XXX

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Siedziałam w samochodzie obok Harry'ego, podczas, gdy ten gładził kciukiem moją dłoń. Czekaliśmy na znak od policji, abym mogła wejść do środka. Sami znajdowali się w samochodzie kilka metrów dalej tak, aby Taylor nie zorientował się, że pod jego mieszkaniem stoi wóz policyjny.

- Trzymasz się, słońce? - zapytał brunet. Mój wzrok, dotychczas wlepiony tępo w przednią szybę skierowałam na niego i lekko pokiwałam głową, po czym spojrzałam w stronę okna salonu Taylora, w którym paliło się światło.

- Tak, tylko... Denerwuję się - odparłam. - Nie chcę go widzieć, wiedząc o tym co zrobił.

- Rozumiem - szepnął i obrócił się do mnie na tyle, na ile pozwalało mu siedzenie kierowcy. - Pomyśl, że dziś to się skończy.

Przytaknęłam tylko i mocniej ścisnęłam dłoń Harry'ego. Po tym jeszcze długo się nie odzywałam i co chwila spoglądałam na telefon w celu sprawdzenia godziny. Za dziesięć minut mam się u niego stawić, a póki co nie mam żadnej wiadomości od mężczyzny, który zajmuje się sprawą Taylora. Ponownie spojrzałam na wyświetlacz. Jedna wiadomość.

Taylor: Mam nadzieję, że wywiązałaś się z umowy i masz na sobie jakąś cudną bieliznę, kochanie

Skrzywiłam się na tą wiadomość. Brzydziłam się go, a wizja tego, że muszę wejść do jego mieszkania i zostać z nim sam na sam, nawet na te cholerne kilka minut powodowała u mnie nieprzyjemne dreszcze. Harry widząc moją minę zabrał ode mnie komórkę i przeczytał sms'a. Zamknął oczy i zacisnął zęby, a następnie oddał mi moją własność.

- Jak go zobaczę, to przysięgam, że rozwalę mu ten jego uśmiechnięty pysk - powiedział.

Skopiowałam treść wiadomości i wysłałam do policjanta, ponieważ poinstruował mnie, abym przekazywała mu wszystkie informacje dotyczące Taylora. Po chwili odpisał mi, żebym nie odpowiadała na tego sms'a. Tak też zrobiłam. Kilka minut później zadzwonił do mnie, abym powoli się szykowała. Przed wyjściem z samochodu wzięłam kilka głębszych wdechów, aby chociaż odrobinę się uspokoić i pocałowałam Harry'ego.

Z każdym kolejnym pokonanym schodem, zbliżającym mnie do mieszkania Taylora czułam coraz większe zdenerwowanie i niepokój. A nie miałam dużo czasu na opanowanie się, bo chłopak mieszkał na pierwszym piętrze. Zatrzymałam się przed drzwiami wejściowymi i zapukałam. Nie minęła chwila, a zobaczyłam przed sobą twarz Taylora z cwaniackim uśmieszkiem na niej wymalowanym.

- Witam. Czy masz na sobie to o co prosiłem? - niepewnie skinęłam głową, w środku czując jeszcze większą odrazę do tego człowieka. - To dobrze, bo strasznie długo czekałem, żeby cię skosztować.

Przysięgam, że w środku krzyczałam z obrzydzenia i strachu jak mała dziewczynka. Zamknął za mną drzwi, a ja czułam na sobie jego bezczelne spojrzenie, gdy wchodziłam wgłąb mieszkania. Momentalnie poczułam jego dłonie na moich biodrach i usta przy szyi. Strąciłam z siebie jego ręce i stanęłam przodem do niego, jednocześnie cofając się o kilka kroków. Taylor bardzo szybko ponownie zmniejszył odległość między nami. Chciałam dowiedzieć się dlaczego zrobił, to co zrobił, sroko zgodziłam się na jego warunki i stoję przed nim w jego cholernym mieszkaniu. Chyba jakieś wyjaśnienia mi się należą.

- Zapomniałaś się? - powiedział zdenerwowany moim czynem. - Zgadzasz się na wszystko, moja droga! Bez żadnych sprzeciwów! - krzyknął i złapał mnie w talii i wpił się mocno w moje usta.

Znów poczułam się tak jak wtedy. Jak śmieć i przedmiot, z którym Taylor może robić co chce. Bo dokładnie tak teraz było. Nie byłam w stanie trzymać się tej umowy. Czułam się jakbym zdradzała Harry'ego i nie potrafiłam tego kontynuować. Ponownie odepchnęłam do siebie szatyna i minęłam go, chcąc wydostać się z mieszkania.

- A Ty dokąd? - syknął i złapał mnie za nadgarstek, uniemożliwiając dalsze kroki.

- Dlaczego to zrobiłeś!? - krzyknęłam, bliska płaczu. - Zgodziłam się! Dlaczego do cholery to zrobiłeś!?

- Nie Ty tutaj ustalasz reguły, mała dziwko - szepnął i przycisnął mnie do ściany, próbując zdjąć ze mnie ubranie.

- Przestań! - krzyknęłam ponownie, za co oberwałam w twarz z otwartej dłoni. Złapałam się lekko za piekące miejsce, unikając wzroku Taylora.

- Powtórzę po raz ostatni - wycedził przez zęby tuż przy mojej twarzy. - Zgadzasz się na wszystko, bez żadnych sprzeciwów. Rób to co ci każę, a nikomu nic się nie stanie.

- Żartujesz sobie ze mnie!? Czego Ty jeszcze chcesz!? Mogłeś zabić mojego brata!

- Ale nie jest jedyną osobą, którą kochasz - powiedział i uśmiechnął się złośliwie. - Rób co mówię, a Harry będzie mógł spać spokojnie.

Nie mogę sobie wytłumaczyć skąd on ma takie informacje. Dlaczego chcę zniszczyć wszystko na czym tak mi zależy i dlaczego mnie tutaj trzyma. Moim ciałem wstrząsnął nieprzyjemny dreszcz, a Taylor odwrócił mnie gwałtownie tyłem w kierunku salonu i zaczął się do mnie zbliżać. Z każdym jego krokiem do przodu, stawiałam jeden krok w tył.

- On mnie w ogóle nie obchodzi - odparłam, na co chłopak się prychnął ze śmiechu pod nosem.

- Boże, jak Ty nie potrafisz kłamać - zaśmiał się i popchnął mnie, tak, że upadłam na kanapę, znajdująca się na mną. Zawisł nade mną i zaczął odważnie błądzić rękami po moim całym ciele.

Harry

Cały czas błądziłem wzrokiem między moim telefonem, na którym miała pojawić się informacja, że policjanci wchodzą do mieszkania, a oknem, w którym mogłem coś zobaczyć, gdy Sam znajdowała się w jego zasięgu.

- Szybciej - mruknąłem do telefonu. - Dlaczego to tyle trwa?

Jeśli się spóźnią i ten gnój zrobi coś mojej Sam, to przysięgam, że im nogi z dupy powyrywam. Czemu odstawiamy całą tą szopkę? Nie mogli go zgarnąć od razu? To nie ma sensu.

Przeniosłem wzrok na okno i zobaczyłem ich w oknie. Taylor podszedł do Harvey, po czym ją popchnął, przez co straciłem ją z oczu. Chwilę później mężczyzna również zniknął z mojego pola widzenia. Jednak następnym co zobaczyłem była podnosząca się dłoń, która szybko opadła.

Moja krew, aż się zagotowała. Czy ten padalec właśnie uderzył moją dziewczynę? Tego już za dużo, skoro ta zasrana policja nic nie robi, to ja zrobię.

Otworzyłem drzwi samochodu i ruszyłem biegiem w stronę domu tego zboczeńca. Zabije go, jeśli zobaczę, że Sam spadł choć włos z głowy. Nie zwracając uwagi na nic co działo się wokół, wparowałem przez drzwi i od razu skierowałem się w kierunku odgłosów. To co zobaczyłem, sprawiło, że wszystko w mojej głowie ucichło. Taylor leżał na Sam i próbował zedrzeć jej bluzkę. Na jej policzku rozkwitał już fioletowo-zielony siniak. Cały czas próbowała go odepchnąć, ale on nie dawał za wygraną, dlatego niewiele myśląc, podszedłem do kanapy, na której leżeli i złapałem go za koszulkę, sprawiając, że upadł na podłogę. Szybko wstał, ale nie pozwalając mu na rozeznanie się w sytuacji wziąłem zamach i uderzyłem go w twarz. Do moich uszu dobiegł dźwięk łamanej kości i już wiedziałem, że może właśnie udało mi się wyprostować ten jego krzywy nos. Chwilę później moja pięść spotkała się z jego brzuchem, przez co zgiął się w pół, a ja to wykorzystałem i pozwoliłem, aby moje kolano spotkało się z jego twarzą. W momencie, gdy brałem kolejny zamach, żeby odpłacić mu się za krzywdy mojej ukochanej, poczułem jak ktoś mnie od niego odciąga. Sekundę później zobaczyłem dwóch policjantów łapiących tego idiotę i zakuwających go w kajdany.

- Harry - usłyszałem cichy głos, należący do najpiękniejszej kobiety jaką znam. Odwróciłem się w kierunku, z którego dobiegał i zobaczyłem zapłakaną Harvey.

Wyrwałem się z rąk policjanta, który mnie trzymał i chwilę później już trzymałem moją Samanthę w ramionach. Jej łzy moczyły moją koszulkę, ale nie przejmowałem się tym. Delikatnie gładziłem plecy dziewczyny, co jakiś czas całując ją w czubek głowy lub szepcząc, że już wszystko dobrze.

- Kocham Cię - powiedziałem gdy już się trochę uspokoiła. Na te słowa spojrzała mi w oczy, po czym jej usta znalazły się na moich.

- Ja ciebie też, Hazz.

I w tym momencie miałem nadzieję, że już wszystko będzie dobrze i bez żadnych przeszkód, będę mógł cieszyć się każdą spędzoną sekundą z Samanthą.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro