było gorzej niż tragicznie :\

Nicole: Serio? Ale co się działo? Finesse Cię nie słuchał? Bo nie wierzę, że nic Ci nie wychodziło.

Ja: Finesse spisał się naprawdę świetnie, chodzi mi o Styles'a.

Nicole: Ja jestem z niego mega zadowolona, poważnie! Prawda, że jego metody zabijają na treningach, ale jest genialnym trenerem!

Ja: Lubisz jak na każdym kroku, mówi Ci co robisz źle i nie mówi nic na temat tego, co robisz dobrze? Serio, Nicole?

Nicole: O czym ty mówisz? Powiedział mi tylko, że musimy się bardziej skupić na mocniejszym ustabilizowaniu łydki, mało kiedy mnie krytykował. Co prawda to prawda, że krytykuje dosadnie, ale zdecydowanie częściej mnie chwalił.

Ja: Chyba żartujesz!?

Rzuciłam telefonem o łóżko i ignorowałam wszystkie powiadomienia o nowych wiadomościach. Zdaje się, że pierwsze wrażenie jest dla Styles'a bardzo ważne, a ja, jak to mam w zwyczaju psuć wszystko czego się dotknę, zepsułam również to. Dobrze, że przynajmniej dla Nicole jest ludzki. Jeśli moje wszystkie treningi mają wyglądać w ten sposób, muszę się mocno zahartować na jego bezcenne komentarze i uwagi. Bo klubu nie zmienię. Nie byłabym w stanie tego zrobić. Zdecydowanie za bardzo przywiązałam się to ludzi i atmosfery, tam panującej. Czułam się tam jak w domu. A teraz ten dom, cegiełka po cegiełce rozbierał pan Harold.

­ - Sam! Obiad! - dobiegł do moich uszu głos Eda. Nie zdawałam sobie sprawy, że już tak dużo czasu minęło.

Spojrzałam na szary zegar, wiszący na ścianie pomiędzy dwoma ogromnymi oknami w moim pokoju. Było grubo po trzeciej, a znając mojego brata na obiad przygotował coś godnego finału The Taste.

***

Przed szóstą postanowiłam napisać do Will z zapytaniem, czy nie chce wyskoczyć na kawę w naszym ulubionym centrum handlowym. Nie widziałam się z nim od ponad trzech tygodni i muszę przyznać, że bardzo się stęskniłam za tym wariatem. Po chwili otrzymałam wiadomość z potwierdzeniem, więc zaczęłam się szykować. Robiło się już trochę chłodniej, dlatego założyłam jasne jeansy z dziurami na kolanach, czarne botki i bluzkę w tym samym kolorze. Szybko robiłam sobie makijaż i zeszłam do kuchni, aby tam poczekać na przyjaciela.

- Wybierasz się gdzieś? - zapytał mój brat rozłożony na czarnej skórzanej kanapie z butelką pepsi w dłoni.

- Tak, z Willem do galerii – uśmiechnęłam się do niego, mając nadzieję, że nie powie nic więcej na ten temat. Nie lubił jak wychodziłam wieczorami z domu. Za Williamem też chyba za bardzo nie przepadał. W ogóle go nie rozumiałam. Nawet Nicole nie potrafi mnie tak podnieść na duchu, rozweselić i pomóc jak właśnie on.

W końcu doczekałam się dzwonka do drzwi. W pośpiechu podeszłam do nich i otworzyłam, zastając w wejściu Willa, opierającego się bokiem o framugę. Uśmiechnął się szczerze na mój widok, a ja zrobiłam to samo. Jak ja mogłam tyle bez niego wytrzymać?

- Sam! -rzekł wesoło i przyciągnął mnie do siebie, zamykając w ciepłym uścisku. Trwałam tak przez chwilę, wdychając zapach jego perfum. Był ubrany w szarą bluzę z zamkiem, spod której wystawał biały podkoszulek. Jego włosy jak zawsze układały się perfekcyjnie. Kilka blond pasemek opadały bezwładnie na jego czoło, a reszta była niedbale zaczesane do góry.

- Will, wiesz jak się stęskniłam!?

- Na pewno nie tak jak ja, mała – odparł i pocałował mnie w czoło, jeszcze mocniej mnie przytulając.

- Wychodzę, Ed! - rzuciłam w jego stronę, gdy wyszłam za drzwi.

- Baw się dobrze! I nie wracaj późno. Masz rano...

- Tak, wiem – dokończyłam lekko poirytowana i zamknęłam drzwi, uśmiechając się do przyjaciela.

Will objął mnie w pasie i zaprowadził do swojego samochodu. Otworzył dla mnie drzwi, a ja usiadłam na miejscu pasażera, wygodnie rozsiadając się z białym fotelu. Od razu, gdy z drugiej strony wsiadł chłopak włączyłam radio i ruszyliśmy. Długo nie nacieszyłam się głośną muzyką, gdyż mój towarzysz ściszył radio. Rzuciłam mu wściekłe spojrzenie, lecz on tylko się zaśmiał.

- Tak, też Cię kocham – odezwał się, a po chwili jego twarz przybrała bardziej poważnego wyrazu. - Co jest? Moja ulubiona Samantha nie cieszy się na swój poranny trening?

- Cieszę się, nie wiem o co Ci chodzi – zaprzeczyłam, ale po minie chłopaka sądzę, że mogłam sobie tego oszczędzić.

- Serio, Sam? Myślałem, że stać Cię na więcej.

- Nie mówmy o tym. Nie dlatego chciałam się spotkać – odparłam.

Kilka minut później siedzieliśmy w jednej z kawiarni na drugim piętrze galerii handlowej. Zamówiłam sobie duże cappuccino i szarlotkę, a Will czarną kawę i sernik. Uwielbiałam tutaj z nim przychodzić. Zajęliśmy mały dwuosobowy stolik schowany za wielką donicą z drzewem, których było tutaj pełno. Na gałęziach powieszone były białe lampki, a nad każdym stołem wisiała czarna lampa, przypominająca kulę.

- Opowiadaj, co u Ciebie – zaczęłam rozmowę, gdy chłopak przyszedł z naszym zamówieniem.

- Niewiele się u mnie zmieniło – powiedział i mrugnął do mnie. - Nadal opuszczam wykłady – zaśmiał się, a ja wraz z nim.

- Nie wiem po co w ogóle polazłeś na te studia. Pamiętam jeszcze co mówiłeś po liceum – dogryzłam mu, pamiętając jak przekonywał mnie, że studia nie są gwarancją niczego, a cztery miesiące później rozpoczął naukę na jednym z uniwersytetów w Los Angeles. Poznałam go trzy lata temu, gdy wprowadziłam się do tego miasta. Sama zaczęłam studia i w sumie mogę się pochwalić jeszcze mniejszą obecnością na wykładach i zajęciach, niż Will. Często wieczory spędzam w stajni, nie licząc się kompletnie z otaczającym mnie światem. Tam czas zwalnia i mam czas na chwilę odpoczynku. Bywają takie dni, że gdybym jeszcze poszła na uniwersytet chyba popadłabym w ciężką depresję.

- Dowiedziałaś się co u mnie – dodał. - Teraz powiedz mi co u Ciebie.

- Po staremu– zmusiłam się do uśmiechu, przypominając sobie, że wcale tak nie było.

- Sam, nie znam Cię od wczoraj. Co się stało?

- Na prawdę wszystko dobrze – potwierdziłam, na co zareagował zmieszaniem. Przeczuwał, że nie mówię mu wszystkiego, ale chciałam ten wieczór spędzić jak najlepiej. Zaczynały mnie dręczyć wyrzuty sumienia z tego powodu, gdy zaczął mi się przenikliwie przyglądać, dlatego zasłoniłam twarz kartą menu, czym wywołałam uśmiech na jego ustach.

- Okey, ale wiesz, że zawsze możesz mi powiedzieć? - zapytał.

- Jasne, Will – uśmiechnęłam się, tym razem szczerze. Cieszyłam się, że mam przy sobie takiego przyjaciela jak on.

Dokończyliśmy nasze zamówienie i za propozycją chłopaka kilkanaście minut chodziliśmy po galerii i rozmawialiśmy tak naprawdę o pierdołach. Will zaciągnął mnie do kilku sklepów, namawiając mnie między innymi na bajeczną czarną sukienkę z srebrnymi elementami. To niesłychane jak potrafi dobrać słowa, tak aby było mi strasznie żal odkładać ją z powrotem. Chyba przez dziesięć minut nie pozwolił mi opuścić przymierzalni, gdy chciałam ją zdjąć i wyjść, zostawiając ją na jej miejscu. Wciąż krążyły mi pogłowie jego słowa: Nie gadaj, że nie weźmiesz! Patrz jak ty zajebiście w niej wyglądasz! Masz coś takiego w szafie? Nie masz! Nad czym się zastanawiasz!? Byłam jednak święcie przekonana, że nie narażę do na taki wydatek. Niestety, albo i stety, wróciłam do samochodu Willa z papierową torą na ramieniu.

Chłopak odwiózł mnie pod same drzwi mojego domu.

- Wejdziesz?- zapytałam z nadzieją, że się zgodzi. Chciałam z nim porozmawiać jeszcze kilka minut.

- Wybacz, mała. Mam mnóstwo spraw na głowie – usprawiedliwił się, a ja w odpowiedzi tylko przytaknęłam. Will wyszedł z samochodu zaraz po mnie, aby się ze mną pożegnać. Ponownie dziś zamknął mnie w swoich ramionach, mocno do siebie przyciągając.

- Dziękuję. Za spotkanie i za sukienkę, kocie – Było mi głupio, że Will tak się wykosztował.

- Nie ma sprawy, dla Ciebie wszystko. Trzymaj się. I Liczę na zdjęcie w tej kiecce! – powiedział rozbawiony, a ja pocałowałam go w policzek.- Do zobaczenia! - dodał, gdy wchodził do auta.

- Cześć! - pożegnałam się i weszłam do domu, od razu rzucając się na łóżko i nie zwracając uwagi na krzyki Eda, dlaczego wróciłam tak późno.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro