XXIII

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Ed! Pomożesz mi? - krzyknęłam z samej góry schodów, bo oczywiście zostawiłam kule w salonie. Brat podał mi rękę, na której się oparłam i powoli, schód po schodzie zeszłam na dół.

- Dlaczego w ogóle wyszłaś z łóżka, Sam? Powinnaś odpoczywać - pouczył mnie ze srogą miną, którą zwykle informował mnie, że nie jest w nastroju na moje fochy i kłótnie. Przykro mi, braciszku. Dzisiaj się ciebie nie posłucham.

- Jadę do Finesse - poinformowałam, jak gdyby nigdy nic.

- Nie ma takiej opcji! Wracaj do łóżka - warknął. - Ciesz się, że po tym co się stało nie wysłałem go na kabanosy!

- Ed! Nie mogę przez dwa miesiące siedzieć w łóżku! Z resztą obiecałam Harry'emu, że pomogę mu z grafikiem. Nie będę się przemęczać - błagałam.

- Nie, Samantha! Wracaj do... - zaczął, lecz przerwał mu dzwonek do drzwi. Podskoczyłam do nich i otworzyłam.

- Hej, słońce - mruknął i przytulił mnie, po czym pocałował w policzek.

- Cześć, Hazza - odpowiedziałam i wtuliłam się w chłopaka.

- Jak się czujesz? - zapytał z troską, patrząc na moją stopę, a raczej na gips.

- W porządku. - Uśmiechnęłam się. - Wejdź.

Harry przywitał się z Edem, który od razu po tym poszedł na górę.  Ktoś tu się chyba obraził. Trudno, nie będzie mi ustawiał dnia.

- Gdzie masz kule? - zapytał brunet, gdy zobaczył jak kuśtykam w stronę kuchni.

- W salonie - odpowiedziałam, a chłopak kiwnął głową i wyszedł z kuchni, aby chwilę później wrócić z kulami. Ja w tym czasie zjadłam kanapkę, którą prawdopodobnie przygotował dla siebie Ed. Mam nadzieję, że nie będzie o to zły. - Dziękuję. Możemy już jechać.

Nie czekając na odpowiedź, ruszyłam do drzwi wspomagając się kulami.

Po kilku minutach Mercedes Styles'a już jechał drogą, prowadzącą do stajni. Przez całą drogę trzymał moją dłoń, no może poza chwilami, gdy zmieniał biegi, ale było to urocze. Nie odzywaliśmy się do siebie zbytnio, jadąc w przyjemnej ciszy. 

Na miejscu czekała Nicole, która gdy tylko zobaczyła, że przyjechałam z Haroldem, poruszyła sugestywnie brwiami, co spotkało się z wulgarnym gestem z mojej strony. Choć nie mogłam jej winić, bo sama opowiedziałam jej wczoraj o tym co się działo między mną i Harrym, gdy skończyliśmy oglądać film. Razem z Willem, z którym jak się okazało przyjechała do mnie, bo zgarnął ją ze stajni, nabijali się potem dobre pół godziny, z tego, że zrzuciłam bruneta z łóżka i Ed to wszytko widział. Pomimo to byłam im wdzięczna za spędzenie wspólnie czasu, a nie zostawienie mnie na pastwę seriali.

Przywitałam się z dziewczyną, która zaczęła mi szeptać, że wyglądamy z Harrym idealnie oraz, że już zaczyna mi zazdrościć naszych dzieci. Wybuchłam na to głośnym śmiechem, a ona powiedziała tylko, iż jeszcze się kiedyś z nią zgodzę i, że musi już iść, bo ma za godzinę trening, a jej krowa postanowiła się uświnić tak, że nie widać nawet jej maści.

- Skoro skończyłyście plotkować - rzucił Harold stojąc za mną - może zabralibyśmy się do roboty?

- Oczywiście. Od czego mam zacząć szefie? - zaśmiałam się.

- Na biurku w moim gabinecie są dwie czarne teczki z nazwiskami osób tutaj trenujących. W jednej są początkujący, a w drugiej grupa zaawansowana. Na wewnętrznej stronie teczki powinno być napisane, a jak nie, to po prostu poszukaj swojego nazwiska i zorientujesz się, która to grupa. Obok nazwisk są wypisane dni i godziny, w które dana osoba może uczęszczać oraz ile w tygodniu ma mieć jazd, więc na podstawie tego stworzysz grafik. Rozumiesz?

- Raczej tak - uśmiechnęłam się delikatnie. - A ty co będziesz w tym czasie robił?

- Za dziesięć minut mam lekcję z początkującym, a potem chwilę przerwy, więc do ciebie zajrzę i zobaczę jak ci idzie. Gdybyś czegoś potrzebowała, albo coś się działo to masz mi napisać - skinęłam głową na znak zgody. Styles rozejrzał się wokół, szukając czegoś. Jednak gdy wrócił wzrokiem do moich oczu, uniósł lewy kącik ust, a następnie się pochylił składając na moich wargach lekki pocałunek. Wtedy dotarło do mnie, że rozglądał się za kimś kto mógłby nas zobaczyć, co niestety mogłoby się wiązać ze zwolnieniem go. - W takim razie, Harvey, czas popracować.

***

- Nareszcie! - krzyknęłam sama do siebie, gdy skończyłam układać grafik grupy początkującej. Jeż wcale nie dziwiłam się Hazzie, że tak bardzo nie lubił tego robić. Osób było zaledwie piętnaście, a dopasowanie wszystkiego, tak żeby się zgadzało z informacjami zajęło mi prawie godzinę. - Jeszcze tylko zaawansowani i spokój. Dobra, to gdzie jest ta teczka? - szepnęłam w przestrzeń, kiedy nie zauważyłam jej na biurku tak jak mówił Styles.

Zaczęłam się rozglądać, aż w końcu mój wzrok natrafił na czarną teczkę, znajdującą się na półce za mną. Wyciągnęłam się w jej stronę na fotelu, gdyż byłam zbyt leniwa, żeby po nią wstać. Odwróciłam się z powrotem w stronę biurka i otworzyłam teczkę, chcąc zabrać się jak najszybciej do pracy. Jednak gdy zobaczyłam, że zamiast listy z nazwiskami na pierwszej stronie widnieje napis POZEW ROZWODOWY z orzeczeniem o winie, a pod nim długie uzasadnienie i jakieś inne informacje, upuściłam teczkę na blat i wpatrywałam się w dokument. Widniała na nim data sprzed kilku miesięcy, a jako pozwanego wpisano Harry'ego. 

- I jak ci idzie? - usłyszałam głos zielonookiego, wchodzącego do pomieszczenia. Widząc mój wyraz twarzy, zmarszczył brwi i zaczął do mnie podchodzić. - Sam, coś się stało? - zapytał zatroskanym głosem.

- Masz żonę - szepnęłam, a on zatrzymał się wpół kroku. - Choć chyba już nie do końca.

- Samantha, wytłumaczę ci to.

- Co mi wytłumaczysz?! Że jesteś ze mną i masz żonę, z którą się rozwodzisz i nawet mi o tym nie wspomniałeś? - Moje oczy się zaszkliły.

- To nie tak. Jest inaczej, niż wygląda. J-ja ci to wytłumaczę, naprawdę tylko nie teraz. W sensie, nie w tej chwili - mówił łagodnie jednocześnie zbliżając się do mnie, aż w końcu oparł nasze czoła o siebie i szepnął - Zaufaj mi. To nie tak. Przeprowadzę jeszcze jeden trening, który mam za pięć minut, a potem mam trzy godziny przerwy. Wtedy ci to wyjaśnię. Pojedziemy do mnie i tam porozmawiamy, tak, żeby nikt nam nie przerwał... Zgoda?

Przytaknęłam, na co Harry odetchnął, a następnie ucałował mnie w czoło i powiedział, że mogę iść z nim na halę poobserwować zajęcia.

Denerwowałam się tym co mogę usłyszeć i trudno, mi się było na czymkolwiek skupić. Całą godzinę rozmyślałam o wszystkim i niczym, a w samochodzie Styles'a nie mogłam wypowiedzieć, żadnego słowa z nerwów. Zresztą Harry tak samo. Dopiero kiedy podjechaliśmy pod jego blok i weszliśmy do jego mieszkania, które swoją drogą było bardzo przytulne, brunet odezwał się mówiąc, że zrobi nam herbatę, a ja mam zaczekać w salonie.

- Ponad rok temu - rzekł brunet wchodząc z parującymi kubkami do pomieszczenia, kładąc je chwilę później na stoliku koło kanapy. Usiadł obok mnie i patrząc mi cały czas w oczy kontynuował - Na urodzinach kolegi poznałem dziewczynę. Nazywała się Grace. Dobrze się nam rozmawiało i piło, a kiedy oboje już ledwo trzymaliśmy się na nogach - westchnął - wylądowaliśmy w łóżku. Ani ja, ani ona za bardzo tego nie pamiętamy, poza tym, że się nie zabezpieczyliśmy, co wyszło dopiero miesiąc później, gdy przyszła do mojego domu i powiedziała, że jest w ciąży... Nie wiedziałem co robić, bo widziałem się z nią tylko raz, wtedy na imprezie, a tu się nagle okazuje, że będę miał z nią dziecko. Porozmawiałem więc z rodzicami, zarówno moimi jak i jej, a oni doszli do wniosku, że aby ratować honor naszych rodzin musimy wziąć ślub. Nie miałem nic do gadania w tej sprawie, a na moją propozycję o alimentach, rodzice zagrozili mi, że jeśli tego nie zrobię to oni dołożą wszelkich starań, abym już nigdy nie zbliżył się do koni i nie znalazł pracy. Tak więc po trzech miesiącach byliśmy już po ślubie i mieszkaliśmy w jej mieszkaniu. Przez cały czas trwania tego małżeństwa nie byłem w stanie jej pokochać, ani nawet się do niej zbliżyć, aby stworzyć związek. Dlatego przez cały ten czas spałem na kanapie, a ona w sypialni. Jednak gdy przynosiła mi zdjęcia USG... ja pokochałem to dziecko, ale wiedziałam, że nie miałem szans dać mu prawdziwego domu. Nie mogłem się doczekać dnia, w którym będę je mógł wziąć na ręce - jego głos zaczął drżeć, a oczy się zaszkliły. Poczułam dziwne uczucie w brzuchu, gdy wyobraziłam sobie jego z malutkim dzieckiem na rękach. - Cieszyłem się tak do samego dnia porodu. Do momentu, w którym zorientowałem się, że to wcale nie było moje dziecko, ponieważ miało ciemny kolor skóry, a ani moja, ani jej karnacja nie była nawet w połowie tak ciemna. Byłem wściekły. Dałem się wrobić w dziecko, ożeniłem się z kobietą, której nigdy nie pokochałem, a na dodatek moi rodzice o wszystkim wiedzieli. Wiedzieli, bo ojciec Grace był przyjacielem mojego taty i razem to wymyślili - Chyba właśnie przestałam oddychać. - Ale dalej kochałem to dziecko. Nie wiem dlaczego, ale tak było. Postanowiłem, że je wychowam, choćby nie wiem co i będę dbał o nią jak najbardziej. O moją małą Mię. W dniu kiedy Grace wyszła ze szpitala padał deszcz i drogi były koszmarnie śliskie. Na jednym ze skrzyżowań zapaliło się czerwone światło, a ciężarówka jadąca za nami nie zdążyła wyhamować i uderzyła w mój samochód - z jego oczu zaczęły płynąć łzy. - Uderzenie było na tyle mocne, że pół auta zostało zgniecione... i ta malutka królewna, która jechała z tyłu, tego nie przeżyła. Nawet na dobre nie zaczęła żyć, a już ją zabrano na inny świat.

Harry urwał chowając twarz w dłoniach. Było mi tak bardzo przykro, że z trudem powstrzymywałam łzy napływające do oczu. To przez co przeszedł ten mężczyzna było straszne...

- Harry - szepnęłam, przysuwając się do niego i głaszcząc po plecach - to n...

- A wiesz co jest najlepsze? - przerwał mi. - Że Grace doszła do wniosku, że to, że Mia nie żyje, i że doszło do tego wypadku to moja wina. MOJA. Po tym wszystkim co zrobili, to była moja wina - zaśmiał się bez krzty wesołości kręcąc głową, a potem wziął wdech i znów spojrzał mi w oczy. - Dlatego złożyła pozew i powiedziała, że to przez to, że nie okazuję jej należytego wsparcia. Kiedy tylko go dostałem, wyprowadziłem się i wylądowałem tutaj.

- Przykro mi... Z powodu tego wszystkiego co się stało - przytuliłam bruneta, a on wtulił się we mnie i trwaliśmy w tej pozycji przez długi czas.

I w tamtym momencie zrozumiałam, dlaczego na początku był taki, a nie inny... oraz, że dzięki temu co mogło być kiedyś między nami, oboje mogliśmy się nawzajem uleczać, z czasem dążąc do czegoś więcej... Ale najpierw oboje musimy się nauczyć drugiej osoby i pozwolić by wspólnymi siłami poprzez trening, osiągnąć to czego oboje potrzebujemy.

Na szczęście Harold już wiedział jak być dobrym trenerem - pomyślałam i na moich ustach zagościł delikatny uśmiech.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro