Przepyszna kiełbaska moją zgubą⭐3⭐

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Minęło kilka dni od mojego przybycia do tego lasu. Przez ten czas udało mi się poznać jego sporą część wraz z jego mieszkańcami. Dodatkowo lekko wyposażyłam moje obecne legowisko w przydatne zioła, które pomagały mi uśmierzyć ból. Nie dawno również udało mi się podsłuchać rozmowę, jak mniemam ludzi, z tego budynku na klifie i brzmiała niepokojąco. Mówili o zaginionych chowańcach, bądź ich kościach pozostawionych u skraju lasu. Wypowiadali się również, że zrobią poszukiwania i to mnie zamartwiło... Jeśli odnajdą moje legowisko napotkają moje zapasy, a w tedy kryjówka będzie bezużyteczna.

Postanowiłam szybko sprawdzić teren, czy nigdzie nie ma zagrożenia. Chodziłam między roślinami, by w razie potrzeby ukryć się. Niestety przez moje białe futerko jestem dosyć mocno widoczna.

Przystanęłam by się napić wody z pobliskiego jeziorka. Nagle usłyszałam czyjeś głosy, więc ciekawa, podeszłam nieco bliżej skradając się. Musiałam sprawdzić kto to.

- Wyglądasz na zdenerwowaną.- mężczyzna o kruczoczarnych włosach odezwał się do nieco niższej dziewczyny.

- Oh nie, skądże... Po prostu trochę mam dość tego, że nie znalazłam żadnej istotnej wskazówki.- Wyglądała na sfrustrowaną.

Uf jak dobrze, że teraz zaczęłam się bardziej kryć z polowaniami od kiedy usłyszałam, że szukają prawdopodobnie mnie. Wszystkie kości albo zostawiam w legowisku albo zakopuję. Nie chcę zostawiać za sobą niczego co mogło by ich doprowadzić do mojej kryjówki.

Prędko się ulotniłam, by nie narażać swojej dupy jeszcze bardziej niż to możliwe.

Gdy w końcu weszłam do mojego tymczasowego domu, poczułam bardzo smaczny zapach. Nie mogłam się wręcz powstrzymać by nie iść w jego stronę. Co chwilę przedzierałam się przez krzaki, by w końcu wyskoczyć na jakąś polankę gdzie znajdowała się... Kiełbasa. Oblizałam się, już dosyć dawno nie jadłam nic bardziej ludzkiego, a taka samotna kiełbaska nie może się przecież zmarnować. Skoro ktoś ją tu zostawił to czemu, by nie skorzystać. Nie czując innego zapachu, niepewnie wyszłam na łąkę. To była jedynie chwila gdy usłyszałam "teraz!". Rzuciłam się na ten kawałek, jakże wspaniałego smakołyku, już miałam uciekać stąd jak najdalej, ale  zatrzymały mnie kraty. Wystraszona cofnęłam się do tyłu ale i tam również droga była zablokowana. Przerażona rozglądałam się coraz bardziej nerwowo i nie wiedziałam co mam zrobić.

Pisnęłam gdy pod moimi łapami zaczęła wsuwać się metalowa blacha, a mnie wraz z tą klatką podniesiono. Skomlałam, piszczałam, starałam się przegryźć kratę, co niestety nic nie dało... Nie chciałam się poddawać, nie teraz gdy miałam się już tak dobrze.

Zobaczyłam, że wieźli mnie do tego budynku. Skuliłam się gdy widząc jak wszyscy patrzyli na mnie z przerażeniem, bądź obrzydzeniem. Gdyby nie to srebro w moim ciele mogłabym się przeteleportować... A właśnie co do rany, znowu się otworzyła.

Za bardzo wierzgałam.

Przez szum w głowie i głośne bicie serca, wręcz nie mogłam się skupić i usłyszeć co mówią. W końcu wyszła piękna czarnowłosa dziewczyna. Uniosłam łeb by się jej przyjrzeć. Dzierżyła w dłoni laskę z klatką, w której żarzy się błękitny ogień, natomiast za nią wystawały cztery czarne ogony z lekkim błękitnym ombre, podobnie jak jej włosy, spadające kaskadami na jej plecach. Wszystko ucichło... A może mi się tak wydawało, gdy ta kitsune podeszła do klatki. Odskoczyłam na tyle ile kratki mi pozwalały i obnażyłam kły przy okazji podkulając ogon... W jej oczach było widać ciekawość do mojej osoby, ciekawość, która pojawia się gdy nigdy nie widziało się danej rzeczy.

Wsunęła dłoń między kratki nadal patrząc mi w oczy, przestałam warczeć, a ciało rozluźniłam, nie do końca rozumiejąc. Powinnam ją ugryźć albo chociaż pokazać, że jestem groźna... Ale poddałam się. Spuściłam wzrok i położyłam się. I tak już dawno straciłam swój honor oraz dumę Alfy, teraz to nie miało sensu. Przez te dwa lata na ziemi stałam się nazbyt pokorna i strachliwa.
Kitsune dotknęła mojego barku gdzie była nadal otwarta rana... Odsunęła dłoń i krzyknęła coś. Może powinnam się z nią skontaktować, powiedzieć jej, że potrzebuję pomocy. Znów spojrzałam w jej oczy. No dalej Star wskrześ z siebie choć odrobinę magii jesteś silna!

~ Pomóż... mi...- udało się, chyba... Kobieta jakby oparzona odsunęła się od klatki i zaskoczona przyglądała się mi chwilę, a potem jakby uśmiechnęła. Przywołała do siebie tę elfkę, którą spotkałam w lesie gdy zbierała zioła.

Otworzyła klatkę i mając w dłoniach pęsetę oraz fiolkę z dziwnie pachnącym płynem, zmierzała w moim kierunku. Nie miałam już siły na walkę. Zamknęłam oczy starając się nie warczeć, gdy elfka wyciągała srebro. Na koniec polała ranę zimnym roztworem. Czułam w sobie jak magia pomału wraca do mojego ciała, westchnęłam z ulgą.

Zastanawiałam się co teraz się za mną stanie, wypuszczą? A może zabiją? Za te wszystkie upolowane przeze mnie stworzenia...

Poczułam dotyk na sierści, był uspokajający i przyjemny. Zanim jednak usnęłam, do moich uszu doszedł głos.

- ...Zabrać do więzienia, gdy tylko wyzdrowieje. W tedy będzie można ją przesłuchać...

Czyli jednak chcą mnie zamknąć. Nie myśląc już wiele, oddałam się w dłonie czerni, by w końcu móc się zregenerować jak należy.

★★★

Pobudka nie była zbyt przyjemna. Zimny metal stykający się z moją skórą był aż piekący. Wstałam i otrzepałam się, by pozbyć tego nieprzyjemnego uczucia. Po chwili gdy mój wzrok wyostrzył się -  ujrzałam, że jestem w klatce... Znowu. Tylko, że w tym przypadku sceneria nie była zbyt przyjemna. Szarawe skały, nie wielki pomost prowadzący do wiszących kul nad zielonkawo fluorescencyjną wodą.

Wpadłam z deszczu pod rynnę.

Westchnęłam ciężko... To wszystko jest strasznie przytłaczające, kompletnie mi się to nie podobało. Postanowiłam użyć w końcu mojej magii i najzwyczajniej w świecie przeteleportować się do lasu. Mocno się skupiłam na danym miejscu. Już czułam przyjemne mrowienie, gdy nagle w moim umyśle pojawił się obraz niebieskiego kamienia. I właśnie tam trafiłam... Przy krysztale o ślicznym kolorze błękitu.

Przeklęłam pod nosem i rozejrzałam się po pomieszczeniu, które było o wiele jaśniejsze niż miejsce, w którym się obudziłam. Postanowiłam już nie ryzykować z wilczą formą i przemieniłam się w człowieka.

Usiadłam przed wielkim kamieniem, który jaśniał gdy tylko się zbliżałam. Był taki hipnotyzujący...

Nagle do sali wparowała kitsune.

- Kim jesteś?! I skąd się tu wzięłaś?! Jamon!!! - To było dziwne, jeszcze nie dawno mnie głaskała, a teraz krzyczy...

Zaraz po jej krzykach pojawiła się postać mająca na oko 2 metry. Góra mięśni z głową guźca, chodząca na dwóch nogach... Albo jestem w dupie albo w ciemnej dupie...

Zanim zdążyłam co kolwiek powiedzieć guziec w szybkim tempie podbiegł do mnie i widać było, że nie ma dobrych zamiarów. Zrobiłam szybki unik, nie było czasu na ucieczkę. Jest jakiś powód dlaczego akurat tu się przeniosłam i miałam ochotę się dowiedzieć dlaczego to miejsce. Podbiegłam do kryształu i stanęłam przed nim jakbym miała go chronić, a przynajmniej moja postawa na to wskazywała. Do pomieszczenia przybyła jeszcze trójka ludzi, dwoje z nich już znałam, był to mój nie doszły zabójca elf i ciemno włosy wampir, ale trzeciego mężczyzny nie widziałam ani razu.

Nagle poczułam za sobą potężną aurę. Wszyscy gapili się na mnie z przerażeniem. Ja również się odwróciłam, by zobaczyć kto za mną się znajduje. Dostrzegłam postać unoszącą się nad kryształem. Gdy mówiłam, że ta kitsune jest piękna to ona była wręcz niczym przy tej kobiecie. Jej dłoń znalazła się na mojej głowie uśmiechając się do mnie. Odwzajemniłam uśmiech z ulgą, a jej dłoń zsunęła się na mój policzek. Po chwili, która dla mnie była niczym wieczność odezwała się w nieznanym mi języku.

- Yndzeiwg ukliw zómop mołonia ćilaco net taiwś

Po czym zniknęła rozpływając się w powietrzu. Stałam tam jak wryta, patrząc nadal na kryształ. Po kilku minutach, usłyszałam wredny i przesiąknięty ironią głos niebiesko-włosego elfa.

- Kolejny bezużyteczny człowiek...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro