XXXIV

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zgasiłem silnik i przekręciłem się tak, aby mniej więcej siedzieć przodem do Samanthy. Szaro-niebieska tęczówkę dziewczyny, którą tak uwielbiam przysłoniła szklista powłoka.

- Chodzi Ci o Angelę? - zapytałem niepewnie. Nie wydaje mi się, aby była o nią zazdrosna, przecież jest bliska nie tylko mi, ale też jej.

- Chodzi mi głównie o Ciebie, Harry - odezwała się, a jej głos zmienił barwę.

- Przecież nic nie zrobiłem - bąknąłem, nie rozumiejąc zachowania dziewczyny.

- Żartujesz!? Zacząć wymieniać od rana co zrobiłeś? - podniosła głos i odwróciła się bardziej do mnie.

- Czyli chodzi Ci o Angelę! Nie wierzę, że robisz aferę, bo spędziliśmy w trójkę trochę czasu!

- Dlaczego dziś!? W tym jednym, do cholery dniu, który miałam spędzić tylko z Tobą!?

- Skoro przyszła złożyć Ci życzenia, nie wypadało mi jej spławiać, nie sądzisz!?

- A wypadało Ci odwoływać naszą randkę!? Ignorować mnie praktycznie przez cały dzień? Pozwalać na to, żeby z Tobą flirtowała? Harry, mam prawo być wkurwiona!

- Podrywała!? O czym ty mówisz!? - podniosłem głos, uderzając przed przypadek w kierownice, chcąc się bardziej odwrócić w jej kierunku.

Samantha

Nie chciałam przywoływać wszystkiego co Angela dziś zrobiła, ale chyba nie miałam innego wyboru, skoro pan Harold nie jest w stanie sobie niczego przypomnieć.

- Harry, naprawdę nie chcę wracać do tych momentów! - krzyknęłam, coraz bardziej zdenerwowana. - To niemożliwe, żebyś tego nie zauważył!

Myśląc o tym, jak bezczelnie wbiła swój tyłek między mnie i Harry'ego na "obiedzie", jeśli można tak nazwać wizytę w McDonaldzie, dostaję białej gorączki, a później wcale nie było lepiej. Nie wiem jakim cudem Styles nie widział mojego wzroku, podczas gdy Angela "przez przypadek" non stop dotykała jego dłoni, czy kładła swoje łapy na jego barkach, muskając szyję bruneta. Przecież, do cholery, nie można nazwać tego inaczej niż podrywanie, zwłaszcza, że wlepiała w niego swoje oczy, trzepocząc krzywo doczepionymi miotłami i starała się mnie od niego odsunąć. Najczęściej bardzo niedyskretnie.

I naprawdę nie bolałoby mnie to tak bardzo, gdyby Harry na to w jakiś sposób reagował, lecz on tylko odwzajemniał jej uśmiechy i dziś zajął się głównie nią!

- Nie wiem o co jesteś zła, Sam! Po prostu była dla mnie miła. To fajna odmiana, podczas gdy Ty byłaś dziś do mnie non stop negatywnie nastawiona! Z resztą nie tylko do mnie! Myślałaś o tym, jak poczuła się Angela, gdy reagowałaś na jej słowa przewracając oczami lub w ogóle unikając rozmowy!?

Przez moment się nie odzywałam. Nie miałam najmniejszej ochoty na kontynuowanie tej rozmowy, bo i tak pewnie do niczego bym go nie przekonała, a nie chcę jeszcze bardziej psuć sobie humoru w tym dniu. Miałam już wyciągnąć telefon i zadzwonić do Nicole i Will'a i odwołać to, co zorganizował Harry, jednak wiem jak obydwoje uwielbiają takie wieczory, a dziewczyna ma fioła na punkcie urodzin, szczególnie moich.

- Odpowiedz mi tylko na pytanie - odezwałam się. - Kiedy do cholery ostatni raz mieliśmy jeden, tylko jeden dzień wyłącznie dla siebie? Nawet nie wiesz jak się cieszyłam, gdy powiedziałeś mi, że dziś jesteś tylko mój, Harry. Że w końcu spędzę czas tylko z Tobą. Wystarczyło, że przyszła Angela i rzuciłeś wszystko w cholerę! Przeszło mi, wiesz? Rób sobie przez resztę dnia co tylko chcesz, ale beze mnie. Nie chcę Cie już dzisiaj oglądać, cześć - bąknęłam i szybko wyszłam z samochodu, nie czekając ani chwili na odpowiedź Styles'a.

Wchodząc do domu i zatrzaskując za sobą drzwi udałam się do kuchni i oparłam głowę na dłoniach, kładąc je wcześniej na kuchennym blacie. Zaczęłam się zastanawiać, czy Styles rzeczywiście nie zwracał uwagi na to, co robiła przez cały dzień robiła brunetka, bo trzeba być chyba ślepym, aby to przegapić, czy nie robił z tego halo, bo mu się to podobało.

Mój wzrok wylądował na ozdobionym pudełku, obok którego leżała ramka ze zdjęciem. Włożyłam ją z powrotem do pudełka i je zamknęłam. Wychodząc po schodach zatrzymał mnie dzwonek telefonu, który zostawiłam w przedpokoju, rzucając klucze do koszyczka na półce z butami. Wróciłam po moja własność i uśmiechnęłam się, widząc na wyświetlaczu zdjęcie mojej mamy. Od razu przesunęłam zieloną słuchawkę w bok i zapomniałam o mojej kłótni ze Styles'em.

- Cześć, mamo - odezwałam się.

- Cześć, myszko. Wszystkiego najlepszego! - krzyknęła radośnie w akompaniamencie z moim tatą.

- Dziękuję Wam! - odpowiedziałam radośnie i wbiegłam do swojego pokoju, rzucając się na łóżko.

- Mam nadzieję, że prezent dziś do Ciebie dotrze.

- Mamo, mówiłam Wam, że nic nie potrzebuję - bąknęłam, ponieważ nienawidzę jak ktoś daje mi prezent.

- Oj tam, oj tam. Nie marudź, tylko opowiadaj co u Was! - zaśmiała się. - Byłaś dziś u Ed'a?

- Tak, codziennie do niego jeżdżę.

- I co z nim? Wyjdzie z tego prawda? - zapytała, z matczyną troską w głosie.

- Na pewno, mamuś. Jestem pewna, że się obudzi - odpowiedziałam i starałam się brzmieć wiarygodnie, nie żebym w to nie wierzyła. Po prostu się boję. I to z każdym dniem coraz bardziej.

- No dobrze. Naprawdę chciałabym tam z Tobą być, kochanie. Wiem, że jest Ci ciężko.

- Nie martw się o mnie, radzę sobie.

- No tak, jest przecież z Tobą Harry - westchnęła i zaśmiała się pod nosem. - Mam nadzieję, że dobrze Wam razem.

- Tak, mamo - odparłam, nie chcąc bardziej rozwlekać tego tematu.

- To dobrze, myszko, a powiedz mi - zaczęła. - Jak z Finesse? I jak Ci idzie na treningach?

- Całkiem dobrze, udało mi się poprawić dosiad w ciągach. Zaczęłam więcej pracować z nim z ziemi.

- To świetnie! - krzyknął tata, prawdopodobnie z drugiego końca pokoju. Mama uwielbia chodzić w tę i z powrotem, gdy rozmawia przez telefon. Zaśmiała się, a ja zrobiłam to samo.

- Kiedy następnie zawody? - dopytała.

- Sezon zaczyna się za miesiąc, więc mój trener na pewno szybko mi coś znajdzie - odpowiedziałam, celowo nie wymieniając imienia Harry'ego, ponieważ moja mama na szczęście nie wie, że to on jest moim trenerem. Nie wiem jakby zareagowała i szczerze, wolę na razie trwać w niepewności.

- Liczę na wygraną - zaśmiała się. - Spraw, żeby rodzina Harvey była znana.

- Ona zaraz będzie się zaliczać do rodziny Styles'ów! - dodał mój tata, na co wywróciłam oczami.

- Dobra, dobra - mruknęłam. - Postaram się, obiecuję.

- Ale z tą rodziną Styles'ów, czy z zawodami? - zaśmiała się.

- Pewnie z tym i z tym!

- Dobra, stary - kontynuowała moja mama. - Masz jakieś plany na dzisiaj? Świętujesz?

- Tak, niedługo ma przyjść Nicole i Will. Nie będę się nudzić.

- Z nimi na pewno nie. Dobrze, skarbie, już Ci nie przeszkadzamy. Baw się dobrze! Kochamy Cię!

- Ja Was też. Tęsknie, cześć!

- Do usłyszenia, kochanie!

Rzuciłam telefon na łóżko obok i chwilę później usłyszałam dzwonek do drzwi.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro